Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2015, 07:32   #24
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Po przywdzianiu znajdujących się w jednej z szaf ciepłych zimowych ubrań przez Lady Argenteę, ta usiadła na jednej z zamkniętych beczek w głównym holu.
- Jeśli macie tu coś jeszcze do zrobienia, to róbcie to teraz - oświadczyła opierając głowę o ścianę i zamykając oczy.
- Mamy ciepłą zupę - zaproponował Darvan. - A w ogóle to musimy przeszukać do końca cały budynek.
- Albo raczej najpierw opatrzyć rany i… i pochować Aulę - odezwała się Shalia.
Zastanawiała się, czy ten temat jest celowo pomijany, czy po prostu śmierć wyroczni była tak mało ważna?
- Obawiam się, że przyjdzie nam tu spędzić noc. Nim wyruszymy, zacznie się ściemniać. Po tym, z czym walczyliśmy do tej pory, niespecjalną mam ochotę podróżować nocą.
- Mam nadzieję, że znajdzie się jakaś mikstura lecząca - powiedział Darvan, najbardziej ze wszystkich poharatany. - Inaczej nie zdołam ci pomóc w zorganizowaniu pochówku.


Przeszukanie domu poskutkowało odnalezieniem kilku ciekawych rzeczy.
W skrzyni znajdującej się w pokoju, który wcześniej odwiedził alchemik, drużyna znalazła złotą sztabkę z taldańską pieczęcią, misternie wykonaną złotą lunetę, całkiem ładny srebrny pierścień, trzy wielkości paznokcia kciuka pęknięte fragmenty jakiegoś rubinu, niezłe buty jeździeckie, srebrny sztylet oraz tubę z trzema zwojami, zawierającymi zaklęcia odporności na elementy, magicznej broni oraz niewidocznego sługi.
W innym pomieszczeniu znaleźli inną skrzynię, tym razem małą, z przedmiotami takimi jak sakiewka z dwudziestoma pięcioma srebrnymi monetami oraz miksturę leczniczą.
Wszystkie zamki rozbił Anmar swoim młotkiem bijący w nie z dziwnym namaszczeniem.
Po pogrzebaniu Auli cała drużyna ruszyła do Heldren, po drodze zahaczając o miejsce, gdzie spali wcześniej, by znów przenocować. Lady Argentea nie skarżyła się, ba, można rzec, że aż się cieszyła mogąc spać pod gołym niebem.


Tego dnia pogoda dopisywała, choć temperatura w niezaśnieżonych obszarach była niezmienna. Po mozolnej wędrówce z lodowego piekła do cywilizacji wreszcie drużyna przed sobą ujrzała cel swej podróży. Heldren!
Shalia postanowiła zdwoić ostrożność. To, że nic nie zaatakowało ich w drodze powrotnej, nie znaczyło, że dotrą do miasteczka bez przeszkód. Wydawało jej się dziwne, żeby nagle zimotknięci zrezygnowali z porwania. W każdej chwili coś mogło ich jeszcze zaskoczyć, wszak do celu był wciąż kawałek.
- Pani - zwróciła się do szlachcianki. - Proponuję najpierw odwiedzić radną i zameldować wykonanie zadania, a następnie poinformować Yulna o odnalezieniu ciebie.
Miała wielką ochotę zapytać kobiety, czy wiadomo jej, dlaczego zimowe istoty zapragnęły ją porwać, uznała jednak, że nie jest to najlepszy moment. Zapewne podobne pytania padną wkrótce, Lady nie musiała nikomu tłumaczyć się dwukrotnie.
Ta skinęła głową jednocześnie unosząc kąciki swych ust do góry. Na jej twarzy ewidentnie malowało się zmęczenie. Choć brała udział w turniejach, to jednak wciąż była szlachcianką - co widać było po jej stanie fizycznym.
- Dziękuję. Znam panią Ionnię. Chciałabym z nią porozmawiać na osobności.*
Jeśli było coś, czego Darvan nie lubił, to właśnie rozmawianie z kimś na osobności. Co ewidentnie świadczyło braku zaufania do osób wykluczonych z owej rozmowy. Ale w tym przypadku jego zdanie się nie liczyło.
- To wszak nie będzie problemem - powiedział.
Shalii również nie spodobała się ta potrzeba prywatności. Właśnie uratowali tej kobiecie życie. Cokolwiek miała ona teraz do powiedzenia radnej Ionnii, oni także mieli prawo to słyszeć. A nawet powinni to usłyszeć! Łowczyni zbyt dobrze znała jednak szlacheckie charakterki, żeby wdawać się tu i teraz w otwartą dyskusję. Doskonale pamiętała, jak kończyły się takie w … tym miejscu, w którym spędziła dzieciństwo, ale którego nie nazywała domem.
- Jak sobie życzysz - mruknęła w odpowiedzi, nieco nadąsana.


Jeszcze przed południem cała piątka dotarła do osady, w której praktycznie nic się nie zmieniło. No, poza kilkoma osobami, które nosiły na sobie zimowe ubrania. Prawdopodobnie efekt dostawy do sklepu branżowego.
Jedyny detal, który przede wszystkim rzucił się Shalii w oczy, to uzbrojone wojskowe konie w należącej do Sophii Imirras stajni, zaś prości mieszkańcy wspominali o małym oddziale zbrojnych jeźdźców z Oppary szukających jakiejś białowłosej kobiety.
Skorpion alchemika wydrapał się na ramię swego “właściciela” i zaczął rozglądać się z ciekawością dookoła doprowadzając do sytuacji, w których podejrzliwe spojrzenia lądowały na Sergisie.
Anmar odetchnął z ulgą widząc znajome sobie tereny.
- Podzielimy łup po odwiedzinach u radnej. Nie mam zamiaru brać udziału w dalszych wyprawach w tym dziadostwie - rzekł z przekąsem i zerknął w stronę karczmy - Proponuję wynająć pokój w karczmie i tam rozdać łup.
- Dobry pomysł - odparł Sergis - Zaczekam na was w karczmie, jestem zmęczony, od dni nie zaznałem porządnego odpoczynku. -Schowaj się, ludzie się gapią -szepnął do skorpiona-
Na pierwszą lepszą wzmiankę o poszukiwanej białowłosej Shalia nasunęła głębiej kaptur płaszcza. Zadbała też o to, by pojedyncze kosmyki włosów - jakby nie było białych - nie wysunęły się spod niego, zaczesując je za uszy. Prawdopodobieństwo, że szukają właśnie jej było tym większe, im dłużej nie odjeżdżali. Poza tym starała zachowywać się w miarę normalnie, żeby nie zwracać na siebie większej uwagi niż byle przechodzień.
- Odprowadzę lady do ratusza, zaczekam tam, po czym udamy się do Yulna. Potem dołączę do was w karczmie - zapowiedziała, nie zatrzymując się ani na chwilę.
- Pójdę z tobą - oznajmił Darvan. - Co prawda nie sądzę, by ktoś tutaj targnął się na osobę lady Argentei, ale lepiej być ostrożnym do samego końca.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline