Arija:
Bicz: 14+9=23 - Bicz +1
Tunika: 2+9=11 Niezidentyfikowano
Bicz był zaklęty choć w sumie był to dość osobliwy wybór na magiczną broń i jak widać dla poprzedniego właściciela nie wystarczała by ocalić swe życie. Wyczuła też że tunika emanowała aurą transmutacji o średniej mocy jednak nie była zdolna określić co dokładnie miała robić dla noszącego. W mieszku po przeliczeniu stwierdziła ze właśnie wzbogacili się około czterysta złotych monet. Widać nie byli pierwszymi awanturnikami którzy dopadli Jediaha w jego leżu ale ci tutaj nie mieli tyle szczęścia...
Każdy +800 PD
Znaleźne:
Bicz +1
Mistrzowsko wykonany pawęż
Tunika ???
Mieszek zwierający 432 sztuki złota
Eliksiry “leczenia” na Jediahu
Ooo, znalezione przedmioty o wiele bardziej przypadły Ariji do gustu. Bicz był tak ekstrawagancką i irracjonalną bronią, że kobieta od razu zapalała do niej miłością. Tunika wprawdzie dalej była zagadką ale roślinny motyw idealnie pasowałby do jej opaski, którą co i rusz upiększała znalezionymi materiałami.
-
Chyba znalazłam dobytek wcześniejszego przeciwnika naszego ghoula… - dziewczyna odwróciła się do towarzyszy prezentując znaleźne, które poobwieszała na sobie jak na drzewku świątecznym -
Pierścionki mnie nie interesują ale ta broń i kawałek szmaty przydałyby mi się do aranżacji stroju…
-
Czy ta tunika ? ma w sobie jakąś magię ? - spytała Hotarubi. -
Mogę wziąć ten pierścionek jeśli nikt inny nie chce.
-
Nosi w sobie magię transmutacyjną… raczej po za twoimi możliwościami. - odparła gładko Arija.
Arabel w tym czasie wygramoliła się z dołu i radośnie pogwizdując zbierała drewno na opał, a potem pomogła poćwiartować zwłoki, żeby wygodniej było je palić. Potem wyjęła z zapasów rzepę i cebulę, żeby było co jeść, a potem zobaczyła Ajirę.
-
Świetnie się spisałaś młoda, ta tunika pójdzie dla Hotarubi, jeśli pomaga się ukrywać czy robić takie nindżowatości. A ten pejcz to po co ci ? Nie żebym się czepiała, bowiem tolerancja i otwartość to rzeczy wspaniałe, które stanowią podstawę każdej prawdziwej cywilizacji… ale nie bij nim nas znienacka. Robimy teraz ognisko, będziemy śpiewać piosenki i jeść rzepę. Będzie jak za szkoły. - rycerka promieniowała radością.
Arija przewróciła demonstracyjnie oczami po czym jak gdyby nigdy nic udała się na powierzchnię, zostawiając pawęż i złoto. Skoro ci chcą się bawić w ognisko to ona przeszuka teren cmentarza, może znajdzie ciekawsze znaleziska.
~~*~~
Tymczasem gdzieś w innym planie piękna złotowłosa kobieta oderwała spojrzenie od szarego świecącego kamienia i z wściekłością zwróciła się do mężczyzny w stroju fechmistrza.
-
To twoja wina! Twój kapłan ją korumpuje !
-
Słoneczko ty moje, gdzie ty tu widzisz korumpowanie. Od trochę się od czasu do czasu napiją. To jej tylko pomoże się wyluzować. - odparł szermierz zataczając się.
Odziana w zbroję druga kobieta, która do tej pory wpatrywała się z oczami wyrażającymi tylko bezbrzeżne zdumienie w inny klejnot, wtrąciła się.
-
Złotka, lepiej zobacz tego. Mi już brakuje słów, aby opisać co wyprawia. ~~*~~
Lajos nieświadom ploteczek pomiędzy bogami spróbował się wydostać z dołu kiepsko w końcu udało mu się mozolnie wygrzebać. Gdy już złapał oddech podszedł do dziewczyn
- HEJ ! Arija gdzie idziesz ? Muszę cię wyleczyć Czyli znasz się na magicznych przedmiotach ? To trzymaj ja się w nich nie orientuje własność drużynowa ale ty lepiej ją wykorzystasz. Poćwicz sobie na tunice - Zachęcił podając jej różdżkę identyfikacji a sam chwycił różdżkę leczenia aby pozamykać jej rany.
Kobieta przystanęła, odebrała różdżkę i leczenie po czym bez słowa wyszła. W sumie powinna podziękować ale… było już za późno. Cóż. Kiedy indziej.
Arrabel podrapała się po głowie.
-
Dziwna ta Ajira. - rzekła paladyn i postanowiła powiedzieć pozostałym to, czego była pewna od kilku dni.
-
Ajira może wydawać się wam oschła, ale to nie jej wina. Jej pochodzenie sprawia, że czuje się wyobcowana w naszym monoplanarnym społeczeństwie. Widzicie, ona jest diabelstwem, jeden z jej przodków był diabłodemonem. Dlatego też powinniśmy być dla niej szczególnie mili i wyrozumiali, ale nie wolno nam pozwolić, aby czegokolwiek się domyślamy. Ma ktoś oscypki, ziemniaczki lu kukurydzę na ognisko.
-
Mam nadzieję, że moje wyobcowanie nie dało się wam we znaki. Wychodzę z założenia, że uprzejmością więcej się zdziała. - stwierdziła Hotarubi.
-
Nie nie, ja mówię o Ajirze… Znaczy się ty też czujesz się wyobcowana? Dlatego, że jesteś minkajką czy z jakiegoś innego powodu… zapytała skonfundowana paladyn.
-
Tak dlatego, ze jestem Minkają. I też tym co nazywacie diablestwem. - Hotarubi wystawiła spod ubrania swój ogon. Parokrotnie nim zamachała.
-
Aaaa - Arabel odskoczyła od Hotarubi -
Aaa to tylko ogon, myślałam, że… No kiedy szliśmy na krucjatę, to po drodze taki Hedrix poszedł z taką laską, ładną naprawdę, I potem uciekał z namiotu, aż się kurzyło… To więc masz tak od urodzenia? I dlatego jesteś no wiesz… morderczynią ? - zapytała Arabel.
-
Wojowniczką ninja ? Raczej dlatego, że moja matka była, babka. Cała wioska. - odparła machnąwszy ponownie ogonem.-
Że mam pewne hm… “nieludzkie elementy” to nie wiem. Matka, ani babka ich nie miały. Po prostu się taka urodziłam w przeciwieństwie do nich. I raczej ojca nie mam jak spytać. Matka twierdzi, że nie miał ogona, ale małżeństwem nie byli.
-
To nie znasz swego taty ? To bardzo smutne. Jednak twoje dzieciństwo musiało być dziwne... Ja miałam lalkę rycerza i księżniczki. Rycerz nazywała się Eleanor… A ty pewnie miałaś lalki księżniczki z odpadającą głową i asasyna z działającą kuszą… Jak powiedziałaś, że będziesz zabijać ludzi jak dorośniesz, to pewnie zrobiliście imprezę. Ale teraz nie musisz zabijać. Pomożemy ci znaleźć uczciwe za jęcie. Nigdy już nie będziesz musiała krzywić niewinnych. - uścisnęła minkajkę.
-
Nie powiedziałabym, że imprezę. To była moja powinność i nie miałam nic do gadania. A gdy mnie zostawili przy okazji jednej misji…. przekonałam się, że lojalność w moim klanie kończy się, gdy jesteś przydatny. Wtedy stwierdziłam, że chciałabym żyć inaczej niż mi dyktują. -przyjęła uścisk bez protestów, ale i bez zachwytów.
Przez chwilę Arrabel przyglądała się Hotarubi, a potem rzekła poważnie
-
Rozumiem. Dla mnie rodzina zawsze była oparciem, Nie wyobrażam sobie, jak musiałaś się czuć, gdy odwrócili się od ciebie, mimo twych starań. Nie ma nic gorszego niż zdrada najbliższych. Wiedz jednak, że na nas możesz zawsze liczyć… No dobra, Ajiry jeszcze nie jestem pewna, ale my cię nie zdradzimy - Poklepała ją z całej siły po plecach.
Lajos zignorował szaleństwa Arabel bo zbyt zajęty był leczeniem własnych ran co udało mu się tym razem pojedynczym ładunkiem dla Aryij potrzebował dwóch, ostatnim z potrzebujących był Caldwen.
- Pewnie jest w szoku dlatego nie podziękowała, zresztą tylko wypełniam swoje obowiązki. Mnie tam nie obchodzi kto jakich miał rodziców tylko co sobą i swoimi czynami reprezentuje. - Stwierdził, zupełnie nie ruszał go ogon i pochodzenie wojowniczki.