Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2015, 15:29   #41
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Południe okazało się być rankiem. Rubin obudziła się wraz z pierwszymi promieniami słońca, które nieśmiało wyjrzały zza linii horyzontu. Wbrew jej własnym przewidywaniom, proces ten obył się bez zbędnego opóźnienia. Rześka i radosna zerwała się z ogromnego łoża, gotowa na kolejną przygodę. Cóż zaś może być ciekawszego o tak wczesnej porze niż zwiedzanie zamkowych zakamarków. Co prawda mogła iść i obudzić Gareta by ten jej towarzyszył. Mogła także niczym prawdziwa dama, spędzić kolejne godziny wylegując się w pierzynach. Miała jednak wrażenie, że mężczyzna wciąż na nią jest zły, a łóżko zdążyło się jej już znudzić. Znacznie bardziej pasowało jej złoto niż materace.
Odziana jedynie w narzutę, którą ściągnęła z łóżka, ruszyła więc na podbój i odkrywanie tajemnic siedziby władców adeńskich. Służba schodziła jej z drogi, co nawet podobało się smoczycy. Widać wieści podróżowały szybko i jej wczorajsze wybryki znane już były i zapewne kilka razy upiększone zostały przez opowiadających. Nastręczało to jednak pewnych kłopotów. Za każdym razem gdy chciała kogoś o drogę zapytać, ten ktoś zwykł znikać nim głos z siebie wydobyła. Z tego też powodu dotarcie do sali tronowej, która to wielce ją interesowała, zajęło więcej czasu niżby sobie życzyła. Strażnicy z halabardami w dłoniach, którzy zagrodzili jej drogę, spotkali się z chmurnym obliczem kobiety.
- Nie jadłam jeszcze śniadania, a wy smakowicie wyglądacie, więc o ile nie macie ochoty by stać się owego śniadania daniem głównym, radzę cofnąć te patyki - oznajmiła im, nawet uprzejmie, wedle jej mniemania. Wszak mogła po prostu odgryźć im głowy albo przypiec w tych ich wypolerowanych puszkach. Garet powinien być dumny z jej opanowania, aczkolwiek wątpiła by słowa pochwały opuścić miały jego usta.
- Przecież nie ukradnę tronu - mruknęła w końcu, zniecierpliwiona i rozglądać się poczęła za kimś kto do rozumu tym chodzącym puszkom przemówi. Im szybciej zaś tym lepiej gdyż prawdą było, że smoki o pustych żołądkach szybko cierpliwość traciły, a ona do wyjątkowo opanowanych i bez tego nie należała.
Nagle, z w pierwszej chwili nieznanych jej powodów, halabardnicy stanęli wyprostowani, zaś dzierżony przez nich oręż przestał zagradzać drogę do drzwi.
- Wspaniale - orzekła Rubin, klaszcząc w dłonie i obracając się by spojrzeć na osobę, która właśnie pozbawiła ją okazji do popełnienia kolejnego błędu w stosunkach z ludźmi króla. Narzuta, którą owymi dłońmi przytrzymywała, zsunęła się z jej ciała, zalegając u stóp kobiety, która jednak niezbyt faktem tym się przejęła.
- Zróbcie przejście! - Generał Laurent machnął dłonią w stronę strażników. Zgoła niepotrzebnie. - Witam, Rubin, w piękny, słoneczny poranek.
- Generale Laurent! - Pełen radości okrzyk powitał mężczyznę. Smoczyca najwyraźniej zapomniała całkiem iż jeszcze nie tak dawno temu miała ochotę spożyć go na śniadanie. - Przybyłeś w idealnym momencie - dodała, uznając iż nie musi wysilać się na dokładniejsze tłumaczenie tego co mogło wydarzyć się gdyby przybył nieco później.
- Widzę. - Generał skinął głową, nie zważając na dwuznaczność tego stwierdzenia. Zrobił parę kroków i podniósł narzutę. - Zwiedzasz zamek? - spytał. Wszak równie dobrze smoczyca mogła szukać kuchni...
- Próbuję - poprawiła go, wyciągając dłoń po narzutę. - Chciałam zobaczyć jak bardzo sala tronowa zmieniła się od czasów Iliada - dodała, uśmiechając się promiennie. - Słyszałam także, że mój dar wciąż tkwi w koronie tego królestwa. Jeszcze jej jednak nie miałam okazji oglądać.
- Iliada? - zdumiał się generał, natychmiast jednak się opanował. - Boję się, że bardzo.
Ruszył przodem, by otworzyć drzwi.
- Podobno, tak mówią, za czasów wnuka Iliada, prawie połowa zamku spłonęła. Z sali tronowej została jedynie posadzka. Odbudowano ponoć wszystko, według opisów tych, co pamiętali wygląd. Ale potem moda się zmieniała. Każdy król chciał upiększyć salę, dodać coś od siebie.
Prawdy owemu stwierdzeniu nie dało się odebrać. Drzwi prowadzące do sali stanęły przed nią otworem, dzięki czemu dostrzec mogła ogrom pomieszczenia, do którego broniły wstępu. Czerwony dywan biegł przez całą jego długość, kończąc się u stóp rozświetlonego promieniami słonecznymi tronu. Wysokie, witrażowe okna rozjaśniały salę setkami kolorowych promieni, które tańczyły na białej posadzce, która dodatkowo uwydatniała ich piękno. Długie, sięgające od sufitu do podłogi gobeliny, wychwalały waleczność i potęgę tych, którzy mieli prawo zasiadać na tronie królestwa. Sam tron zaś… Pokryty złotem, zdobny kamieniami, których pieśń słyszała już od progu. Pysznił się niczym paw na swym podniesieniu, pławiąc w chwale i bogactwie.
- Piękna - oznajmiła cicho, przekraczając próg sali. - Szkoda jednak, że tak niewiele z jej poprzedniczki się ostało.
Okręciła się wokoło, nie chcąc przegapić żadnego elementu wystroju tego miejsca. Kolumny ozdobiono rzeźbami kwiatów i liści. Widziała także piękne twarze nimf, wyłaniające się spośród owych tworów, niczym cichych strażniczek tronu. Szczerze wątpiła by którakolwiek ze znanych jej duchów przyrody zgodziła się tkwić zamknięta w czterech ścianach, musiała jednak przyznać że ich urodę oddano znakomicie. Podziwiając pracę artystów, którzy je stworzyli, ruszyła prosto w stronę tronu, ciekawa czy jest równie wygodny co jej własny. Już z pewnej odległości dostrzegła kamień, który lśnił wetknięty w zwieńczenie oparcia.
- Mój diament - oznajmiła szczęśliwa, że widzi go po raz kolejny. - Miał być w koronie - zwróciła się do generała, jednak nie przerywała swej drogi, a wręcz nieco przyspieszyła.
- Ponoć tak było. - Odpowiedzi udzielił jednak nie generał, a wysoka kobieta, o ciemnych włosach, tu i ówdzie ozdobionych srebrem. - Pradziad Markusa umieścił tutaj ten klejnot. Korona... - uśmiechnęła się. - Nie bardzo za nią przepadał. Wolał porządny hełm, a ten diament zasługiwał na szczególne uznanie. Dlatego trafił tu, a nie do ciemnego skarbca.
- Wasza Królewska Wysokość. - Generał się ukłonił.
Rubin zaś jedynie lekko głową skinęła, zbytnio uwagę zwracając na kamień by poświęcać ją królowej.
- Z pewnością nie podobałoby mu się w ciemnym skarbcu - oświadczyła, nie przerywając przemierzania sali. - Powinno się go jednak nosić by mógł swym blaskiem oświecać tego, kto władać miał prawo królestwem. Nie tylko wtedy gdy siedzi na tronie ale stale - marudziła, bowiem nie po to oddawała go w ludzkie ręce by wylądował w oparciu ozdobnego, ale jednak wciąż krzesła. Stopnie dzielące ją od niego pokonała szybko, ledwie dotykając ich stopami. Jej dłoń przesunęła się po złoceniach, które zdobiły tron. Powoli, delikatnie i z czułością, otuliła palcami kolejne klejnoty na które natrafiała, by w końcu musnąć nimi sam diament. Na koniec zaś, nie pytając i nie patrząc na nikogo, zajęła miejsce, które jedynie władcom się należało. Nie widziała w tym jednak niczego niestosownego. Wszak sama się do nich zaliczała, aczkolwiek jej królestwo nieco innego rodzaju było.
- Niezbyt wygodny - stwierdziła, gdyż wedle jej mniemania puchowa poduszka wyścielająca siedzenie tylko przeszkadzała. Znacznie lepsze byłoby złoto, samo złoto...
Daria uśmiechnęła się lekko.
- Pojęcie wygody jest pojęciem względnym - powiedziała.
- Na twardych stołkach sadzamy tylko niewygodnych gości - dodał generał. - Ale o tym więcej to by mógł opowiedzieć Atan. To jemu zwykle król zleca szykowanie okazałych siedzisk dla wszystkich gości. Nie uwierzysz, jak mogą się różnić wygodą dwa niemal jednakowe fotele.
- Widzę, że następnym razem powinnam zadbać o to by przywieść ze sobą własny - smoczyca, wyraźnie rozbawiona słowami generała, wybuchnęła śmiechem. - Czy dziewczę doszło już do siebie? - Skierowała to pytanie do królowej, wstając jednocześnie z tronu, na którym to siedzenie ani trochę przyjemności jej nie sprawiło. Miała także niepokojące wrażenie, że nie spodobałoby się Garetowi gdyby ją na nim zobaczył.
Królowa i generał wymienili się spojrzeniami.
- I tak, i nie - odpowiedziała w końcu Daria. - Już nie widzi smoków za każdą kotarą. Ale, można by rzec, stała się jakby mniej wybuchowa. Bardziej ustatkowana. Jakby nieco wydoroślała przez te dni.
Wyglądało na to, że królowa nie ma nic przeciwko temu, by ten akurat stan rzeczy trwał nieco dłużej.
- Ach, wybacz... Nie podziękowałam ci jeszcze za jej przywiezienie. - Daria uśmiechnęła się przepraszająco.
- Podziękowania należą się memu towarzyszowi - Rubin uznała, że nie będzie się zbytnio zagłębiać w stan psychiki królewny. - Dla mnie to była sama przyjemność.
- Przed chwilą to zrobiłam. - Królowa skinęła głową.
- Dokąd teraz? - spytał generał. Pytanie skierowane było do Rubin. - Łaźnie? Za czasów Iliada ich nie było, ale wyglądają pięknie. Po sali tronowej niewiele jest do oglądania. Tu trzeba było przyjść na końcu.
- Są jeszcze lochy, ale tam trafiają tylko nieproszeni goście - uśmiechnęła się królowa. - Ponoć są starsze niż sala tronowa, ale urodą z pewnością jej nie dorównują.
- Łaźnie - zdecydowała Rubin po długiej chwili, którą to poświęciła na dokonanie jakże trudnego wyboru. Wszak w lochach istniała szansa na ciekawe widoki i może nawet ewentualny posiłek. Propozycja generała przypadła jej jednak znacznie bardziej niż ta, którą rzuciła królowa. - Później zaś lochy. Ciekawa jestem czy tajne przejścia jakie wtedy stworzono wciąż istnieją i da się nimi przejść - oznajmiła, opuszczając podwyższenie, na którym stał tron.
- Wasza Królewska Wysokość! - do sali wbiegł wyrostek w stroju pazia. Na moment zaniemówił, widząc półnagą dziewczynę, wnet jednak przypomniał sobie, po co przyszedł. - Książę Len bardzo prosi, by Wasza Wysokość zechciała do niego przyjść. Jeśli to możliwe.
- Przepraszam bardzo. - Daria uśmiechnęła się lekko do Rubin. - Laurencie, wiesz w razie czego, gdzie mnie szukać.
- Tak, Wasza Wysokość.
Rubin, która zdołała w międzyczasie dołączyć do generała i królowej, skłoniła głowę tej ostatniej, śledząc jej oddalającą się sylwetkę wzrokiem. Usłyszała jeszcze, jak królowa udziela paziowi wykładu na temat zachowania w obecności dam. Nawet jeśli strój owych dam nie jest w pełni kompletny.
- Łaźnie - przypomniała generałowi, potrząśnięciem głowy pozbywając się myśli o przyjemnościach i problemach rodzinnego życia. - Kąpiele podobno apetyt pobudzają - dodała, obdarzając go zadziornym w swym przekazie, uśmiechem.
- Tędy proszę - wskazał drzwi, którymi przed chwilą wyszła królowa.
Smoczyca zaś bez wahania podążyła w ślady królowej. Paradowanie korytarzami zamku w towarzystwie Laurenta różniło się znacznie od jej wcześniejszych, samotnych doświadczeń. Służba i dworzanie przystawali by skłonić głowę przed jej towarzyszem. Ich spojrzenia jednak wyraźnie ku młodej kobiecie u jego boku się kierowały. Ta zaś, idąc za swą lubiącą psoty naturą, umyślnie coraz lżej trzymała narzutę, pozwalając by ta przy każdym kroku odsłaniała nieco więcej jej ciała. Rzucane od czasu do czasu spojrzenia w kierunku generała, lśniły od wesołych, psotnych płomyków jakie igrały w jej oczach. Gdy zaś jeden z młodych służących z wrażenia upuścił niesioną tacę, wybuchła głośnym, radosnym śmiechem. Zdecydowanie zabawy te sprawiały jej radość. Czy były właściwe, wątpiła. Czy zostałyby potępione przez Gareta - tego była pewna. Nie zamierzała jednak rezygnować z nich ot tak, bez walki. Nie wiedziała wszak czy okazja taka się powtórzy. Na wojnie różne rzeczy się zdarzały, a ona wiedziała lepiej niż ktokolwiek z żyjących, że smoki do nieśmiertelnych nie należały. Bajki, które opowiadano były tylko bajkami. Życie zaś pełne było niespodzianek, niekoniecznie samych przyjemnych.
Widok łaźni należał jednak do tych niespodzianek, które Rubin bez wahania upchnęła do grona tych miłych. Na samym środku pomieszczenia, do którego zaprowadził ją generał, znajdował się basen. Nie dość głęboki by w nim mogła się zanurzyć w swej właściwej postaci, jednak dość by jako człowiek, mogła czerpać czystą przyjemność z kąpieli. Pod arkadami, które go otaczały widziała osobne komnaty, które zapewne kryły w sobie prywatne wanny, lub nawet i mniejsze znacznie wersje głównego basenu. Całość zaś, zarówno posadzka jak i ściany, ozdobiona została kafelkami w żywym, błękitnym kolorze.
Podchodząc do brzegu basenu, sprawdziła stopą czy aby woda w nim się znajdująca odpowiada jej gustom.
- Chłodna - mruknęła, jednak owa niedogodność zdawała się być zbyt trywialną by dobry nastrój smoczycy zepsuć. Wypuściwszy z dłoni ten niewielki fragment narzuty jaki jeszcze się w niej ostał, potrząsnęła głową by bujne fale jej rudych włosów ułożyły się wygodnie na plecach. Dwa piękne i potężne węże ogniste zsunęły się z jej ramion muskając swymi płomieniami cieszące się ich dotykiem palce, a następnie powędrowały w stronę wody, sycząc głośno w chwili z nią zetknięcia.
- Gorąca kąpiel nieco bardziej apetyt pobudza niż zimna. Dołączysz do mnie? - zwróciła się do generała. Na jej twarzy, którą odwróciła w jego stronę, malowało się wyraźne życzenie by ten zgodził się na ową propozycję.
Ku jej zaskoczeniu generał nie patrzył w jej stronę, tylko toczył cichą rozmowę z trzema mężczyznami, wśród których znajdował się i Garet.
Rubin z chęcią gniewnie tupnęłaby nogą gdyby nie to, że uznała takie zachowanie za zbyt dziecinne, nawet jak na jej standardy. Nie wypadało także by na siłę próbowała uwagę generała odzyskać. Gorąca, nawet bardzo gorąca kąpiel czekała na nią, a ona nie miała zamiaru pozwolić jej czekać dłużej. Nie znaczyło to jednak, że zrezygnowała z drobnej złośliwości względem ignorujących ją mężczyzn. Miast delikatnie i powoli wkroczyć do basenu, odbiła się od posadzki i wskoczyła do niego, rozchlapując gorącą wodę. Cóż, bez wątpienia świętą nie była i nie zamierzała zostać.
Fontanna nie trysnęła co prawda pod sufit, ale krople wody rozprysnęły się po całym pomieszczeniu, dosięgając stojących. Garet, najwyraźniej obserwujący ją kątem oka, uniknął większości gorącego prysznicu, ale pozostałym się to nie udało.
Generał na moment obrócił głowę.
- Miłej kąpieli - powiedział, po czym ponownie wrócił do rozmowy, toczonej, jak Rubin zrozumiała z posłyszanych fragmentów, na temat wojny. Jeden z jego rozmówców oderwał wzrok od generała i skinął głową pluskającej się dziewczynie, lecz na jego poważnej twarzy nie pojawił się nawet cień uśmiechu. Drugi, znacznie młodszy, uśmiechnął się nawet, lecz widać było, że jego myśli zajęte są czymś znacznie poważniejszym, niż nadobna dziewczyna w kąpieli.
Przez chwil parę rozważała czy czasem nie postarać się bardziej by ich uwagę pozyskać. Uznała jednak, że nie chce się jej takowych wysiłków czynić. Wojna zwykle była tematem na tyle absorbującym męskie myśli, że i smoczyca nie była w stanie rozwiać owego skupienia. Również jej własne ku niej powędrowały, gdyż rolę swą wszak w owych poczynaniach miała. Zastanawiała się jakąż to rolę przygotuje dla niej generał i czy będzie ona pasowała jej do gustu. Ciekawiło ją także jak zareaguje na jej ewentualną odmowę wypełnienia rozkazu. Wątpiła bowiem by każdy z tych, które zostaną wydane, przypadł jej do serca. Był także i Garet oraz jego chęć pozostania w łaskach królestwa. Chęć doprawdy kłopotliwa w niektórych momentach. Na dodatek narzucająca jej więzy, których nienawidziła. Czy jednak chciało się jej dyskusje na ten temat prowadzić? Może kiedyś, lecz z pewnością nie teraz, gdy ciepło wody wdzierało się do jej ciała i rozkosznie je rozgrzewało. Ogniste węże, które nie zostały przez nią odwołane, unosiły się nad taflą wody, raz po raz muskając jej dłoń. Przynajmniej one pełnię swej uwagi poświęcały tej, której owa uwaga się należała. Może powinna użyć ich do nauki dobrych manier ową czwórkę debatujących mężczyzn? Myśl ta niezwykle do gustu jej przypadła, z westchnieniem jednak z niej zrezygnowała. Miast tego podpłynęła bliżej swych niedoszłych ofiar, by posłuchać o czym też prawią.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline