Quelnatham Tassilar, Erilien en Treves, Theodor Greycliff, Ocero
Tym razem, dla odmiany, wszystko zdawało się układać.
Zostali oczyszczeni z zarzutów ciążących na nich i pozwolono im zabrać przynależne im rzeczy, które wcześniej zostały zarekwirowane. Nie musieli więcej przebywać w lochach, czy nawet w twierdzy straży miejskiej Waterdeep. Jakkolwiek szybko by się nie wydawało, że sprawa została zakończona - niekoniecznie wszystkich to interesowało, przynajmniej na razie. Co było powodem tak prędkiego rozwiązania sprawy - szlachectwo Eriliena, a może fakt, że jednocześnie toczyła się ważniejsza sprawa dotycząca szlachciców Miasta Wspaniałości - nie wiedzieli.
Sprawy jednak nie zostały ukończone. Quelnatham miał zapewne pytania do Ocero, Eriliena i Aerona, a Erilien i Ocero do Quelnathama. To jednak musiało poczekać, o czym dobrze wiedział elfi wieszcz, jako że była też jeszcze sprawa drugiego człowieka biorącego udział w tym zamieszaniu, który w tej chwili znajdował się wraz z nimi w tym samym pomieszczeniu - Theodor Greycliff i należało ją załatwić dopóki wciąż był on osiągalny.
Sprawa wyglądała na poważną i tak, jak wchodziło w grę dobro Ocero, tak i tego drugiego człowieka, o którym tak naprawdę nic nie wiedzieli, ale czy Quelnatham i pozostający na zewnątrz Lyesath mieliby sumienie pozostawić go bez pomocy?
Trudno było jednak elfom, a w szczególności Erilienowi, opanować emocje jakie powodowała w nich wieść o tym, że ich boski rodzic znajduje się w tej chwili w Cormanthorze, ale nie było całkowitej pewności, czy nie przyjdzie im jeszcze chwili się wstrzymać…