Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2015, 03:12   #7
Ryder
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację

3 Mirtul, 1373 DR
Główny trakt, okolice Luthbaern, Pogranicze


Południe, pełne słońce, tumany pyłu smagającego twarz i nieprzerwana gadanina podróżnych. Był to już drugi dzień kolejnego etapu podróży Goldora z Luthbaern ku wybrzeżu. Niespełna pół drogi do postoju pokonane samotnie, gdyż nikt nie poświęcał swojej uwagi obcemu pieszemu podróżnikowi. Poganiacze bydła i handlarze lubili swoje własne towarzystwo. Kilka razy tego dnia mijały ich grupy jeźdźców, najwięcej mnich doliczył sześcioro, choć nie był tego do końca pewien. Ten był sam.

Ogólny zgiełk i zamieszanie nie były niczym nadzwyczajnym w obecnej sytuacji, jednak półelf był zdziwiony tym, że to liczny tłum do tej pory ustępował drogi jeźdźcom, zamiast pozwalać im się wyminąć poboczem. Tym razem zdecydował nie upodabniać się do owiec wokół siebie. Pokrzykiwanie młodego jeźdźca rozbrzmiewało coraz bliżej, powinien już wziąć poprawkę na kierunek jazdy…

Rżenie potężnego konia tuż za półelfem prawie zupełnie zbiło go z tropu. Czyżby się przeliczył?
- Ślepyś pan czy to jawna dywersja!? – chyba oboje byli równie zaskoczeni takim obrotem wydarzeń. Goldor w odpowiedzi zsunął kaptur z twarzy i odwrócił się ku ciężkozbrojnemu.
- W sedno trafiłeś, przyjacielu, mógłbym cię spytać o to samo.

* * *

Maximillian Angelopoulos zwał się jegomość. Od tego spotkania dalej podróżowali razem, debatując o istocie honoru i osobistych ograniczeniach. Maximilian był niczym ogień, porywisty i zdecydowany, Goldor siebie kontrastująco w myślach nazwał wodą, jednak jak się okazało, obydwu łączyły te same podstawowe wartości w życiu.

Gdy dotarli do Derlusk, po kilku dniach nieokreślonego korzystania z dobrodziejstw miasta, Maximilian zdecydował zaciągnąć się jako najemnik do tworzącej się właśnie jednostki. Każdy miał pójść w swoją stronę, jednak w wyniku przedstawienia przez towarzysza nieoczekiwanej propozycji przyłączenia się, Goldor przyjął wyzwanie, wkraczając na zupełnie nowy poziom. Do tej pory nauczył się nieźle dbać o swoje własne interesy będąc ślepym, pozostając samotnikiem. Nigdy by o tym nie pomyślał, ale po zastanowieniu się doszedł do wniosku, że samotnie pewnie nie osiągnąłby więcej niż dotychczas. W grupie, która istnieje właśnie po to, by stawiać czoła problemom, leżał dobry potencjał do samodoskonalenia się.

* * *

Byli już po pierwszym zleceniu, przy którym mnich miał okazję uważnie przestudiować towarzyszy. Poza Maximillianem, grupa posiadała dwóch innych ciężkozbrojnych wojowników, bezbrodego krasnoluda Lago oraz bardzo niepewnego, w mniemaniu półelfa, kapłana Akadi, który wydawał się w porządku, jednak z wiedzy Goldora jego bóstwo nie miało zbyt wielu wyznawców jemu podobnych. Zamierzał go uważnie obserwować.

Pozostałą dwójkę stanowili mentalista Chass, którego niespotykane zdolności czyniły go użytecznym w najdziwniejszych sytuacjach oraz ewidentnie niestabilna Ritsuko, która dołączyła do ich grupy najpóźniej, gdy Goldor głosował przeciw temu. W głosie tej kobiety było coś niepokojącego, coś, co skłaniało go do przebywania jak najdalej od niej. Fakt, że czasami zupełnie tracił ją z zasięgu zmysłów doprowadzał go w równym stopniu do szaleństwa i szczytu umiejętności.

Zabawnym pozostawał fakt, że jeżeli kiedykolwiek będą musieli zapolować w dziczy, najlepszym łowczym prawdopodobnie okaże się ślepiec. W głębi ducha mnich karcił się za ten sposób myślenia.

* * *

16 Mirtul, 1373 DR
Dębowa Ostoja, Wieś, Pogranicze


Tego dnia podróż minęła spokojnie i bez niepotrzebnych nerwów. Potężny koń Maximilliana był w stanie bez problemu dodatkowo dźwignąć drobnego łucznika i droga minęła szybko pośród ciepła słońca na twarzy, świstu wiatru wokół uszu i okazyjnej wymiany zdań z rycerzem. Goldor miał potężny problem z przyjmowaniem zapłaty za zlecenia i nie wiedział jeszcze, co zrobi z kolejnym wynagrodzeniem. Maximillian miał kilka propozycji, w tym jego skromną osobę, jednak to był problem, który półelf musiał rozwiązać sam. Podczas postoju w Splondar oddał się medytacji, opróżniając umysł ze zbędnych myśli.

Cały czas zadziwiało go jego uniezależnienie od światła słonecznego. Bywało, że gdy podróżował sam mniej uczęszczanymi traktami, spał krócej lub dłużej, niż trwała noc, i po przybyciu do kolejnej wioski lub miasta musiał zadawać krępujące pytania o czas dnia. Teraz było podobnie, Goldor wcale nie wyczuł zbliżającej się nocy, był jeszcze rześki, a jego zmysły pozostawały w pełni ostre.

Gdy wjeżdżali do wsi, z domu, obok którego przejeżdżali słychać było jakąś kłótnię. Dwóch mężczyzn spierało się o jakieś „ataki”, i trochę zbyt często wypowiadane było słowo „zmarli”. Może nieumarli? Wysoce nieprawdopodobne, jednak nie mógł tego wykluczyć.

* * *

„Dębowa ostoja” niczym się nie wyróżniała, ot, miejsce na nocleg. Nie dla wszystkich. Gwarna sala rojąca się od krzeseł i stołów, z wrzaskami dobiegającymi z każdej strony, stanowiła istny tor przeszkód dla ślepego mnicha. Goldor był bardzo wdzięczny towarzyszom, że zajęli charakterystyczny orientacyjnie stół i jako jeden z pierwszych zajął miejsce.

Szczęśliwie karczmarz nie potwierdził jego obaw o chodzących zmarłych, a przynajmniej tak mu się wydawało. Jeżeli czyjakolwiek intuicja była coś warta, to właśnie jego, ufał jej bardziej, niż by rozsądek dyktował i do tej pory się nie zawiódł. Z rozmowy wynikło coś o bandytach, co nie wzburzyło ani trochę spokojnej tafli jego jeziora równowagi. Gorzej, że część z nich chciała porzucić ich najważniejsze zadanie dla kilku zbirów, przy okazji na pewno porozmawia o tym z Maximillianem.

Poza tym cały czas czekał na wyzwanie. Kto się nie rozwija, ten się cofa w rozwoju – mawiał wielki mistrz. Jutro rano dołoży wszelkich starań, aby skłonić towarzyszy ku właściwej drodze. Teraz wynajął najprostszy pokój, wszak nie należał do tych, którzy brzękają złotem jak miedzią, i czekał na rozwój wydarzeń.
 
Ryder jest offline