Od niemal samego początku zauważyła jedną rzecz: mieszkanie wyglądało niczym hotelowy pokój. Kiedy był tu Jack, kiedy było wino i kilka innych miłych elementów, nie rzucało się to wcale w oczy. Co innego, kiedy przeglądała się wszystkiemu dokładnie. Jedna, główna cecha, którą dzięki doświadczeniu wyłapywała bez trudu. Caldwell nie trzymał tu żadnych rzeczy osobistych. Albo inaczej: prywatnych.
Pewnie, znalazła sporo garniturów i marynarek, prawie wszystkie najwyższej klasy. Podobnie buty, koszule, spodnie. Cały arsenał ciuchów wypełniał dużą szafę. W drugiej znajdowały się te, w których widziała go częściej Leah, mniej formalne, ale też wcale nie z wyprzedaży. Do tego ozdoby, typu spinki do krawatów. Dwa drogie zegarki. Wszystko to potwierdzało z dodatkową mocą, że napad nie był rabunkowy. Nawet bieliznę miał markową.
Ale to akurat wiedziała już wcześniej, prawda? Chociaż nie, nie zawsze miał ją na sobie.
Zniknęły komputery wraz z dyskami, ale pozostało trochę innej elektroniki. Na wbudowanym holowizorze uchowało się kilka filmów i trochę muzyki. Nadal nic intymnego, czego o nim nie wiedziała - czasami oglądali i słuchali tego razem. Nie znalazła też klucza. Nie u niego w każdym razie. Czy teraz powinna przeszukać swoje mieszkanie? Skrytka w łóżku wydawała się jedynym miejscem, w którym może znajdować się trop.
Pojawił się wreszcie patrol, dwóch znudzonych krawężników. Potem dołączył do nich uśmiechnięty, ale raczej niezbyt zadowolony Messer.
- Kryminalne Biuro Śledcze. Awans w dół w ciągu kilku sekund! - powiedział kwaśno na wstępie. - Coś ciekawego? Z okazji braku ludzi do roboty oddelegowano mnie. Wisisz mi po tym chociaż browar, Wierzbovsky - zasugerował w przyjazny sposób. |