Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2015, 11:21   #35
cyjanek
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
“Kolejna ranna” - uważnym spojrzeniem podążał za Lakis próbując ocenić, jakiej pomocy będzie potrzebowała. Krew na twarzy musiała pochodzić z draśnięcia, najprawdopodobniej odłamkiem roztrzaskanej szyby. To nie powinno być nic groźnego. Co innego udo - sposób w jaki oszczędzała nogę, mógł sugerować naruszenie mięśnia. “Póki może biegać nie jest źle” - postanowił z opatrunkiem poczekać, aż się uspokoi. O ile.
Bez chwili zwłoki, nie czekając na pozostałych, wskoczył do transportera. Dla niego teraz liczyło się jak najszybsze przygotowanie środków opatrunkowych i leków dla rannych pań. I na każdy inny przypadek. Mimo pośpiechu, w drodze do ciasnego kąta z upakowanymi medykamentami, zdążył wypatrzeć maski gazowe. No jasne, bezczelnie gapiły się na niego z półki pod sufitem tymi wielkimi, pozbawionymi wyrazu oczami. Nie miał pojęcia jak wcześniej mógł ich nie zauważyć. Puknął się w czoło dając im do zrozumienia, jak bardzo go rozczarowała taka postawa.
W swoim prowizorycznym ambulatorium szybko odnalazł niezbędne opatrunki i leki - warto było w trakcie podróży rozejrzeć się po przygotowanych przez Arkadię zapasach. Niestety, zaraz się okazało, że kłopoty mają w zwyczaju mnożyć się jak króliki. “Caitlin? Jak mogłem o niej zapomnieć?” - fakt, że gospodyni jeszcze się nie pojawiła objawił mu się dopiero w chwili, gdy Lakis starła się z Sanderem. Spojrzał ze zrozumieniem w kierunku wciąż czających się na półce masek i gdy tylko Lucky się pojawiła w wejściu do transportera od razu jej dwie wręczył. Pomimo pośpiechu i zawziętości wyzierającej z jej oczu, spróbował skorzystać z okazji by przyjrzeć się obrażeniom. To na twarzy tylko straszyło, a spora plama zaschniętej już krwi, nie przykrywała niczego więcej niż draśnięcie. Co do uda… nim zdążył pochylić się w kierunku rany, Lakis uniesioną w górę dłonią oddzieliła się od jego chęci niesienia pomocy - Nie teraz. Mam ważniejsze sprawy na głowie - Gdyby znał ją lepiej pewnie by zaprotestował, spróbował przemówić do rozsądku. Teraz jednak nie czuł się na siłach by opierać się jej determinacji. Powstrzymał się więc od czczego gadania i bez słowa pozwolił jej wyjść. “Kolejny twardziel, który siłą woli pokona upływ krwi” - w jego wynikającą z bezradności złość wkradł się ślad ulgi na widok drugiego rozdarcia w spodniach, ewidentnego znaku, że kula nie utkwiła w ranie. Uważaj na siebie - wyszeptał. Czuł żal, że ta odważna kobieta może bezużytecznie wykrwawić się w próbie uratowania kogoś, kogo zapewne i tak trzeba będzie zastrzelić. Nim na dobre zaczął popadać w defetyzm podłoga pojazdu drgnęła a garaż wypełnił się spalinami i dudniącym odgłosem ciężkiego silnika. To znaczyło, że Sander już się pozbierał po opieprzu. Chwilę później do wnętrza transportera wskoczyła Takino, tylko nieznacznie krzywiąc się gdy zranioną ręką zahaczyła o którąś z ciasno upakowanych paczek. Mark też się skrzywił na ten widok, lecz jeden rzut okiem wystarczył mu, by ocenić, że ilość krwi na rękawie się nie zmieniła. Opatrunek trzymał. Po raz kolejny powściągnął się więc od medycznych zapędów, lecz wciąż było jedno pytanie, które musiał zadać.
- Pięć sekund, jak odbezpieczyć i jak zmienić magazynek - podsunął karabin pod nos zaskoczonej Takino. Niedowierzający wyraz oczu Beri naprawdę go zabolał, na całe szczęście nie dała się prosić. - Tu i tu - wskazała przełączniki. - To strzały pojedyńcze, to serie - uściśliła. Ledwie skończyła się ta najkrótsza lekcja jego życia, pojazd ruszył.
 

Ostatnio edytowane przez cyjanek : 30-11-2015 o 13:32.
cyjanek jest offline