Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-11-2015, 11:59   #31
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Z komunikatów jakie docierały do niego wyliczył, że już sześciu, czy siedmiu napastników gryzło glebę. “Co ich do tego pcha?” - ci ludzie musieli być bardzo zdeterminowani, że choć ginęli jak muchy, to nie ustawali w atakach. “Zupełnie jakby byli szaleni” pomyślał z zabarwionym smutkiem sarkazmem. To nie była jednak właściwa pora na zastanawianie się nad sensem życia zatrutych notyną. Lecz czy na pewno? Wybuch granatów dymnych zmienił nie tylko tą kwestię. Momentalnie ich oddział został rozdzielony strefą skażoną, a na górze, w tej trudniejszej sytuacji znalazła się trójka z nich. Stoner, Wolf i Johnson. Szybko przeliczył w myślach - z parapetu drugiego piętra do ziemi było jakieś 7 metrów, transporter miał ze trzy. Ponad cztery metry lotu… sporo. Mimo to podrzucił pomysł:
- Z której strony ostrzał jest najmniejszy? Może udałoby się podjechać wozami? Ghurka osłaniałaby karabinem maszynowym, a wy byście zeskoczyli na transporter. Uniknęlibyście notyny na pierwszym piętrze.
- Z drugiego piętra mają skakać? -
całkiem uprzejmie spytał Stoner. - Z dachu prowadzi drabina - poinformował tych, którzy chcieliby skorzystać z innego sposobu niż ten, jaki proponował Mark.
- Poza tym nie wiemy co z bramą garażu, wybuch mógł ją zablokować - dorzuciła Takino.
Mark nie chciałby być w skórze Stonera, który miał schodzić po odkrytej ścianie. Na całe szczęście obawy okazały się bezpodstawne i wkrótce już tylko jedną osobę oddzielało od zespołu toksyczne pierwsze piętro. Nieco późno przyszła mu do głowy kolejna myśl:
- Takino, czy mamy w wozach coś do ochrony przed skażeniami? - zapytał stojąc już przy drzwiach do garażu.
- Orest, Stoner - jak sytuacja? Pozbyliście się intruza? Można wchodzić? - trzymając pistolet w ręku przykucnął i trzymając głowę jak najniżej uchylił drzwi.
 

Ostatnio edytowane przez cyjanek : 23-11-2015 o 12:13.
cyjanek jest offline  
Stary 24-11-2015, 01:59   #32
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Orest leżał przyczajony pod masywnym podwoziem transportowca. Oddychał miarowo. Przez szczerbinkę Makarowa obserwował wyłom w ścianie, przez który jak na złość żaden fagas nie chciał przejść. O co więc było całe to zamieszanie? Wysadzenie muru było tylko formą dywersji? Jeśli tak, to musiał przyznać, że się im udało, gdyż nabawili Rosjaninowi trochę stracha. Swoją drogą, co by Rohow zrobił, gdyby wbiegli do garażu uzbrojeni w karabiny szturmowe i kamizelki kuloodporne? 9 mm średnio nadawało się do penetracji pancerza. Przechwytując jednak komunikaty na radiu, mógł stwierdzić, że Stoner nad nim czuwał. Dosłownie. Koleś był maszyną do zabijania, tak jak wcześniej zakładał. Na informację, że wchodzi do garażu, nie spuścił oka z muszki, jednak znacznie poluzował uchwyt. Kiedy mężczyzna wszedł przez wyrwę, Orest powoli wyczołgał się spod pojazdu, wstał, otrzepał ubranie i skinął głową do Rugera.
- Spasiba - powiedział, jednak zaraz skupił się na głosie Sandera w słuchawce. Wyglądało na to, że mieli przerąbane. I to porządnie. Notyna była skuteczniejsza od każdej broni, jaką posiadali.
- Rozgrzewam zwiadowczy - rzucił do Stonera i żwawym krokiem dopadł ghurkę. - Wolf, jeśli mnie słyszysz, to wynoś się stamtąd jak najszybciej. Przyda mi się strzelec - powiedział, aktywując swój komunikator.
Pojazd odpalił bez problemu. Pozostało tylko czekać, aż Ruger otworzy dla niego drogę ucieczki. Za żadne skarby nie chciał siedzieć w garażu, kiedy notyna się tu dostanie. Jeśli będzie trzeba, Orest spróbuje staranować drzwi.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 24-11-2015, 20:45   #33
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Dwa strzały. Oba celne. Gdyby tylko chciała mogłaby pozbawić tych ludzi życia. Zabijanie nie mogło być przecież takie proste.

Robiło się gorąco, tym razem to ona mogła paść ofiarą dobrego strzelca, który w przeciwieństwie do niej nie miał raczej skrupułów przed odbieraniem życia. Kolejna kula świsnęła obok jej głowy, padła na ziemię. Przed oczami miała teraz niedomyte fugi kafelków, którymi zabudowana była wanna stanowiąca teraz barierę między nią i napastnikiem. Musiała się stąd zmywać.

- Wycofać się do pojazdów – głos Sandera utwierdził ją w tym przekonaniu.
Wzięła głęboki, uspokajający oddech i zaczęła czołgać się do drzwi
- Jestem na drugim piętrze. Strona zachodnia. Ktoś strzela, prawdopodobnie jedna dobrze zamaskowana osoba.- zakomunikowała Maggie.

- Zapomnij o nim i zmywaj się z pozycji - rozległ się głos Sander’a. - Każdy kto nawdycha się dymu dostanie kulkę w łeb. Nie będę ryzykował z nieopanowanym Głodnym.

I wcale mnie to nie dziwi – pomyślała.

- Ten ktoś z zachodu już nie strzela - poinformował wszystkich Stoner.

- Dzięki! - Podniosła się, przerzuciła broń przez ramię i ruszyła biegiem w stronę wyjścia na dach. Po kilkunastu sekundach była już na miejscu, gdzie zastała Sandera z przerzuconą przez ramię torbą Caitlin.
- Co z dziewczyną? – spytała skinąwszy na torbę gdy już znalazła się koło niego.

Do jej uszu docierały kolejne komunikaty. Zdawało się, że wrogowie zostali wyeliminowani a oni znajdą się za chwilę we wnętrzach pojazdów.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 26-11-2015, 14:39   #34
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Sander nie odpowiedział na pytanie Meggie, zamiast tego ruszył w stronę drabinki prowadzącej na dół.
- Lucky - rzucił ignorując kolejne wezwanie od Stonera, który dopominał się kodu do drzwi.
- Jeden… wyeliminowany. Dwóch… ...kło - padła odpowiedź kobiety, przerwana i trzeszcząca, jednak dająca się zrozumieć.

W międzyczasie do garażu wkroczyli Mark z Beri, w towarzystwie Wolf’a, który zastał ich na końcu korytarza. Intruza nie było nigdzie widać, za to nie dało się nie zauważyć gotowej do wyjazdu ghurki. Rohow najwyraźniej był bardziej niż chętny by opuścić garaż. Niestety, drzwi nadal tkwiły zamknięte na głucho.
- Wchodzę - głos Lucy dobiegł ich od strony dziury w ścianie, w której to wkrótce stanęła. Krew pokrywała prawą stronę jej twarzy i była wyraźnie widoczna na lewej nogawce spodni, na wysokości uda. Kobieta jednak zdawała się nie przejmować owymi niedogodnościami. Lekko kulejąc ruszyła w stronę motocykli.
- Sander? - rzuciła pytanie, przykładając dłoń do słuchawki tkwiącej w jej lewym uchu.
- Za tobą Lucky - głos ten bez wątpienia należał do wzywanego, który to wraz z Meggie zdążył zejść z dachu.
- Caitlin? - Pytanie Lucy skierowane było zarówno do Stonera, jak i, po chwili, do Sandera.
- Posłałem ją żeby odpaliła wyciągacze - padła jego odpowiedź, rzucona w drodze do transportera.
- Co zrobiłeś? - Kolejne pytanie zostało wypowiedziane lodowatym tonem. Lucy zatrzymała się o krok od motoru i odwróciła w stronę Sandera, ignorując ofertę zbadania jej ran, rzuconą przez Popkinsa.
- Dostała dawkę. Trzeba było ją sprawdzić. - Jego odpowiedź zabrzmiała w słuchawkach, gdyż on sam zdążył już usadowić się na miejscu kierowcy.
- Beri zajmij się drzwiami. - Głos Lucy był wyjątkowo uprzejmy, miły wręcz.
- A co ja ci takiego zrobiłam do cholery? - odparła Takino, jednak posłusznie ruszyła wykonać rozkaz.
- Mark i Beri do transportera. - Ignorując słowa towarzyszki, Lucy wydała kolejne rozkazy, nie spuszczając wzroku z Sandera. Ten jednak najwyraźniej nie zamierzał wtrącać się do jej decyzji, gdyż jedyną reakcją na zachowanie kobiety było odpalenie silnika.
- Daj mi chwilę! - odkrzyknęła Japonka, kończąc odkręcanie panelu kodującego, za którym kryła się plątanina kabli. - Mam tylko jedną sprawną rękę do cholery - dodała, nieco ciszej, co jednak biorąc pod uwagę iż jej mikrofon był wciąż aktywny, nie miało znaczenia.
- Johnson, bierzesz motocykl Beri. - Ignorując słowa Takino, Lucy ruszyła do transportera, w którym to znikła na chwilę, tylko po to by wyjść z dwiema maskami gazowymi w dłoni i ruszyć w stronę drzwi prowadzących do budynku.
- Lucky… Kurwa, zostaw ją. - Tym razem Sander najwyraźniej nie wytrzymał.
- Jest jedną z moich - odparła, nadal miłym i uprzejmym głosem. - Wolf zostajesz ze mną. Stoner do ghurki.
Rozkazy te, były jej ostatnimi i zostały przypieczętowane dźwiękiem otwieranych drzwi.
- Gotowe - oznajmiła Beri, ruszając w stronę transportera.
- Ruszamy - padło ze strony Sandera.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 30-11-2015, 11:21   #35
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
“Kolejna ranna” - uważnym spojrzeniem podążał za Lakis próbując ocenić, jakiej pomocy będzie potrzebowała. Krew na twarzy musiała pochodzić z draśnięcia, najprawdopodobniej odłamkiem roztrzaskanej szyby. To nie powinno być nic groźnego. Co innego udo - sposób w jaki oszczędzała nogę, mógł sugerować naruszenie mięśnia. “Póki może biegać nie jest źle” - postanowił z opatrunkiem poczekać, aż się uspokoi. O ile.
Bez chwili zwłoki, nie czekając na pozostałych, wskoczył do transportera. Dla niego teraz liczyło się jak najszybsze przygotowanie środków opatrunkowych i leków dla rannych pań. I na każdy inny przypadek. Mimo pośpiechu, w drodze do ciasnego kąta z upakowanymi medykamentami, zdążył wypatrzeć maski gazowe. No jasne, bezczelnie gapiły się na niego z półki pod sufitem tymi wielkimi, pozbawionymi wyrazu oczami. Nie miał pojęcia jak wcześniej mógł ich nie zauważyć. Puknął się w czoło dając im do zrozumienia, jak bardzo go rozczarowała taka postawa.
W swoim prowizorycznym ambulatorium szybko odnalazł niezbędne opatrunki i leki - warto było w trakcie podróży rozejrzeć się po przygotowanych przez Arkadię zapasach. Niestety, zaraz się okazało, że kłopoty mają w zwyczaju mnożyć się jak króliki. “Caitlin? Jak mogłem o niej zapomnieć?” - fakt, że gospodyni jeszcze się nie pojawiła objawił mu się dopiero w chwili, gdy Lakis starła się z Sanderem. Spojrzał ze zrozumieniem w kierunku wciąż czających się na półce masek i gdy tylko Lucky się pojawiła w wejściu do transportera od razu jej dwie wręczył. Pomimo pośpiechu i zawziętości wyzierającej z jej oczu, spróbował skorzystać z okazji by przyjrzeć się obrażeniom. To na twarzy tylko straszyło, a spora plama zaschniętej już krwi, nie przykrywała niczego więcej niż draśnięcie. Co do uda… nim zdążył pochylić się w kierunku rany, Lakis uniesioną w górę dłonią oddzieliła się od jego chęci niesienia pomocy - Nie teraz. Mam ważniejsze sprawy na głowie - Gdyby znał ją lepiej pewnie by zaprotestował, spróbował przemówić do rozsądku. Teraz jednak nie czuł się na siłach by opierać się jej determinacji. Powstrzymał się więc od czczego gadania i bez słowa pozwolił jej wyjść. “Kolejny twardziel, który siłą woli pokona upływ krwi” - w jego wynikającą z bezradności złość wkradł się ślad ulgi na widok drugiego rozdarcia w spodniach, ewidentnego znaku, że kula nie utkwiła w ranie. Uważaj na siebie - wyszeptał. Czuł żal, że ta odważna kobieta może bezużytecznie wykrwawić się w próbie uratowania kogoś, kogo zapewne i tak trzeba będzie zastrzelić. Nim na dobre zaczął popadać w defetyzm podłoga pojazdu drgnęła a garaż wypełnił się spalinami i dudniącym odgłosem ciężkiego silnika. To znaczyło, że Sander już się pozbierał po opieprzu. Chwilę później do wnętrza transportera wskoczyła Takino, tylko nieznacznie krzywiąc się gdy zranioną ręką zahaczyła o którąś z ciasno upakowanych paczek. Mark też się skrzywił na ten widok, lecz jeden rzut okiem wystarczył mu, by ocenić, że ilość krwi na rękawie się nie zmieniła. Opatrunek trzymał. Po raz kolejny powściągnął się więc od medycznych zapędów, lecz wciąż było jedno pytanie, które musiał zadać.
- Pięć sekund, jak odbezpieczyć i jak zmienić magazynek - podsunął karabin pod nos zaskoczonej Takino. Niedowierzający wyraz oczu Beri naprawdę go zabolał, na całe szczęście nie dała się prosić. - Tu i tu - wskazała przełączniki. - To strzały pojedyńcze, to serie - uściśliła. Ledwie skończyła się ta najkrótsza lekcja jego życia, pojazd ruszył.
 

Ostatnio edytowane przez cyjanek : 30-11-2015 o 13:32.
cyjanek jest offline  
Stary 30-11-2015, 18:28   #36
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wydawać się mogło, że pozbycie się paru napastników i dotarcie do garażu załatwiało problem. No i okazało się, że nie do końca.
Zamknięte drzwi dla zdesperowanego człowieka nie powinny stanowić problemu, w każdym razie zbyt wielkiego, ale Stoner doszedł do wniosku, że rozstrzelanie drzwi mogłoby się nie spodobać Caitlin, zaś staranowanie i rozbicie przodu transportera nie przypadłoby do gustu Sanderowi.
Nie mówiąc już o tym, że drzwi mogłyby wytrzymać tę zabawę, a wtedy zrobiłoby się całkiem nieprzyjemnie.

Zaginięcie Caitlin, tudzież rany co poniektórych, spowodowało małą roszadę wśród obsady pojazdów.
Stoner, w gruncie rzeczy, nie miał nic przeciwko podróżowaniu Ghurką. Duży pojazd - cenniejszy łup. No i łatwiej trafić.

Gdy tylko zgrzyt otwieranych drzwi ogłosił sukces Beri Stoner zajął miejsce w szoferce mniejszego pojazdu i zamknął drzwi.
Co prawda najchętniej przeszukałby ciała ustrzelonych, ale czas naglił.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-12-2015, 21:27   #37
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Kilka sekund po tym, jak znalazł się w garażu zdążyła się przekonać, że kule świstające tuż nad głową nie były najgorszą rzeczą, jaka mogła ją spotkać w tym starciu. Mieli rannych. Obrażenie na szczęście nie były zbyt poważne, tak przynajmniej można było stwierdzić po zachowaniu poszkodowanych kobiet. Rany były powierzchowne albo Beri i Lucy były cholernie twardymi babkami. Nie mogła jednoznacznie stwierdzić, która z opcji była prawdziwa, nie mieli na to czasu.

- Johnson, bierzesz motocykl Beri.

- Jasne – odpowiedziała natychmiast tak, jakby to, że one będzie jechać motorem było rzeczą oczywistą. – Za dwie minuty będę gotowa – rzuciła i wskoczyła do transportera niemal zderzając się w drzwiach z Markiem, który też wchodził do pojazdu.
Zostawiła broń. Zrzuciła z siebie dresowe spodnie i zamieniła ja na dżinsy i pasek, przy którym znajdowała się kabura na broń i zajęte już miejsce na nóż. Na bluzę założyła kamizelką kuloodporną i kurtkę. Glock 31 znalazł się w okolicy jej biodra. Na dłonie wciągnęła skórzane rękawiczki.

- Mogę ruszać – oświadczyła wychodząc z auta, po czym zajęła miejsce na motocyklu. Umościła się wygodnie, strzeliła kostkami palców. Była gotowa.

- Dokąd jedziemy? – spytała odpalając silnik tej szybkiej, cichej jak dych maszyny. Chciała sprawdzić, czy potrafi sprawnie obsługiwać GPS wbudowany z motocykl.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 01-12-2015, 22:34   #38
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Orestowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Jak tylko Stoner zapakował się do pojazdu, a drzwi garażu podniosły się, Rosjanin docisnął gaz do dechy i wyskoczył z budynku. Nie przejmował się także zmianą partnera, ani tym, że ktoś meldował o rannych. Rohow był w niebezpieczeństwie i to wystarczało, by zostawić za sobą wszystkie spalone mosty.
- Motorki, prowadźcie, będę tuż za wami. Panie Ruger, zapraszam na stanowisko strzelca - powiedział do mikrofonu, wbijając wzrok w przednią szybę.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 02-12-2015, 23:57   #39
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Gdy wszyscy odjechali, Wolf stał nadal oparty o ścianę garażu, od niechcenia obserwując wyłom w ścianie. Wiedział, że raczej nikt tu nie wejdzie.
- Nie wiem, czy chcesz jej szukać - powiedział wyjątkowo chłodnym głosem. Nie podobało mu się, że ktoś otacza takim zainteresowaniem Głodną, chociaż sam kiedyś był w podobnej sytuacji.
- Najwyraźniej chcę - odparła Lucky miłym, uprzejmym głosem, podając mu maskę. - Idziemy.
Chwycił wyciągnięty w jego stronę ekwipunek i wzruszył ramionami.
- Twój wybór. W takim razie zapraszam na schody.
Założył maskę i otworzył drzwi przed kobietą, kłaniając się lekko. Spojrzenie, którym obdarzyła go agentka przez chwilę wyrażało niczym niezakamuflowany gniew, jednak ten szybko został zastąpiony wesołością. Skinęła mu głową, założyła maskę i nie komentując jego słów ruszyła wgłąb korytarza. Lekko kulejąc, poruszała się dość wolno, jednak widać było, iż stara się przyspieszyć. Gdy dotarła do schodów, przez chwilę nasłuchiwała, jednak w ciszy, która panowała nie było słychać żadnych hałasów. Jej dłoń spoczęła na pistolecie, który też zaraz został wyjęty z kabury. Nie sprawdzając, czy były żołnierz za nią podąża, ruszyła na górę, ostrożnie stawiając stopy. Wolf szedł spokojnym krokiem, nie pozwalając zmysłom na chwilę odpoczynku. Raczej nikt nie powinien stanąć im na drodze, jednak los lubił płatać figle. Szli krok po kroku, schodek po schodku, coraz bardziej zbliżając się do chmury, która mogła stać się przyczyną ich śmierci. Na pierwszym piętrze, u stóp schodów, natknęli się na leżący pistolet, do którego powoli zbliżał się cienki strumyk gęstej, ciemnej cieczy. Mężczyzna odłożył Barretta i na wszelki wypadek przygotował się do odbezpieczenia broni, chociaż Lucy nie zwracała na niego uwagi. Jej wzrok utkwiony był w pistolecie, a następnie w stróżce krwi. Bez słowa ruszyła na górę, obserwowana przez Harveya. Nie mógł on pozwolić na jakiekolwiek zagrożenie ze strony wściekłej kobiety.

Odgłos jej kroków ustał, gdy natknęła się na źródło, z którego wypływała stróżka. Pochyliła się nad trupem, obróciła głowę Caitlin, by sprawdzić obrażenia jakie jej zadano, a następnie przykucnęła przy niej, pochylając głowę.
- Powinienem chyba powiedzieć, że mi przykro - powiedział Wolf spokojnym głosem pozbawionym emocji - ale chyba nie ma sensu cię okłamywać.
- Nie ma - odparła głosem, w którym ponad wszystko wybijało się zmęczenie. - Czy zaatakowała pierwsza?
- Dobrze wiesz, że nie zdążyłaby - głos mężczyzny pozostawał niezmieniony. - Skomplikowana sytuacja. Nie wiem, czy chcesz aż tak dokładną relację.
- Jej matka będzie chciała dokładnego raportu, a nie napisze go bez tych informacji, prawda? - zapytała, odwracając głowę i spoglądając na soldata. - Muszę też wiedzieć, gdzie zawiedliśmy.
W korytarzu rozległ się pusty, głuchy śmiech. Nie było w nim jednak cienia wesołości.
- Gdzie? Może w momencie, kiedy nie powiedzieliście nam, że będziemy nocować u Głodnej?
Z każdym kolejnym słowem mówił coraz głośniej, by w końcu ostatnie wykrzyczeć, z trudem wstrzymując cisnące się na usta przekleństwo. Wziął dwa głębokie oddechy i dodał już ciszej:
- Chciałem przejść przez schody na bezdechu. Zobaczyłem ją, jak też się tam kieruje. Kiedy mnie usłyszała, sięgnęła po broń, ale byłem szybszy. Kiedy trzymałem ją na muszce, kazała mi iść przez dach i zaczęła schodzić w dół. Chciałem ją powstrzymać i nawet ją przenieść na dół, ale ona się zaśmiała i wyznała mi, że jest jedną z... nich - jego głos, choć lodowaty, zdawał się coraz bardziej załamywać.
- Rozumiem - odpowiedziała spokojnie, z powrotem zwracając twarz na ciało dziewczyny. - Chciała cię powstrzymać przed ryzykowaniem. W takich sytuacjach to było jej zadanie. Wyeliminować ryzyko. To dlatego Sander posłał ją na pierwsze piętro. Tam znajduje się kontrolka wentylatorów. Zamontowaliśmy je, gdy ustaliliśmy, że miejsce to będzie jedną z baz wypadowych. Cait miała się tu kręcić, rozwijać siatkę i wysyłać raporty o ewentualnych grupach, które mogłyby kierować się w stronę Arkadii - Lucy umilkła na chwilę i zabrała się za sprawdzanie zawartości kieszeni trupa. - Dostawała silne dawki notyny, by utrzymać kontrolę nad Głodem. Przywieźliśmy nowy zapas. Nie sprawdziłam jednak, czy wzięła porcję wieczorem. System ostrzegania wydawał się ważniejszy…
- Dlaczego nam nie powiedzieliście? Gdybyśmy o tym wiedzieli, cała operacja przeszłaby o wiele sprawniej. A przede wszystkim Cait pewnie by żyła.
- Mam swoje rozkazy -
odparła, odkładając znalezione przedmioty na stopień wyżej. - Poza tym… Nie chciała żebyście wiedzieli, a biorąc pod uwagę że miał to być tylko krótki, nocny postój… - wzruszyła ramionami, lekko, obojętnie. - Nie przejmuj się tym - dodała, biorąc pęk kluczy i płaską, plastikową kartę, resztę ignorując. - Musze włączyć wyciągacze - oznajmiła mu, ostrożnie schodząc. On z kolei podniósł broń, którą wcześniej odłożył.
- Nie mam zamiaru się przejmować - rzucił swobodnie. - Nie moja wina, że nie dostałem odpowiednich informacji. Chociaż sądzę, że narażacie nas wszystkich takimi tajemnicami.
Skierował kroki w stronę pomieszczenia, w którym spał minionej nocy. Lucy nie podążyła za nim, kierując się w stronę przeciwną. Właśnie w tym pomieszczeniu, w którym przebywał, wybuchły granaty z notyną. Gdyby nie przeniósł się na górę, raczej pożegnałby się z życiem. Na szczęście maski, które dostali, były jednym z nowszych wytworów w tej dziedzinie. We wcześniejszych modelach ciężko było oddychać, nie wspominając o rozmawianiu. Po długiej chwili ciszę przerwał głośny zgrzyt, po którym nastąpił odgłos powolnego tarcia, cichnący powoli, by wreszcie niemal całkiem umilknąć. W czasie, gdy wentylatory zaczynały wykonywać swoją pracę, Harvey pozbierał swoje wyposażenie, na szybko rozkładając karabin wyborowy i chowając go do odpowiednich kontenerów.

Dwie minuty później wystawił obie walizki od wkbw na korytarz. Po chwili zobaczył Lucy wyłaniającą się z jakiejś wnęki.
- Zabierzemy się z tym?
Lucky spojrzała niezbyt przychylnie na bagaż Wolfa.
- Łatwe to nie będzie, ale powinniśmy - odparła, kierując się do schodów prowadzących na dół. Przez ramię miała przewieszone ramię plecaka, którego tam z pewnością wcześniej nie było. - Zanim ruszymy, muszę się zająć nogą - dodała.
- Skoro potrafisz - odparł. - Ja umiem tylko zaszyć ranę. Ogólnie to Ghurką byłoby łatwiej to transportować.
- Zostawienie ghurki z tyłu byłoby nierozsądne - odparła. - Nie planowałam przewozić bagaży tylko… - urwała. - Poradzę sobie - kontynuowała po chwili.
- Ja nie planowałem ich tu zostawiać, ale notyna jednak wygrała - zaśmiał się cicho. - Uważaj na siebie, ja idę dokończyć polowanie.
Zniósł walizki na dół, położył plecak obok motocykla i ostrożnie wychylił się z budynku, trzymając w dłoniach MP5. Wciąż były tu osoby, z którymi musiał spędzić trochę czasu.
 
Aveane jest offline  
Stary 03-12-2015, 11:11   #40
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Rozkazy zostały wykonane, silniki odpalone, co rzec należało, zostało powiedziane.
- W stronę granicy - padła odpowiedź Sandera, który sprawnie wyprowadził transporter z garażu. - Plan pozostaje bez zmian - dodał, po czym zamilkł.
Meggie z żalem musiała się obyć bez GPS’u, który zwyczajnie nie działał. Zostawała mapa, ale tej nijak sprawdzać prowadząc motocykl się nie dało. Szczęściem, problemu z obraniem właściwego kierunku nie było z powodu pewnego braku w dostępnych opcjach. Autostradą można było albo wrócić do Arkadii, albo się od niej oddalać.


Droga wiła się leniwie, prowadząc ich ku granicy dzielącej Kanadę ze Stanami. Gdzieniegdzie napotykali wyrwy w asfalcie, jednak żadna z nich nie była na tyle duża by powstrzymać którykolwiek z pojazdów. Most na Donjek także pozwolił im na przejazd, dzięki czemu wkrótce ich oczom ukazało się jezioro Kluane oraz Burwash Landing. Niewielkie skupisko domów położonych nad jeziorem, wyglądało na opuszczone. Na pasie lotniska, które minęli, widać było szczątki cesny. Wszędzie panowała cisza i spokój.
- Zatrzymamy się na krótki postój. Tylko ostrożnie - nakazał Sander. - Nie wyłapuję ludzi, co nie znaczy że nie czekają na nas inne niespodzianki. Johnson, Rohow, wy pierwsi.
Wyłączając mikrofon, zwrócił się do siedzącej obok Beri.
- Spróbuj łączyć się z Lucky. Potrzebujemy jej tutaj - a zwracając do Mark’a - Przygotuj jej jakiś porządny opatrunek i bądź gotów opatrzyć Lucy jak wrócą.



Rohow i Stoner

Miasteczko nie dość, że nie było duże, to utrzymano je w stanie sprzyjającym turystyce. Stary kościół, muzeum, zabytkowe chaty myśliwych.



Typowe miejsca, które odwiedzić mogli chętni do nurzania się w historii ludzie. Był i hotel, obecnie straszący powybijanymi szybami. Nigdzie jednak mieszkańców widać nie było. Nawet pies nie zaszczekał, kot nie przebiegł drogi...

Meggie

Część miasteczka, która przyszła jej w udziale, zawierała więcej drzew niż właściwych budynków. Samotny ptak wzbił się w powietrze przestraszony obecnością człowieka. W odpowiedzi na ów ruch, w powietrze wyprysnęły kolejne, hałasując w sprzeciwie.
Te parę samochodów jakie stały na parkingach, dawno temu osuszono z benzyny. Ich okna, oraz okna w domach które mijała, straszyły ostrymi pozostałościami szyb. Lekki wiatr poruszał firankami. Wszędzie cisza i spokój...





Wolf

Słońce oświetlało pustą przestrzeń dzielącą budynek od lasu. Większą jej cześć pokrywały fragmenty ściany garażu i pył. Nie dało się jednak nie dostrzec szczątek pechowca, który najwyraźniej źle obliczył siłę podkładanego ładunku. Jego strój niczym szczególnym się nie wyróżniał. Spodnie, kurtka, przewieszony przez ramię karabin. Nieco dalej znajdował się jego plecak, częściowo schowany w krzakach.

Idąc dalej minął róg garażu i znalazł coś co było bardziej przydatne od trupa. Dwoje rannych, jeden tuż przy linii drzew, drugi nieco bliżej budynku, próbujący nadążyć za towarzyszem. Oboje z przestrzelonymi kolanem, zbytnio skupieni na próbach szybkiego odwrotu by zwracać uwagę na cokolwiek poza pokonywaniem kolejnych odcinków wolnej przestrzeni, dzielących ich od względnie bezpiecznego lasu.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172