Medea, Patras
Wioślarze zbliżyli się na odległość pięciu metrów od nieznajomego. Stanęliście obok ogromnego mężczyzny. Ten odwrócił się do was, i ryknął. Uniósł kamień, jakiego sam Herakles nie dałby rady dźwignąć, i cisnął nim w dół. Dał się słyszeć trzask i krzyki. Chwycił kolejny kamień, i rzucił nim w was. Sam Zeus musiał nad wami czuwać, gdyż w ostatniej chwili uchyliliście się przed olbrzymim głazem. Nagle skojarzyły wam się opowieści Odyseusza. Opowiadał on przed laty o olbrzymach ciskających kamieniami. Nie przypomnieliście sobie jednak czy, i jak je pokonał, ani nawet jak się nazywały. Wioślarze rzucili się do ucieczki. Chcąc czy nie chcąc, stanęliście do walki. (opis w następnym poście) Pozostali
Kolejny trzask i wrzaski dobiegły z wnętrza cieśniny. Woda wzburzyła się jeszcze bardziej. Z trudem wycofaliście się na trawiaste zbocze. Do wody wpadło pięciu chłopców, którzy ruszyli wraz z Patrasem. Włosy stanęły wam dęba, gdy usłyszeliście potworne ryki. Pobiegliście w tamtym kierunku, i ujrzeliście Patrasa i Medeę walczących z wielką istotą przypominającą człowieka. Widzieliście coś jeszcze. Coś, czego nie mogli dostrzec Patras i Medea. W oddali widniały wielkie zabudowania, najprawdopodobniej z kamieni. Nie było widać obecnego w każdym mieście dymu. Zauważyliście także kres całego lądu. Zostaliście uwięzieni na wyspie. |