Wątek: Rozdarcie
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2015, 20:28   #23
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Zimowy świt nadciągał zdecydowanie później, niż by sobie tego Gonael życzył. No i słońce w dolinach pokazywało się później, niż na szczytach gór, skąd wzrok sięgał dużo, dużo dalej. Jednak Gonael nie zamierzał czekać, aż słońce zechce łaskawie spojrzeć na zaśnieżony świat. A przynajmniej jego organizm zrobił mu pobudkę o dość wczesnej porze.
Nie zamierzał jednak wstawać. Po pierwsze, nie miał zamiaru budzić Tirii. A po drugie, jak wspomniana Tiria niekiedy mówiła, ten, kto rano wstaje, ma więcej roboty na głowie.
Czekał więc cierpliwie, aż demonica otworzy swoje czerwono-złote oczęta i zastanawiał się nad dalszym postępowaniem.
Najgorsze było to, że nie miał pojęcia, jak należy ocenić charakter aktualnej posiadaczki dziennika i klucza. Czy też może trzeba by rzec posiadaczy, bowiem tamta dwójka wyglądała na związaną ze sobą. Lepiej będzie ich śledzić, czy podejść i rzec "wiem o was wszystko"? Tego ostatniego sposobu ktoś już próbował - z kiepskim skutkiem.

Tiria do rannych ptaszków nie należała. Szczególnie zaś po przejściach, które miały miejsce poprzedniego wieczoru, potrzebowała tych paru chwil więcej nim ponownie miała wyjść światu naprzeciw. W końcu jednak nawet najwygodniejsze łóżko nie jest warte tego by poświęcać na rozkoszowanie się nim całego dnia. Szczególnie gdy świadomość uparcie podsyła przypomnienia o planach, które niestety nie uwzględniały spędzenia kolejnych godzin w zacisznych czterech ścianach pokoju.
Wiercenie się było pierwszym z objawów rychłego obudzenia się demonicy. Nie mogąc znaleźć sobie odpowiedniej pozycji by zagłuszyć myśli, sprawdzała każdą z kolei. Wreszcie sapnęła zniechęcona i otworzyła oczy by napotkać rozbawione spojrzenie Gonaela.
- Proponuję zostać w łóżku cały dzień, co ty na to? - zapytała, unosząc dłoń by pogładzić anielskie skrzydła.
Oferta zabrzmiała interesująco i gdyby padła kiedy indziej, nieprędko wstaliby na śniadanie. I Gonael nie miałby nic przeciwko temu.
- A nasza wyprawa? - spytał.
Przypomnienie o niej wyraźnie nie przypadło dziewczynie do gustu. To, że wszak cała sprawa była jej pomysłem, jakoś w tej chwili zostało zapomniane. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że o ile chcieli podążyć za kobietą posiadającą zapiski elfki, nie powinni zwlekać dłużej niż to było konieczne. Oczywiście istniała szansa na to, że jednak zrobią oni tak jak planowali przy stoliku, jednak…
- Skoro chcą cię zwerbować to i poczekają - mruknęła niechętnie, cofając dłoń ze skrzydeł. - Nie wstaję pierwsza - dodała marudnie.
- Jakie "zwerbować"? - spytał, siadając na łóżku.
- Kobieta mówiła o tobie - odpowiedziała, również siadając i przeciągając rozespane mięśnie. - Nie słyszałam jednak zbyt dobrze. Za dużo rzeczy mnie rozpraszało. Nie wiem co w końcu postanowili.
- Jak nie wstaniesz, to się nie dowiesz - stwierdził Gonael. - No już, leniuszku. - Poklepał ją po pupie. - Bierz ze mnie przykład.
- Czasem naprawdę cię nie lubię - odparła ziewając, jednak posłusznie gramoląc się z łóżka.
Gonael zapalił stojąca obok łóżka świecę. Brak okna miał też swoje wady.
- Będziesz chciał do nich dołączyć jeżeli wyłożą taką propozycję? - zapytała Tiria korzystając z pojawienia się światła i podnosząc z podłogi swoją suknię i rozglądając się za butami.
- My. Nie ja, tylko my - sprostował, podchodząc do fotela, na którym leżało jego ubranie.
- My - powtórzyła zgodnie, aczkolwiek szczęścia wielkiego w jej głosie nie dało się usłyszeć. Mogło to jednak mieć coś wspólnego z tym że nie mogła nigdzie znaleźć drugiego buta, a podróżowanie w jednym do najprzyjemniejszych należeć nie mogło. Gdy go wreszcie zlokalizowała, okazało się iż wrednie chował się za nogą łóżka. Doprawdy, czasami miała wrażenie, że jej ubrania żyją swoim własnym życiem gdy ona nie ma ich na sobie...
Gonael usiadł na fotelu, równocześnie przyglądając się nurkującej w pogoni za butem Tirii. Podróżowali ze sobą już ładny kawałek czasu, ale ten widok jakoś mu się nie znudził.
Gdy pierwszy but dołączył do drugiego, a suknia znalazła się tam gdzie być powinna, jak zwykle odsłaniając sporą część ramion demonicy, zaczęły się poszukiwania pasa. Ten na szczęście trudny do znalezienia nie był.
- Więc? - zapytała, gdyż cisza i brak odpowiedzi zaczynały być nieco zbyt długie, a ona chciała ją jednak uzyskać.
- A tak... Najpierw zapytam ciebie - wyrwany z rozmyślań Gonael wrócił do rozświetlonej światłem świecy rzeczywistości. - A potem... pewnie ruszymy z nimi. Chyba że bardzo ci się nie spodobają.
Tiria nie była zbyt szczęśliwa takim postawieniem sprawy. Wolała gdy decyzje zapadały między nimi, bez świadków, kiedy to mogła swobodnie wyrazić swoje wątpliwości. Tych zaś wcale nie brakowało.
- Dobrze - zgodziła się jednak, poprawiając bichwę by wygodniej się ułożyła na biodrze i w razie potrzeby była łatwo dostępna. Wątpiła co prawda by jej miała potrzebować, jednak wolała by wszelkie ewentualności zostały z góry przewidziane.
- Śniadanie? - zapytała wreszcie, biorąc swoją torbę i płaszcz z fotela.
Gonael, który zdążył się do tej pory spakować, rozejrzał się po pokoju by sprawdzić, czy czegoś czasem nie zapomnieli.
- Śniadanie - potwierdził.
Otworzył drzwi na korytarz, a gdy Tiria wyszła z pokoju zgasił świecę, po czym ruszył za demonicą. Ta zaś nie uszła paru kroków nim zatrzymała się i odczekała, aż ją wyprzedzi. Wchodzenie jako pierwsza do sali, w której pewnie zebrali się już chętni na pierwszy tego dnia posiłek, nie należało do listy rzeczy, które lubiłaby robić. Znacznie łatwiej i przyjemniej było podążać śladami anioła. Tym bardziej, że będąc za jego plecami miała pełny dostęp do jego skrzydeł.
Nim pokonali ostatni stopień zdążyła nałożyć kaptur, który krył jej twarz przed oczami ewentualnych ciekawskich. Tych zaś było parę, jako że sala nie była pusta. Ku pewnemu zaskoczeniu wypatrzyła na niej także parę, którą podsłuchiwała poprzedniego wieczoru.
Zamówienie śniadania i znalezienie samotnego stolika zajęło im chwilę, gdyż Goanel wypytał przy okazji karczmarza o ewentualną możliwość zapasów na drogę. Informacje jakie uzyskali wskazywały na to, że dobrze by było odwiedzić owego znajomego i dowiedzieć się jakie to wynalazki ma w swej ofercie. Zawiedziona tym, że nie było jabłek, sięgnęła po jedno z tych, które miała w torbie i czekając aż ich zamówienie pojawi się na stole, oraz zerkając od czasu do czasu na interesującą ją parę, zapytała:
- Pójdziemy do tego marla?
- Z niektórych okazji należy korzystać
- odparł, chociaż nie miał pojęcia, jakie to wynalazki mogłyby ich zainteresować.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline