Elf dumny z siebie, że zarobił srebrnego szylinga by zdecydowanie rozczarowany, że się nie obkupił ani trochę. Postanowił kupić tylko odrobinę owsianki aby odwdzięczyć się gospodarzowi za nocleg i śniadanie.
Na widok strażnika trochę się zestresował. Oczywiście próbował tego po sobie nie pokazywać. Jednak kiedy dowiedział się w jakiej sprawie zjawił się Tobias, elf uśmiechnął się serdecznie.
- A czy Twoja córka lubi opowieści o magii? - tu rzucił ukradkiem okiem na dziewczynkę, której oczy świeciły się jak psu... no ...-
Myślę że tak. Gdzie możemy usiąść? Bo chyba nadchodzi burza, dlatego lepiej siądźmy tam, na ganku - tu elf pokazał jakiś zadaszony skrawek ziemi, przy którym bawiły się jeszcze jakieś inne dzieci. Już po drodze zaczął opowiadać swobodnym tonem...
- Ile masz lat dziewczynko? Widzisz a mój ojciec ma już 143. Mieszkał kiedyś w takim lesie jak wy, tylko że było to 100 lat temu. Wtedy inaczej wyglądał świat. Nigdy nie chciałem mu wierzyć lecz zmieniłem zdanie gdy spędziłem kiedyś noc w Ksilevskiej dziczy. Każdy z naszego okrętu bał się wyjść na ten dziki ląd. Mimo to musieliśmy, ponieważ nasz okręt wymagał naprawy.
Przerwał by wziąć kęs chleba i napić się wina. Przynajmniej tak mu się wydawało. Rozsiadł się wygodnie na pieńku i kontynuował swą opowieść.
- Noc rozświetlały gwiazdy a my elfy doskonale widzimy w nocy. Tak jak koty. Dlatego musiałem iść sam w ten dziki gąszcz, pełen dziwnych dźwięków i kształtów. Bałem się cholernie a ręce to mi tak drżały - tu nie omieszkał pokazać dokładnie jak mu drżały. -
Ale to było nic. Na prawdę to się zesrałem.. ekhm.. no wystraszyłem gdy zobaczyłem bestie o sześciu błyszczących oczach, rogach jak ostrze kosy, paskudnej szczęce jak u dzika. Wielki był jak niedźwiedź! Znieruchomiałem. Lecz on także. Nie ruszał się wcale. Podszedłem powoli do niego a on nic. Nie ruszał się wcale bo był to posąg. A za nim schody. Zszedłem więc a na dole były stalowe drzwi bez klamki. Za to wyryto w nich napis:
"Za tobą idzie Cień,
Czeka aż zapadniesz w sen,
Ukryty pod powłoką
Jak w białym zamku oko."
-Pomyślałem że to zagadka. W drzwiach był zamek więc pomyślałem, że muszę spojrzeć przez tą dziurkę. Schyliłem się powoli i gdy spojrzałem do środka krzyknąłem i upadłem na ziemie. Zobaczyłem tam oko. Moje własne oko! Gdy się rozejrzałem jednak byłem po drugiej stronie drzwi. Zamknięty w małej sali zobaczyłem malutki kuferek. A w środku był koralik. Czerwony koralik. Jak się później okazało zaczarowany... ale to już opowieść na inną porę.
Nathaniel podniósł się i przeciągnął jakby zmęczony opowieścią. Potargał małą dziewczynkę po czuprynie i uśmiechnął się miło.
- Śliczną masz córkę Tobiasie. W Altdorfie też czeka na mnie taka kruszynka. Chciałbym do niej wrócić lecz nie wiem czy mi się to uda w tej paskudnej sytuacji - sposępniał widocznie lecz zaraz podniósł podbródek jakby zwalczając ponure myśli.
- Tobiasie jesteś strażnikiem tej osady , musisz być dobrym obserwatorem. Jutro mnie i moich kompanów czeka walka z orkami. Wiesz coś o tych, którzy kręcą się w okolicy? Może jest coś na czym im szczególnie zależy?
Nathaniel był dosyć wygadany. Lubił zresztą gadać więc wszystko trzymało się kupy. Dlatego zanim poszedł zanieść owsiankę Philipowi wypytał jeszcze strażnika o plotki i o to czego obecnie najbardziej brakuje w wiosce.