Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2015, 23:01   #32
Ryder
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Do tej pory dzień minął niepostrzeżenie prędko. Pomimo nocnych problemów, jedno spojrzenie na poranne słońce wprawiło Kurga w dobry nastrój. Wreszcie zebrali się i wyruszyli na poszukiwania… kogoś… morderców... tych złych. Przemieszczanie się po mieście większą grupą miało to do siebie, że ciężko się było nie rozdzielić. Dlatego czasem trzeba było rozepchnąć kilku cherlaków więcej sprzed własnego nosa, żeby słabsi nie musieli się kompromitować. Prawo dziczy jednak brało poprawkę na przydatność każdego. Jeden poluje, drugi szyje skóry. Drugi nie przeżyje bez pierwszego, ale pierwszemu będzie lepiej żyć z drugim.

Miejscowym jednak daleko było do respektu, jakim darzono silnych na północy. Zewsząd czuł wścibskie spojrzenia tubylców, nie kryjących się ani trochę z niechęcią do rasy jego ojca. Sam Kurg nigdy nie utożsamiał się z pełnokrwistymi orkami, ale w obliczu kiego traktowania zawsze stawał okoniem i był gotów przetrzepać skórę pierwszego gościa, który by go publicznie wyzwał. Szczęśliwie dla ludzi, nieszczęśliwie dla półorka, do niczego takiego nie doszło.

Już mieli opuścić miasto ku wielkiej uciesze wojownika, gdy Rathan musiał wszystko zepsuć. Więcej złota, więcej złota, na cholerę było komu złoto? Więcej ludzi gapiących się na niego jak kury na orła dziobiącego ziarno doprowadzało go do szaleństwa. Marnym pocieszeniem było zawitanie w progi świątynne Okaleczonego Boga, gdzie po krótkiej gadce wrócili z powrotem do bramy z przewodnikiem. Że niby sami nie poradziliby sobie? Spokojnie, wdech, krok naprzód, ręka z topora, wdech... - wyliczał w głowie barbarzyńca.

Samotny trup zawsze oznacza kłopoty, jak mawiał stary szaman jego plemienia, bo zemsta musi się dokonać. Każdy to wie. Sprawiedliwość kończy się wtedy, gdy jedna strona zostaje wybita do nogi. To też każdy wie. Właściciel śmierdzącego ścierwa chyba zapomniał, że nie ma nikogo po swojej stronie. Po tym, jak łucznik dokonał oględzin i zabrał co zostało przydatne, Kurg przystąpił do ciała. Zdjąwszy topór z pleców wymamrotał kilka słów z niesmakiem i przeciągnął lekko ostrzem po szczątkach, które wnet zajęły się ogniem.

- Nikt was tu nie nauczył, że zmarłych się grzebie lub pali? - powiedział krzywiąc się – Jednego mniej, ruszamy po resztę.

Płomień kończył trawić kości, a Kurg patrzył wyczekująco na większego towarzysza młodej wiedźmy. Wyglądał na bardziej obeznanego w chodzeniu po zielsku niż on. Kiedy Lorath zdecyduje się ruszyć, pójdzie za nim. Nie obchodziło go, kto pójdzie z nimi dalej, a kto wymiękł na sam widok trupa. To był czas, kiedy wreszcie coś się zacznie dziać. Pokręcił masywnym karkiem, aż zastrzykał. Był gotów.
 

Ostatnio edytowane przez Ryder : 02-12-2015 o 17:37.
Ryder jest offline