Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-11-2015, 20:43   #31
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Plany były proste - im wcześniej się wyruszy, tym lepiej. A najlepiej to skoro świt.
Tą myślą kierowany Rathan zignorował dostępne w karczmie rozrywki i, tuż po zakończeniu snucia planów, poszedł spać.
Łóżko było czyste, w miarę wygodne... i po chwili nawet dobiegające od czasu do czasu zza drzwi i zza ściany hałasy nie przeszkodziły mu w spaniu.

* * *

Plany mają to do siebie, że się zmieniają, niezależnie od chęci planującego. Ze świtu zrobił się ranek, a potem przedpołudnie. Mordercy mogli być już na końcu świata, ale cóż...
W każdym razie to opóźnienie zaowocowało jedną informacją - nagroda za rozwiązanie zaginięć w Ciernistym Lesie wzrosła dwukrotnie. Co z jednej strony zabrzmiało optymistycznie.
Z jednej strony...

* * *

Trup nie od razu został definitywnym trupem. Jak się okazało, biedak miał jeszcze czas na spisanie swej ostatniej woli. A raczej zeznań.

"Pewnie będę już dawno martwy, kiedy Ty przeczytasz tą wiadomość. Ledwo daję radę coś napisać, kiedy jedna ręka trzyma pióro, a druga przytrzymuje wylewające się z brzucha bebechy, ale jebać to - najwyżej się nie doczytasz.
To nie ja zabiłem rodzinę farmerów, choć nie powiem; czystego sumienia też nie mam. Zaklinacz Korath był tym, który wpadł na ten “genialny” pomysł. Powiedział mi i Eldonowi, że dostał cynk na dobrze płatne zlecenie. Naiwni poszliśmy za nim i resztą kolesi z naszej bandy. Na miejscu okazało się jednak, że tym “dobrze płatnym zleceniem” będzie morderstwo farmera i jego rodziny. Skurwiele rozjebali wszystko, by dobrać się do ukrytego po kątach złota. Jedną z córek uprzednio zgwałcili na oczach ojca, a po skończeniu zabawy; zarżnęli jak ciele. Pod nóż poszła też głowa rodziny, lecz najpierw zmusili biednego faceta do oglądania śmierci każdego członka rodziny. Nie chciałem tego, bo wiedziałem, że będą kłopoty z prawem i prędzej czy później każdy z tych skurwysynów zadynda na kawałku sznura.

Nie zabijajcie tylko niziołka. Eldon nikomu krzywdy nie zrobił. Prawda, zajebał hajs niejednemu frajerowi co złota nie potrafił przypilnować, ale nikomu nigdy życia nie odebrał. Dobry z niego kompan, nie to co reszta tych...
Resztę spisanej na kolanie wiadomości nie sposób odczytać. Jedynie dwa ostatnie zdania na końcu są w miarę czytelne:

Jebał was pies.

Z uszanowaniem,
~ Uthr”


Facet najwyraźniej wpadł w złe towarzystwo, ale miał jaja. I zdecydowane pragnienie zemsty.
Zaś Rathan miał nadzieję, że uda się mu w tym pomóc.

- Pewnie go nie lubili - powiedział.
Zabierać nic trupowi nie zamierzał. Czekał cierpliwie, aż drużyna skończy pogaduszki i będzie można ruszyć dalej, pod światłym przewodnictwem Loratha.
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 02-12-2015 o 09:29.
Kerm jest offline  
Stary 30-11-2015, 23:01   #32
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Do tej pory dzień minął niepostrzeżenie prędko. Pomimo nocnych problemów, jedno spojrzenie na poranne słońce wprawiło Kurga w dobry nastrój. Wreszcie zebrali się i wyruszyli na poszukiwania… kogoś… morderców... tych złych. Przemieszczanie się po mieście większą grupą miało to do siebie, że ciężko się było nie rozdzielić. Dlatego czasem trzeba było rozepchnąć kilku cherlaków więcej sprzed własnego nosa, żeby słabsi nie musieli się kompromitować. Prawo dziczy jednak brało poprawkę na przydatność każdego. Jeden poluje, drugi szyje skóry. Drugi nie przeżyje bez pierwszego, ale pierwszemu będzie lepiej żyć z drugim.

Miejscowym jednak daleko było do respektu, jakim darzono silnych na północy. Zewsząd czuł wścibskie spojrzenia tubylców, nie kryjących się ani trochę z niechęcią do rasy jego ojca. Sam Kurg nigdy nie utożsamiał się z pełnokrwistymi orkami, ale w obliczu kiego traktowania zawsze stawał okoniem i był gotów przetrzepać skórę pierwszego gościa, który by go publicznie wyzwał. Szczęśliwie dla ludzi, nieszczęśliwie dla półorka, do niczego takiego nie doszło.

Już mieli opuścić miasto ku wielkiej uciesze wojownika, gdy Rathan musiał wszystko zepsuć. Więcej złota, więcej złota, na cholerę było komu złoto? Więcej ludzi gapiących się na niego jak kury na orła dziobiącego ziarno doprowadzało go do szaleństwa. Marnym pocieszeniem było zawitanie w progi świątynne Okaleczonego Boga, gdzie po krótkiej gadce wrócili z powrotem do bramy z przewodnikiem. Że niby sami nie poradziliby sobie? Spokojnie, wdech, krok naprzód, ręka z topora, wdech... - wyliczał w głowie barbarzyńca.

Samotny trup zawsze oznacza kłopoty, jak mawiał stary szaman jego plemienia, bo zemsta musi się dokonać. Każdy to wie. Sprawiedliwość kończy się wtedy, gdy jedna strona zostaje wybita do nogi. To też każdy wie. Właściciel śmierdzącego ścierwa chyba zapomniał, że nie ma nikogo po swojej stronie. Po tym, jak łucznik dokonał oględzin i zabrał co zostało przydatne, Kurg przystąpił do ciała. Zdjąwszy topór z pleców wymamrotał kilka słów z niesmakiem i przeciągnął lekko ostrzem po szczątkach, które wnet zajęły się ogniem.

- Nikt was tu nie nauczył, że zmarłych się grzebie lub pali? - powiedział krzywiąc się – Jednego mniej, ruszamy po resztę.

Płomień kończył trawić kości, a Kurg patrzył wyczekująco na większego towarzysza młodej wiedźmy. Wyglądał na bardziej obeznanego w chodzeniu po zielsku niż on. Kiedy Lorath zdecyduje się ruszyć, pójdzie za nim. Nie obchodziło go, kto pójdzie z nimi dalej, a kto wymiękł na sam widok trupa. To był czas, kiedy wreszcie coś się zacznie dziać. Pokręcił masywnym karkiem, aż zastrzykał. Był gotów.
 

Ostatnio edytowane przez Ryder : 02-12-2015 o 17:37.
Ryder jest offline  
Stary 01-12-2015, 00:23   #33
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Mimo że w spaniu przeszkadzały mu nieco odgłosy z dołu, obudził się prawie rześki i wypoczęty. Zapewne dzięki wczorajszej wieczornej kąpieli. W głowie utkwiła mu jednak pewna piosenka. ~ Jak dobrze wstać, skoro świt... - Biegało mu po głowie, więc chcąc nie chcąc, nucił cały czas przy porannej toalecie, jak i śniadaniu. Poranne obrady zresztą szły całkiem nieźle, zdecydowali się gdzie i jak iść, po drodze nawet dowiedzieli się o podwojeniu nagrody za rozwikłanie zaginięć. To zaś mile połechtało Tyrionowy apetyt na złoto.


Droga do miejsca, gdzie leżał trup, może nie należała do najprzyjemniejszych i pewnie nie zapadłaby Kątowi w pamięć, gdyby nie drobny, bardzo istotny szczegół. Coś, czego się tutaj nie spodziewał na dobrą sprawę. W oko wpadło mu ziele, nie jakieś tam pierwsze przydrożne jak krwawnik, czy mniszek, to akurat było coś ciekawego. Adgana, niby zioło jak każde inne, a dla Tyriona brzmiało jak złoto i to sporo złota. Oczywiście, była to roślina, która najpierw należało wysuszyć przed zażyciem, była silnie uzależniająca, ale... z początku sprawiała cuda. Potem zaś jedynie zaspokajała głód. Tyrion pieczołowicie i z dokładnością zebrał roślinę z zamiarem późniejszego ususzenia i sprzedania. W trakcie festynu powinno być to dziecinnie łatwe. Był zachwycony znaleziskiem, do tego stopnia, że na niewiele więcej zwracał uwagę, aż do czasu gdy dotarli na miejsce, gdzie znaleźli ciało.
Oględziny wiele mu nie dały, chociaż inni znaleźli sporo dość ciekawych informacji. Mogli teraz z czystym sumieniem przystąpić do gonienia morderców. Najwyraźniej czarownik trzymał pozostałych strachem w ryzach. Z trupa wziął wodę święconą i kałamarz z piórem, które nieboszczykowi na pewno już potrzebne nie były, a mogły się przydać na przyszłość. Czy to jeśli trafią na coś przeklętego, czy nieumarłego, czy też żeby zwyczajnie coś zapisać poważniej, niż kawałkiem węgla, którego zwykle używał. Takie rzeczy zawsze były w cenie. Teraz już wiedział, że poranna piosenka w głowie była niemalże przepowiednią. Czyżby miał taki sam dar jak Szara? Wątpił, ale mimo to uśmiechnął się do siebie.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 01-12-2015, 19:06   #34
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Pierwsze słowa, jakie Sadim usłyszał zaraz po przywołaniu Tamarie, o mało nie zwaliły go z nóg.

- Chrapiesz w nocy! - rzuciła pretensjonalnie splatając ręce na piersi.

- Od kiedy ty słuchasz jak chrapię w nocy?! - zdziwienie przywoływacza było widoczne jak na otwartej dłoni.

- Od kiedy zachciało mi się zużywać własną energię, by sprawdzić, czy nic ci nie grozi, ale mi się odechciało przez twoje chrapanie!

- Ale dlaczego sprawdzałaś, czy nic mi nie grozi, skoro drzwi są zamknięte na zamek?!

- Bo chciałam się przejść, ale chrapałeś!

- Ale co ty masz do mojego chrapania?!

- To, że jest głośne!

- Ale chrapanie zazwyczaj jest głośne!

- No i co z tego? Idę na zewnątrz. - rzekła ostatecznie Tamarie na koniec i wyszła z pokoju.

Sadim nie miał pojęcia co to miało być, ale sytuacja go zadziwiła. Ruszył po chwili na dół, by zjeść śniadanie.

*

Przywoływacz obejrzał miejsce, w którym doszło do zdarzenia stwierdzając, że nie chciałby być na miejscu zabitego w tym miejscu nieszczęśnika. Utwierdziło się w nim to przekonanie zaraz po przeczytaniu listu.
Dostrzegając podniesiony przez Szarańczę medalion przyjrzał się mu odrobinę dokładniej. W tym samym czasie wywiązała się taka oto rozmowa:

- Ślicznie i pięknie, czarownik co ma nie po kolei w głowie, najlepiej działać z zaskoczenia. Szara, uważaj na ten amulet, jest magiczny i nie wiem co dokładnie w nim siedzi. - Powiedział Kąt po przebadaniu okolicy na okoliczność magii.

- Dam sobie radę, widziałam gorsze i… Mniejsze, rzeczy - odparła z lekkim uśmiechem, przywiązując sobie amulet do pasa.

Sadim, podrapawszy się po głowie, skupił się i wymówił magiczną inkantację patrząc w przedmiot zabrany przez kobietę. Tak trwał przez krótką chwilę, aż wreszcie zamilkł. Aurę, którą odkrył, szybko przypisał do pewnego typu jednocześnie kojarząc fakty.

- Ten amulet tworzy niewidzialną powłokę ochronną naokoło noszącej go osoby utrzymującą się od zmierzchu do świtu - rzekł półelf mrużąc oczy - Jesteś pewna, że chcesz z tym amuletem tak paradować przy pasie, jednocześnie dając znać niektórym wyznawcom innym bóstw, iż możesz być wyznawczynią Shar? To nierozsądne.

- Skoro tworzy powłokę ochronną, to czemu ma to być złe? Poza tym, skoro nikt nie widzi, że go mam, to i nikt o tym nie wie, a gdy już wrócimy do miasta to oddamy go jako dowód, że zabójcy mieli to przy sobie. Będzie przypuszczalne wtedy, że to działania jakiejś sekty, a nie zwykłych oprychów.

- Jeśli mamy kiedyś wrócić do miasta, to może lepiej ruszymy stąd? - zapytał Rathan.

Chwilę milczenia przerwał szorstki ton Tamarie.
- Chodźmy.

~ Ona zgłupiała. Prawda? ~ mentalny głos towarzyszki półelfa był ostry niczym dzierżony przez nią miecz.

~ Czy ja wiem... Już wcześniej wykazywała pewnie oznaki szaleństwa. To pewnie przez te duchy ~ odparł Sadim usiłując nie stawiać się po żadnej ze stron.

~ Jeśli będzie chciała go sprzedać, to ją powtrzymam. A jeśli go sprzeda, a ja się o tym dowiem później, to będę musiała z nią na poważnie porozmawiać. Jeśli go odda, to pół biedy, a jak go zniszczy, to będzie dobrze. Przecież to amulet Shar, czy ona tego nie widzi?! ~ przywoływacza aż zabolała głowa.

~ Jeśli koniecznie będziesz musiała jej coś zrobić, to przynajmniej nie rób jej krzywdy. W sumie nie wiedziałem, że dusze z Limbo są tak w gorącej wodzie kąpane.

~ Gdybyś miał tyle doświadczenia, co ja, to byś zrozumiał ~ zakończyła konserwację blondwłosa.



Zostawił za sobą trawione przez ogień ciało i przygotował się do wymarszu, choć widział, że jego towarzysze się nie kwapili, by się ruszyć.
 
Flamedancer jest offline  
Stary 01-12-2015, 19:13   #35
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Ranek nastał nagle i niespodziewanie. Lorath pożałował zaraz, że dał się namówić na tą “przygodę” z ziołami. Irytowała go myśl, że dał się opętać narkotykom, tracąc czujność i świadomość. W dodatku nawet nie pamiętał nawet chwili, gdy do pokoju wkroczył Ferval. Plusem całego zajścia było jednak to, że przynajmniej nie miał problemów z zaśnięciem.
Tego kłopotu nie miała zapewne również Szara, która, gdy się obudził, spała, korzystając z jego torsu jako poduszki. Nie miał nic przeciwko temu, ale problem polegał na tym, że musiał leżeć bez ruchu, do czasu aż ona się nie obudziła.
Wpatrując się w sufit barbarzyńca miał sporo czasu na rozmyślania. Te jednak przerwało nagłe wzdrygnięcie się Szarej i krople łez spływające na jego cało. Otworzył usta by się odezwać, lecz głos uwiązł mu w gardle. Słowa pociechy lub troski nigdy nie stanowiły najlepszego lekarstwa. Zwłaszcza te podane przez Odmieńca.

* * *

Lorath odetchnął cicho, kiedy wydostali się ze zbiorowiska ludzkiego. Widok wzgórz, pól i lasów napawał go spokojem, mimo że już wkrótce mieli stoczyć walkę z dziczą Ciernistego Lasu oraz mordercami. Każdemu dane jest kiedyś spotkać śmierć, a Lorath zdecydowanie wolał spotkać ją na łonie przyrody.
- W lesie trzymaj się blisko mnie - powiedział do Szarej, spokojnym głosem. W końcu był po to by ją chronić. Nie mógł powstrzymać snów czy duchów, jednak stal czy groty strzał to inna sprawa.

Na trupa nie zwrócił szczególnej uwagi, do czasu aż Rathan nie przeczytał pozostawionej przez niego notki. W reakcji na nią Lorath mruknął coś niezadowolonym tonem, po czym odszedł w stronę lasu, pozostawiając ciało oprycha reszcie drużyny.
Odmieniec jako pierwszy wkroczył do wnętrze kolczastej dziczy. Nie uszedł ścieżką daleko, nim przyklęknął i spojrzał na ziemię. Mimo ulewy dach liści i gałęzi okazał się wystarczająco silną zaporą, by pozostawiać ściółkę w miarę suchą. Dzięki temu, bez większego trudu udało się mu odnaleźć ślady pozostawione przez morderców. Te oczywiście prowadziły w głąb Ciernistego Lasu. Wątpił by blisko granicy ze wzgórzami, mieli szansę napotkać nadmiar dzikich zwierząt, jednak wolał przypomnieć o nich towarzyszom. Następnie wskazując na ślady rzekł:
- Trop może urwać się w każdej chwili, więc zachowajcie czujność.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, ruszył w głąb dziczy.
 
Hazard jest offline  
Stary 02-12-2015, 22:13   #36
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Obudził się, gdy usłyszał poruszenie na podłodze. Wzrokiem odprowadził Szarą do drzwi, po czym z westchnięciem spojrzał na barbarzyńcę. Wypadałoby się przywitać, ale chłopak wiedział, że byłaby to zbędna uprzejmość. W tym przypadku pewnie nawet niemile widziana. Niemniej jednak poczekał na niego w korytarzu, zastanawiając się w tym czasie, co było powodem takiego zachowania wyroczni. Kolejna wizyta duchów?

* * *

Źle się czuł poza murami miasta. Niby większość życia spędził na wsi, ale przez ostatni rok przywykł do zatłoczonych ulic, do ścisku, do wiecznego hałasu. Przede wszystkim przyzwyczaił się do ciasnych i ciemnych uliczek, w których można było zgubić pogoń. Na otwartym terenie czuł się za bardzo odkryty. Na dodatek w tropieniu złoczyńców nie mógł się na nic przydać. Co innego po znalezieniu ich. Uśmiechnął się na wspomnienie tego uczucia, gdy stoisz przy kimś, kto nie jest świadomy twojej obecności.

Idąc w stronę drzewa, pod którym leżał martwy awanturnik, zajął swój umysł rozmyślaniem. Zastanawiał się, jakby to było, gdyby potrafił rozpłynąć się w cieniu. Albo lepiej! Gdyby potrafił niezauważenie przenosić się między cieniami! Być panem miejsc, gdzie nie dociera światło. Chociaż wiedział, że to tylko mrzonki, bo takie rzeczy to sprawy magów, a nie takich chłystków jak on, miło było snuć takie rozważania. Czas szybciej płynął.

Gdy usłyszał prośbę o oszczędzenie niziołka, uśmiechnął się tylko bezczelnie.
- Jeśli to jest ten niziołek, o którym myślę, to on jest mój - powiedział spokojnie, nie patrząc na nikogo konkretnego. - Mamy stare porachunki do załatwienia.
 
Aveane jest offline  
Stary 03-12-2015, 10:34   #37
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Ciernisty Las, Stonebrook
16 Mirtul, 1367 DR
Rano


Wizja podróży przez niesławny Ciernisty Las nie była zbyt zachęcająca, ale dla spragnionych przygód i złota awanturników był to jedyny sposób na powiększenie zawartości swych sakiewek. Prowadzeni przez Loratha, zagłębili się w gęste zarośla i ruszyli wąską ścieżką, z której wcześniej skorzystali wyjęci spod prawa poszukiwacze przygód.

W puszczy panowała osobliwa cisza. Wędrowców przedzierających się przez dzikie gęstwiny nie powitał śpiew ptaków. Po grubych konarach nie przebiegały zwierzęta. Las sprawiał wrażenie jakby czas upływał tu w zupełnie innym, znacznie wolniejszym tempie. Szare, obumarłe drzewa chyliły się ku ziemi, a ich nieliczne wysuszone liście zastygły w bezruchu, jakby czekając na upragniony powiew wiatru, który oderwie je od skamieniałych gałęzi i zabierze gdzieś daleko.
W miejscu tym życie toczyło się i umierało na zupełnie innych zasadach. Pomimo późnej wiosny, część skarlałych roślin wyglądała tak jakby spodziewała się nadejścia zimy. Dzikie zwierzęta rzadko wychylały się ze swych nor, a te zbyt duże by znaleźć schronienie, poruszały się przez las nieuchwytnie niczym duchy. Ponurą atmosferę potęgowały potężne konary wysokich dębów, które niemalże całkowicie przesłoniły dostęp światłu słonecznemu.
Ciernisty Las pogrążony był w wiecznym półmroku i niemalże niezmąconej niczym ciszy, gdzie każdy szmer, nawet najdrobniejszy szelest, rozbrzmiewał jak fałszywie zagrana melodia na skrzypcach - tak jakby to miejsce nie przywykło do życia, którego w Faeruńskich borach zawsze było pod dostatkiem.


Podróż przez Ciernisty Las nie była łatwym zadaniem, o czym szybko przekonała się Szarańcza, co rusz potykając się o wystające korzenie. W dość szybkim tempie jej gładkie lico zostało naznaczone długą, lekko krwawiącą szramą, gdy zagapiona na potężne konary drzew otrzymała kolczastą gałęzią prosto w twarz od przedzierającego się przez zarośla przed nią Daegra. Na widok tego tajemniczego i majestatycznego miejsca, szybko zdążyła zapomnieć o koszmarze minionej nocy i nawet nowa ozdoba na twarzy przestała jej szczególnie wadzić. Teraz sama czuła się jakby wędrowała przez jeden ze swoich snów...

Tuż obok podążał zaniepokojony lekkomyślnością swej towarzyszki Ferval, którego wyraz twarzy daleki był od malującego się na obliczu aasimarki podziwu. Prawdę mówiąc; nie tylko ona go martwiła, ale też cała reszta drużyny, która przedzierała się przez las z subtelnością armii krasnoludów. W przeciwieństwie do reszty towarzyszy, łotrzyk potrafił zachować dyskrecję, pomimo że nie czuł się w tym miejscu równie dobrze co w Stonebrook.
Zewsząd otaczały go cienie drzew, półmrok sprawiał, że poruszanie się tu niewiele różniło się od przechadzki przez miasto w środku nocy, zaś zarośla potrafiły zapewnić schronienie, gdyby sytuacja tego wymagała, lecz to wciąż nie było to samo - tu nie miał możliwości wtopienia się w tłum. Tu każdy błąd mógł kosztować go życie, tym bardziej, że nie był przyzwyczajony do wędrówek przez las.

Tylko idący na czele pochodu Lorath wydawał się poruszać przez gęstwiny z gracją, niczym drapieżny kot. Nie wydawał niepotrzebny dźwięków, a każdy jego krok był dobrze przemyślany. Lekko pochylony parł do przodu po pozostawionych przez bandytów śladach, zaś jego pełen skupienia wyraz twarzy utwierdzał resztę drużyny w przekonaniu, że wybrali właściwą osobę na przewodnika.
Barbarzyńca nie ufał Fervalowi na tyle, by powierzyć mu opiekę nad Szarą. Wiedział jednak, że nikt inny nie zastąpi go w tropieniu bandytów, a idąca pośrodku drużyny aasimarka była dzięki temu mniej narażona na niebezpieczeństwa i zarazem znajdowała się w zasięgu słuchu. Miał tylko nadzieję, że zbyt lekkomyślnie zachowanie reszty poszukiwaczy przygód nie sprowadzi na nich niepotrzebne kłopoty.

Tuż za nim szedł Daegr, który w swym zachowaniu był kompletnym przeciwieństwem elfa. Olbrzym dychał i prychał jak stary parowóz, a jego potężna sylwetka torowała reszcie drogę przez wyrastające na ścieżkę krzewy. Na nic zdały się próby zwrócenia mu uwagi, albowiem nie w jego zwyczaju było skradanie i zadawanie ciosów w plecy.
“To dla mięczaków”, powtarzał za każdym razem, gdy zaalarmowani niepotrzebnym hałasem towarzysze prosili go o zachowanie choćby pozorów dyskrecji.

W samym centrum pochodu szli Sadim oraz Tyrion, którzy w ciszy rozprawiali na tematy związane ze sztuką tajemną. Ten pierwszy nie omieszkał rzucić od czasu do czasu kilka ciętych uwag odnośnie nietypowego znaleziska przy zwłokach wojownika, a które Szara na przekór jego oczekiwaniom przywłaszczyła sobie.
- To chyba logiczne, że przez symbole bogów mogą oddziaływać bogowie, jednocześnie mogąc sprowadzać zwykłych ludzi na złe ścieżki. To Shar, kobieto! Mroczna pani ciemności… Nie chcesz mieć z nią nic wspólnego! - Szeptał jej do ucha, lecz ta wydawała się nie zwracać na to najmniejszej uwagi - była zbyt zabsorbowana podziwianiem tego niezwykłego miejsca, by w ogóle przejąc się słowami rytualisty.

Pochód zamykał półork Kurg wraz z towarzyszącym mu Rathan’em. Obaj mieli nieprzyjemne wrażenie, że są pod stałą obserwacją, dlatego też znaczną część podróży przez gęstwiny spędzili z ręką na orężu, niewiele ze sobą rozmawiając.
Podzielali swoje obawy, tym bardziej, że już kilka razy udało im się wyłowić z zarośli wielkie czerwone ślepia, które uważnie przyglądały się nieświadomej ich obecności drużynie. Rathan zdążył nawet posłać kilka strzał ich śladem, lecz niestety bezskutecznie. Cokolwiek to było, potrafiło trzymać się na bezpieczny dystans…


Ciernisty Las, Stonebrook
16 Mirtul, 1367 DR
Południe

Przez dobre kilka godzin z uporem przedzierali się przez gęsto zarośnięte tereny, po drodze gubiąc trop kilka razy, ale prędzej czy później udawało im się trafić na właściwy kierunek. Po pewnym czasie dotarli do znacznie szerszego i częściej uczęszczanego gościńca, o czym świadczyć mogły mniejsze ilości porastającej go roślinności. Ślady zostawione przez bandytów były w tym miejscu znacznie świeższe, co z nutką triumfu w głosie zauważył Lorath.
- Co najwyżej sprzed godziny - odezwał się elf, wnikliwie przyglądając się odciskom butów w miękkim leśnym poszyciu.
- Zachowajcie ostrożność - poradził innym Ferval, samemu się do tej rady stosując. Odkąd tylko przekroczył bramy lasy żałował, że dał się namówić na tą wyprawę.

Tym razem wysłuchano prośbę łotrzyka i ku jego zadowoleniu resztę podróży awanturnicy spędzili w kompletnym milczeniu, a w zachowaniu względnej ciszy ułatwiała im dobrze wydeptana ścieżka.
Po upływie kilku kolejnych, dłużących się w nieskończoność minut, wędrowcy dotarli na skraj otoczonej przez wysokie drzewa polany. W samym jej centrum znajdowało się niewielkie wzniesienie, porośnięte wysoką kępą trawy. Wdrapali się na jego szczyty, by móc lepiej się rozejrzeć.
Po drugiej stronie karłowatego wzgórza znajdowała się kolejna ścieżka, która wyglądała jakby wyrosła spod ziemi. Ślady bandytów prowadziły w tym kierunku, więc przyczajeni awanturnicy - już z orężem w dłoni - ruszyli ostrożnie za prowadzącym pochód Lorathem.


Gościniec, którym się poruszali opadał w dół lasu zygzakiem. Teren był tu nierówny i dość trudny w przeprawie. Co prawda nie napotkali tylu kolczastych krzewów, zaś wiekowe drzewa były znacznie bardziej rozproszone, co pozwoliło wędrowcom - po raz pierwszy od dłuższego czasu - nacieszyć oczy widokiem słońca, ale za to sypki grunt i wyrastająca tuż obok ścieżki wyrwa w ziemi, która był pozostałością niegdyś płynącej tu rzeki, nie ułatwiały w podróży.
Chwilę później awanturnicy usłyszeli szum wody. Wąska ścieżka doprowadziła ich na skraj sięgającej kilkunastu metrów przepaści, na dnie której - poza wartkim strumieniem - dostrzeli resztki mostu linowego. Co więcej, ich uwagę przykuły odgłosy zlatujących się zewsząd kruków, które zaczęły gromadzić się wokół leżącej na skałach obok rzeki padliny.
Dopiero po dłuższej chwili dotarło do nich, że na dnie przepaści znajdują się co najmniej dwa ciała ściganych przez nich bandytów. Nie było wśród nich co prawda najbardziej charakterystycznego z grupy niziołka, ale trop, którym podążali od samego początku prowadził właśnie w to miejsce, więc nie ulegało wątpliwościom do kogo należy gnijące truchło.

Nim jednak zdążali podjąć jakąkolwiek decyzję, awanturnicy usłyszeli za swoimi plecami głośny szmer oraz przypominające gardłowy śmiech popiskiwanie. W chwili, gdy się obrócili zobaczyli przed sobą wyłaniającą się z zarośli watahę goblinów…


 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 03-12-2015, 13:36   #38
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Uthgarowi dzięki, gdy Lorath podjął trop, kompania szybko ruszyła jego śladem. Ponury elf szedł z przodu przecierając szlak z masywnym Daegrem, pochód zamykał Kurg z Rathanem. Słabsi powinni być bezpieczni w tym szyku.

W drodze przez gęstwinę kapłan przekonał się, że Ciernisty Las nie zyskał swej reputacji przez opowieści o duchach, którymi straszy się dzieci – jeżeli przeszkadzały mu niechętne spojrzenia ludzi ze Stonebrrook, mógł im się przynajmniej odwzajemnić, a w razie większych kłopotów zrobić z każdym porządek, tak jak z tym szczynem z karczmy pierwszego dnia. Tutaj sytuacja była zgoła inna. Cała otaczająca przyroda zdawała się dawać mu do zrozumienia, że gardzi jego obecnością. Krocząc przez poszycie ścieżkami, których tu pewnie niedawno jeszcze nie było, Kurg czuł się jak intruz, złodziej, bandyta. Trzymany w rękach święty oręż dodawał mu otuchy, jednak jego nerwy były napięte do granic możliwości. Widział, że towarzyszący mu w tylnej straży łucznik podzielał jego stan.

Kilka razy był pewien, że coś dostrzegł między ciasno zbitymi konarami, jednak nie był w stanie nic z tym zrobić, nie odłączając się od grupy. Rathan oddał nawet kilka szybkich strzałów między jałowce, nic się jednak nie działo. To miejsce śmierdziało, a był to rodzaj smrodu który czujesz brzuchem, nie nosem. Po pewnym czasie wyszli na szerszą drogę i mogli się trzymać bliżej siebie, wtedy podszedł do Szarej i zwrócił się cicho do niej tak, by Lorath go nie dosłyszał:
- Może twój przyjaciel ci tego nie powie, ale lepiej nam nie zawadzaj, gdy zaczną się problemy. - Naciągnął ręką wielki konar, by mogli przejść swobodniej, po czym kontynuował. - Nie można zabijać i pilnować dzieci w tym samym czasie. Podróż to jedno, ale walka z mordercami to nie zabawa. Tu nie pomogą latające noże.
- Slyszales cos? - spytala niepewnie Loratha, gdyz wyraznie slyszala jakies szepty. Szla niemal do niego przyklejona, wiec nie bylo szans by i on nie uslyszal. Ten jednak zaprzeczyl, wiec Szara wzruszyla ramionami. Na szczescie dzis miala lepszy dzien.
- Yhym… pewnie mi sie wydawalo. - Odparla ze spokojem, wciaz idac obok swojego barbarzyncy. Nie chciala zbyt wiele mowic, bo lepiej bylo chodzic w ciszy. Stwierdzila, ze to szepty wrednych zjaw, mimo iz wyraźnie czuła odór nieumytej gęby.

Dość osobliwym i przynoszącym ulgę miejscem była polana, do której wreszcie dotarli. Uczucie promieni słońca na twarzy przywróciło nieco spokoju półorkowi, i kiedy minęli wzniesienie, nawet nie zastanowił się, skąd się tam wzięła ścieżka. Czy to było ważne? Tropili bandytów, nie leśne trakty.

Gdy zobaczył kolejne dwa trupy na dnie przepaści, westchnął zrezygnowany. Czy ci idioci naprawdę po prostu spadli? Nie zdążył tego przemyśleć, dźwięk zielonych kurdupli był niemalże muzyką dla jego uszu. Wrogowie! Bez większego namysłu rzucił się naprzód, mając nadzieję dać upust nabudowanemu napięciu.
- Afar Sapat! – Na mój topór!
 
Ryder jest offline  
Stary 03-12-2015, 15:16   #39
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gdy się kogoś ścigało, to najgorszym wyborem było stanąć w miejscu i zająć się ględzeniem o niczym. Gdy więc w końcu drużyna zechciała się ruszyć, Rathan odetchnął z ulgą... która jednak niezbyt długo trwała.
Ciernisty Las wyglądał tak, jakby chciał za wszelką cenę dorównać swej niepochlebnej sławie i wydał się wojownikowi miejscem niezbyt przyjaznym.
No a złe wrażenie stale potęgowało poczucie bycia pod baczną obserwacją. Całkiem jakby ktoś lub coś szło trop w trop za podążającą przez las drużyną.
Lorath, jak się po jakimś czasie okazało, potrafił nie zgubić tropu, czego dowodem były dwa, leżące na dnie wąwozu trupy. Łatwo było się domyślić, co się stało - tylna straż wlazła na mostek, który zawalił się pod ich ciężarem.
Lub też - co nie było wykluczone - ci, co szli przodem, doszli do wniosku, że nie chcą się dzielić łupem z pozostałymi. - przecięli w odpowiednim momencie liny.
Pozostawała teraz kwestia zdobycia dowodu śmierci dwóch bandytów (na przykład zejść na dół po linie i zabrać głowy), oraz kontynuowania pościgu.
Wnet jednak się okazało, ze obie te kwestie trzeba było odłożyć na później.

Na widok wybiegających z lasu goblinów Rathan naciągnął łuk i bez dłuższego zastanawiania się strzelił do goblina, który wyglądał na wodza nadbiegającej hałastry.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 03-12-2015 o 19:49.
Kerm jest offline  
Stary 04-12-2015, 18:58   #40
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Pierwsze uderzenie gałęzią, Szara wzięła jako ostrzeżenie. Starła niedbale krew, która pojawiła się na policzku i szybko zapomniała o minionym bólu. Gorsze rzeczy ją w życiu spotykały i chłosta od jednej gałęzi nie wywarła na niej większego wrażenia, bo w sumie to spodziewała się czegoś gorszego. Na przykład tego, że trafi ją w oko, a te po prostu wypłynie z gałki...
Szła trzymając się blisko Loratha, a wewnątrz czuła narastającą złość. Złość na to, że każdy najpierw patrzył na nich z góry, a potem jak stado niewdzięcznych gęsi szli za nimi. Szarańcza nie mogła powiedzieć by lubiła choć połowę z tych osób, bo naprawdę się starała, ale po prostu oni nie wykazywali takich chęci. Gardzili nią, bo była inna i gdy dowiedzą się, że Lorath jest taki sam, jego też wyśmieją. To byli podli ludzie, czuła to. Jedynie Sadim i Tyrion zdawali się być po prostu pozytywnie nastawieni, Ferval jakby sam potrafił zrozumieć Wyrocznię, a Rathan był neutralny. Co do pozostałych osób, nie chciała oceniać ich z góry.

Coś szepnęło jej do ucha, a ona wyczuła odór półorczej gęby. Mimo to udawała, że tylko jej się zdawało, by nie dać satysfakcji kolejnemu dręczycielowi. Miała ich w swoim życiu już wielu, podobnie jak psychicznych wielbicieli; obydwie te skrajności ją przerażały. Najbardziej jednak zdziwiło ją to, że półork, ze względu na rasę, sam znał odrzucenie i nienawiść, a mimo to traktował tak innych... Widać ludzie w mieście mieli rację, co do tej rasy. Trzeba ją wytępić, jest okrutna i pozbawiona empatii, jakiejkolwiek, pomimo, iż to samo ich w życiu spotyka.
A może to po prostu głupota? Może on po prostu jest zbyt głupi, by zrozumieć? Och nie, proszę was, nie; Szarańcza w myślach nie chciała go obrażać, chciała po prostu zrozumieć, by móc dać szansę, by nie odpowiadać nienawiścią na nienawiść, a po prostu wyrozumiałością.


Po nocnych koszmarach pozostała jedynie mgła, która zasłoniła ich niesprawiedliwy i okrutny przekaz. Wyrocznia była wystarczająco skupiona, by nie dać się zaskoczyć zgrai goblinów, która nagle wyskoczyła zza zarośli będących za ich plecami. Kobieta zignorowała zwłoki widziane na dole przepaści, po prostu przeładowała kuszę i starała się celować w stwora, który według niej przypominał z wyglądu szamana. Wypuściła bełt w goblińskiego znachora.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 05-12-2015 o 14:14.
Nami jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172