|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-11-2015, 20:43 | #31 |
Administrator Reputacja: 1 | Plany były proste - im wcześniej się wyruszy, tym lepiej. A najlepiej to skoro świt. Tą myślą kierowany Rathan zignorował dostępne w karczmie rozrywki i, tuż po zakończeniu snucia planów, poszedł spać. Łóżko było czyste, w miarę wygodne... i po chwili nawet dobiegające od czasu do czasu zza drzwi i zza ściany hałasy nie przeszkodziły mu w spaniu. * * * Plany mają to do siebie, że się zmieniają, niezależnie od chęci planującego. Ze świtu zrobił się ranek, a potem przedpołudnie. Mordercy mogli być już na końcu świata, ale cóż... W każdym razie to opóźnienie zaowocowało jedną informacją - nagroda za rozwiązanie zaginięć w Ciernistym Lesie wzrosła dwukrotnie. Co z jednej strony zabrzmiało optymistycznie. Z jednej strony... * * * Trup nie od razu został definitywnym trupem. Jak się okazało, biedak miał jeszcze czas na spisanie swej ostatniej woli. A raczej zeznań. "Pewnie będę już dawno martwy, kiedy Ty przeczytasz tą wiadomość. Ledwo daję radę coś napisać, kiedy jedna ręka trzyma pióro, a druga przytrzymuje wylewające się z brzucha bebechy, ale jebać to - najwyżej się nie doczytasz. Facet najwyraźniej wpadł w złe towarzystwo, ale miał jaja. I zdecydowane pragnienie zemsty. Zaś Rathan miał nadzieję, że uda się mu w tym pomóc. - Pewnie go nie lubili - powiedział. Zabierać nic trupowi nie zamierzał. Czekał cierpliwie, aż drużyna skończy pogaduszki i będzie można ruszyć dalej, pod światłym przewodnictwem Loratha. Ostatnio edytowane przez Warlock : 02-12-2015 o 09:29. |
30-11-2015, 23:01 | #32 |
Reputacja: 1 | Do tej pory dzień minął niepostrzeżenie prędko. Pomimo nocnych problemów, jedno spojrzenie na poranne słońce wprawiło Kurga w dobry nastrój. Wreszcie zebrali się i wyruszyli na poszukiwania… kogoś… morderców... tych złych. Przemieszczanie się po mieście większą grupą miało to do siebie, że ciężko się było nie rozdzielić. Dlatego czasem trzeba było rozepchnąć kilku cherlaków więcej sprzed własnego nosa, żeby słabsi nie musieli się kompromitować. Prawo dziczy jednak brało poprawkę na przydatność każdego. Jeden poluje, drugi szyje skóry. Drugi nie przeżyje bez pierwszego, ale pierwszemu będzie lepiej żyć z drugim. Miejscowym jednak daleko było do respektu, jakim darzono silnych na północy. Zewsząd czuł wścibskie spojrzenia tubylców, nie kryjących się ani trochę z niechęcią do rasy jego ojca. Sam Kurg nigdy nie utożsamiał się z pełnokrwistymi orkami, ale w obliczu kiego traktowania zawsze stawał okoniem i był gotów przetrzepać skórę pierwszego gościa, który by go publicznie wyzwał. Szczęśliwie dla ludzi, nieszczęśliwie dla półorka, do niczego takiego nie doszło. Już mieli opuścić miasto ku wielkiej uciesze wojownika, gdy Rathan musiał wszystko zepsuć. Więcej złota, więcej złota, na cholerę było komu złoto? Więcej ludzi gapiących się na niego jak kury na orła dziobiącego ziarno doprowadzało go do szaleństwa. Marnym pocieszeniem było zawitanie w progi świątynne Okaleczonego Boga, gdzie po krótkiej gadce wrócili z powrotem do bramy z przewodnikiem. Że niby sami nie poradziliby sobie? Spokojnie, wdech, krok naprzód, ręka z topora, wdech... - wyliczał w głowie barbarzyńca. Samotny trup zawsze oznacza kłopoty, jak mawiał stary szaman jego plemienia, bo zemsta musi się dokonać. Każdy to wie. Sprawiedliwość kończy się wtedy, gdy jedna strona zostaje wybita do nogi. To też każdy wie. Właściciel śmierdzącego ścierwa chyba zapomniał, że nie ma nikogo po swojej stronie. Po tym, jak łucznik dokonał oględzin i zabrał co zostało przydatne, Kurg przystąpił do ciała. Zdjąwszy topór z pleców wymamrotał kilka słów z niesmakiem i przeciągnął lekko ostrzem po szczątkach, które wnet zajęły się ogniem. - Nikt was tu nie nauczył, że zmarłych się grzebie lub pali? - powiedział krzywiąc się – Jednego mniej, ruszamy po resztę. Płomień kończył trawić kości, a Kurg patrzył wyczekująco na większego towarzysza młodej wiedźmy. Wyglądał na bardziej obeznanego w chodzeniu po zielsku niż on. Kiedy Lorath zdecyduje się ruszyć, pójdzie za nim. Nie obchodziło go, kto pójdzie z nimi dalej, a kto wymiękł na sam widok trupa. To był czas, kiedy wreszcie coś się zacznie dziać. Pokręcił masywnym karkiem, aż zastrzykał. Był gotów. Ostatnio edytowane przez Ryder : 02-12-2015 o 17:37. |
01-12-2015, 00:23 | #33 |
Reputacja: 1 | Mimo że w spaniu przeszkadzały mu nieco odgłosy z dołu, obudził się prawie rześki i wypoczęty. Zapewne dzięki wczorajszej wieczornej kąpieli. W głowie utkwiła mu jednak pewna piosenka. ~ Jak dobrze wstać, skoro świt... - Biegało mu po głowie, więc chcąc nie chcąc, nucił cały czas przy porannej toalecie, jak i śniadaniu. Poranne obrady zresztą szły całkiem nieźle, zdecydowali się gdzie i jak iść, po drodze nawet dowiedzieli się o podwojeniu nagrody za rozwikłanie zaginięć. To zaś mile połechtało Tyrionowy apetyt na złoto. Droga do miejsca, gdzie leżał trup, może nie należała do najprzyjemniejszych i pewnie nie zapadłaby Kątowi w pamięć, gdyby nie drobny, bardzo istotny szczegół. Coś, czego się tutaj nie spodziewał na dobrą sprawę. W oko wpadło mu ziele, nie jakieś tam pierwsze przydrożne jak krwawnik, czy mniszek, to akurat było coś ciekawego. Adgana, niby zioło jak każde inne, a dla Tyriona brzmiało jak złoto i to sporo złota. Oczywiście, była to roślina, która najpierw należało wysuszyć przed zażyciem, była silnie uzależniająca, ale... z początku sprawiała cuda. Potem zaś jedynie zaspokajała głód. Tyrion pieczołowicie i z dokładnością zebrał roślinę z zamiarem późniejszego ususzenia i sprzedania. W trakcie festynu powinno być to dziecinnie łatwe. Był zachwycony znaleziskiem, do tego stopnia, że na niewiele więcej zwracał uwagę, aż do czasu gdy dotarli na miejsce, gdzie znaleźli ciało. Oględziny wiele mu nie dały, chociaż inni znaleźli sporo dość ciekawych informacji. Mogli teraz z czystym sumieniem przystąpić do gonienia morderców. Najwyraźniej czarownik trzymał pozostałych strachem w ryzach. Z trupa wziął wodę święconą i kałamarz z piórem, które nieboszczykowi na pewno już potrzebne nie były, a mogły się przydać na przyszłość. Czy to jeśli trafią na coś przeklętego, czy nieumarłego, czy też żeby zwyczajnie coś zapisać poważniej, niż kawałkiem węgla, którego zwykle używał. Takie rzeczy zawsze były w cenie. Teraz już wiedział, że poranna piosenka w głowie była niemalże przepowiednią. Czyżby miał taki sam dar jak Szara? Wątpił, ale mimo to uśmiechnął się do siebie.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
01-12-2015, 19:06 | #34 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Pierwsze słowa, jakie Sadim usłyszał zaraz po przywołaniu Tamarie, o mało nie zwaliły go z nóg. |
01-12-2015, 19:13 | #35 |
Reputacja: 1 | Ranek nastał nagle i niespodziewanie. Lorath pożałował zaraz, że dał się namówić na tą “przygodę” z ziołami. Irytowała go myśl, że dał się opętać narkotykom, tracąc czujność i świadomość. W dodatku nawet nie pamiętał nawet chwili, gdy do pokoju wkroczył Ferval. Plusem całego zajścia było jednak to, że przynajmniej nie miał problemów z zaśnięciem. |
02-12-2015, 22:13 | #36 |
Reputacja: 1 | Obudził się, gdy usłyszał poruszenie na podłodze. Wzrokiem odprowadził Szarą do drzwi, po czym z westchnięciem spojrzał na barbarzyńcę. Wypadałoby się przywitać, ale chłopak wiedział, że byłaby to zbędna uprzejmość. W tym przypadku pewnie nawet niemile widziana. Niemniej jednak poczekał na niego w korytarzu, zastanawiając się w tym czasie, co było powodem takiego zachowania wyroczni. Kolejna wizyta duchów? * * * Źle się czuł poza murami miasta. Niby większość życia spędził na wsi, ale przez ostatni rok przywykł do zatłoczonych ulic, do ścisku, do wiecznego hałasu. Przede wszystkim przyzwyczaił się do ciasnych i ciemnych uliczek, w których można było zgubić pogoń. Na otwartym terenie czuł się za bardzo odkryty. Na dodatek w tropieniu złoczyńców nie mógł się na nic przydać. Co innego po znalezieniu ich. Uśmiechnął się na wspomnienie tego uczucia, gdy stoisz przy kimś, kto nie jest świadomy twojej obecności. Idąc w stronę drzewa, pod którym leżał martwy awanturnik, zajął swój umysł rozmyślaniem. Zastanawiał się, jakby to było, gdyby potrafił rozpłynąć się w cieniu. Albo lepiej! Gdyby potrafił niezauważenie przenosić się między cieniami! Być panem miejsc, gdzie nie dociera światło. Chociaż wiedział, że to tylko mrzonki, bo takie rzeczy to sprawy magów, a nie takich chłystków jak on, miło było snuć takie rozważania. Czas szybciej płynął. Gdy usłyszał prośbę o oszczędzenie niziołka, uśmiechnął się tylko bezczelnie. - Jeśli to jest ten niziołek, o którym myślę, to on jest mój - powiedział spokojnie, nie patrząc na nikogo konkretnego. - Mamy stare porachunki do załatwienia. |
03-12-2015, 10:34 | #37 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Ciernisty Las, Stonebrook 16 Mirtul, 1367 DR Rano Wizja podróży przez niesławny Ciernisty Las nie była zbyt zachęcająca, ale dla spragnionych przygód i złota awanturników był to jedyny sposób na powiększenie zawartości swych sakiewek. Prowadzeni przez Loratha, zagłębili się w gęste zarośla i ruszyli wąską ścieżką, z której wcześniej skorzystali wyjęci spod prawa poszukiwacze przygód. Ciernisty Las, Stonebrook 16 Mirtul, 1367 DR Południe Przez dobre kilka godzin z uporem przedzierali się przez gęsto zarośnięte tereny, po drodze gubiąc trop kilka razy, ale prędzej czy później udawało im się trafić na właściwy kierunek. Po pewnym czasie dotarli do znacznie szerszego i częściej uczęszczanego gościńca, o czym świadczyć mogły mniejsze ilości porastającej go roślinności. Ślady zostawione przez bandytów były w tym miejscu znacznie świeższe, co z nutką triumfu w głosie zauważył Lorath.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
03-12-2015, 13:36 | #38 |
Reputacja: 1 | Uthgarowi dzięki, gdy Lorath podjął trop, kompania szybko ruszyła jego śladem. Ponury elf szedł z przodu przecierając szlak z masywnym Daegrem, pochód zamykał Kurg z Rathanem. Słabsi powinni być bezpieczni w tym szyku. W drodze przez gęstwinę kapłan przekonał się, że Ciernisty Las nie zyskał swej reputacji przez opowieści o duchach, którymi straszy się dzieci – jeżeli przeszkadzały mu niechętne spojrzenia ludzi ze Stonebrrook, mógł im się przynajmniej odwzajemnić, a w razie większych kłopotów zrobić z każdym porządek, tak jak z tym szczynem z karczmy pierwszego dnia. Tutaj sytuacja była zgoła inna. Cała otaczająca przyroda zdawała się dawać mu do zrozumienia, że gardzi jego obecnością. Krocząc przez poszycie ścieżkami, których tu pewnie niedawno jeszcze nie było, Kurg czuł się jak intruz, złodziej, bandyta. Trzymany w rękach święty oręż dodawał mu otuchy, jednak jego nerwy były napięte do granic możliwości. Widział, że towarzyszący mu w tylnej straży łucznik podzielał jego stan. Kilka razy był pewien, że coś dostrzegł między ciasno zbitymi konarami, jednak nie był w stanie nic z tym zrobić, nie odłączając się od grupy. Rathan oddał nawet kilka szybkich strzałów między jałowce, nic się jednak nie działo. To miejsce śmierdziało, a był to rodzaj smrodu który czujesz brzuchem, nie nosem. Po pewnym czasie wyszli na szerszą drogę i mogli się trzymać bliżej siebie, wtedy podszedł do Szarej i zwrócił się cicho do niej tak, by Lorath go nie dosłyszał: - Może twój przyjaciel ci tego nie powie, ale lepiej nam nie zawadzaj, gdy zaczną się problemy. - Naciągnął ręką wielki konar, by mogli przejść swobodniej, po czym kontynuował. - Nie można zabijać i pilnować dzieci w tym samym czasie. Podróż to jedno, ale walka z mordercami to nie zabawa. Tu nie pomogą latające noże. - Slyszales cos? - spytala niepewnie Loratha, gdyz wyraznie slyszala jakies szepty. Szla niemal do niego przyklejona, wiec nie bylo szans by i on nie uslyszal. Ten jednak zaprzeczyl, wiec Szara wzruszyla ramionami. Na szczescie dzis miala lepszy dzien. - Yhym… pewnie mi sie wydawalo. - Odparla ze spokojem, wciaz idac obok swojego barbarzyncy. Nie chciala zbyt wiele mowic, bo lepiej bylo chodzic w ciszy. Stwierdzila, ze to szepty wrednych zjaw, mimo iz wyraźnie czuła odór nieumytej gęby. Dość osobliwym i przynoszącym ulgę miejscem była polana, do której wreszcie dotarli. Uczucie promieni słońca na twarzy przywróciło nieco spokoju półorkowi, i kiedy minęli wzniesienie, nawet nie zastanowił się, skąd się tam wzięła ścieżka. Czy to było ważne? Tropili bandytów, nie leśne trakty. Gdy zobaczył kolejne dwa trupy na dnie przepaści, westchnął zrezygnowany. Czy ci idioci naprawdę po prostu spadli? Nie zdążył tego przemyśleć, dźwięk zielonych kurdupli był niemalże muzyką dla jego uszu. Wrogowie! Bez większego namysłu rzucił się naprzód, mając nadzieję dać upust nabudowanemu napięciu. - Afar Sapat! – Na mój topór! |
03-12-2015, 15:16 | #39 |
Administrator Reputacja: 1 | Gdy się kogoś ścigało, to najgorszym wyborem było stanąć w miejscu i zająć się ględzeniem o niczym. Gdy więc w końcu drużyna zechciała się ruszyć, Rathan odetchnął z ulgą... która jednak niezbyt długo trwała. Ciernisty Las wyglądał tak, jakby chciał za wszelką cenę dorównać swej niepochlebnej sławie i wydał się wojownikowi miejscem niezbyt przyjaznym. No a złe wrażenie stale potęgowało poczucie bycia pod baczną obserwacją. Całkiem jakby ktoś lub coś szło trop w trop za podążającą przez las drużyną. Lorath, jak się po jakimś czasie okazało, potrafił nie zgubić tropu, czego dowodem były dwa, leżące na dnie wąwozu trupy. Łatwo było się domyślić, co się stało - tylna straż wlazła na mostek, który zawalił się pod ich ciężarem. Lub też - co nie było wykluczone - ci, co szli przodem, doszli do wniosku, że nie chcą się dzielić łupem z pozostałymi. - przecięli w odpowiednim momencie liny. Pozostawała teraz kwestia zdobycia dowodu śmierci dwóch bandytów (na przykład zejść na dół po linie i zabrać głowy), oraz kontynuowania pościgu. Wnet jednak się okazało, ze obie te kwestie trzeba było odłożyć na później. Na widok wybiegających z lasu goblinów Rathan naciągnął łuk i bez dłuższego zastanawiania się strzelił do goblina, który wyglądał na wodza nadbiegającej hałastry. Ostatnio edytowane przez Kerm : 03-12-2015 o 19:49. |
04-12-2015, 18:58 | #40 |
INNA Reputacja: 1 | Pierwsze uderzenie gałęzią, Szara wzięła jako ostrzeżenie. Starła niedbale krew, która pojawiła się na policzku i szybko zapomniała o minionym bólu. Gorsze rzeczy ją w życiu spotykały i chłosta od jednej gałęzi nie wywarła na niej większego wrażenia, bo w sumie to spodziewała się czegoś gorszego. Na przykład tego, że trafi ją w oko, a te po prostu wypłynie z gałki... Szła trzymając się blisko Loratha, a wewnątrz czuła narastającą złość. Złość na to, że każdy najpierw patrzył na nich z góry, a potem jak stado niewdzięcznych gęsi szli za nimi. Szarańcza nie mogła powiedzieć by lubiła choć połowę z tych osób, bo naprawdę się starała, ale po prostu oni nie wykazywali takich chęci. Gardzili nią, bo była inna i gdy dowiedzą się, że Lorath jest taki sam, jego też wyśmieją. To byli podli ludzie, czuła to. Jedynie Sadim i Tyrion zdawali się być po prostu pozytywnie nastawieni, Ferval jakby sam potrafił zrozumieć Wyrocznię, a Rathan był neutralny. Co do pozostałych osób, nie chciała oceniać ich z góry. Coś szepnęło jej do ucha, a ona wyczuła odór półorczej gęby. Mimo to udawała, że tylko jej się zdawało, by nie dać satysfakcji kolejnemu dręczycielowi. Miała ich w swoim życiu już wielu, podobnie jak psychicznych wielbicieli; obydwie te skrajności ją przerażały. Najbardziej jednak zdziwiło ją to, że półork, ze względu na rasę, sam znał odrzucenie i nienawiść, a mimo to traktował tak innych... Widać ludzie w mieście mieli rację, co do tej rasy. Trzeba ją wytępić, jest okrutna i pozbawiona empatii, jakiejkolwiek, pomimo, iż to samo ich w życiu spotyka. A może to po prostu głupota? Może on po prostu jest zbyt głupi, by zrozumieć? Och nie, proszę was, nie; Szarańcza w myślach nie chciała go obrażać, chciała po prostu zrozumieć, by móc dać szansę, by nie odpowiadać nienawiścią na nienawiść, a po prostu wyrozumiałością. Po nocnych koszmarach pozostała jedynie mgła, która zasłoniła ich niesprawiedliwy i okrutny przekaz. Wyrocznia była wystarczająco skupiona, by nie dać się zaskoczyć zgrai goblinów, która nagle wyskoczyła zza zarośli będących za ich plecami. Kobieta zignorowała zwłoki widziane na dole przepaści, po prostu przeładowała kuszę i starała się celować w stwora, który według niej przypominał z wyglądu szamana. Wypuściła bełt w goblińskiego znachora.
__________________ Discord podany w profilu Ostatnio edytowane przez Nami : 05-12-2015 o 14:14. |