Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2015, 08:32   #20
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Rankiem niestety… do drzwi ktoś zapukał.
- Kathil, to ja twój mąż.- usłyszała tuląc półnagą Meę, pod pierzyną.
- Chwileczkę… - mruknęła zaspana i przeciągnęła się. Pogładziła Meę po policzku. - Wejdź… - usiadła na łóżku, przecierając lekko zaspane oczy.
- Posłaniec od pana Kraaa…- zatrzymał się w pół kroku i w pół słowa wpatrując w śpiącą półelfkę.- Eeeeemmm… Trochę nie bardzo… rozumiem co się dzieje.
- Wejdź kochany. - Kathil wyszła z łóżka i podeszła do Ortusa - Odebrałeś pismo? - spytała marszcząc brwi - czego nie rozumiesz? Posłańca czy tego? - machnęła w stronę łoża.
- No… tego bardziej. Bo posłaniec przybył z jakimiś dokumentami.-rzekł zaskoczony młodzian podając dziewczynie pisma.- Bo… cóż… wiem, że cenisz sobie wolność i nie mnie się w to wtrącać. Chciałbym jednak jakieś wyjaśnienie… czy może po prostu zbyt wiele sobie wyobrażam?
Kathil podeszła bliżej i przytuliła się do męża, cmokając go lekko w policzek i ucho.
- Zbyt wiele. Masowałam Meę i zasnęłyśmy. Jak spałeś? - wymruczała ugodowo.
- Jaaak… zabity.- zaczerwieniony na twarzy chłopak wpatrywał się w nagi bark półelfki mając wyraźne problemy z pochamowaniem swej wyobraźni.
- Tak? A teraz też czujesz się jak… zabity? - poprowadziła go lekko ku łożu.
- W tej chwili myślę… o zimnym prysznicu.- skłamał. W końcu łatwo było przewidzieć jego myśli.
- Posłaniec jeszcze czeka? Gdzie te dokumenty? - Kathil zmieniła na chwilkę temat.
- Tu tu tu. - Ortus dzielnie starał się nie zerkać na śpiącą półelfkę i na własną żoną w dość swobodnym stroju. Delikatnie szturchał ją trzymanymi dokumentami.
Dziewczyna odebrała dokumenty i odłożyła na biurko.
- Chcesz… odpocząć po poranku? - uśmiechnęła się.
- Odpocząć?- nie zrozumiał o czym mówiła walcząc z trudem z widocznymi pokusami dookoła niego. Mea zamruczała i przeciągnęła się pod pościelą, bynajmniej mu tego nie ułatwiając. Półelfka nadal jednak spała.
-No tak, musisz być nieco… zmęczony tym całym zamętem - powiedziała Kathil z uwodzicielskim uśmiechem prowadząc go do fotela dającego widok na łoże. - Więc jak? - przesunęła palcem po jego ustach.
- No… trudno się z tobą nie zgodzić…- stwierdził zerkając to na swoją żonę, to na wylegującą się w jej łóżku półelfkę. Usiadł potulnie i grzecznie całkowicie zagubiony w tej… sytuacji. Gdzieś znikła jego duma i stanowczość.
Dziewczyna pochyliła się i pocałowała go z razu delikatnie i czule, by zmienić pocałunek w pełen namiętności. Wycofała się następnie tyłem wciąż patrząc na męża i posyłając mu pocałunek. Wspięła się na łóżko i przyglądając się Ortusowi zaczęła wodzić delikatnie po uchu Mei. Dmuchając od czasu do czasu na nie ciepłym powietrzem. Leciutko trąciła szpiczastą końcówkę językiem.
-Heeej… co robisz.- ziewnęła leniwie półelfka rozbudzona tą pieszczotą. Podniosła się nagle i zdziwiona spojrzała przed siebie, przesunęła spojrzeniem po pokoju na koniec zatrzymując spojrzenie na Ortusie. Na zdębiałym Ortusie, bowiem widział teraz piersi półelfki w całym nagim splendorze i… nie spodziewał się takich widoków. Zwłaszcza tak szybko.
- Możesz mi powiedzieć co… się tu dzieje?- sama ciocia Mea była też zaskoczona zapominając przesłonić swą nagość przed młodzieńcem.
- Nic… Ortus przyszedł się przywitać. - powiedziała Kathil z uśmiechem.
- To widzę… mruknęła półelfka, bardziej dla zasady niż z przyzwoitości zakrywając swój biust kołdrą.- Co natomiast ty kombinujesz figlarko. Wiesz dobrze… że moje uszy są wrażliwe.
- Próbuję wprawić Cię w dobry nastrój na dzień dobry? - Kathil nie zrażona “protestami” przesunęła palcem pod uchem Mei, sunąc w dół.
- Acha… w nastrój do czego?- wymruczała poddając się pieszczocie i przymykając lekko oczy. - Ładnie to tak… kusić własną mentorkę?
- Nie… ale to wcale nie ma znaczenia… prawda? - Kathil przesunęła się nieco za Meę i wpatrując się w Ortusa rozpoczęła delikatną pieszczotę karku i ramion. Dłonie muskały jej delikatną skórę wywołując przyjemne dreszczyki, usta pieściły to jedno to drugie ucho półelfki. Kathil pozwoliła by Mea odchyliła głowę na jej ramię i powolutku wsunęła dłonie pod jej piersi masując i leciuteńko ugniatając. Wiedziała co cioteczka lubi. Z uśmiechem spojrzała na Ortusa:
- Kochana, czy masz coś przeciw jeśli nasz widz dołączy? - odwróciła palcem twarz Mei do siebie by ukąsić jej dolną wargę i pocałować ją czule.
Poddająca się pieszczocie półelfka szybko straciła opory… pozwoliła opaść kołderce i chwyciła dłońmi za pieszczące jej piersi dłonie Kathil. A oddawszy pocałunek mruknęła.- Ależ… tak… jeszcze nie dam mu dołączyć. Niech.. pocierpi trochę, zresztą… ma całkiem miły widok. I czemu tylko ja tu jestem goła?
Nie była goła. Miała wszak resztę bielizny na sobie. A Ortus wbity w fotel siedział podekscytowany widowiskiem, starając się nie spłoszyć dwóch nimf splecionych w miłosnym uścisku.
- Bo dzisiaj …. - Kathil uszczypnęła powoli szczyty piersi Mei - … zaspałaś -
przycisnęła ją mocniej do swojego ciała i powiodła jedną dłonią w dól jej płaskiego, gładkiego brzuszka. Tuż przed dotknięciem jej podbrzusza wycofała jednak dłoń i przesunęła kilka razy w dół i górę opuszkami palców. Druga dłoń wciąż delikatnie pieściła jej krągłą pierś. Usta Kathil coraz namiętniej pieściły ucho półelfki, drażniąc najwrażliwsze ich krańce. Dłonią ujęła prawe ramię Mei i zarzuciła sobie je na szyję, eksponując i unosząc jej prawą pierś. Spojrzała ponownie na Ortusa z uśmiechem:
- A może… widz powie mi… jak mam pieścić …. ciocię? - spytała namiętnym szeptem kontynuując pieszczoty biustu i uszu i szyi Mei pobudzając ją nieco mocniej.
Mea instynktownie się naprężyła bardziej eksponując piersi i drżąc mocniej. Wyginając szyję szepnęła do ucha swej wychowanicy. -Zemszczę się za to.
Figlarny ton dobitnie świadczył o tym jaki to będzie rodzaj zemsty. Póki co jednak była w niewoli palców Kathil z obecnej pozycji nie mogąc dosięgnąć do jej ciała dłońmi.
- Tam.. na dole? Jak ty sama lubisz?- wydukał cicho młodzian, sam będąc wyraźnie podekscytowany. Spojrzenie Kathil przesunęło się po jego biodrach. Dziewczyna uśmiechnęła się na widok owej wyraźnej ekscytacji.
Kathil popchnęła Meę do przodu, tak by ta opadła na bok. Pomogła jej ułożyć się na brzuchu i wsunęła dłonie pod jej ciało by podrażnić ponownie biust i wrażliwy brzuch. Gładziła jej plecy drażniąc skórę paznokciami. Powoli uniosła biodra Mei ku górze, potem zsunęła jej majteczki i umieściła się pomiędzy jej nogami. Pogładziła jej pośladki i rozsunęła szerzej jej uda. Pochyliła się, klęcząc za mentorką i wsunęła czubek języka pomiędzy wargi jej kobiecości. Z początku drażniła ich zewnętrzną część by pobudzić ciekawość i wprawić ją w dreszcz oczekiwania. Dłońmi gładziła jej uda.
Półelfka pomrukiwała kocio i pojękiwała cicho czując pieszczotę między swymi udami. Zaciskała dłonie na kołdrze dysząc coraz szybciej i coraz mocniej. A Ortus obserwował to zaciskając dłonie na fotelu, sztywny i twardy wszędzie. Niczym posąg, nie mogąc oderwać oczu od tego spektaklu.
Kathil oderwała swe usta od muszli Mei i z psotną minką zaczęła drażnić jej brzegi palcami dla odmiany. Dmuchnęła ciepłym powietrzem z radością obserwując dreszcz jaki przeszedł Meę. Ugryzła jej pośladek i pocałowała to miejsce czule, jednocześnie wsuwając jeden a potem drugi palec w ciepłą i gotową jamę. Kiwnęła lekko na Ortusa w zapraszającym geście.
Młodzian na nieco sztywnych nogach podszedł do łóżka, patrząc na drżącą półelfkę w pończoszkach i Kathil pieszczącą jej intymny zakątek. Sama Mea drżała od pieszczot dumnie jednakże wypinając pupcię.
Kathil wzrokiem wskazała Ortusowi by rozebrał się, przy okazji mocniej rozszerzając uda Mei i gładząc jej pośladki czułymi ruchami. Pokierowała następnie dłoń męża ku kobiecości Mei sama powoli przesuwając się do przodu i podciągając Meę do góry by ta mogła się oprzeć na jej ramionach. Pocałowała ją namiętnie zaciskając dłonie na jej piersiach i drażniąc ich szczyty. Spoglądała na poczynania męża.
Ortus z początku tylko pieścił dłonią kwiat rozkoszy półelfki, ale był bardzo rozpalony. Nie wytrzymał więc zbyt długo i ostrożnie posiadł Meę, przy wtórze jej cichego jęku. Obejmując dłońmi jej pośladki, powoli kołysał biodrami. A sama półelfka opierając się lewą ręką na ramieniu Kathil prawą sięgnęła niżej. I zaczęła sugestywnie wodzić dłonią po łonie protegowanej. Delikatna koszula okazała się kiepską zaporą dla tych doznań.
Kathil rozszerzyła nieznacznie swe nogi, nie do końca ułatwiając dostęp do swego miejsca rozkoszy, by jeszcze bardziej roznamiętnić Meę. Pocałowała entuzjastycznie mentorkę i wpiła roziskrzone spojrzenie w Ortusa. Mocno zacisnęła palce na szczytach piersi półelfki i nieco pociągnęła wzmacniając doznania, stymulując jej reakcję a co za tym idzie, tempo ruchów Ortusa. Prowokowała ich oboje.
Ortus spoglądał na nią równie rozpalonym spojrzeniem, jego ruchy bioder stały się silniejsze, podobnie jak reakcje uwięzionej między nimi półelfki, która dyszała głośno i oddychała intensywnie. Mea przymknęła oczy i drżąc skupiła się na intensywnym masowaniu na oślep podbrzusza Kathil. Była blisko wybuchu ekstazy, podobnie jak mąż Wesalt.
Kathil przysunęła się nieco ku Ortusowi, zmuszając Meę do mocniejszego wygięcia ciała. Mniejsza odległość sprawiła, że Ortus mógł wbijać się głębiej i mocniej. Dziewczyna skupiła się na pieszczocie biustu Mei, jej usta zaś rozgrzewały i pobudzały ponownie wrażliwe uszy. Pomiędzy namiętnymi liźnięciami, ukąszeniami i pocałunkami, szeptała jej komplementy na zmianę z… lubieżnymi i pikantnymi określeniami mentorki.
Spojrzała zachęcająco na Ortusa i pozwalając wygiętej i naprężonej w rozkoszy Mei przytrzymać się jej ramion, sięgnęła ku jej pośladkom. Wpiła w nie swoje dłonie napinając je nieco mocniej.
Mea niewiele mogła. Uwięziona pomiędzy dwojgiem kochanków poddawała się z jękiem ruchom bioder Ortusa. Ocierała się się biustem o piersi Kathil i drżała coraz bardziej. Całowana z dwóch stron mogła jedynie poddać się pieszczotom. Młodzian całował jej szyję z drugiej stron… sam bliski eksplozji. Tak jak i Mea. Wytrzymał dość długo… dochodząc do szczytu, tuż po tym jak drżąc i krzycząc głośno półelfka wyraziła swoją rozkosz.
Kathil pozwoliła splecionej ze sobą dwójce opaść na łoże. Sama zaś stojąc oparła się biodrami o jego oparcie i wsunęła dłoń pomiędzy swe uda. Obserwując dwójkę zaspokojonych chwilowo kochanków zaczęła pieścić się sama, mrucząc i pojękując cicho.
Ortus powoli wysunął się z dyszącej kochanki i na czworakach powoli podszedł do Kathil, przez chwilę przyglądał się jej działaniom. Po czym delikatnie zaczął całować łydkę swej żony. Był na wpół ogłuszony doznaniami i wyraźnie działał tylko instynktem… acz… wczoraj miał wszak tyle okazji do treningu.
Mea na razie oddychała rozleniwiona niedawną rozkoszą.
Kathil jęknęła przyzwalająco i zachęcająco na Ortusa. Wyciągnęła do niego dłoń, i powiodła jego palce ku swemu wnętrzu. Sama zaś poczęła ugniatać zmysłowo swe piersi. Spoglądała w dół na młodego mężczyznę i uniosła jedną nogę. Stopę oparła na jego ramieniu otwierając się dla niego.
Czuła jego język na udzie, pieszczący i liżący w dzikim oddaniu jej skórę. Czuła jak palce zagłębiają się w jej chętne wnętrze poruszając raz szybciej raz mocniej. Pieścił ją delikatnie i z wyczuciem, niemal pijany tą sytuacją.
A Mea… oparła podbródek na swych dłoniach i majtając wesoło nogami przyglądała się temu widowisku z lisim uśmieszkiem.
Kathil z drżeniem i jękiem poddawała się dotykowi Ortusa, cichym szeptem zachęcając go do działań. Zacisnęła dłonie na swych piersiach i masowała je w tempie nadawanym przez dotyk i język męża. Czuła narastającą, budującą się przyjemność.
Jej młody mąż jednak nie spieszył się, powoli poruszał palcami, powoli i z pietyzmem pieścił jej udo i punkcik rozkoszy… nie przejmował się opadającą na niego koszulą nocną Kathil.
Natomiast Mea tak. Wstała i pochwyciła jej rąbki unosząc tkaninę do góry i odsłaniając coraz więcej.
Kathil zagryzła dolną wargę i uniosła ramiona by Mea mogła ściągnąć jej koszulę. Jej uda drżały, dając Ortusowi znak, że jego działania zmierzają we właściwym kierunku. Przymknęła oczy i odchyliła nieco głowę do tyłu rozkoszując się pieszczotami młodego mężczyzny.
A Mea… zaczęła swoją zemstę, całowała obnażoną szyję Kathil, zaciskała dłonie na jej biuście masując go i ugniatając. Palce i język Ortusa zajmowały się już pieszczotą samego kwiatu kobiecości Wesalt doprowadzając ją powoli do szału rozkoszy.
Kathil jęknęła błagalnie czując równoczesne pieszczoty Mei i Ortusa. Poruszyła nieco biodrami i zacisnęła dłonie na oparciu łoża dla równowagi. Dyszała głośno przez uchylone lekko usta mrucząc na przemian imiona mentorki i męża. W końcu nie wytrzymała, gdy ekstaza rozbłysła pod jej zaciśniętymi kurczowo powiekami. Opadła na Meę i Ortusa wstrząsana spazmami rozkoszy.
-To… zaliczka … na poczet mojej zemsty.- mruknęła Mea całując usta zmęczonej Kathil, podczas gdy Ortus przytulił głowę do podbrzusza małżonki uśmiechając się delikatnie.
- Mmm nie mogę się doczekać reszty wypłaty zatem - uśmiechnęła się do Mei, gładząc jej policzek. Druga dłoń gładziła spocone czoło wtulonego w nią Ortusa.
- I jak? Teraz już więcej rozumiesz, Ortusie? - nawiązała do ich wcześniejszej rozmowy z powstrzymywanym śmiechem.
- Nie… ale za to bardziej mi się to podoba.- stwierdził młodzian. A Mea zaczęła się ubierać marudząc. - Ech… starzeję się. Dać się tak wciągnąć do łóżka młódce. Wstyd.
- Zdecydowanie… czy widzę siwe włoski? - droczyła się Kathil odskakując i unikając klapsa. Zeszła i pomogła się ubrać Mei nie przejmując się swoją nagością.
- Nie… jeszcze nie.- westchnęła Mea i zerknęła przez ramię dodając cicho.- Porozmawiajmy na korytarzu za chwilę.
Szybko zarzuciła na siebie suknię, acz… pozostawiła majtki leżące obok odpoczywającego Ortusa.
- Na pamiątkę.- mruknęła zadziornie wsuwając swe smukłe stopy w pantofelki na obcasie. I wyszła.
Kathil podeszła do łoża i pocałowała rozleniwionego męża.
- Zaraz wrócę - narzuciła na siebie swą zmiętą koszulę i ruszyła za Meą.
Znalazła ją niedaleko i podeszła do niej cicho na bosaka:
- O co chodzi, kochana?
- Wiesz…- westchnęła Mea drapiąc się po podbródku i zastanawiając się.- Po dzisiejszym poranku… nie muszę się chyba martwić, proponując ci spłatę długu. Jest klientka… wyjątkowo wymagająca, wyjątkowo energiczna i… dla wyjątkowych kurtyzan. To bardziej jednorazowa przygoda, bo tylko raz bierze daną kochankę do łóżka. A mnie… mnie się już skończyły odpowiednio wyszkolone damy do towarzystwa. To mogę uznać za spłatę długu jeśli chodzi o zabawianie Condrada.
- Chcesz pomocy z zabawieniem jej? - uśmiechnęła się Kathil - Wiesz jak dawno … eh nie ważne. Kto to?
- Nie mogę powiedzieć. Tajemnica.- mruknęła cicho Mea. -Płaci mi hojnie za anonimowość, ale ty też będziesz anonimowa, więc… powinno to wypaść dobrze. Oczywiście możesz się nie zgodzić. I masz czas do namysłu, aż do powrotu z wycieczki.
-Przecież wiesz, że Ci nie odmówię. - dziewczyna wydęła usteczka - no dobrze, zaaranżuj jak Ci pasuje.
- Nie jesteś już jedną z moich pracownic.- Mea pogłaskała po policzku Kathil, po czym zwinnie obróciła niczego nie spodziewającą się dziewczynę, przodem do ściany i dała nagle mocnego klapsa w pupę, śmiejąc się wesoło.- A to za wykorzystanie mojej chwili słabości. Ech… jesteś moją słabością, kochanie.
Po tych słowach wypuściła dziewczynę.
- Au! - wykrzyknęła zaskoczona Kathil - Za co? Nie słyszałam cienia protestu - Kathil wtuliła się w bok mentorki i objęła w pasie, całując policzek. - Zjedz śniadanie. Wiem, że nie lubisz jadać rano, ale choć coś lekkiego - trąciła czubek nosa półelfki. - A ja wracam do pracy i męża. - uśmiechnęła się.
- Zwłaszcza do męża co?- wymruczała Mea i westchnęła. - Ma swój urok ten twój młodzik, przyznaję… rzucisz go Ashce… i będziesz obserwować rezultaty, czy też zatrzymasz dla siebie?
-Na chwilę obecną zatrzymam. Lubię rozpakowywać cukierki - zachichotała wesoło - To do zobaczenia, kochanie.
- Pa.- Mea cmoknęła policzek Kathil i wymknęła się z jej objęć udając do kuchni.


Kathil weszła z powrotem do komnaty i szybko przebiegła krótki odcinek od drzwi do łóżka, z piskiem wskakując na gruby materac. Wtuliła się w Ortusa. Trąciła palcem czubek jego nosa. Spojrzała na niego z uśmiechem:
- Zostaniesz cały dzień w pościeli?
- Jeśli zdołam cię w niej zatrzymać.. to…bardzo intrygujący pomysł.- mruknął Ortus cmokając czubek nosa żony.- Mamy teraz miesiąc nowożeńców, tak?
-Tak jest - pokiwała głową z poważną miną gładząc jego ramię. Usiadła na nim i spojrzała w dół - jak się czujesz jako mąż?
- Dziwnie…- Ortus wsunął dłonie pod jej koszulę nocną i muskając palcami jej uda dodał.- Nie spodziewałem się… że zdradzę moją żonę na jej oczach i z jej pomocą. Nie żebym narzekał… Ani trochę… ale jestem nieco skołowany.
- Za szybko? - pogładziła go po twarzy czułym gestem - Wolisz być wiernym mężem? - dodała z uśmiechem.
- Nie wiem… wolę… być… kimś na kogo będziesz patrzyła z dumą i zachwytem. Taki powinien być mąż.- młodzian spojrzał w jej oczy i dodał z uśmiechem.- Nie odmówię jednak dwóm kobietom w łożu. Któż by potrafił.
Na jego słowa dziewczyna pochyliła się i opadła na męża całym swym ciężarem. Ułożyła się na nim, wtulając się:
- Wiesz… jak na prostego skrybę, dobrze walczysz słowem. Chociaż na inny Twój
oręż również nie mogę narzekać. - pocałowała podbródek młodzika. - Opowiesz mi o swoich rodzicach? - spytała ciszej poważniejąc.
- Dużo czytałem, przepisując księgi.- mruknął Ortus i spochmurniał dodając.- Cóż… ci rzec. Mój ojciec… nie był dobrym rodzicem, ale i tak wyróżniał się spośród braci honorem, odwagą i uczciwością. Zginął nagle… na granicy sembisjkiej z Dolinami. Zabiły go orki, albo drowy… nie wiem dokładnie. Ponoć zginął w szlachetnym boju, ale ja w to nie wierzę.
- A co uważasz, że się stało? Zamach?
- Drowów też da się wynająć.- odparł z kwaśnym uśmiechem Ortus. - Myślę że Bertolda to sprawka.
- A Twoja matka? - spytała całując jego policzek i wtulając twarz w zagłębienie jego szyi, by zostawiać dziesiątki krótkich pocałunków.
- Moja matka… była wspaniałą... kobietą.- dłonie Ortusa sięgały głębiej otulając pośladki Kathil i masując czule.- Mądrą, odważną, piękną i sprytną i… niestety uroda ją zgubiła. Wkrótce po śmierci ojca, posłała mnie do klasztoru by wujowie o mnie zapomnieli. A potem próbowała lawirować pomiędzy nimi za pomocą obietnicy ożenku. Bo obaj ją pragnęli. I… cóż, z tego co mi wiadomo zginęła podczas uczty. I to przypadkiem. Raniona śmiertelnie podczas kłótni obu braci.
Dziewczyna wtuliła się mocno w Ortusa zagłębiając twarz w zagłębienie jego szyi.
- Ile miałeś wtedy lat?- wymruczała mu koło ucha.
- Jedenaście… a może dziesięć?- odparł zamyślony Ortus, a jego myśli niewątpliwie obracały się wokół wtulonej w niego dziewczyny.
- Cristobal odwiedzał Cię w klasztorze w ogóle? - dopytywała Kathil.
- Nikt mnie nie odwiedzał w klasztorze.- zaśmiał się cicho młodzian.- Ty byłaś pierwsza.
Wesalt zaśmiała się:
-I zobacz jak się to skończyło - jej dłonie błądziły leniwie po jego ramionach i twarzy - Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, wiesz? - pokręciła głową sama niedowierzając biegowi wydarzeń. - Ale to nie koniec, mężu. To dopiero początek.
- A co ja mam powiedzieć, co?- delikatnie przesunął palcem pomiędzy pośladkami Kathil nieświadomie prowokując ją.- Sam nie dowierzałem swym uszom, gdy zaproponowałaś ślub.
- Najpierw próbowałeś mnie przegonić - jęknęła cichutko między słowami na jego dotyk - mój Ty gburku. - ukąsiła jego dolną wargę.
- Byłem skazańcem w więzieniu, wściekły na cały świat. - mruknął Ortus oddychając coraz mocniej i oblizując wargi. Jego palce błądziły po jej pupie i między pośladkami nie dając Kathil zapomnieć o ich dotyku.
- A teraz? Nadal jesteś… - wciągnęła powietrze pod jego pieszczotą - wściekły? - uśmiechnęła się do niego uwodzicielsko.
- Oooo tak… bardzo… wściekły.- zażartował Ortus.- Będziesz musiała mnie ugłaskać?
Kathil zrobiła przerażoną minkę i poświęciła się z zapałem ugłaskiwaniu “wściekłości” męża… długo, namiętnie i tym razem gwałtownie.


Nadeszła jednak pora by wyrwać się spomiędzy prześcieradeł i z miłosnych uniesień. Twarda rzeczywistość nie czekała.
Kathil przyzwała służbę, by pomogła jej się ubrać i uczesać, oraz zleciła dostarczenie wypisanych wcześniej listów. Następnie udała się do gabineciku i zasiadła do odczytania dokumentów od Wiligiana.
Krantz przepraszał w liście, że znikł tak szybko z przyjęcia i informował że ważne sprawy zatrzymają go dłużej w stolicy. Nie wdawał się w szczegóły na ten temat, ale poinformował że przeniósł co mógł z bogactw Wesalt na fałszywą tożsamość i przygotował sygnet ową tożsamość potwierdzający, do odebrania od jego sługi w jego domu w każdej chwili.
Resztę pergaminów stanowiły dokładne wyliczenia, co i w jakiej formie gdzie trafiło. Notariusz był bardzo skrupulatny, a listy drobiazgowe.
Kathil westchnęła i zamyśliła się. Niewątpliwie “sprawy” jakie zatrzymają Wiligiana w stolicy związane były z nagłą śmiercią Kendricka Wysokiego. Schowała dokumenty przesłane przez notariusza do skrytki w biurku i dodała do listy odbiór sygnetu. Następnie zebrała wszystkie akta na temat posiadłości i stanu majątku rodziny jakie miała dostępne i ruszyła by znaleźć Condrada.
Przeszukiwanie posiadłości zajęło jej sporo czasu, zanim znalazła mężczyznę. Okazało się bowiem że Condrad… utknął na strychu, przetrząsając jego zawartość.
- Khmmm - chrząknęła dyskretnie - zgubiłeś się? - spytała nieco ironicznie.
Mężczyzna właśnie przerzucał zawartość jakiegoś kuferka w samej koszuli. Był spocony, więc materiał jej lepił się do jego ciała, przypominając o jego muskulaturze. Wstał i spojrzał na nią z góry… już zdążyła zapomnieć jaki jest duży.
- Można tak powiedzieć. Zagubiłem się we wspomnieniach.- rzekł wymijająco Condrad.- Twoja przyjaciółka jest jeszcze w posiadłości?
- Mea? Nie, wyjechała. Czyżbyś już tęsknił za jej … towarzystwem? - uniosła lekko brew z lekkim uśmieszkiem.
- Och.. doprawdy?- podszedł bliżej niej i uśmiechnął się ironicznie pytając.- To szkoda. Kogo teraz wyślesz, by mnie odciągał od moich własnych planów i zajmował mój czas?
Ujął podbródek Kathil i spoglądając jej w oczy dodał.- Czyżbym był aż tak niebezpieczny?
Zdając sobie sprawę jak lubił kontrolować, odsunęła się od niego nie poddając jego nieczystym zagrywkom.
- Będziesz musiał sam… zadbać o hmmm rozrywki - uśmiechnęła się prawie niewinnie, rzucając znaczące spojrzenie na jego krocze. - Wiem, że to może być wyzwanie… - droczyła bestię z jakimś samobójczym zaciekawieniem, jednocześnie sącząc swój uwodzicielski czar. - W między czasie przyniosłam Ci niespodziankę.
- Doprawdy… a to czemu?- zbliżał się do niej powoli, niczym drapieżnik. Odcinał jej drogę ucieczki… przewidując jej ruchy. Przyparł do szafy i wtedy jego ciężkie dłonie zsunęły się na biodra i zacisnęły na pośladkach. Tym razem… nie próbował ignorować jej subtelnych zaczepek, tylko się im poddał.- A to czemu… sam? I jaką masz niespodziankę dla mnie.
Zanim skończył mówić Kathil wspięła się na same czubki palców i ciągnąc za koszulę, zmusiła go by się pochylił. Gwałtownie i mocno pocałowała go licząc, że wywoła zaskoczenie i dzięki temu znajdzie okazję by zbić go z pantałyku by poluzował swój atak. Ugryzła go mocno w wargę.
Zaskoczyła go tym i zyskała dzięki temu okazję do wymknięcia się.
Odsunęła się na sporą odległość:
- Chyba nie liczysz na to, że będę ciągłym źródłem Twych rozrywek? - zapytała z
leciutkim uśmiechem błądzącym na jej twarzy. - Chcesz zobaczyć niespodziankę?
- A dlaczego by nie.- odparł z ironicznym uśmiechem Condrad splatając ramiona razem i przypominając jej dżina z księgi z bajkami. Duży, muskularny i przytłaczający swą obecnością. - W końcu cały czas mnie prowokujesz swoimi kobiecymi sztuczkami. Zdając sobie przy tym, że w końcu możesz się doigrać i… skończyć w miłosnych objęciach. Czasami mam wrażenie, że właśnie tego pragniesz. Bym się na ciebie rzucił i dał ci tę rozkosz, którą już raz posmakowałaś.
Pogroził jej palcem.- Więc… jeśli nie chcesz się doigrać. Nie próbuj się mną bawić. Co ci mówiłem o ogniu?
- Niewiele wiesz o kobietach, co? - spytała ciekawie wpatrując się w jego oczy - A przynajmniej o kobietach, które nie rzucają Ci się pod nogi. Przygotowałam Ci dokumenty posiadłości - dodała jakby znużona jego pokazem siły. - Zaniosłam je do Twej komnaty. Chcesz zobaczyć czy wolisz się przekomarzać? - uśmiechnęła się, tym razem uśmiechem bez powłoczki kokieterii. Swym naturalnym uśmiechem, a nie samym wykrzywieniem ust.
- A co ty wolisz?- zapytał mężczyzna zamykając skrzynię i siadając na niej.- Dziękuję za dokumenty, ale nie odczuwam potrzeby przejrzenia ich właśnie w tej chwili. Są ciekawsze sprawy do załatwienia.
- Na przykład jakie? - oparła się barkiem o framugę wejścia.
- Sekretne oczywiście.- odparł z uśmiechem Condrad i przytknął palec do swych ust.- Myślałaś że tylko ty potrafisz igrać z czyimś pragnieniami?
Westchnął na koniec i dodał.- Prywatne sprawy… nie wszystko się kręci wokół naszego majątku i twego tyłeczka.
- Dobrze, widzę, żeś zajęty. - wzruszyła lekko ramionami - Gdybyś miał jakieś pytania
co do dokumentów, to jest jeszcze trochę czasu zanim wyjadę albo załatwimy je po moim powrocie. Będziesz mieć dużo czasu by bawić się swoimi sekretnymi sekretami podczas mej nieobecności. - uśmiechnełą się - Och… i jeszcze jedno… postaraj się nie myśleć przy tym o moim wypiętym, nagim tyłeczku. - puściła do niego oko ze słodką minką, zdając sobie w pełni sprawę, że jej słowa wywołają zupełnie odwrotny efekt i odwróciła się do wyjścia.
- A ty… nie śnij o mym muskularnym ciele dociskającym cię do łoża, gdy wijesz się w spazmach rozkoszy.- odparł żartobliwym tonem Condrad używając tej samej broni.
W myślach pokazała mu język.

Gdy odeszła na bezpieczną odległość głęboko westchnęła. Utarczki z Condradem… zużywały nieco więcej energii niżby chciała. Zrobiła nieco gniewną minkę i … skoncentrowała się na przygotowaniach do wyjazdu.

Strój, broń, swoje wyposażenie - przygotowania zajęły jej nieco czasu.

Po namyśle wysłała również pierwszy krótki raport do Mirabety.

Wstępny raport:
Patriarchowie Rediec to wyjątkowo nieudane małżeństwo choć udają szczęśliwą parkę. Mąż to typowy rodowy tyranem, możliwa kochanka na boku. Żona lubi flirt, brak wskazań na romanse.
Plan działań: sprawdzić kochankę męża, możliwe przekupstwo, oraz odkryć powód na wierność żony

Wykryte spore zadłużenie rodziny
Plan działań: sprawdzić u kogo i na jakie kwoty, z jakiego tytułu dokładnie

Potomstwo:
Najciekawszy jest najstarszy syn, Daniris. Wyruszył do Waterdeep na nauki i wrócił niedawno z kilkoma poplecznikami. Tworzy coś w rodzaju małej jednostki wojska do wynajęcia.
Młodsze rodzeństwo brat Tulves i siostra Pertia, obecnie na prowincji w rodowym majątku rodziny.
Plan działań: śledzenie Danirisa i jego poczynań, obsadzenie oczu w służbie w rodowym majątku



Na koniec wydała polecenia pani Percy, która na czas jej nieobecności miała pałeczkę władzy nad majątkiem. Poprosiła panią Bartolomeę o przygotowanie racji żywnościowych bez żadnych większych zbytków. Służbie nakazała przygotowanie koni i powozu. Przestudiowała mapy z Ortusem planując trasę podróży. Wszystkie przygotowania do podróży zajęły jej sporo czasu. Jednak wieczorem stwierdziła z zadowoleniem, że jest gotowa do wymarszu zgodnie z planem.
Następnego dnia zostało już tylko sprawdzić wybrańców Logana, poczekać na resztę swych towarzyszy i ruszać w drogę.

Raport wysłany, sprawy załatwione. Jedynym cierniem okazał się wieczorny wyjazd Condrada do Ordulinu. Po co on jechał? Ciężko go było go spytać, nie wrócił bowiem do posiadłości przed jej wyjazdem. A po za tym… naiwnością byłoby oczekiwać, by udzielił wyczerpującej wypowiedzi. Wszak nie do końca jej ufał, ze wzajemnością zresztą.
Cóż… nie można oczekiwać, że plany zawsze pójdą tak jak sobie Wesalt zakładała.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 04-12-2015 o 08:38.
corax jest offline