Kilka sekund po tym, jak znalazł się w garażu zdążyła się przekonać, że kule świstające tuż nad głową nie były najgorszą rzeczą, jaka mogła ją spotkać w tym starciu. Mieli rannych. Obrażenie na szczęście nie były zbyt poważne, tak przynajmniej można było stwierdzić po zachowaniu poszkodowanych kobiet. Rany były powierzchowne albo Beri i Lucy były cholernie twardymi babkami. Nie mogła jednoznacznie stwierdzić, która z opcji była prawdziwa, nie mieli na to czasu. - Johnson, bierzesz motocykl Beri. - Jasne – odpowiedziała natychmiast tak, jakby to, że one będzie jechać motorem było rzeczą oczywistą. – Za dwie minuty będę gotowa – rzuciła i wskoczyła do transportera niemal zderzając się w drzwiach z Markiem, który też wchodził do pojazdu.
Zostawiła broń. Zrzuciła z siebie dresowe spodnie i zamieniła ja na dżinsy i pasek, przy którym znajdowała się kabura na broń i zajęte już miejsce na nóż. Na bluzę założyła kamizelką kuloodporną i kurtkę. Glock 31 znalazł się w okolicy jej biodra. Na dłonie wciągnęła skórzane rękawiczki. - Mogę ruszać – oświadczyła wychodząc z auta, po czym zajęła miejsce na motocyklu. Umościła się wygodnie, strzeliła kostkami palców. Była gotowa. - Dokąd jedziemy? – spytała odpalając silnik tej szybkiej, cichej jak dych maszyny. Chciała sprawdzić, czy potrafi sprawnie obsługiwać GPS wbudowany z motocykl.
__________________ "You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one" |