Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2015, 21:44   #24
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Rzemieślnik ruszył wozem jako ostatni w kolumnie podróżnych mijających zakrwawiony fragment traktu. Zanim jednak zasiadł na koźle i chwycił lejce odłożył na wóz trzymane narzędzia. Będąc skrytym pod wełnianym zadaszeniem ułożył dygocącą dłonią kilka większych skrzepów krwi, które niezauważenie schował w dłoni podczas otrzepywania swojego ubrania, na kawałku suchego materiału.

Wraz z cieniem powykręcanych drzew na barkach Franza, jego towarzyszy oraz zwierząt, spoczął dziwny, obcy ciężar. Ciężko było zaprzeczyć, że zdarzenie sprzed kilkunastu minut było bez znaczenia. "Tyle materiału wyrzucone na trakt, transport nie dotrze do celu, wywoła opóźnienie, komuś znów w ramach kary za niedotrzymany termin odbiorą chleb od ust. Zawsze kończy się to podobnie. Dla woźnicy może i lepsza śmierć gwałtowna na trakcie, niż kańczug na plecach i głód przez następne kilka dni. Tak, lepsza. O ile nie miał rodziny... Szlag, biedna dziatwa. Z zamyślenia wyrwała go Orla.

- Eee? Słucham? - wypalił zanim jeszcze obrócił głowę ku łuczniczce. - Tam? - odpowiedział, zeskoczył z jadącego wozu, po czym podniesionym z ziemi łupkiem rzucił we wskazanym kierunku. Tym sposobem wypłoszył zza krzewu, posilającego się, średniej wielkości kruka. Czarny ptak niespiesznie zamachnął skrzydłami i krótko po starcie przysiadł na konarze kilkanaście metrów wyżej, nie spuszczając oka ze swojego napoczętego obiadu.

Po tym incydencie rozmyślania o transporcie kamienia zniknęły z myśli młodego Kippenbergera. Przyjrzał się twarzom towarzyszy po czym dogonił biegiem i wsiadł z powrotem na wóz. Musiał chwilę się zastanowić co tak właściwie wstrzymuje ich przed swobodną wymianą zdań. W końcu dotarło do niego, że była to wszechobecna cisza, której ani kruk, ani zając nie byli w stanie naruszyć.

Gdy drużyna dotarła na rozdroże, przeciągłe wycie wywołało u Franza pojedynczy dreszcz. Odkąd wstąpił w wiek dorosły odgłosy dzikiej natury nie przerażały go i trzymał swoje odruchy na wodzy - ten skowyt wydał mu się jednak dziwnie znajomy. - Jeśli uważasz, że jesteśmy, to ja wierę - odpowiedział Orli. - Nie chcę jednak robić przystanków w drodze do smoczego leża, obejrzenie truchła lub trzech nie jest znowu aż taką atrakcją. To mówiąc zatrzymał wóz i pochylił się nad kolejną tego dnia plamą krwi, dotykając jej tak, aby pozostawić fragment skrzepliny w dłoni. Następnie próbując nie zniszczyć jeszcze bardziej fragmentu drogowskazu obejmującego tabliczki, spróbował je odczytać. Wymagało to usunięcia fragmentu świeżego mchu, który po oderwaniu od drewna schował do podręcznej torby. Dopiero teraz zbliżyło się do niego zdenerwowanie: twarz zmieniła wyraz a prawa noga zaczęła delikatnie drżeć niczym w ekscytacji. Wstał z klęczek szybko w nadziei, że jego towarzysze nie obserwowali go zbyt dokładnie. Przeprosin ze strony kobiety nie skwitował słowem, w myśli natomiast przypisał jej romantyczną naturę. Żeby byle padlinożercę porównać do kobiety w czarnej sukni, sam bym na to nie wpadł." Odkąd wjechali do Czarnego Lasu powietrze znajdowało się niemal w bezruchu.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 03-12-2015 o 22:54.
Avitto jest offline