Garaż stał na swoim miejscu, a ciągniki siodłowe nic sobie nie robiły z pojedynczych wraków które stały na jezdni, ot, przepychały je na bok jakby jakiś masywny jegomość poruszał w tłumie ludzi. Warkot silników ściągał uwagę żywych i umarłych, ale im bliżej byliście garażu tym większą odczuwaliście ulgę. W końcu koniec, nareszcie koniec. Ale to nie był koniec i dobrze o tym wiedzieliście. Antonio musiał iść po siostrę, Emma potrzebowała mocnego policzka lub sytuacji w której naprawdę będzie walczyła o życie by przekonać się „że to nie gra”, a John z pewnością chciałby pomścić swoich towarzyszy, z którymi wyruszył.
Dowódca ludzi z Parkingu czekał w gotowości od kilku dni. Przeczuwał to wszystko i przeczucie go nie pomyliło. Nie było czasu na przytulasy, tańce i zakrapianie alkoholem. W przeciągu pół godziny większość ludzi zostało upchniętych w naczepach, a potem kierowcy ruszyli. Dokąd?
John miał małe pojęcie o tym co się dzieje na świecie, a przynajmniej w najbliższej okolicy. Jedna osada na południu, druga osada gdzieś na zachodzie. Wiedział którędy podróż skończy się marnie, ale mógł to wszystko przekazywać Cyrusowi, a ten już brał na swoje barki całą resztę. Mógł odetchnąć. Przynajmniej przez jakiś czas.
KONIEC CZĘŚCI I