Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2015, 15:22   #41
cyjanek
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Było mu głupio, że zostawili ich samych sobie. Być może sytuacja tego wymagała, zapewne też bez problemu poradzą sobie z niedobitkami wrogów, lecz i tak nie czuł się z tym dobrze. “Czy ryzyko wsparcia ich z zewnątrz było naprawdę takie duże?” - zadawał sobie pytanie. Noktowizory, opancerzone pojazdy, broń ciężką powinny dać im przewagę nad przeciwnikami, którzy tak oberwali w pierwszej fazie starcia, że ich morale musiało spaść do zera. “Echh wojsko i te ich rozkazy” westchnął jednocześnie usilnie starając się przekonać, że postrzał w nogę nie sprawi, że pani Lakis przestanie brykać. W końcu miał dość samodzielnego roztrząsania spraw życia i śmierci, więc postanowił pociągnąć za język Takino, tym bardziej, że jej rana i tak wymagała uwagi.
- Zapraszam do lekarza - uśmiechnął się do Beri. - Musimy zmienić opatrunek na solidniejszy.
- Ten w zupełności wystarcza - oznajmiła, jednak nie chcąc najwyraźniej wkurzać Sandera, który i tak w dobrym humorze nie był, opuściła siedzenie pasażera i skierowała się do wnętrza transportera by usiąść na jednym z foteli tam umieszczonych. - Byle szybko - dodała.
- Jednak nie wystarcza. Wcześniej nie miałem czasu oczyścić rany - wskazał głową na opakowania z lekami - Dostaliśmy tego tyle, że starczy na łatanie każdego z nas codziennie przez całą drogę tam i z powrotem. Nie ma co ryzykować i oszczędzać. - Usunął opatrunek, odsłaniając śniade i ładnie umięśnione ramię, którego doskonałość psuło blade rozdarcie na skórze. Ucieszył go brak zaczerwienienia, wyglądało na to, że nie doszło do zakażenia. Następnie uciskając ostrożnie gładką i jędrną skórę sprawdził, czy kość nie jest naruszona. Po raz kolejny miał powody do zadowolenia. To było czyste trafienie i zero komplikacji. Pozostało mu tylko zdezynfekować ranę i nałożyć opatrunek. Gdy wszystko było gotowe niepewnie spojrzał na twarz Takino - Poradzą sobie? Nie za szybko ich zostawiliśmy? Lucky jest ranna. Nie pobiega sobie - dodał zmartwiony.
Beri roześmiała się lekko i cicho.
- Raczej martwiłabym się o Wolfa, nie o Lucy - odparła. - Lepiej omijać ją z daleka jak się wścieknie. Do tego ranna… Poradzą sobie - dodała, dodającym otuchy głosem.
- Teraz już wiem czemu tak szybko zmykamy na południe - też się roześmiał. - Ale jak uda się im nas odnaleźć? Jaki mają zasięg nasze komunikatory?
- Dwa kilometry - wyjaśniła. - I nie muszą nas znajdywać. Razem opracowałyśmy trasę, a ona zna te miejsca wystarczająco by być w stanie określić gdzie się zatrzymamy. Nie musisz się martwić. Chyba, że będzie coś nie tak z mała, wtedy może być różni - dodała.
Skinął głową ze zrozumieniem a następnie dodał grobowym głosem. - Cóż, teraz pora na najgorsze. Jesteś gotowa na... zastrzyk? Mam nadzieję, że nie boisz się igieł? - czekając na odpowiedź wyciągnął strzykawkę i napełnił antybiotykiem.
- Cóż, z pewnością nie darzę ich miłością - odparła, przymykając oczy i opierając głowę o oparcie. - Byle szybko…
Przypomniał sobie co mówił lekarz gdy jeszcze był dzieckiem - Nie bój się, będzie dobrze, to tylko małe ukłucie.
- Jakbym tego nigdy wcześniej nie słyszała - odparła zniechęcona.
- I na pewno jeszcze usłyszysz. Obiecuję - zdał sobie sprawę, że palnął głupstwo i nerwowo zaczął się poprawiać - To znaczy… nie życzę ci postrzałów, ale wiesz, jakby co będę zawsze pod ręką. Zawsze kiedy trzeba - w końcu zdał sobie sprawę, że nie wychodzi mu to najlepiej i uśmiechnął się przepraszająco.
- Dobrze wiedzieć - odparła, również uśmiechając się lekko i nie komentując jego potknięć. - Musisz jednak popracować nad znajomością broni nieco większego kalibru niż strzykawka.
- Wiem, to mój słaby punkt. Brakuje mi doświadczenia z militarnymi gnatami. - Wziął w ręce swój karabin - ale teraz to się zmieni. Będę z nim spał, jadł i.. - ugryzł się w język by po chwili użyć wyrażenia bardziej poprawnego - I dużo strzelał.
- Czeka cię zatem wyjątkowo niewygodna podróż
- oświadczyła Beri śmiejąc się wesoło. - Lepiej zgłoś się do Wolfa lub Lucky i zapytaj ich o krótki trening gdy będziemy mieć chwilę spokoju. To wyjdzie ci bardziej na zdrowie niż samodzielne próby.
- Ciut się obawiam ich reakcji na wiadomość, że w strzelani z broni automatycznej nie jestem tak dobry, jak napisałem w CV. - Westchnął i zmienił temat - Brawo. spisałaś się na medal. Jutro zaboli jeszcze mniej.
Beri wróciła na swoje miejsce obok Sandera pozostawiając go w lepszym nastroju. Potrzebował tej rozmowy, wyjaśnienia pewnych faktów, by pozbyć się niepokoju i poukładać ostatnie wydarzenia.

Sander nie musiał się martwić. Wszystko co niezbędne do opatrzenia Lakis miał już dawno przygotowane, łącznie z anestetykami, skalpelem i nićmi do szycia. W sprawie postrzałów dowódcy misji przecież nie ma żartów. Wyskoczył z transportowca i z przyjemnością zaciągnął się świeżym powietrzem. Jedna z bardzo niewielu korzyści tego, że ludzi było mniej.
- To musiało być urocze miasteczko - mruknął pod nosem. - Po prostu jak zaczarowane. - Miał wielką ochotę by korzystając z okazji sprawdzić swój karabin, lecz za mało wiedzieli o tym miejscu by zacząć beztrosko hałasować. Zamiast oddania pierwszego w życiu strzału ze swojego Tavor Sara, błyskawicznie zmienił magazynek, tak jak trenował to przez większą część drogi. Niestety wykonanie w paru procentach odbiegło od założeń. Jeden magazynek pewnie utkwił w karabinie, lecz ten, który został z niego wyjęty zamiast gładko wcisnąć się w kieszeń, szurnął parę metrów po spękanym asfalcie. - Cholera - wyrwało mu się, co wrony skwapliwie wykorzystały by go przedrzeźniać. Podniósł magazynek z ziemi i ponowił operację wymiany, tym razem nie popełniając błędu.
- Nie macie wrażenia, że poluje tu jakiś drapieżnik? Jest zastanawiająco cicho. Zupełnie jakby coś przepłoszyło wszystkie zwierzęta. - "Lub ktoś" dodał w myślach.
 
cyjanek jest offline