Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2015, 20:07   #10
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację

Chwilowe ogłuszenie po huku, z jakim eksplodowała brama i część palisady, jeszcze na dobre nie przeszło, a już czekały na nich kolejne wrażenia. Od strony chmury dymu nadleciały ze świstem dwie strzały, ale widocznie strzelcy byli mierni, gdyż pociski przekoziołkowały gdzieś nad ich głowami. Patrząc w tamtą stronę, najemnicy dostrzegli dwójkę łuczników - chuderlaków z chustami na gębach - z których ten po prawej odrzucał właśnie na bok łuk. Widać młodzieńczy zapał nie dopomógł mu i cięciwa, za mocno naciągnięta, pękła w palcach.

Nieco bliżej niż oni, znajdowali się ich koledzy, którzy sadzili alejką w stronę “Ostoji”. Jeden z nich, rozmiarowo dorównujący szafie, pędził w ich kierunku, wymachując długim mieczem i drąc się jak opętany. Tuż za nim było dwóch następnych, z kordelasami w łapach i podobnym okrzykiem na ustach. Wyrośnięty dopadł grupy najprędzej, od razu obierając kurs na wysuniętą na szpicy Ritsuko. Skoczył w jej stronę, z błyskiem w oku unosząc miecz.

~*~*~

Zagradzająca przejście fusuma odsunęła się niepewnie, ukazując wnętrze pomieszczenia. Pachniało zielenią i mokrą ziemią. Dostojną ciszę przerywał uważny stukot nożyc. Dziewczyna ubrana w białą yukatę stała odwrócona plecami. Precyzyjnymi ruchami przycinała drzewko bonsai. Do kompozycji zapachów dołączył kwiatowo-korzenny odcień perfum. Westchnęła zrezygnowana.

- Onee-san i Onee-san, dlaczego nie pójdziesz zawracać głowę Meiko? - fuknęła zniecierpliwiona, odwracając w stronę nieproszonego gościa. - Co? Ostatnim razem zrzuciła cię ze schodów? - dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie - Czasami mam ochotę zrobić dokładnie to samo... tylko z wyższego piętra. No Ritsuko, nie patrz tak na mnie - zbliżyła się do młodszej siostry, położyła jej dłoń na ramieniu i uśmiechnęła przyjaźnie. - Ale wiesz, że ojciec zabronił cię uczyć czegokolwiek? D-o-p-ó-k-i nie zaczniesz się kontrolować. Ostatnia afera była dość... kłopotliwa, dla nas wszystkich - spoważniała. - Dobrze już dobrze, czyli mam wyjaśnić, jak znikać ludziom z oczu? Pokażę ci, dla świętego spokoju. A gdy komuś powiesz, że wiesz to ode mnie... stracisz ten kłamliwy język - zamknęła ostrza nożyc tuż przed nosem dziecka.

Zrobiła kilka kroków w stronę wiszącego na ścianie kakemono. Od niechcenia odgarnęła włosy z czoła i zaczęła tłumaczyć jakby to była najprostsza, najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- W skrócie, musisz wpłynąć na przepływ ki w ciele przeciwnika. Zaburzyć na drodze pomiędzy sensorami zmysłów, a analizującym bodźce umysłem. Usunąć to czego nie chcesz, bądź dodać to czego pragniesz. O... tak - sylwetka kobiety zaczęła pulsować i rozleciała się skrzydłami dziesiątek kruków na wszystkie strony świata.

~*~*~

Ritsuko spała, śniąc o pustce. Głębokiej, zimnej i głodnej. Wybawiły ją od niej okrzyki, początkowo stłumione i niewyraźne. Coraz głośniej dobijające do ciemnej skorupy, aż krańce mrocznej przestrzeni zajęły się ogniem. Hałas, płomienna łuna i panika ogarniająca osadę szybko odegnały resztki snu z powiek dziewczyny. Stała się czujna. Żeglowała po morzu chaosu, starając się przeniknąć jego osnowę. Wypatrzeć skały ukryte pod wzburzonym pływem. W samą porę by usłyszeć grzmot, poczuć na twarzy silny podmuch niosący ze sobą szczątki palisady i stanąć naprzeciw rozpędzonego dzikusa. Dużego, pełnego adrenaliny, wymachującego wielkim mieczem. Prowadzącego towarzyszy w boju na spotkanie śmierci.

Ostry sierp zawisł u jej stóp. Ciągnął za sobą łańcuch. Ten rozwijał się, opadając z przedramienia. Układał na ziemi, tworząc wężową spiralę. Czekała wraz ze swoim pupilem, gotowa przywitać nocnych gości. Nagły atak wystrzelił wprost w szarżującego napastnika z iście gadzią prędkością. Metalowy kieł zatańczył przed jego oczami, błyskając złowrogim odbiciem płomieni. Mężczyzna nie zatrzymał się, nie zwolnił ani na chwilę, jednak w miejscu, w którym spodziewał się znaleźć czarnowłosą, nie było już nikogo.

Walka kierowała się odwiecznymi prawami. Była równie szybka co brutalna. Ostre krawędzie nieustanie cięły powietrze, zderzały ze sobą w paradach. Mijały skórę o cal lub rozrywały ubrania, z chrzęstem zanurzając się w mięsie. Doświadczenie i wyuczone odruchy próbowały narzucić jarzmo na chaos potyczki. Pozwalały czytać przeciwnika, jednak nawet najlepszy plan nic nie znaczył, gdy zabrakło zwykłego szczęścia.

Szczęk broni i jęki umierających ucichły. Pozostały jedynie nieskładne pokrzykiwania wieśniaków, przyspieszone oddechy najemników i plamy krwi rozpływające się kałużami pod ciałami zabitych. O tej porze ledwo widoczne na udeptanej ziemi przed "spokojną" karczmą Ostoja. Ritsuko dłuższą chwilę czekała w napięciu, czy przez wyłom palisady nie przyjdą kolejni. Skończyło się na jednej fali. Składając broń weszła do gospody. Powróciła ze sznurem i parcianym workiem. Stanęła nad jeńcem, jedynym, który przeżył. Mierząc go nieprzyjemnie, ciasno spętała kończyny. Wepchnęła palce w usta sprawdzając, czy nie ma tam ukrytej trucizny. Dokładnie przetrząsnęła ubranie. Założyła worek na głowę.

- Potrzebne nam kameralne pomieszczenie. Dyskretne i tłumiące hałas... - powiedziała wesoło. - Będzie krzyczał, głośno.


 

Ostatnio edytowane przez Cai : 04-12-2015 o 20:13.
Cai jest offline