|
Chwilowe ogłuszenie po huku, z jakim eksplodowała brama i część palisady, jeszcze na dobre nie przeszło, a już czekały na nich kolejne wrażenia. Od strony chmury dymu nadleciały ze świstem dwie strzały, ale widocznie strzelcy byli mierni, gdyż pociski przekoziołkowały gdzieś nad ich głowami. Patrząc w tamtą stronę, najemnicy dostrzegli dwójkę łuczników - chuderlaków z chustami na gębach - z których ten po prawej odrzucał właśnie na bok łuk. Widać młodzieńczy zapał nie dopomógł mu i cięciwa, za mocno naciągnięta, pękła w palcach.
Nieco bliżej niż oni, znajdowali się ich koledzy, którzy sadzili alejką w stronę “Ostoji”. Jeden z nich, rozmiarowo dorównujący szafie, pędził w ich kierunku, wymachując długim mieczem i drąc się jak opętany. Tuż za nim było dwóch następnych, z kordelasami w łapach i podobnym okrzykiem na ustach. Wyrośnięty dopadł grupy najprędzej, od razu obierając kurs na wysuniętą na szpicy Ritsuko. Skoczył w jej stronę, z błyskiem w oku unosząc miecz. ~*~*~
Zagradzająca przejście fusuma odsunęła się niepewnie, ukazując wnętrze pomieszczenia. Pachniało zielenią i mokrą ziemią. Dostojną ciszę przerywał uważny stukot nożyc. Dziewczyna ubrana w białą yukatę stała odwrócona plecami. Precyzyjnymi ruchami przycinała drzewko bonsai. Do kompozycji zapachów dołączył kwiatowo-korzenny odcień perfum. Westchnęła zrezygnowana.
- Onee-san i Onee-san, dlaczego nie pójdziesz zawracać głowę Meiko? - fuknęła zniecierpliwiona, odwracając w stronę nieproszonego gościa. - Co? Ostatnim razem zrzuciła cię ze schodów? - dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie - Czasami mam ochotę zrobić dokładnie to samo... tylko z wyższego piętra. No Ritsuko, nie patrz tak na mnie - zbliżyła się do młodszej siostry, położyła jej dłoń na ramieniu i uśmiechnęła przyjaźnie. - Ale wiesz, że ojciec zabronił cię uczyć czegokolwiek? D-o-p-ó-k-i nie zaczniesz się kontrolować. Ostatnia afera była dość... kłopotliwa, dla nas wszystkich - spoważniała. - Dobrze już dobrze, czyli mam wyjaśnić, jak znikać ludziom z oczu? Pokażę ci, dla świętego spokoju. A gdy komuś powiesz, że wiesz to ode mnie... stracisz ten kłamliwy język - zamknęła ostrza nożyc tuż przed nosem dziecka.
Zrobiła kilka kroków w stronę wiszącego na ścianie kakemono. Od niechcenia odgarnęła włosy z czoła i zaczęła tłumaczyć jakby to była najprostsza, najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- W skrócie, musisz wpłynąć na przepływ ki w ciele przeciwnika. Zaburzyć na drodze pomiędzy sensorami zmysłów, a analizującym bodźce umysłem. Usunąć to czego nie chcesz, bądź dodać to czego pragniesz. O... tak - sylwetka kobiety zaczęła pulsować i rozleciała się skrzydłami dziesiątek kruków na wszystkie strony świata. ~*~*~
Ritsuko spała, śniąc o pustce. Głębokiej, zimnej i głodnej. Wybawiły ją od niej okrzyki, początkowo stłumione i niewyraźne. Coraz głośniej dobijające do ciemnej skorupy, aż krańce mrocznej przestrzeni zajęły się ogniem. Hałas, płomienna łuna i panika ogarniająca osadę szybko odegnały resztki snu z powiek dziewczyny. Stała się czujna. Żeglowała po morzu chaosu, starając się przeniknąć jego osnowę. Wypatrzeć skały ukryte pod wzburzonym pływem. W samą porę by usłyszeć grzmot, poczuć na twarzy silny podmuch niosący ze sobą szczątki palisady i stanąć naprzeciw rozpędzonego dzikusa. Dużego, pełnego adrenaliny, wymachującego wielkim mieczem. Prowadzącego towarzyszy w boju na spotkanie śmierci.
Ostry sierp zawisł u jej stóp. Ciągnął za sobą łańcuch. Ten rozwijał się, opadając z przedramienia. Układał na ziemi, tworząc wężową spiralę. Czekała wraz ze swoim pupilem, gotowa przywitać nocnych gości. Nagły atak wystrzelił wprost w szarżującego napastnika z iście gadzią prędkością. Metalowy kieł zatańczył przed jego oczami, błyskając złowrogim odbiciem płomieni. Mężczyzna nie zatrzymał się, nie zwolnił ani na chwilę, jednak w miejscu, w którym spodziewał się znaleźć czarnowłosą, nie było już nikogo.
Walka kierowała się odwiecznymi prawami. Była równie szybka co brutalna. Ostre krawędzie nieustanie cięły powietrze, zderzały ze sobą w paradach. Mijały skórę o cal lub rozrywały ubrania, z chrzęstem zanurzając się w mięsie. Doświadczenie i wyuczone odruchy próbowały narzucić jarzmo na chaos potyczki. Pozwalały czytać przeciwnika, jednak nawet najlepszy plan nic nie znaczył, gdy zabrakło zwykłego szczęścia.
Szczęk broni i jęki umierających ucichły. Pozostały jedynie nieskładne pokrzykiwania wieśniaków, przyspieszone oddechy najemników i plamy krwi rozpływające się kałużami pod ciałami zabitych. O tej porze ledwo widoczne na udeptanej ziemi przed "spokojną" karczmą Ostoja. Ritsuko dłuższą chwilę czekała w napięciu, czy przez wyłom palisady nie przyjdą kolejni. Skończyło się na jednej fali. Składając broń weszła do gospody. Powróciła ze sznurem i parcianym workiem. Stanęła nad jeńcem, jedynym, który przeżył. Mierząc go nieprzyjemnie, ciasno spętała kończyny. Wepchnęła palce w usta sprawdzając, czy nie ma tam ukrytej trucizny. Dokładnie przetrząsnęła ubranie. Założyła worek na głowę.
- Potrzebne nam kameralne pomieszczenie. Dyskretne i tłumiące hałas... - powiedziała wesoło. - Będzie krzyczał, głośno.
Ostatnio edytowane przez Cai : 04-12-2015 o 20:13.
|