Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2015, 22:08   #114
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Pisane z Ravanesh i MG

- Czy macie jakieś pytania lub wątpliwości? Jeżeli tak, omówmy je teraz, nim rozpoczniemy realizację naszych zamierzeń.
- Ja mam całkiem sporo pytań - Emma prawie weszła Greyowi w słowo kiedy ten skończył mówić - A pierwsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy to takie czy ten plan uwzględnia tych, którzy tam teraz siedzą? Bo wskoczymy i wyskoczymy brzmi jakbyśmy nie mieli za wiele czasu a znalezienie ich może trochę potrwać.
- Dlaczego akurat w Egnehentos? - Vannessa spytała takim tonem jakby ta cała spraw jej zupełnie nie obchodziła i nie dotyczyła.
- Bo z niego nie ma wyjścia. Jesteś jedyną znaną mi osobą, która ma moc otworzenia tej bramy. - Grey odpowiedział Vannessie a potem spojrzał na Emmę.
- Jeżeli będą gdzieś blisko, pomożemy im wyjść. Jeżeli nie... Finch znał ryzyko.
- O! - Westchnęła Vannessa tym samym tonem. - A co jeżeli ktoś będzie chciał uwolnić więźnia? Jest na to jakiś plan?
- Nie rozumiem - przyznała Emma - Jak to znał ryzyko? To zabrzmiało jakbyśmy zostali posłani tam celowo przez was a nie przez działania innych sił.
Fantomka wbiła świdrujący wzrok w Percivala a jej palce wybijały na stole rytmiczne staccato.
- Nikt poza zaufaną grupą ludzi nie wie nic o twoich mocach, Vannesso. - Anioł spojrzał na druidkę. - A my postaramy się, by tak pozostało. A co do Fincha, wiedział ile ryzykuje walcząc u mojego boku. Akceptował to ryzyko. Jest gotów zginąć jeżeli tego będzie wymagałą sprawa.
- Ludzi są przekupni. - Druidka chuchnęła na swoje paznokcie u lewej i zaczęła je polerować pocierając nimi o ramię prawej ręki. Całą swoją uwagę poświęcała tej czynności.
- Nie, jeśli są odpowiednio zmotywowani. Nie, kiedy wiedzą z kim mają do czynienia.Nie, jeśli mają chociaż odrobinę rozsądku.
- A co jeżeli za milenia pojawi się ktoś kto będzie potrafił otworzyć bramę tej dziedziny? - Druidka nie wydawała się przekonana słowami Greya, z uporem maniaka zajmowała się pedikiurem.
- Za milenia, to nawet dla mnie długo. Do tego czasu uporządkujemy sprawy na Ziemi i wtedy to przestanie być naszym zmartwieniem. Zresztą, nie mamy specjalnego wyboru. Rozwiązaniem Apollyna jest zniszczenie Londynu i demona w nim. Całkowite i bezkompromisowe. Jak niegdyś Sodomę i Gomorę.
- Zniszczenie demona jest czymś co mnie satysfakcjonuje. Oko za oko.
- Więc rozumiem, że akceptujecie moją propozycję?
- Ty nie chcesz go niszczyć. Ty chcesz go tylko uwięzić. To wielka różnica. - Vannessa podniosłą powoli wzrok na swojego rozmówcę.
- Hmm - wtrąciła się w końcu Emma - Jeśli potraktujemy demona jako istotę spoza naszego planu czyli podobnie jak jakiegoś ustawionego wyżej w hierarchii Faerie to może się okazać, że analogicznie tak jak w przypadku fae istoty demonicznej po prostu nie da się zniszczyć. Można go uwięzić, zniszczyć jego ciało, ale jego jestestwo, esencja nadal będzie istniała niepodatna na unicestwienie tak jak nie można zniszczyć na przykład muzyki. Można zniszczyć wszystkie instrumenty czy też po prostu przestać ją grać, lecz jej samej w żaden sposób nie uszkodzimy. Zresztą może to nie jest zbyt dobry przykład, bo muzyka zwykle nie jest czymś negatywnym co byśmy chcieli niszczyć, ale mam nadzieję, iż rozumiesz moje założenia? - Fantomka zwróciła się do Druidki.
- Czy tak właśnie jest z takimi jak on? Czy mam rację? - tym razem zapytała Greya.
- Jego kumpel - Vannessa wskazała na Greya. - oferuje karę śmierci. On dożywocie. I to są założenia, które rozumiem. - Mówiąc to zmarszczyła nieco czoło otwierając jednocześnie szerzej oczy i rozkładając ręce na bok.
- No to rozumiem, że plan mamy zaakceptowany i teraz wystarczy ustalić szczegóły? - Grey spojrzał na Emmę. - I dokładnie jest tak z takimi jak on , czy ja. Z istotami z innych sfer egzystencji. A kiedy zakończymy sprawę z markizem, wtedy, obiecuję, czeka nas długa rozmowa, podczas której wyjawię wam sprawy, które się popsuły. To co wy nazywacie Fenomenem Noworocznym. Pasuje takie rozwiązanie sprawy?
- Pasuje mi zamknięcie gdzieś dziada i wyrzucenie klucza, oczywiście nie dosłowne Vannessa, ale reszta już mi się mniej podoba. Zdecydowanie mniej. Po pierwsze to zamknięcie markiza na zawsze brzmi jak najbardziej ok, ale zamknięcie go z Finchem i Nathanem już byłoby okrucieństwem nawet dla pomiotu piekielnego a to przecież my mieliśmy być ci dobrzy i nie pastwić się nad pokonanym przeciwnikiem, a po drugie to ta cała sprawa z przynętą... - Emma zawiesiła głos - Nie rozumiem jak to miałoby zadziałać.
Billingsley nabrała dużo powietrza. Opuściła głowę podpierając czoło dłonią i głośno wypuściła je z płuc. Wiedźmy chyba coś przeoczyła w całej tej wymianie zdań, a nie chcąc wyjść na ignorantkę pogrążyła się w analizowaniu tego wszystkiego. Wyraźnie zakomunikowała całemu towarzystwu, że nie interesuje jej zamykanie markiza ciemność, czy jaki oni tam mu tytuł nadali, w pułapce teoretycznie bez wyjścia, a tak na prawdę z jednym wyjście. Skoro jej udało się portal, który miał być drogą tylko jednokrotnego użytku, to z pewnością znajdą się i inni.
Cały ten Grey zdawał się nie rozumieć tego.
- Plan jest prosty. Wymaga jedynie pewnego fortelu. Symulacji, że chcemy poświęcić ciebie Emmo by zniszczyć markiza. Poświęcić w specjalnym rytuale. On to poczuje i przybędzie by temu zapobiec. Wtedy go dopadniemy.
- Akurat tę część planu rozumiem. Chodzi o to, że mamy go wciągnąć do odciętej domeny. I tej właśnie części planu nie pojmuję, bo nie rozumiem jak on ma się dać tam zaciągnąć. To z daleka śmierdzi pułapką i każdy średnio rozgarnięty człowiek nie dałby się nabrać a co dopiero taki mistrz planowania jak markiz.
- Poczuje początek rytuału. Zrozumie, że jest zagrożony.
- Zjawi się błyskawicznie jak rozumiem i co dalej? Będzie mnie chciał ratować czy wręcz przeciwnie: zabić, ale po swojemu? Czego możemy się po nim spodziewać? I co na to Apollyn? Da nam trochę czasu czy będzie kontynuował swój plan zniszczenia? I czy w ogóle jest w stanie zagrozić w ten sposób Andrealfusowi?
- Apollyn dał nam czas do pojutrza. Więc dzisiejsza noc i dzień będą rozstrzygające. I przybędzie po ciebie, by cię zgładzić, ale na swój sposób.
- To kiedy mielibyśmy się udać na miejsce? I co miałabym tam robić?
- Ruszymy wieczorem, przed zachodem słońca. Rytuał rozpoczniemy wraz z zachodem. Ty będziesz udawała ofiarę. My, składających. bardzo możliwe, że zmuszeni będziemy rozpocząć składanie ofiary z twojej osoby, Emmo. Ty, Vannesso ukryjesz się niedaleko, pod ochroną. Włączysz się do akcji, kiedy damy ci znać i użyjesz mocy. Otworzysz bramę, potem ją zamkniesz. My zajmiemy się resztą. Ja, moi przyjaciele i ludzie z Towarzystwa.
- Pytanie czy Vannessa zechce udać się tam ponownie i znowu otworzyć przejście. - Odparła nieco bezczelnie Emma. - Bo jeśli nie, to ten plan nie będzie miał racji bytu.
Anioł spojrzał na druidkę.
Wiedźma spojrzała nieco zdziwiona na rozmawiających, zupełnie jakby nie rozumiała nad czym debatują.
- Której część z mojej wypowiedzi nie zrozumieliście? - Spytała w końcu.
- Chciałem tylko się upewnić, że możemy na pani polegać. - Powiedział Grey bez śladu jakichkolwiek emocji w głosie.
- Chyba się nie rozumiemy.
Harcourt poprawiła się na krześle i na jej ustach pojawił się na krótką chwilę wredny uśmieszek.
- A której z naszych wypowiedzi ty nie zrozumiałaś Vannesso? - zapytała Emma przyjmując ponownie poważny wyraz twarzy.
- Bo wydaje mi się, że powinniśmy cofnąć się do początku rozmowy i pododawać jakiś rozwijające temat komentarze do wypowiedzianych tutaj przez wszystkich słów.
- To doskonały pomysł Emmo. - Vannessa wyglądała na zupełnie poważną.
- Możemy dyskutować w nieskończoność - prychnęła Kopaczka. - W końcu Finch O'Hara i reszta siedzą sobie bezpiecznie tam, gdzieś i pewnie popijają herbatkę. Do jasnej cholery. Co tutaj jest do ustalania. Adrefajfus musi zostać wyeliminowany z gry. Jeżeli to oznacza ryzykowną akcję w Stonehenge ja w to wchodzę. Jeżeli mamy pójść na układ Apollyna i zniszczyć przy okazji pół Wielkiej Brytanii, wybieram ryzyko w Stonehenge. Będzie z nami sir Percival, będzie Horror i wielu, wielu innych wspaniałych, potężnych ludzi, istot. Z tego co rozumiem ona - spojrzała na Vannessę - woli rozwiązane Holingswortha. Bardziej destrukcyjne. Świetnie. Ale przecież musi wiedzieć, że wtedy załatwi tylko powłokę demona. Jego skorupkę w tym świecie. Sam skurczysyn nawieje tam, skąd przybył. I chuj bombki strzeli. Poza tym, że połowę Anglii będzie można zasypać solą, bo pozostaną po niej tylko popioły. Ilu to będzie ludzi. Pięć, sześć milionów? Więcej. Serio. Rozważasz to, zamiast zaryzykowania swoich mocy i otworzenie tego cholernego przejścia po raz ostatni. Nie kumam, ale może wczoraj ogień wypalił mi mózg i to dlatego.
Grey spojrzał na nią spokojnie.
- Każdy człowiek ma wolną wolę, Voorda. Każdy wybiera zgodnie ze swoim sumieniem. Mam nadzieję, że Vannessa pomoże nam w sposób który mi wydaje się najefektywniejszym rozwiązaniem.
- Przecież Holinswoth musi wiedzieć co robi, prawda? - W wypowiedź Druidki wkradła się niepewność. - Nie ryzykowałby połowicznego rozwiązania.
- Zniszczy go tutaj. Zagrożenie dla Planu zostanie wyeliminowane. On wykona swoje zadanie. Wszyscy będą zadowoleni poza tymi, którzy zginą podczas jego realizacji. - Odezwał się Grey. - Musisz wiedzieć Vannesso, że wielu moich braci jest ... dość bezpośrednich w swoich działaniach. To żołnierze. A żołnierze wykonują rozkazy Najwyższego lub Hierarchów bez oglądania się na straty uboczne. Szczególnie w przypadku rodzaju ludzkiego, które dla wielu spośród nas są jedynie czymś więcej niż zwierzęta. Ja tak nie myślę. Czy Apolyn tak myśli, wie tylko on sam.
- Ale nie powróci już więcej na Ziemię? Adrefajfus? Nigdy? - Billingsley zmrużyła oczy i z takim podejrzeniem w oczach wpatrywała się w Greya.
- W pierwszym czy w drugim przypadku? W zasadzie nie ma to znaczenia. W obu może wrócić. W propozycji Apolyna za wiek, dwa, milenium, nie ma pewności. Przy moim planie, póki brama zostanie zamknięta. A nikt poza tobą takiej mocy nie ma by ją otworzyć. A my wiemy, jak potem cię tej mocy pozbawić. Wyrzucić klucz. I nie, uprzedzając twoje pytania, nie wiąże się to z unicestwieniem twojej osoby.
- To akurat jest mi obojętne. - Wiedźma wzruszyła ramionami. - Bo ja wybieram się do zaświatów.
- Wiem po kogo. I coś ci obiecaliśmy. Słowa dotrzymamy. Kris znów będzie z tobą. Potrafimy przywracać ludzi z martwych. Inaczej, niż to odbywa się teraz. Będzie ... taki jak przedtem. Uznaj to za nagrodę dla ciebie za twoją pomoc i twoje poświęcenie.
Grey miał poważny wzrok.
- Jak tylko zamkniemy sprawę zagrożenia ze strony markiza piekieł i jego sług od razu zajmę się dotrzymaniem danego tobie słowa.
- Nie no…!! Kru…!! - Vannessa podniosła się gwałtownie. - Co wy sobie wszyscy wyobrażacie?! - Podniosła głos. - Co to jest?! Licytacja kto da więcej?! Ja pier… - Ruszyła w stronę pokoju, w którym obudziła się.
Tym razem to przesadził. Ona nie potrzebowała współczucia. Nie prosiła o pomoc. Gray tym czasem wspomniał o Krisie. Zupełnie niepotrzebnie. I zupełnie wyprowadził ją z równowagi.
Mieszać życie prywatne z zawodowym. To było takie nieprofesjonalne.
Emma zerwała się z miejsca.
- Poczekaj Vannessa.
Ruszyła szybkim krokiem za Druidką, ale kiedy ją dogoniła nie próbowała jej zawracać tylko towarzyszyła jej aż pod drzwi pokoju.
- Możemy pogadać? W cztery oczy?
- Słucham. - Billingsley zatrzmała się. Chociaż nie była zbyt zadowolona, co wyraźnie malowało się na jej twarzy.
- Ale nie na korytarzu. Wejdziesz na chwile do mojego pokoju?
Zachwycona to Wiedźma wcale nie była. Postanowiła jednak wysłuchać Fantomki.
Emma wyrysowała na drzwiach na szybko dość skomplikowany symbol.
- Mam nadzieję, że to wystarczy. - mruknęła.
- Posłuchaj Vannesso, wiem, że proszę cie o bardzo wiele, ale tak naprawdę nie mam się do kogo zwrócić. Nie podoba mi się żaden z tych planów, ani Greya ani tego drugiego. Żaden z nich nie daje nam gwarancji sukcesu, obydwa doprowadzą do śmierci ludzi. Mam w tej chwili mętlik w głowie i po prostu nie wiem co robić. Najchętniej bym się po prostu ulotniła, ale to w niczym nie pomoże a jeszcze może zaszkodzić innym, a naprawdę nie chcę mieć na rękach krwi niewinnych. - umilkła na chwilę zbierając myśli.
- Jedyna pewna rzeczą dla mnie, w tym momencie, jedyne co jest dla mnie oczywiste to próba pomocy wyciągnięcia stamtąd tych, którzy tam ugrzęźli. I dlatego proszę cię o pomoc, bo akurat teraz jesteś jedyną znaną mi osobą, która może im otworzyć przejście. Co do reszty planów związanych z dopadnięciem markiza to czuję, że już tak długo byłam zwodzona, iż większość mojej wiedzy opiera się na półprawdach i kłamstwach. Nie potrafię tego przejrzeć i dostrzec ukrytej pod ściemami prawdy, więc jeśli coś wiesz lub wydaje ci się, że wiesz, a co może rzucić nieco światła na te rozgrywkę pomiędzy stronami konfliktu, w który nas się próbuje wciągnąć to proszę powiedz mi to. Daj mi jakikolwiek punkt zaczepiania, bo w tej chwili to każdy ruch wydaje mi się błędny.
Na twarzy Fantomki malowały się takie zagubienie, że w tej chwili wyglądała na przynajmniej kilka lat młodszą niż w rzeczywistości była.
Przez chwilę mogło się wydawać, że Druidkę ruszyło wyznanie Fantomki. Twarz jej się nieco wypogodziła. Kilkukrotnie pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Emmo, skoro już zdobywamy się na szczere wyznania. - Wiedźma nie mogła się opanować, lub też nie chciała, i nuta ironii pojawiła się w jej wypowiedzi. - Też nie podobałoby mi się gdyby ktoś chciał mnie złożyć w ofierze. Nawet ludziom, którym ufam. Bo ufasz im, prawda? Jak członkom zespołu, kiedyś w ministerstwie?
Emma potrząsnęła głową jakby nie rozumiejąc do czego zmierzała Vannessa zadając jej te pytania.
- Nie rozumiem - przyznała - O kogo konkretnie pytasz? Komu ufam bądź nie? I w jakiej kwestii?
Vannessa zrobiła zbolałą minę.
- W kwestii życia i śmierci. Jak zawsze. - Mówiła spokojnie, jakby cała złość, która doprowadziła ją do wyjścia z jadalni, gdzieś nagle się ulotniła.
- Czyjego życia? Mojego? Twojego? Milionów innych ludzi? Słyszałaś co mówili. Żeby dopaść markiza są skłonni poświęcić sporo ludzkich istnień. I jedni i drudzy.
- Jestem w paskudnym nastroju. - Ton wypowiedzi Vannessy zmienił się. Nie był ani napastliwy, ani złowrogi. Mówiła tak jakby jej nie zależało na niczym. Na rozmowie. Na rozmówczyni. Na niczym. - A ty zaczynasz traktować mnie jak idiotkę. Nie lubię tego. Oczywiście, że pytam o twoje życie. Czy ufasz temu Greyowi ma tyle, żeby pozwolić mu zacząć odprawiać rytuał. Kwestia zaufania miedzy przyjaciółmi - Wyraźnie, a wręcz przesadnie, zaakcentowała słowo “przyjaciółmi”. - z grupy “Nasz Krew” nie wymaga chyba komentarzy, co?
- Vannessa, nie traktuję cię jak idiotki, po prostu myślałam, że słyszałaś co zostało powiedziane przez Greya- odpowiedziała jej Emma rzeczowym tonem.
- On założył już, że jeżeli Finch, Duncan, Nathan i elfka z dzieckiem nie zatroszczą się sami o siebie i nie opuszczą tamtej domeny w odpowiednim czasie to nie da im dodatkowej szansy i zostawi na śmierć razem z Andrealfusem. Zatem jeśli przedkłada wykonanie planu ponad życie tych kilku osób to dlaczego miałby nie poświęcić i mojego życia gdyby zaistniała taka potrzeba?
- A ja mu ufam wcale. On chce mi zabrać moc, która pozwoli mi dostać się w zaświaty i wrócić stamtąd. Na to się nie zgodzę. Jesteś tutaj jedyną osobą, na której mogę polegać.
- Poczekaj - Emma potrząsnęła głową - O jakich zaświatach mówisz? O domenie, w której ugrzęźli Finch i reszta ferajny czy tak ogólnie o miejscu, do którego udają się wszyscy zmarli ludzie?
- O miejscu gdzie są wszyscy zmarli.
- Wiesz, udać się w zaświaty jest dosyć prosto, ale ty mówisz, że chcesz stamtąd też wrócić i to nie jako zombie, duch czy wampir tylko przy pomocy swojej mocy. Skąd wiesz, że to zadziała skoro jak na razie sprawdza się w przechodzeniu do światów Faerie? Co nie jest takie dziwnie, w końcu jesteś druidem, ale dalej wracamy do tego na czym mi najbardziej zależy. Czy w ogóle masz zamiar otworzyć przejście do tej domeny gdzie utknęli Finch i reszta? Chcę ich wydostać, za wszelką cenę. I nie obchodzi mnie co myśli Grey. Obiecałam im i zamierzam słowa dotrzymać. Tylko nie wiem co ty zamierzasz Vannesso.
- Chcę otworzyć? Hmmm… - Druidka zamyśliła się na chwilę. - Chcę spróbować.
- Pomożesz im? Niezależnie od wszystkiego?
- Nie, nie od wszystkiego. - Druidka pokręciła przecząco głową.
- Powiedz mi zatem od czego uzależniasz swoją pomoc i jak daleko jesteś w stanie się w niej posunąć? Muszę wiedzieć na czym stoję i postarać się wymyślić jakiś plan.
- Jeżeli oni będą się upierać przy odebrani mi mocy, to odpada. - Powiedziała Vannessa twardo. - Nie zostanę też z nimi sam na sam. Ktoś, na kim mogę polegać, musi chronić moje plecy. Ty jesteś taką osobą.
- Tyle, że ja chciałam wejść do tej domeny gdyby oni się nie zjawili tuż przy wyjściu i ich poszukać. Bo o to właśnie chciałam cię prosić. Żebyś nie zamykała od razu tej domeny tylko dała mi trochę czasu.
- To mamy pewien problem, hmmm… kadrowy. - Dodała kpiącym tonem Druidka.
- Ty teraz rządzisz, bo to ty masz moc otwarcia bramy, więc czekam na twój plan i twoje propozycje. - Emma w przeciwieństwie do Vannessy brzmiała bardzo poważnie.
- Nie zgodzisz się na uczestnictwo w rytuale do póki nasi nie będę tutaj. Czyli, jedziemy do Stonehenge i to jak najszybciej. Otwieram bramę, ty wchodzisz i ratujesz kogo Scotta, Sinclairów i tego... jak mu tam… no wiesz o kogo chodzi, prawda? Ja trzymam portal ile się da. Po waszym powrocie, jeżeli chcesz, to daj się złożyć. Ja i tak zamierzam zniknąć.
- Nie słyszałaś planu Greya i reszty Towarzystwa? Oni mi nie pozwolą na takie działanie. Ich plan miał polegać na rozpoczęciu rytuału i dopiero jakby się zjawił Andrealfus ty miałabyś otworzyć bramę, oni by go tam wepchnęli a ty zamknęłabyś bramę odcinając demona w zamkniętej domenie na dobre. Tyle, że ten plan nie brał pod uwagę ratowania Fincha i ferajny. Gdyby przeszli przez wrota w tym krótkim momencie kiedy pozostawałyby otwarte to w porządku, ale jaka jest na to szansa? Dlatego cię prosiłam żebyś potrzymała je otwarte nieco dłużej.
- A niby jak nas zmuszą do wykonania ich planu, co? - Zabrzmiało to trochę jak przekomarzania się smarkaczy, a do tego Wiedźma dołożyła jeszcze gestykulację i mimikę twarzy, które podkreśliły jeszcze dobitniej to wrażenie.
- A tym, że po prostu nie mamy wyjścia. - odpowiedziała Emma zrezygnowanym tonem.
- Nie moja droga. - W głosie Vannessy zabrzmiała jakaś złowróżbna nuta. - To oni nie mają wyboru. Bez naszej pomocy nic nie wskórają. Wykorzystajmy to.
- Bez naszej pomocy, jak oni nic nie wskórają to swój plan wdroży ten drugi, ten, którego zwą Apollynem, a ja na to nie pozwolę, bo nie chce mieć krwi tysięcy jeśli nie milionów na rękach. Dlatego upieram się przy tym, że nie mamy wyjścia. Świadomość, że mogłam zapobiec takiej masakrze i tego nie zrobiłam...- głos Emmy lekko zadrżał - Nie, nie, nie , nie, to nie może się tak potoczyć. Choćbym miała tam zdechnąć - po tych słowach jej głos już wyraźnie się załamał.
Fantomka oparła się o ścianę uginając się pod tym niewidzialnym brzemieniem.
- Jeżeli istnieje chociaż najmniejsza szansa, że on zrobi to co zapowiedział czyli zniszczy miasto próbując zniszczyć Andrealfusa i zabije przy tym całą masę mieszkańców Londynu - powiedziała już spokojniejszym tonem - a do tego istnieje szansa, że mogłam do tego nie dopuścić, to zamierzam postąpić tak żeby dać uchronić tych wszystkich ludzi od takiego losu.
- W tym momencie Apollyn moim osobistym zdaniem może stanowić większe zagrożenie niż Andrealfus, który działa bardziej subtelnie, chociaż oczywiście jego działania mogą z czasem doprowadzić do czegoś bardzo złego.
Harcourt zamilkła i spojrzała na Druidkę.Mięśnie twarzy Emmy były napięte, z ust spływała krew po tym jak zbyt mocno przygryzła dolną wargę a oczy ukazywały determinację i strach.
- Czyli Nathan i Duncan nie mogą się równać z milionami nieznajomych?
- Właśnie próbuję ułożyć plan żeby ocalić zarówno ich, jak i miliony nieznajomych. Nie wiem czy to wykonalne, ale zrobię co w mojej mocy żeby tego dokonać. I mam nadzieję, że nie będę musiała wybierać.
- Emma, byle szybko. Ja mam swoje własne plany.
- Mój plan to jak na razie wykonanie planu Greya z niewielkimi zmianami jak na przykład udaniu się do Egnehenots zaraz po tym jak wrzucą tam Andrealfusa, wydostaniu stamtąd Duncana, Nathana, Fincha, elfki i jej dziecka i powrót do naszego świata nim demon zdąży zajarzyć co się dzieje. I szczerze mówiąc myślałam, że zgodziłaś się na plan Greya a ja musiałbym cię jeszcze namówić na tę niewielką modyfikację i przytrzymaniu otwartej bramy nieco dłużej, tak żebyśmy zdążyli stamtąd uciec. Ale jeśli masz inne, własne plany to widocznie się przeliczyłam i nie zrozumiałam twoich intencji.
- Twój plan ma jedną, ale za to olbrzymią, wadę. Otóż zakłada, że twój znajomy pozwoli utrzymać mi przejście tak długo, jak długo ty tam będziesz. Nie liczyłabym na to. - Vannessa przemilczała fragment o zgodnie na plan Greya i własnych planach.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline