Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2015, 08:23   #11
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Maximilian mocował się z klamrą pasa od spodni, kiedy z dymu przy bramie wyleciał niezidentyfikowany obiekt i lotem koszącym począł, niebezpiecznie szybko zbliżać się w jego kierunku. Strzała pozostawiła po sobie nieprzyjemny świst, kiedy przeleciała tuż koło ucha młodzieńca i wbiła się w ziemię.

Zacisnął mocnej ręce na rękojeści miecza, a ciarki przeszły go po plecach, kiedy zobaczył kontury napastników wyłaniających się zza szarej kurtyny. Zwalisty niczym dąb bandzior jako pierwszy rzucił się pędem w stronę Ritsuko. Maximilian wysunął przed siebie broń i tarczę, biegnąc jej na ratunek. Krzyk uwiązł mu w gardle, kiedy miecz zbója niebezpiecznie szybko zaczął zbliżać się do najemniczki.

Zaraz potem, kolejno po sobie, nastąpiły dwie rzeczy. Hissori rozpłynęła się w powietrzu, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu, zaś zdezorientowany Maximilian, rozpędzony w swej szalonej szarży, nie zdołał poprawnie wyprowadzić ciosu, który śmignął tuż obok wielkoluda. Ten zaś najwyraźniej nie miał na tyle czasu lub rozumu, by wdać się w rozważanie, gdzież jego niedoszła ofiara zniknęła, dlatego błyskawicznie odpowiedział na bezskuteczny atak młodzieńca.

Długi miecz śmignął znad głowy bandyty. Maximilian wydobywając się z oszołomienia i reagując instynktownie zasłonił się tarczą, w którą z druzgoczącą siłą wbiła się broń. Potęga ataku przeciwnika zaskoczyła rycerza. Opierając się uderzeniu z ledwością, ramię Maximiliana ugięło się, a metalowa tarcza odskoczyła i przygrzmociła w jego głowę. Mroczki przeszły mu przed oczami i zachwiał się do tyłu, kiedy kolejne uderzenie niemalże pozbawiło go głowy.

Krew zaczęła spływać obficie z jego czoła, zalewając mu oczy. Kolejne uderzenie sparował odruchowo i w odpowiedzi ciął na oślep, a zaraz potem poczuł, że jego ostrze z większym niż zwykle oporem przeszyło powietrze przed nim. Zrobił krok w tym i przetarł oczy, by ujrzeć wielkiego bandziora przyciskającego rękę do długiej rany na piersi. Ich jarzące się żywym ogniem oczy, spotkały się na sekundę. Dwóch wojowników, którym pisana była walka. I śmierć.

Rana zadana przez Maximiliana okazała się zbyt płytka. Bandzior uśmiechnął się krzywo i ponownie rzucił do ataku. Angelopoulos co raz ciężej, odpierając kolejne spadające na niego ataki. Starał się znaleźć lukę w obronie przeciwnika, jednak wielkolud pomimo siły jaką wkładał w cięcia, zdawał się poruszać coraz szybciej i szybciej. Kolejne uderzenie wybiło metaliczny dźwięk na tarczy rycerza i odbiło się echem w chaosie bitwy, kiedy zrozumiał w końcu, że jego przypuszczenia są błędne. To nie bandzior przyspieszał, tylko on zwalniał, męczony kolejnymi próbami obrony.

Ciężkie żelastwo tłukło raz za razem, kiedy z nieba za jego plecami niespodziewanie spadła strzała. Goldor! - przeszło rycerzowi przez myśl. Wielkolud jęknął, kiedy grot ugodził go w ramię, a Maximilian znalazł w tej chwili swoją szansę. Rzucił się w wyciągniętym mieczem na przód, zaś potem niemalże sam wyciągnął się na ziemi, gdy jego noga zahaczyła o ciało jednego z zabitych bandziorów.

Skąd on się tam wziął? Kiedy? Czas na polu walki zdawał się zakrzywiać i niknąć, odseparowując walczących od reszty świata.

Maximilian z dezorientacją zobaczył jak broń bandyty ponownie śmignęła, kierując się w jego głowę. Śmierć spojrzała mu w oczy. I pewnie zabrałaby go ze sobą, gdyby nie nagłe pojawienie się Ritsuko za plecami Dużego. Dziewczyna spróbowała zaatakować przeciwnika od tyłu, na co ten zareagował instynktownie, odchylając się od morderczego ostrza, które przeszło tuż obok jego ramienia. Ale to tylko po części załatwiło problem Agelopoulosa. Miecz wroga nie zmienił trajektorii, jednak ręka bandyty przekręciła się, a rycerz oberwał w głowę płazem broni.

Świat rozjarzył się fontanną barw i zaczął wirować. Mimo to, Maximilian wkładając całą swą siłę w utrzymanie miecza, zamachnął się w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu stał oprych. Poczuł nagły opór, a ostrze zamarło w powietrzu. Rycerz włożył całą pozostałą mu energię, by wyrwać ostrze. Poczuł na twarzy świeżą krew.

Maximilian zatoczył się kilka kroków w tył, starając przezwyciężyć ogarniające go oszołomienie. Świat był niewyraźny, a wszystkie dźwięki dziwnie wytłumione. Rozmazana sylwetka bandyty, była jednak nie do pomylenia. Widmowa postać zbliżała się do rycerza, stawiając długie i mozolne kroki. Jeden. Dwa. Trzy. Wielki oprych upadł na twarz, a wokół niego szybko zaczęła powiększać się kałuża krwi.

Maximilian łapczywie nabierał powietrze w płuca, spoglądając na martwe ciało swego przeciwnika.


 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 05-12-2015 o 08:26.
Hazard jest offline