Schierke wyrobił się z robotą szybciej, niż przypuszczał. Ostatecznie jednak, nie było zbyt trudno dokończyć już rozpoczętej pracy. Szybko poszło, a za zapłatę podziękował. Nóż, choć daleko było mu od porządnego, żołnierskiego uzbrojenia, prędzej czy później miał się przydać. Ostatecznie, mógł zabrać na wyprawie broń poległych.
- Trupom niepotrzebna broń - mruknął do siebie, widząc niedaleko farmę Angestagów. - Ani złoto.
A że trup miał się słać gęsto na wyprawie, o tym nie wątpił ani przez chwilę. Jeżeli wyprawa miała wyglądać jak cała reszta ziem, do których zawędrował on i jego kompani, to dane będzie przetrwać niewielu. Pewnie niejeden młodzik ze wsi, który chciał zasmakować przygody i podróży, skończy jako jeszcze jeden ozdobny czerep na namiocie orka.
Oczywiście, ta sama logika tyczyła się Franza, czego był świadom. Ładowanie się na wyprawę złożoną z bądź co bądź pospolitego ruszenia było całkowicie różne od regularnej, zbrojnej rejzy, z których słynęły armie Imperium. Miało być niebezpiecznie, toteż lepiej było uważać na swój kark.
Widząc rudowłosą, uśmiechnął się i puścił jej oko, jednak niewiele czasu miał rozkoszować się widokiem młodej dziewczyny. Jak zwykle w takich wypadkach bywało, w okolicy grasowała przyzwoitka w postaci Davida Angestag. Schierke skinął głową w pozdrowieniu i rzekł:
- Jestem jednym z tych, którzy będą brać udział w jutrzejszej wyprawie przeciwko orkom, może słyszeliście, panie. Chodzę i pytam ludzi o jakiś oręż, widły chociaż, żeby odpór bestiom dać. Niestety, z tym kozikiem niewiele zdziałam - tu pokazał nóż, który zdobył za postawienie płotu. - Jeśli macie panie jakiś miecz tudzież chociażby kutą laskę, to zapracować na niego umiem. No i noclegu szukam, choćby w stodole być może, bo zmrok blisko.
Schierke usilnie starał się koncentrować wzrok na Angestagu i ignorować rudowłosą. Zdało się, że ma słabość do rudych. Co do Angestaga zaś, nie spodziewał się po nim niczego więcej ani mniej niż rozumu chłopa - prostego, ale bynajmniej nie głupiego. Trzeba było dobierać słowa ostrożnie i mieć się na baczności, aby nie zdradzić się z zamiarem zbałamucenia młódki.
Jeśli uda mu się zostać, tym lepiej, zamiarował okazać się księciem w przebraniu dla dziewczęcia, które choć płochliwe, to przecież oczekiwało na wybawiciela, który uratuje ją od jej leniwego męża. Tymczasem jednak wolał pokazać się dla gospodarza jako pożyteczny i niegroźny głupiec, który zamierzał oddać życie za słuszną sprawę.
Wiele zależało od tego, co powie farmer, ale jeśli nie pozwoliłby mu zostać… Miał inny plan.