Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2015, 14:46   #13
Yuan
 
Yuan's Avatar
 
Reputacja: 1 Yuan ma w sobie cośYuan ma w sobie cośYuan ma w sobie cośYuan ma w sobie cośYuan ma w sobie cośYuan ma w sobie cośYuan ma w sobie cośYuan ma w sobie cośYuan ma w sobie cośYuan ma w sobie cośYuan ma w sobie coś
Hroth otworzył oczy i z pewnym niesmakiem stwierdził, że jest już jasno. Gdzieś w głębi swojego zaspanego umysłu czuł jednak, że coś jest nie tak z tą jasnością. Po paru sekundach oszołomienia zaczął wyłapywać dochodzące zza okna krzyki. – Co do... – szepnął do siebie i wstał gwałtownie z łóżka. Czerwona łuna oraz wyraźniejsze już teraz krzyki obudziły go całkiem i nie zwlekając zbytnio ubrał się i wybiegł na zewnątrz, gdzie część z jego towarzyszy uważnie obserwowało otoczenie. Próbował znaleźć trochę czasu na zorientowanie się w sytuacji, ale nagły wybuch oraz świst strzał w powietrzu dobitnie uświadomiły mu, że nadszedł właśnie czas na działanie, nie myślenie.

Odruchowo dotknął wiszącego na szyi znaku Akadi, na parę sekund zamknął oczy i odmówił krótką modlitwę. Delikatny wietrzyk musnął jego skórę, na co kapłan uśmiechnął się mimowolnie. Bogini zawsze dawała mu znać, że go wspiera. Gdy otworzył oczy sytuacja zdawała się już nieco klarować. Zlokalizował młodzika biegnącego w stronę Maximiliana i dobywając po drodze swojego wielkiego korbacza próbował zajść go od tyłu. Młodzik chyba go nawet nie zauważył, jako, że był skupiony na swoich niezdarnych próbach wymachiwania kordelasem. W ostatnich ruchach Hroth przyspieszył kroku i przełożył korbacz do lewej ręki. Wykorzystując siłę odśrodkową wypuścił głowicę, która przemknęła centymetry nad ziemią, po czym pomknęła w kierunku bandyty. Druga ręka złapała drzewce i jeszcze zwiększyła potężną siłę uderzenia. Młodzieniec ostatecznie zobaczył kapłana kątem oka i odwrócił się w jego stronę. Początkowy grymas złości na jego twarzy szybko zastąpiło zaskoczenie, a następnie przerażenie. Hroth przez ułamek sekundy spoglądał w szeroko otwarte oczy młodzieńca i poczuł bolesne ukłucie. Chwilę później ciężka, najeżona kolcami metalowa kula wbiła się w kości czaszki miażdżąc je z głuchym trzaskiem. Spod zniszczonych tkanek gwałtownie trysnęła krew, kapłan poczuł jej ciepło na swojej twarzy. Młodzieniec umarł natychmiast, jego ciało bezwładnie uderzyło o ziemię. Hroth miał wrażenie, że widzi to wszystko w zwolnionym tempie. Pękające kości, tryskająca krew, paskudny obraz zmasakrowanej czaszki. Wiedział, że ten widok na długo zostanie w jego pamięci. W końcu tylko raz zabija się człowieka po raz pierwszy w życiu.

Chwila oszołomienia zaburzyła jego ocenę sytuacji. Gdy się ocknął zobaczył leżące na ziemi ciała oraz dwóch bandytów rzucających się do ucieczki. Bez zastanowienia rzucił się w pogoń za łucznikiem. Wiedział, że jest od niego znacznie szybszy i postanowił to wykorzystać. Doganiając bandytę chwycił drzewce korbacza w poprzek i wyskoczył wysoko w powietrze. Jego kolana uderzyły w plecy uciekiniera zwalając go na ziemię, a potężny cios w głowę pozbawił przytomności na miejscu. Kapłan schował broń, chwycił nieprzytomnego chłopaka za szmaty i podążył w kierunku swoich towarzyszy.

Gdy zobaczył Maxa bez zastanowienia rzucił ciągniętego bandytę na ziemię i podbiegł do rycerza. Położył rękę na rozległej ranie na jego boku i wyszeptał kilka słów. Krew szybko skrzepła przerywając masywny krwotok, a chwilowe znieczulenie pozwoliło Maxowi na wzięcie kilku głębszych oddechów. Jego stan był daleki od doskonałego, ale stabilny. Hroth położył rękę na jego ramieniu – No, no, no! Widzę, że płynie w Tobie prawdziwa rycerska krew... chociaż teraz niestety nieco jej mniej – spojrzał na kałużę krwi pod nim i uśmiechnął się. – Połatam was całkiem jak tu trochę posprzątamy – rzucił do Maxa i Lago. W roli lekarza czuł się zdecydowanie lepiej niż w roli zabójcy...
 
Yuan jest offline