Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2015, 15:06   #21
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Szlachcic był względnie zadowolony ze swoich osiągnięć. Nie spadł mu włos z głowy, sprytnie pozbył się ostatniego bandziora i uratował dziewczynę. Co do tej ostatniej zasługi, Tyralyon oraz Kaczor mogliby mieć pewne zastrzeżenia, jednak Gaspard nie zwykł przejmować się szczegółami tego kalibru. W sumie tak samo jak jego nieszczęśni przełożeni. Szlachcic nie spodziewał się, że wyczyny dzisiejszego dnia przyniosą mu ułaskawienie, ale być może nieco złagodzi surowe nastawienie wobec niego. Już nie mógł się doczekać, kiedy wśród Legionu rozniosą się plotki o jego heroicznych dokonaniach. O ile będzie mu dane jeszcze kiedykolwiek podzielić się swymi wyczynami z oddziałem.

Przez jedną trzecią biesiady, Gaspard emanował radością, i z przyjemnością uczestniczył w zabawie. Przez następną jedną trzecią nieco umilkł, rozważając w głowie jakąś sprawę, która nie dawała mu spokoju. Natomiast przez ostatnią część imprezy, wyglądał jakby koń z jeźdźcem zwalił się na jego głowę. Dosłownie. Chwycił się za głowę obiema rękoma, gwałtownie przeczesując włosy zniszczonymi i pobrudzonymi palcami, opierając się brodą o stół. A w dodatku pił. Stanowczo zbyt szybko i zbyt dużo. Nie reagował na doczepki postronnych biesiadników, zaś na pytania jego nowej drużyny, przeważnie rzucał krótkie:
- Mamy przejebane…

I rzeczywiście, jego przypuszczenia okazały się trafne, w chwili kiedy siwowłosy rycerz z paskudną raną na twarzy, zszedł w końcu na dół i zaczął drzeć się po nich. Głośne reprymendy były normalką dla Gasparda, jednak ta sprawiła, że poczuł się jakby coś niezwykle ostrego ukłuło go nagle w brzuch. Pojawienie się dziewczyny, i fakt jej rodzinnych więzów z Revaldem, automatycznie zwróciły jego uwagę na tę relację. W przyszłości, w razie ostateczności mogły stanowić bardzo dobrą linię obrony przed Czarnym Sercem.

Mimo uczucia bezkresnego przygnębienia i strachu, spowodowanym faktem w jakie gówno się tym razem wpakował, Jauffret nie zamierzał wykorzystać, nadarzającej się sytuacji, by pokłapać trochę dziobem. Wstał z ławy i, wyprostowany jakby z kijem w dupie, zwrócił się do rycerza.
- Sir Revaldzie! To dla nas zaszczyt służyć pod dowództwem legendarnego Czarnego Serca. - “Z takim zaszczytem mogły równać się tylko brutalne tortury bądź bycie rżniętym przez ogra” - dodał w myślach. - Proszę również o wybaczenie mi wcześniejszych słów. Oczywiście nie miałem tego wszystkiego na myśli, chciałem tylko zwrócić na siebie uwagę i na stan, w którym się szanowny pan znajdował. Na całe szczęście wszystko skończyło się dobrze, z małymi stratami. - “Kurwa. Raz posłuchałem rady tego starego glebożuja, swojego ojca! I co? Wyzwałem najbardziej fanatycznego i szalonego wojownika, o którym kiedykolwiek słyszałem. Nigdy więcej” - kontynuował swoje rozważania w myślach. - Jesteśmy do pańskiej dyspozycji. W ciągu pięciu minut będziemy gotowi do wymarszu.
Kończąc ostatnie słowa spojrzał wymownie na drużynę. Przekaz powinien być dosyć jasny. “Nie spieprzcie tego.”
Gaspard nie miał zamiaru więcej się odzywać, czy zadawać pytań. "Mądry mówca najpierw się uczy, kiedy powinien milczeć" - powiedziała mu kiedyś jego guwernantka. Liczył, że reszta drużyny zajmie się wydobywaniem odpowiedzi.
 
Hazard jest offline