Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2015, 02:42   #14
Ryder
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Niewielu rzeczy można się było spodziewać po tej wiosze, ale na pewno nie kolejnego ataku, właśnie teraz. Goldor błyskawicznie zerwał się z twardego posłania, chwycił jedną ręką za łuk i strzały, a drugą pomagał sobie, szukając pośpiesznie drogi wyjścia z karczmy. W sali jadalnej przetoczył się przez stół, którego pozycji nie zapamiętał wczoraj, wywrócił jeszcze kilka krzeseł, zanim za głosami towarzyszy dotarł do wyjścia.

Sądząc po chaosie jaki słyszał i tłustym zapachu dymu w nocnym powietrzu, sytuacja była poważna, ale w gaszeniu pożaru ślepiec raczej by się nie przydał. Po chwili huk rozerwał okolicę i na kilka uderzeń serca mnich stracił kontakt ze światem. Ciemność, cisza, jedynie dudnienie w klatce piersiowej. Słuch wrócił po kilku długich sekundach, a dochodzące odgłosy nie napawały optymizmem.

Dwie strzały z lekkim świstem przeszyły powietrze kilka kroków od niego, a z tego samego kierunku dał się słyszeć gardłowy wrzask. Wszędzie naokoło bieganina, krzyki, zwyczajnie zbyt wiele naraz. Goldor złapał się za głowę i wytężył wszystkie siły, by się opanować.

Towarzysze już przystąpili do akcji, szamotali się z napastnikiem, wymieniając ciosy… Lago z lewej, Maximillian tuż przed nim, zaraz, nie… bandytów jest więcej… odsuń się rycerzu, odsłoń głośnego… tak! - w wyuczonym odruchu w mgnieniu oka oddał dwa strzały w stronę głośnego adwersarza. Jedną ze strzał słyszał wyraźnie o sekundę zbyt długo, ta chybiła, ale druga zapewne sięgnęła celu. Od razu powrócił do pełnej koncentracji, starając się śledzić przebieg walki, na ile mógł.

Dwie osoby upadły, nie sposób było stwierdzić kto. Był pewien, że Lago i Maximillian dalej walczyli, mógł wyraźnie odróżnić ich okrzyki i stęknięcia od reszty, ale sądząc po tych ostatnich bandyci nie byli łatwymi przeciwnikami. W kilka sekund jednak zauważył, że towaszysze wyraźnie zyskują pole. Wytężając zmysły, zorientował się skąd jeszcze padają strzały i posłał w kierunku źródła własną, świszczącą jasno i ostro… dokładnie tak długo jak wyliczył. Dostał.

Odgłosy walki przerodziły się w czystkę po bitwie, ostatni wrzask bandyty sprawił, że Goldor był wdzięczny, że nie musi tego widzieć; ktoś również dopadł rannego łucznika, którego ustrzelił przed chwilą półelf. Było po wszystkim… Prawie. Jak dowiedział się po fakcie, Maximillian właściwie otarł się o śmierć, i gdyby nie interwencja Hrotha, byłoby z nim bardzo ciężko. Kapłan zbudował tym czynem odrobinę zaufania u mnicha.

Stanie na uboczu i nie przeszkadzanie było prawie równie trudne, co sama walka. Poczucie bezużyteczności i niepewności, co teraz ze sobą zrobić były nie do zniesienia. Wreszcie usłyszał Ritsuko, której nie rejestrował wcześniej w ogóle w panującym chaosie. Chciała przesłuchać jeńca. Goldor zdecydowanie tego nie przepuści...
 
Ryder jest offline