Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2015, 11:02   #15
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Wieczorny spacer po ciepłym posiłku i bimbrze był idealny do lekkiego oprzytomnienia. Pozbycia się porannego bólu głowy, zachowując miłe szumienie w uszach.
Powietrze znacznie ochłodziło się w porównaniu z dniem i chłodny wiatr co i raz muskał rozgorączkowaną atmosferą w knajpie twarz Chassa.
Mężczyzna postanowił przejść się po okolicy najpierw bez celu, potem celem honorowego oddania moczu, by koniec końców przyjrzeć się palisadzie.
Wpierw chciał się skierować w stronę bramy, którą przyszli, ale smród gnojowiska skierował go na południową bramę. I dobrze jak się okazało.
[media]http://static5.depositphotos.com/1011991/481/i/950/depositphotos_4818347-Wooden-palisade.jpg[/media]
Mężczyzna z ciekawością obserwował ślady zniszczeń i niezdarnego łatania. Nie był niepokojony przez nikogo, nie widział też strażników. Być może się pochowali, a może po prostu jest ich tak niewielu... Trudno powiedzieć, ale w razie ataku, wioska była praktycznie niechroniona. Nie trzeba było być inżynierem, żeby wiedzieć, że południowa palisada nie wytrzyma kolejnego ataku. Do tego, przypalone żerdzie wskazywały na użycie broni niekonwencjonalnej.... albo magii, albo fiolek z kwasem. Magik sprawdził ziemię wokół wypalonych miejsc w poszukiwaniu fragmentów szkła, ale przez szczeliny w palisadzie niewiele zobaczył. Stwierdził, że przyjrzy się temu o poranku, zakładając, że jego narowiści koledzy zdecydują się jednak działać.

Nieniepokojony, wrócił do karczmy, gdzie zastała go parująca bania na środku pokoju. Chassowi nie udało się namówić dziewki na wspólną kąpiel, ani nawet na umycie pleców, ale nie starał się też przesadnie bardzo.


Ze snu wybudził go gwar i lekki zapach palonego drewna. Chass spał przy uchylonym, choć zabezpieczonym przed włamaniem oknie, więc poczuł, zanim zobaczył płonący budynek.
Wyskoczył jak poparzony z łóżka chwytając portki i koszulę. Zbiegając po schodach zakładał jeszcze kaftan i mocował się z pasem, do którego zawieszony był rapier i kusza. Wybiegł na zewnątrz.
- Na Otchłań! - sapnął patrząc na budynki doszczętnie pochłonięte jaskrawym, gorącym i skwierczącym ogniem.
Nie zdążył dobyć broni, gdy coś eksplodowało za jego plecami. Wiedział. Podświadomie wiedział, że należało załadować kuszę. Odwrócił się akurat by spostrzec atakujących rzezimieszków. Duży kafar atakował właśnie jego towarzyszkę, która nagle zniknęła. Chass uśmiechnął się pod nosem. Znał tę sztuczkę, bo wcześniej sam padł jej ofiarą. Wiedział, że za parę sekund dziewczyna znów będzie widoczna, ale zanim zdążył zareagować na pomoc rzucli się krasnolud i rycerz. Magik wykorzystał okazję i rzucił się w stronę budynku po swojej prawej wyciągając kuszę. Schowany przed bepośrednim atakiem, kołowrotek ładujący kusze działał błyskawicznie, bełt był na miejscu, mężczyzna wychylił się zza ściany i oddał celny strzał. Bełt wystrzelił z cichym jękiem cięciwy mknąc prosto w kierunku barku bandyty. ten trafiony wypuścił trzymany w ręku kordelas wyraźnie zaskoczony kolejnym przeciwnikiem, po czym rzucił się do ucieczki. Walka powoli dobiegała końca, kafar leżał w powiększającej się kałuzy krwi, jego przyboczni nie wyglądali wcale lepiej.
Chass nie patrzył na rozłupaną czaszkę jednego ze zbirów, ani na spazmatyczne drgawki drugiego - za bardzo przypominały mu rodzinę. Podszedł natomiast do jedynego żywego, choć chwilowo nieprzytomnego przeciwnika, przy którym zebrała sie drużyna. Schował kuszę, zastanawiając się co dalej. Jeśli pozwoli dziewczynie na przesłuchiwanie, dziewczyna zabije chłystka w bardzo bolesny sposób - tego był pewien. Nie mógł jednak jawnie się przeciwstawić, dodał więc, że sprawdzi jego prawdomówność, po czym wrócił do reszty.
- Zostaw ten łańcuszek! - krzyknął do Maxa, który sięgał do szyi po bezwartościowy miedziany naszyjnik.
- Daj mi to, sprawdzę kim był nasz napastnik - stwierdził już spokojniej. Zależało mu by Max nie dotykał zbyt długo przedmiotu, by nie zniszczył jego unikalnej aury.
- Spokojnie Kolego, oddam Ci go w jednym kawałku jeśli tak ci na nim zależy, ale ma on bardzo wartościowe informacje, które Twoje rycerskie dłonie mogą zniszczyć.
 
psionik jest offline