Jabri i
Czerwony Wicher
-
Aladyn? - zaskoczona Jaśmin szeroko otworzyła usta. Rozmawiała wyłącznie z Jabrim, broczącego krwią Czerwonego Wichra ignorowała -
Po co mi jakiś żebrak w pałacu, Jabri? Aladyn... Cóż, jego miejsce jest tam skąd przyszedł w rynsztoku. Nie wiem jak mógł mi się podobać. A teraz ja tęsknię tylko za moim niebieskoskórym ukochanym - głos córki sułtana sugerował, że Jabri musiał upaść na głowę, aby sugerować jakąkolwiek relację między Jaśminem a Aladynem -
Ale on... On odszedł - dziewczyna znów chlipnęła, tym razem nieco ciszej -
Jabri, proszę, odnajdź mojego dżina i powiedz, żeby do mnie wrócił. Zrobię dla niego wszystko. Bezimienny,
Fathi,
Hassan,
Hatem
Niezwykłościom nie było końca. Mimo wszystkich czarów jakich dokonał ostatnio dżin, magia Hatema wywołała duże wrażenie. Ale naprawdę głośny podziw, zwłaszcza zbójców Hassana, wzbudził wielki pająk Fathiego:
-
Jaki wielkie skurwiel! - gadali do siebie zbójcy.
-
Z takim magiem nie zginiemy!
-
Dobra nasza! - ucieszył się szczerze Kassim.
Hatem, który dostał się na górę nieco wcześniej, stanął na pozostałości schodów i z namysłem przyjrzał się resztkom drzwi, które broniłyby dostępu do kwatery głównej Aladyna. Broniłyby, ponieważ ktoś je wyważył. Przejście do kryjówki uzurpatora stało otworem. Pytanie, czy ktoś, kto tak bezceremonialnie je otworzył, był jeszcze w środku. Hatem nadstawił uszy, ale nie słyszał żadnych podejrzanych dźwięków dochodzących z mrocznego wnętrza komnaty, co naturalnie o niczym jeszcze nie świadczyło.
Fathi nie zwracał uwagi na radość prostaczków, ale spokojnie kierował swoim wierzchowcem w stronę szczytu wieży. I właśnie tutaj o mały włos nie doszło do tragedii. Pająk miarowo wspinął się w górę, kiedy nagle po prostu się rozpłynął w powietrzu, dużo wcześniej niż Fathi przewidywał. Strefa antymagii!