| Świt, a wraz z nim nowy dzień, nadszedł równocześnie wolno i szybko. Wolno dla bogobojnych miejscowych, których rutyna i poczucie bezpieczeństwa legły w gruzach. Przewracali się z boku na bok w łóżkach, bojąc się kolejnego najazdu na wioskę, którego wizja skutecznie odpędzała sen. Wolno dla strażników, którzy wzmocnili południową stronę drewnianej palisady i wypatrywali niebezpieczeństwa czającego się w mroku. Szybko dla tych, którzy zdołali jakoś zasnąć i przechrapali lub prześnili resztę nocy.
Niektórym nie było jednak dane ujrzeć świtu. Grupie młodocianych bandytów, których zaszlachtowali najemnicy. Pojedynczym bandytom, którzy rozleźli się po wiosce i których zatrzymała tutejsza „straż”. Strażnikom z wysadzonej w powietrze palisady, odważnym ochotnikom którzy rzucili się do gaszenia pożaru, obrońcom wioski, pechowcom i niewinnym osobom. Nie było dane ujrzeć świtu posiwiałej zielarce, niedźwiedziowatemu kowalowi, pryszczatemu dziewczęciu, smarkaczowi z mlekiem pod nosem. Śmierć była nieubłagana w zbieraniu swego żniwa. Maximilian i Hroth mogli to poświadczyć.
Świt nie przywitał również jeńca, którego udało się pochwycić najemnikom. Związanego i nieprzytomnego ulokowali w piwnicy „Ostoji”, która wyludniała podczas ataku. Młody rudzielec, z dziewiczym wąsikiem i śladami po ospie, wyglądał marnie jeszcze przed czułymi pieszczotami Ritsuko. Po nich... po nich był cieniem siebie samego, ledwo przypominającym człowieka. Krzyki i błagania prędko przerodziły się w serie zwierzęcych niemalże dźwięków, które co jakiś czas przerywało szlochanie. Nie było to przyjemne dla nikogo, ale taka była cena informacji.
Wyrwane z rudego strzępki wiadomości tworzyły - o dziwo - spójną całość. W swych zeznaniach był również całkowicie szczery, ale temu nie można było się dziwić. W końcu strach przed bólem dobrze motywował większość populacji. Zadawane pytania padały na żyzny grunt, odpowiedzi nadchodziły natychmiastowo - początkowo pełnymi zdaniami, później pojedynczymi słowami. Ogień był, tak jak podejrzewali, jedynie dywersją sprezentowaną przez jednego z kolegów rudzielca. Wybuch bramy, który dał bandytom dostęp do wioski, był sprawką czaromiota. Nie na tyle zdolnego, by samodzielnie potrafił spleść tak silne zaklęcie, ale posiłkował się magicznym wsparciem w postaci zwoju. Chass mógł to potwierdzić dzięki miedzianemu wisiorkowi, którego zbadanie skutkowało w takiej właśnie wizji.
Grupa planowała również napad rabunkowy w niedalekiej przyszłości. Nocny atak miał na celu zastraszenie mieszkańców i wybadanie potencjału obronnego wioski, a jego pomysłodawcą był sam przywódca szajki - półork Kieł. Pytanie o obóz zostało początkowo zbyte milczeniem, które prędko przerwał widok Ritsuko sięgającej po kolejną igłę. Jaskinia we wzgórzach, trzy ligi na zachód od wioski. Na najważniejsze pytanie - o karawanę sióstr Lewyn - nie padła odpowiedź i nie pomógł któryś z kolei szpikulec wbity w ciało. Ani ten, ani następny.
Ritsuko naszpikowałaby rudzielca jak krawcowa poduszeczkę, ale nie było jej to dane. Chłopakowi brakowało sił na krzyki, później zabrakło łez, jeszcze później moczu w pęcherzu. Każdy organizm miał swoje granice wytrzymałości i te gówniarza zostały przekroczone. Ból okazał się być zbyt intensywny i w pewnym momencie przesłuchiwany zwiotczał w krześle, a oczy uciekły mu w tył czaszki. Szybkie przyłożenie palców do szyi potwierdziło przypuszczenia - serce młodziaka przestało bić. * * *
O świcie dalej było czuć smród spalenizny w powietrzu. Spichlerz został częściowo uratowany, podobnie jak jego zawartość, ale przylegające doń chałupki nie miały tyle szczęścia. Uwaga zdecydowanie była skupiona na ratowaniu zapasów żywności, których strata o wiele bardziej odbiłaby się na społeczności niż dwa czy trzy budynki mniej. Miejsce do spania zawsze się znajdzie.
Śniadanie, którym najemników uraczył Ronald, było skromne. Pajdy chleba, masło, ser i trochę mięsa, do tego dzban mleka. Może nie było ucztą, ale przynajmniej nie musieli za nie płacić. Wieść o ich starciu z bandytami prędko rozniosła się po wiosce i zyskali w oczach mieszkańców, którzy widzieli w nich swoich obrońców. Ronald nie był jedyną osobą, która chciała im ukazać wdzięczność. Drzwi „Ostoji” co i rusz otwierały się, wpuszczając coraz to kolejnych wieśniaków, chcących jakoś wynagrodzić ich odwagę i poświęcenie. Stół bardzo prędko wzbogacił się o parę rzeczy - srebrną obrączkę, wyszlifowany agat, połyskujący sztylet, paręnaście srebrników, kilka złociszy oraz miedziane kolczyki. Były i wyrazy podzięki, które nie miały równowartości w monetach, i składały się głównie z ustnych podziękowań, błogosławieństwa miejscowego kapłana Chauntei oraz wianuszka z kwiatów, który jasnowłosa dziewczynka wręczyła Ritsuko.
Ostatnią osobą, która zawitała do „Ostoji”, był postawny mężczyzna w kolczudze. Mimo siwizny we włosach, zmarszczkach na twarzy i utykania na prawą nogę, momentalnie się na nim poznali. Nie był stąd, a przynajmniej większość życia spędził na szlaku. Najemnik, tak jak oni. Mężczyzna bez ceregieli przysiadł się do stołu i zmierzył ich po kolei wzrokiem, najdłużej zatrzymując się na Maximilianie.
- Enry Hagway, starosta - przedstawił się basowo. - Dziękuję wam za pomoc w obronie wioski, mimo że wszyscy wiemy, że nie mieliście za bardzo wyboru. Nie mam ani czasu, ani chęci na długie rozmowy, więc będę mówić krótko i na temat. Potrzebujemy waszej pomocy, bez niej długo nie wytrzymamy. Południowa część palisady poszła się jebać, a bez niej równie dobrze możemy otworzyć nasze domy dla tych skurwieli i dać wszystko, czego chcą. Każdy mężczyzna potrafiący walczyć jest teraz potrzebny tutaj, więc jesteście moją jedyną nadzieję na ukręcenie łba sprawie. Sto pięćdziesiąt - Hagway spojrzał po najemnikach - sto pięćdzięsiąt sztuk złota dla was, jeśli nam pomożecie. Oraz dozgonna wdzięczność całej wioski, ale nie na nią liczycie. Nie patrzcie tak, też kiedyś byłem jednym z was.
Hagway burknął pod nosem coś, co brzmiało jak ”gdyby nie ta pieprzona strzała”, ale prędko wrócił do tematu pomocy.
- Decydujcie, czy sto pięćdziesiąt sztuk złota to wartościowe wynagrodzenie i pomożecie. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
Ostatnio edytowane przez Aro : 07-12-2015 o 22:44.
|