Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2015, 23:06   #206
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Quelnatham, Ocero, Theodor

Formalne spotkanie dobiegło końca i obecni w sali zaczęli wstawać i zbierać się do wyjścia. Quelnatham podszedł do Ocero i szeptem przekazał co miał do powiedzenia.
- Spróbuj złapać Eriliena i spotkajmy się w Złotym Kuflu. Jest wiele ważnych spraw, które koniecznie musimy przedyskutować.
Nie czekając na odpowiedź pośpieszył za ludzkim młodzieńcem, który zdążył już opuścić pokój, a który jak wszystko wskazywało mógł być naznaczony klątwą tajemniczego sztyletu.
Gdy dogonił go na korytarzu nie tracąc czasu na uprzejmości od razu przeszedł do rzeczy.
- Zaczekaj chłopcze! Musimy porozmawiać o czymś bardzo poważnym.
Theodor zatrzymany w pół kroku obejrzał się ze zdumieniem, odruchowo kładąc dłoń na rękojeści nowiutkiego bojowego rapiera, nowego nabytku, którym wciąż jeszcze się cieszył.
-”Chłopcze”? - z niedowierzaniem wymówił to słowo - Już dawno nikt mnie tak nie nazywał. Cóż, w moim wieku miło mieć nowe doświadczenia - wzruszył ramionami - Kim jesteś i o czym chcesz rozmiawiać?
- Quelnatham Tassilar - rzucił krótko elf. Obejrzał się i zniżył głos. - Chodzi o wydarzenia w rezydencji Wildhawków. Mam podstawy wierzyć, że blizny nie będą jedyną przykrą pamiątką po tamtych zdarzeniach.
-Tak jak wspomnienia - skinął głową Greycliff - Ale chyba nie wspomnienia masz na myśli… - zawiesił znacząco głos.
- Nie powinniśmy tu o tym rozmawiać. Spotkajmy się dziś wieczorem w Złotym Kuflu. Tam będziemy mieli większą swobodę.
Theodor zastanawiał się chwilę. Wreszcie machnął ręką.
-Dobrze.


~~~

Quelnatham zaraz po odebraniu wszystkich zarekwirowanych przedmiotów udał się do Złotego Kufla by wynająć odpowiednio obszerny pokój. Uprzedził karczmarza, że wieczorem pojawi się tam jeszcze kilka osób i polecił mu przygodować odpowiedni poczęstunek.
Gdy wszyscy zgromadzili się w osobnym od wspólnej sali pokoju Quelnatham wyjawił przyczyny tego całego tajemniczego spotkania.
- Witajcie, poprosiłem was o przybycie by z dala od uszu straży i innych nieproszonych osób omówić sprawę wielkiej wagi. Wydarzenia w rezydencji Wildhawków nie zostały oczywiście należycie rozwiązane i nie możemy liczyć, że ktokolwiek faktycznie je rozwikła. Nie jest to jednak istotą tego spotkania. Szanowny mistrz Lyesath Risnil[jakmiałananazwisko] przy skromnej pomocy z innych źródeł zdołał potwierdzić magiczną i złowieszczą naturę rytualnego noża, który był w użyciu kultu. Być może wasza opowieść - tu skierował dłoń w kierunku Ocero i Theodora. - wyjaśni tę zagadkę.
Moneta wysłuchał cierpliwie słów elfa, pociagnął łyk mocnej gorzałki i zaczął mówić.
-Nie rozumiem - wykonał niejasny ruch dłonią - Nie rozumiem co chciałbyś usłyszeć. Wszyscy byliśmy w siedzibie heretyków. Nie widziałem niczego czego ty nie widziałeś i nie usłyszałem niczego czego ty nie słyszałeś.
- Niestety nie mogę się zgodzić. Nie widziałem i nie słyszałem, a przede wszystkim nie rozumiem wielu rzeczy. Podobno uczestniczyliście w jakimś rytuale inicjacji do sekty, który zawierał w sobie zacięcie się ceremonialnym sztyletem. Czy to prawda?
Theodor skinął ostrożnie głową.
-Tak było. Przyznam, że sam się zastanawiałem jak to na mnie wpłynie. Ostatecznie rytuał jest formą najsilniejszą - Moneta zapatrzył się chwilę w swój kubek - Ale póki co nie poczułem w sobie żadnej zmiany.
- Zrobiliście to jak rozumiem, żeby zniszczyć kult od środka, czyż nie?
-Nie miałem tak dalekosiężnych planów - Theo wzruszył ramionami - Chciałem się po prostu stamtąd wydostać więc grałem tą komedię.
Ocero delikatnie westchnął.
- Trudno powiedzieć co się działo. W sensie ja na pewno planu nie miałem.
-No właśnie. Obaj staraliśmy się tylko ocalić szyje.
- No dobra, ja grałem na zwłokę. Wiedziałem, że Tahir jest gdzieś w okolicy więc czekałem na jego ruch.
-Tahir to ten rycerz, co nadział Widzącego na ostrze jak prosiaka?
- Tak go urządził? Ta, to on. Święty Rycerz Myrkula, zakładam, że wrócił już do pana.
-A wiecie gdzie on teraz jest? Nie ma go tu z nami, a pewnie wie o tym kulcie całkiem sporo. Tak przynajmniej przypuszczam.
Selunita otarł oczy.
- Nie wiem i szczerze, nie obchodzi mnie to. Trąciło od niego trupem i szczerze cały ten bajzel jest przez niego. I ponieważ Erilien i ja mamy inne definicje słów "subtelność" i "skrycie". Poważni,e czemu pozwoliliście mu "otworzyć" bramę ognistymi kulami?
- Śpieszyliśmy się.- na te słowa Ocero wybuchł śmiechem - Nie byliśmy pewni, czy zostaliście porwani przez myrkulitę czy skrytobójcy zakończyli już twoje życie.
Kiedy Selunita pozbierał się, spojrzał na elfa.
- Wybacz, wybacz. Po prostu zobrazowałem sobie was trzech w głowie, przed bramą i wyobrażam sobie, że któryś powiedział: "Szybko, nie mamy czasu. Erilien rozwal tą bramę w najgłośniejszy i najbardziej widoczny sposób jaki znasz". Że też tego nie widziałem.
Elf lekko uśmiechnął się na tę wizję. - Nawet nie wyobrażasz sobie jak długo musieliśmy go przekonywać. Ale wracając. Nie jestem tu by was przesłuchiwać, pamiętajcie, ale Lyesath prowadzi… własne dochodzenie. Rytuał w którym uczestniczyliście nałożył na was jakieś zaklęcie. Nie wiemy dokładnie jakie, ale z pewnością bardzo potężne, zbyt potężne jak na nasze siły. Nie wiemy co może się stać, dlatego bardzo ważne jest byście szczegółowo opisali co wtedy mówiliście i czy odczuwaliście bądź odczuwacie jakieś… dziwne objawy.
-Już mówiłem, że nie czułem i nie czuję żadnych sensacji. Ale coś w tym wszystkim może być. Ten stary kapłan, który tam z nami był. Słyszałem na własne uszy jak wzywał podczas walki imię Selune i nie otrzymał odpowiedzi.
- To ja wzywałem moc Selune i nic się nie stało. Sądzę, że cokolwiek dokładnie zrobił ten rytuał odciął mnie od bogini. Lub sprawił, że fałszywe wyrzeczenie się jej stało się prawdziwe. Co do samego rytuału. Ból w ręce, zimno… głos zaczął mi się rwać… trochę jak późny wieczór Siódmego… tylko, że w Trzeci i popołudniu.
- Wybacz niedyskrecję, ale czy ta więź… nie została już zerwana kiedy zamilkli bogowie? Co się zmieniło?
- Nawet kiedy bogowie zamilkli byłem wstanie przywołać moc, o którą poprosiłem wcześniej. Wiesz tak jak zaklęcia, które ty przygotujesz i zapamiętasz? Teraz się czuję, jakbym chodził w ciągłym kręgu antymagii.

- Dziękuję wam za to wszystko co powiedzieliście. Muszę was jednak ostrzec. Cokolwiek się stało, zaklęcie może jeszcze zacząć działać. Nie wiemy jak i kiedy może się ujawnić. Wraz z Lyesathem wybieramy się do Cormanthornu i dla waszego bezpieczeństwa proponuję byście udali się tam razem z nami. Tam z pewnością udzielą pomocy i wam i nam. Jeśli jednak zamierzacie zostać trzymajcie się kogoś zaufanego, moża Tahira, skoro tak dobrze zna kult. Jednyne co wiemy o tym zaklęciu to, że można je przypisać do szkoły zaklinania. Może się zdażyć, że rytuał nałożył na was urok, albo geas, być może nawet zaklęcie dominacji, choć aktywowane tylko w pewnych warunkach.
- Pozwól, że powiem ci to, co powiedziałem poprzedniemu elfowi, który mi to zaproponował. Mam iść do lasu pełnego elfów, w tym momencie pełnego elfów takich jak Erilien, aby pójść zobaczyć boga elfów takich jak Erilien, który najpewniej jest taki jak Erilien… tylko bardziej? Kiedy ruszamy?
-Ja akurat nigdzie się nie wybieram. Jak mówiłem żadnych sensacji nie czuję, a tu mam sprawę do załatwienia i to niejedną. Takoż, szczęśliwej drogi do Cormanthoru - Theodor jednym haustem dopił wódkę, wstał, skinął głową i wyszedł.
- Żegnaj, ale uważaj! - zawołał za odchodzącym Quelnatham. Do Ocero zaś zwrócił się tak:
- Wybaczam ci to bluźnierstwo. Towarzystwo Eriliena jak najgorzej wpływa na zdrowych przedstawicieli inteligentnych ras. Zrozum jednak Corellon jest Ojcem Elfów, Erilien zaś tylko jego wyznawcą, co więcej zaburzonym, chorym i paranoicznym. Cormanthor to jedyne miejsce jakie znam, gdzie bezinteresownie użyczą nam magii wystarczająco potężnej by naprawić cokoliwek się stało w rezydencji.
- Tak wybacz, ale mam obawy co do Corellona, skoro jeszcze nie odrzucił Eriliena i jego… wybryków. Tak czy inaczej naprawdę wierzysz, że człowiek otrzyma od Coranthorianskich elfów bezinteresowną pomoc? Nic do was nie mam, ale macie opinię… odrobinkę snobistycznych.
- Mieszkańcy Cormanthoru wiele wycierpieli od ludzi. Oczywiście, że nieznajomi są traktowani podejrzliwie, ale z pewnością pomoc uzyskamy my - Tu wskazał na Lyesatha i siebie. - Dopiero gdy poznamy naturę sztyletu, będziemy mogli pomóc tobie.
- No cóż, zawsze moja druga teoria, że faktycznie obraziłem Selune, może być prawdziwa. Tak czy inaczej mogę pójść pomoc w Cormanthorze… na pewno będą Drowy do ubicia, może spotkam Eriliena i jego krucjatę.
- Drowy w Cormanthorze? - Quelnatham zaśmiał się - na pewno nie. Szczególnie teraz, kiedy jest tam nasz bóg. To swoją drogą jedyna szansa na uleczenie Eriliena. Jestem pewien, że jego obłęd wynika głównie z braku kontaktu z Corellonem. W każdym razie miło mi będzie podróżować wraz z tobą. Choć jak mam nadzieję podróż będzie krótka. Gdy tylko zbierzemy Aerona i Eriliena teleportuję nas do celu.
- Teleportacja? Stąd do Cormanthoru? Ty wiesz ile drzew/przepraści/gór jest między Waterdeep a tym lasem? Jesteś pewny, że trafisz?
- Oczywiście, spędziłem tam w końcu pół swego życia.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline