Wątek: Rozdarcie
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2015, 19:27   #32
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Noc minęła szybko. Arin wstała wypoczęta, zadowolona przeciągnęła się raz i drugi, aż jej strzyknęło w kręgosłupku. Zeszła na dół, do wspólnej izby. Kazała sobie podać gorącego mleka z modem. Wypiła. Pilnowała się, żeby nie mruczeć. Zapowiadał się świetny dzień.

Po jakimś czasie podeszła do stolika, przy którym siedziała Reeva i przysiadła się, nie czekając na zaproszenie. Może nie było to specjalnie uprzejme, ale Arin już taka była. Bezpośrednia. Choć wydawać się mogło, że siedziała za daleko, aby słyszeć wcześniejszą rozmowę, to nie uroniła ani jednego słowa. Słuch miała równie dobry jak wzrok.
- Arin - przedstawiła się. - Planujecie zamknąć Rozdarcie, tak?
Reeva spojrzała na nią uważnie. Widać było, że pojawienie się Arin wyrwało ją z rozmyślań nad zawartością kubka w który jeszcze chwilę temu się wpatrywała.
- Może - odparła z lekkim uśmiechem. - I co w związku z tym? - zapytała i upiła łyk miętowego naparu.
- Tak się zastanawiałam... czy udało się wam odczytać coś więcej z zapisków elfki?

Azriel westchnął ciężko trzymając się z tyłu. Nie radził sobie dobrze ze skradaniem się i podsłuchiwaniem, podszedł więc ciężkim krokiem i dodał swoje przemyślenia.
- Raczej co - powiedział mocno akcentując drugie słowo - udało się wam odczytać?
Widząc, że za plecami Arin pojawił się zbrojny Reeva powoli odstawiła kubek i sięgnęła prawą ręką pod stół. Położyła dłoń na rękojeści miecza i przyjrzała się podejrzliwie mężczyźnie.
- A już się zastanawiałam czy jesteś tu sama - skomentowała do Arin - Coś wiemy, ale tę wiedzę zachowam dla wspólników - kobieta lewą ręką wskazała mężczyźnie by usiadł przy stole.
Arin prychnęła.
- Techniczne rzecz biorąc jestem sama - odpowiedziała. Rzadko kłamała, tylko wtedy, gdy było to absolutnie niezbędne. - Spaliśmy razem z braku miejsc, to wszystko. Poznałam go przedwczoraj, podobnie jak ciebie. - Zastanowiła się przez moment.
- Potrzebuję dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Sprawy osobiste. Pomogę. - spojrzała na kobietę, pytająco.
- Spaliście razem - uśmiechnęła się mimowolnie - Nie potrzebuję aż tak szczegółowych informacji o was - po tych słowach Reeva przestała spoglądać ukradkiem na mężczyznę - Jak dla mnie twoja motywacja jest dla wystarczająca - wzruszyła ramionami, ale dłoń nadal leżała na rękojeści - Oboje chcecie do mnie dołączyć czy tylko ty? - zapytała Arin ale spojrzała na Azriela.
- Połączyć siły. - sprecyzowała Arin. Słowa były Ważne. Ceniła je i ufała im jak inni swojej broni - Nie dołączyć.

Azriel zignorował większość słów kobiety, budząc się w rozmowie dopiero po słowach Arin.
- Oboje… ale tak jak powiedziała Arin w ramach współpracy - wyprostował się patrząc z góry na kobietę. - Nie chcę żebyś robiła mi łaskę pozwalając sobie pomóc, ale nie wyglądasz na tyle głupią by myśleć, że nie przyda ci się pomoc.
Reeva pokręciła głową.
- Nie będę robić nikomu łaski. Chcę współpracy, a nie podwładnych, bo nie mam ochoty się z nikim użerać. Nie mam już na to cierpliwości. – Westchnęła.
- Świetnie, w takim razie chyba się rozumiemy, tak? - powiedział wyciągając białą, poranioną dłoń w stronę kobiety. - Azriel Klyn, miło mi.
- Mi również - skinęła głową, wstała i uścisnęła jego dłoń. - Jestem Reeva. Dobra, widzę, że ty jesteś wojownikiem podobnie zresztą jak ja. A ty? - zapytała Arin siadając z powrotem na ławie. Oparła się łokciami na blacie stołu. - Trzeba będzie wkrótce ruszyć. Macie konie?
Arin zastanowiła się, co odpowiedzieć. Na szczęście Reeva była kobietą, one zawsze łatwiej łapały takie rzeczy…
- Słucham. Wiem, jakie zadawać pytania, żeby dostać odpowiedzi. Wiem, o co nie pytać, żeby innych nie spłoszyć. Pomagam godzić zwaśnionych. Pomagam w negocjacjach. W handlu, w polityce… I tak się jakoś dzieje, że szczęście sprzyja tym, po których jestem stronie.
- I nie mam konia, wolę poruszać się pieszo.

Reeva pokiwała głową, gdy Arin przedstawiła czym się zajmuje. Chwilę myślała o tym co powiedziała.
- Jeśli naprawdę potrafisz to co mówisz to niezwykle mnie cieszy, że cie spotkałam - uśmiechnęła się zadowolona z sobie tylko wiadomego powodu - Też preferuję dialog w pierwszej kolejności, ale w mojej specjalizacji mało przydatne. Te cholery zza rozdarcia są mało chętne do dyskusji. - sięgnęła po swój kubek i zajrzała do niego. Odstawiła go z powrotem na blat. - Niedobrze, że nie masz konia - skrzywiła się nieco - Możesz sobie jakiegoś załatwić?
- Potrafię - odpowiedziała po prostu, bez wyższości w głosie, stwierdzając fakt. - Mogę, jeśli będzie trzeba. Kiedy wyruszacie? I kto jeszcze?
- To dobrze - powiedziała Reeva, gdy Arin nie upierała się przy pieszej wędrówce - Planowaliśmy wyjechać już, ale chyba nam to nie wyjdzie. A w składzie poza mną i moim jaszczurzym kompanem - wskazała na Saurio rozmawiającego z elfką przy barze - Mamy jeszcze anioła i jego dwóch towarzyszy. Ach i jeszcze jeden kotowaty, Tehanu się zwie.

Arin odnalazła spojrzeniem wskazanego. Widziała go wcześniej – podobnie zresztą, jak pozostałych. Wyglądało na to, że większość świadków zdarzenia z martwą elfką zmieniła lokal. Na ten.
- Dużo nas nie ma, ale mało to też nie jest – kontynuowała Reeva. - Anioł chce ruszać jak uzupełni zapasy. Ja zamierzam tylko skoczyć po jakąś mapę okolic, bo tą co miałam stwór mi zeżarł - skrzywiła się na to wspomnienie. - Zna któreś z was elfi? - zapytała nagle.
Arin pokręciła tylko głową. - A ona? - wskazała elfkę przy barze. - Czemu jej nie spytasz?
- Tak pytam was, bo może mój kolega niepotrzebnie bajeruje teraz tamtą elfkę przy barze - odparła Reeva z rozbawieniem. - Więc jego wysiłek nie pójdzie na marne - dodała. - Kiedy będziecie gotowi do drogi?
- Już jestem. Znajdę tylko konia. – Arin podniosła się na nogi.
- Mam swojego konia - mruknął Azriel. - Będę czekał na wezwanie - dodał na koniec, oddalając się od stolika kobiety.

-----
Tehanu wrócił do karczmy odebrać zapasy. Gdy minął próg od razu ruszył w kierunku karczmarza który krzątał się za kontuarem. Postawił koło nogi swój pakunek który zabrzęczał głucho. “Będę musiał ciaśniej obwiązać” upomniał sam siebie. Odebrał Zamówienie. Potem dopiero rozejrzał się przybytku.
Przechodząca obok kobieta rzuciła szybkie spojrzenie na pakunek. Choć wydawało się, że nie powinna usłyszeć brzęknięcia, to wychwyciła je doskonale. Podeszła do Tehanu i uśmiechnęła się.
- Co tam masz?
- Garnek - odparł z nieskrywaną radością kotowaty obserwując minę kobiety. Lekkim ruchem odsłonił poły materiału które okrywały jego plecak ukazując okryty jakimiś szmatami dla wygłuszenia półokrągły pakunek wielkości tarczy tyle że bardziej wypukły jakby kawał kuli oraz solidną kuszę. - Kucharzem jestem - Upierał się kotowaty. - A Ty? - Zapytał bezceremonialnie. - Widziałem cię wczoraj w tej spalonej karczmie.

Zaśmiała się, a potem spoważniała.
- Pracuję w kamieniołomie - powiedziała z grobową mina. - Przy wyłupywaniu głazów.
- Uuu, ambitnie. - Bawił się w najlepsze. - Na przodku? Bo to ponoć w kopalniach ciasno i rosły chłop czy troglodyta się nie zmieści nie?
- To mity - potrząsnęła głową. - Normalnie, przy kołowrocie, urobek wyciągam. Twoja kuchnia zaraz obok jest, prawda?
Kotowaty pacną się w szerokie czoło otwartą łapą.
- Dokładnie. Zupełnie jakbyś tam była. - Roześmiał się zupełnie szczerze. - Tehanu syn Terrany. - Wyciągną w jej stronę rękę.
- Arin - odwzajemniła uścisk. - Skąd jesteś? Nie słyszałam o Terrany.
- Wschodni tabun NuAradi. Moja matka nie była kimś kogo sława sięgała poza koczowisko. Dawno tam nie byłem. - powiedział jakby z nostalgią. - A ciebie skąd tu przywiało?
- Wychowałam się na zachód od stolicy, niewielka dziura, nie ma jej na większości map. Matka prowadziła osiadły tryb życia. - znów się uśmiechnęła. - Skoro się już znamy, spędzamy razem kolejną noc w kolejnej karczmie, a do tego mamy - prawie - wspólne korzenie, to może teraz powiesz mi, co tam jest - stuknęła nogą bagaż - I jak nam to pomoże w tej sprawie z martwą elfką i rozdarciem.

Kotowaty zastrzygł ostrzegawczo uszami. Nie przypominał sobie by Reeva i Set wspominali, że szukają kogoś jeszcze. Tyle że mogli kogoś na szybko dokooptować jak on chodził za swoimi sprawami no i Arin musiała mieć też doskonały słuch.
- No i pracowaliśmy w tej samej kopalni- postanowił kupić sobie chwilę czasu na zastanowienie. A tam jest garnek. Kucharzę. - potwierdził swoją historię tym razem już bez rozbawienia w głosie. - Nie umrzemy z głodu. - A tym trącił nogą kuszę pilnuję żeby było co do tego garnka włożyć.
- Jak tajemnicę znają trzy osoby to już nie tajemnica. co? - zapytał retorycznie.
- Zostanie tajemnicą, pod warunkiem, że dwójka z tej trójki umrze. Ale to nas nie tyczy, mamy współpracować, tak?
Uśmiechnął się.
- Na to by wychodziło. - Odpowiedział tonem bardziej zadowolonym niż by to wynikało z doboru słów. - Gadałaś z Reevą - Bardziej stwierdził niż spytał. - Nadal chcą ruszać za… hm… niedługo?
- Bardzo niedługo - potwierdziła.- Dlaczego jedziesz z nimi? Z nami - poprawiła się szybko.
Tehanu podniósł swój pakunek i wskazał stolik.
- Co tak będziemy gadać na stojąco. - Tym razem Tehanu położył tobołek delikatniej. Gdy usiedli podjął rozmowę. - Rozdarcie chyba każdemu coś zabrało. A ja przypadkiem siedziałem sobie spokojnie w karczmie polując na koniokrada gdy okazja sama pcha się do paszczy. Oni mają jej dziennik. Dzienników szaleńcy chyba nie skrobią, no nie? I przed śmiercią ludziom raczej zbiera się na szczerości niż kłamstwa.
- Nie mam pojęcia, nigdy nie byłam tuż przed śmiercią. A ty? - przysiadała na skraju ławy.
- Ja też nie, ale z paroma osobami w tej sytuacji już gadałem. I mówili że to prawda. - Dodał z rozbawieniem.
- Pewnie więc i tak jest - podniosła się - skoro mamy jechać, muszę poszukać konia. Nie przepadam za jazdą wierzchem, ale co robić..
- Bym wiedział to może załatwił bym dwa. - powiedział czymś wyraźnie rozbawiony - Też nie lubię koni i to ze wzajemnością i specjalnie na tą okazję musiałem jednego kupić. W porcie mają duży wybór.
- Przejdę się więc tam - skinęła mu głową w podzięce . - Nie odjeżdżajcie beze mnie - dodała jeszcze.
- Przypilnuję ich. Dokooptowali do nas jeszcze kogoś? - Zapytał gdy już wstawała.
- Hm.. - zastanowiła się. - Ta blondwłosa i jaszczur, anioł i dwójką jego znajomych. Czerwonooki demon. Ja i ty. Chyba tyle.
- Ładna mi tajemnica z tego wszyła. Mam nadzieję że im dalej tym będzie z tym lepiej. Z drugiej strony jak to nie plotka to pomoc na pewno się przyda.
- Będzie dobrze - zapewniła go Arin, mrugnęła i rzuciła na odchodne: - Koty zawsze spadają na cztery łapy, nie?
- Mhm. - Odparł jej pomrukując zadowolony. “Nawet jak ta elfka była stuknięta, to nie będzie zmarnowany czas.” - Oczywiście. - Odprowadził ją wzrokiem. Owinęła się szczelniej peleryną, ale i tak miała nieodparte wrażenie, że Tehanu gapi się na jej tyłek.

-----
Szybko znalazła drogę do portu. Odgoniła kilku naciągaczy, spławiła handlarzy i pośredników. Nie oszukiwała, nie przepadała za jazdą wierzchem. Jeździła jednak często i na tyle sprawnie, ze wiedziała czego szuka. Koń musiał nie rzucać się w oczy, podobnie jak ona. Nie będzie dźwigał wiele, nie musiał być silny, ale za to wytrzymały i skory do współpracy. Pogładziła jedno, potem kolejne stworzenie sprawdzając, jak reagują na jej dotyk. W końcu znalazła. Konik nie wyglądał specjalnie imponująco, był dość zaniedbany i miał nie więcej niż 130 w kłębie, ale patrzył hardo. Pogładziła go – mimo ostrzeżeń - po chrapach. Przykulił uszy, ale uprzejmie odczekał dłuższy moment, zanim chlasnął zębami w miejscu, gdzie chwilę wcześniej była jej dłoń. Wydała stłumiony okrzyk i opuściła głowę, żeby błysk w oczach jej nie zdradził.
- Wredne stworzenie! – rzuciła do właściciela. – Czy ma szczepienia? Ugryzł mnie!
- Ostrzegałem – westchnął zagadany. Arin podniosła głowę i zajrzała właścicielowi stworzenia w oczy. – Więcej z nim kłopotu, niż pożytku – poskarżył się kobiecie, a potem potrząsnął głową, jakby czymś zdziwiony. – To świetne zwierzę, wytrzymałe.. Tylko wredne – dodał, znów wbrew sobie.
- Zaopiekuję się nim – zapewniła Arin, przechodząc ze wspólnego na ludzki. Krótko negocjowali cenę. Mężczyzna napluł na dłoń, przypieczętowali umowę. Potem patrzył zdziwiony, jak koń po prostu idzie z Arin. Nie potrzebowała postronka.
Zanim wróciła do karczny wstąpiła jeszcze do zielarza, aby kupić odtrutkę na wyciąg z drzewa kłakowego.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 08-12-2015 o 19:32.
kanna jest offline