- Jajo... Zamyślił się Oswald i wziął do ręki niecodzienne ze względu na swe rozmiary, znalezisko.
- Duże. Jedyne zwierze które składa takie jaja, które obecnie przychodzi mi na myśl to gryf i gdybym miał się zakładać to postawiłbym złoto właśnie na gryfa. Wielkie, silne, agresywne i śmiertelnie niebezpieczne stworzenie. Nigdy nie widziałem ich na własne oczy, ale elitarne oddziały Imperium używają ich jako wierzchowców. Ojciec miał szczęście je oglądać kiedy jeszcze służył w wojsku, ale gdzie dokładnie? Nie pomnę... Bosch zamyślił się na chwilę.
- Szkolony gryf jest nie do przecenienia i warty swej wagi w złocie. Gdy ojciec snuł mi te opowieści to marzyłem żeby kiedyś dosiąść jednego z nich. Ehh... iście dziecinne bajania. Potrząsnął głową, gdy do ich uszu dobiegło lekko przytłumione wołanie.
***
Krzyki z okolicznego lasu okazały się czymś nieoczekiwanym. Wołający nie słyszał odgłosów walki? Chociaż z drugiej strony ciężko to było nazwać walką. Cios Oswalda zmiótł wroga nim ten zdążył ledwo kwęknąć.
- Pilnujcie więźnia i koni. Powiedział Bosch do Randulfa i Felixa, samemu ponownie zakładając hełm.
- Tu macie jego kuszę. Rzucił im broń odebraną bandycie z paroma bełtami, a samemu odczepił tarczę od siodła i dobył toporka.
Walka długim mieczem w ciemnym lesie nie należała do najwygodniejszych. Ciemnym lesie... Z juków wydobył dodatkowo pochodnię, zapalił ją od ogniska i uchwycił w dłoń trzymającą tarczę.
Przez te przygotowania Otwin wyprzedził go o niezły kawałek i gdyby towarzysz nie zakrzyknął to Oswald mógłby mieć problem ze znalezieniem go.
- Stary loszek? Śmierdzi dokładnie jak stary loszek... Mam pochodnie to pójdę przodem. Nikt więcej już się nie odzywał? Zakończył pytaniem i rozganiając ciemności pochodnią, ostrożnie wkroczył w podejrzane przejście.