Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2015, 00:01   #23
Gantolandon
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Słysząc rozkaz, Kaczor kiwnął głową i skrzywił się z bólu. Jego głowa bolała przy każdym ruchu karkiem, jakby ktoś w nią walił młotem. Jedno z wiecznie przymrużonych i przekrwionych oczu teraz było opuchnięte i przybrało kolor sinego fioletu. To nie był zdecydowanie najlepszy czas, żeby wybierać się na wyprawę.

A jednak. Były żołnierz przeklął w milczeniu Revalda Krulla. Ogólnie nie przepadał za szlachtą - brakowało im dyscypliny i często mieli większe mniemanie o swoich umiejętnościach, niż zasługiwali. Zdecydowana większość jednak ceniła więzy krwi i zdobyłaby się na kilka słów podziękowania dla ludzi, którzy uratowali im członka rodziny. Na przykład bratanicę.

Jeden z członków zaimprowizowanego oddziału najwyraźniej zapragnął wkupić się w łaski szlachcica, bo zaczął przepraszać go za jakieś przewinienia i smucić coś o zaszczycie. Kaczor spojrzał na niego z pogardą swoim jedynym otwierającym się do końca okiem, odwrócił się i zaczął przygotowywać do drogi.

A wieczór tak ładnie się zapowiadał. No, stosunkowo ładnie, bo łeb jednak bolał. Ale było jedzenie, nie aż tak rozwodnione piwo i stosunkowo miłe towarzystwo. Kaczor był w tak dobrym nastroju, że nawet zdobył się na kilka zdawkowych pochwał w stronę swoich towarzyszy, takich jak "W sumie mogło pójść lepiej, ale mogło też dużo gorzej".

Lekkim zgrzytem był moment, kiedy medyk pogonił elfkę z pokoju pogrzebaczem. Żołnierz nieszczególnie przepadał za tą rasą, ale na litość bogów, są pewne granice. Nie można było pozwolić, żeby jakiś lekarzyna pomiatał członkami Legionu (czy raczej służącymi Legionu). Grzecznie zaproponował więc lekarzowi schowanie pogrzebacza i zasugerował odpowiednie miejsce. Spokojnym głosem wyraził też swoje wątpliwości co do rodowodu uczonego, nazywając go synem upośledzonej i wiecznie pijanej wieśniaczki, która przez pomyłkę wydoiła buhaja. Już mniej uprzejmie wyraził przypuszczenie, że szanowny lekarz dawno nie był w wychodku i nadmiar gówna przeszedł mu do głowy, a zabieg w postaci poszerzenia dupy sztyletem mógłby tylko wyjść mu na zdrowie. Może i nie uspokoiło to medyka, ale Kaczor poczuł, że sprawiedliwości stało się zadość.

Najlepsze miało go dopiero czekać - pachnący sianem materac, ciepły pokój, płomień świecy i spokojna noc bez koszmarów. Już miał sięgać do sakiewki z ziołami od wiedźmy i prosić karczmarza o wrzątek. Teraz dziękował bogom, że poczekał z tym do późnego wieczora. Gdyby wypił swój wywar teraz, cała armia by go nie dobudziła.

Cóż, jakoś trzeba zarobić na chleb.
 
Gantolandon jest offline