Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2015, 10:07   #17
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Chłopak nie był gotowy. Może nikt mu nie powiedział, może jemu zabrakło wyobraźni. Bycie bandytą nie polegało na radosnym machaniu mieczem i liczeniu łupów. Kara czekała na każdym kroku. Z rąk strażników, konkurencji, własnego ojca. Zły świat, który nie wybaczał porażek. Niektórzy nosili ukrytą między zębami truciznę, inni potrafili udławić się własnym językiem, a chłopak... w całej okazałości nie był gotowy. Ritsuko niespiesznie przeglądała rozłożone na płótnie narzędzia. Cienie pochodni zawieszonej nisko na ścianie pełzały po jej pozbawionej wyrazu twarzy. Starała się nie okazywać emocji. Nie chciała by Chass, Lago i Goldor uznali ją za jeszcze bardziej niepoczytalną niż teraz. To mogłoby wpłynąć negatywnie na współpracę, w jakimś sensie. Zadawanie bólu było sztuką, wymagało precyzji i opanowania.

- Pierwsze wzmianki o akupunkturze można znaleźć już w starożytnych zapisach z wschodnich regionów Kara-Tur - przełamała pierwsze lody, dezynfekując skórę jeńca szmatką nasączoną spirytusem. - Szybko odkryto dla niej zgoła odmienne zastosowanie... niż medycyna. - Spojrzała rudemu chłopakowi prosto w oczy. Pieszczotliwie wędrowała palcami wzdłuż barku, ramienia, przystanęła przy stawie łokciowym, szukała splotu nerwowego. Po chwili uśmiechnęła sie ciepło, sięgając po igłę. - Wasze piły, stoły do rozciągania, gruszki wpychane w otwory ciała, barbarzyństwo - westchnęła - prymitywny lud - zanurzyła metal pod skórą.

Gdy skończyła więzień już nie żył. Uciekł za barierę śmierci. Hissori brakowało do najlepszych. Yakushiji, nazywany nieśmiertelnym katem Cesarstwa - wedle podań szeptanych z przestrachem, potrafił trzymać ofiarę w intensywnym bólu tygodniami, aż nie znudziły mu się krzyki. Te nie nudziły mu się nigdy.

Towarzysze Ritsuko zdawali się wyglądać, jakby i z nich odpłynęło życie. Wyraźnie pobladli, choć mogło to być równie złudne oświetlenie chwiejnego płomienia. Zaczęła zbierać, myć i porządkować narzędzia. Gdy skończyła udała się na górę. Z sali tortur wprost na śniadanie. Doceniła hart pozostałych. Dla słabszych żołądków skończyłoby się odruchem wymiotnym. Potem zaczęli schodzić się ci wszyscy ludzie. Znosili podarki. To było dziwne, nieswoje, takiego sposobu okazywania wdzięczności za zabijanie jeszcze nie znała. Pogładziła wierzchem dłoni polik dziewczynki, która przyniosła jej wianek.

- Dziękuje, skarbie... - uśmiechnęła się równie ciepło co poprzednio do więźnia.
 
Cai jest offline