Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2015, 14:35   #30
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kathil Wesalt


Bragstone okazało się inne, niż się spodziewała. Sytuacja okazywała się coraz bardziej skomplikowana. Niczym bagno… im dalej zapuszczała się w uliczki, im bardziej poznawała intrygi i osoby, tym bardziej oblepiało ją to miejscowe bagienko i wciągała.


Kathil zorientowała się, że nie uda się szybko rozwiązać tego problemu. Sytuacja tutaj narastała przez miesiące niczym wielka huba na drzewie, a siły jakie Kathil ze sobą przyprowadziła były szczuplutkie. Tu potrzeba było armii, na którą Wesalt nie było stać.
Ale najwyraźniej Archibalda i Bertolda Vilgitzów już tak. Dobrze chociaż, że bracia ze sobą toczyli boje. Ale jak tu wykorzystać ten fakt. I jak uprzątnąć ten cały bajzel, który po sobie zostawili?
Może jednak Kathil ugryzła większy kęs, niż była w stanie przeżuć? Czas pokaże. Na razie Wesalt udała się do kapelusznika, by od uratowanej dziewoi i jej ojca wywiedzieć się co nieco.
Gerta Hartlean był w sklepie. Jej ojca akurat nie było. Gdy już wpuściła do środka Kathil i zasiadła za ladą z chęcią oddała się ploteczkom. Dziewczynie się bowiem strasznie nudziło.
Wyciągnięcie z niej informacji okazało się tym prostsze, że wczorajszego wieczoru spotkała się na kolacji z owym szarmanckim półelfem. Wedle jej jej wiedzy nazywał się on Aestilion i był podrzutkiem wychowanym przez leśne elfy, na obrońcę lasu i walczył z bandytami w obronie rodzinnej puszczy… wtedy to zginęła jego pierwsza miłość… potem został porwany przez piratów… walczył na arenie ze smokiem… widział duchy pierwszym mieszkańców Neverwinter uwięzionych w krysztale… ughhh… Aestilion miał niewątpliwie talent do opowiadania zmyślonych historyjek. Zanim Gerta przeszła do sedna minęły wieki. W końcu jednak Gerta doszła do czasów współczesnych i opowiedziała o tym, że Aestilion jest… jednym z poruczników Samoobrony Miasta… jak teraz nazywano bandę Grecko pilnującą porządku. Więcej Gerta się nie dowiedziała, bo akurat w tych sprawach Aestilion wyrażał się mętnie.
Natomiast Kathil dowiedziała się że półelf był zainteresowany nią i wypytywał Gertę o jej wybawicielkę. Ale niezbyt nachalnie. Nie umówił się też na kolejne spotkanie z córką rzemieślnika, lecz obiecał że spotkają się kiedyś…
No cóż… trochę się już dowiedziała.
Kolejny cel… oberża.


Tu już było trudniej. Oberżysta nie chciał się wypowiadać na temat gości, a i też obecność wielu podejrzanych typków siedzących przy stolikach zniechęcała do podpytywania. Niewątpliwie część z tutejszych wojaków była podporządkowana Grecko, a reszta jednemu lub drugiemu z braci Vilgitzów. Każdy z nich miał więc swoje oczy i uszy… i wszystkie wpatrywały się w tej chwili w zgrabny tyłeczek Kathil stojącej przy kontuarze.
To było dobre ostrzeżenie dla Wesalt, przed nadmiernym rozpytywaniem. W końcu ktoś może ją zauważyć, oprócz Aestilliona oczywiście.
Te ponure rozmyślania Kathil przerwał odgłos trąbki rozbrzmiewający co chwila. Odgłos fanfary głośny i butny, jakby na przekór ponuremu nastrojowi miasta. Odgłos tak niezwykły, tak donośny, tak butny… jakby wyzwanie.
Bo też było to swego rodzaju wyzwanie… rzucone każdemu, kto śmiałby się przeciwstawić.
Przez miasto przejeżdżał orszak rycerski składający się z pięciu ciężkozbrojnych rycerzy, kilku giermków oraz oddziału lekkiej kawalerii uzbrojonej w kusze. W Sembii, będącej kupiecką republiką, był to widok niezwykły. Tego typu tradycje wojskowe były tu zapomniane… a armia nie opierała się na rycerzach, a na oddziałach zaciężnych. Więc widok był nie tylko piękny, ale niezwykły.Te wszystkie błyszczące zbroje, ci mężczyźni i kobiety zakuci w zbroje. Tego się w Sembii nie widywało zazwyczaj. Przynajmniej nie w takich ilościach.
Łatwo było się dowiedzieć, kim jest rycerz przewodzący tej grupce. Był to sir Archibald Vilgitz, drugi z trójki z braci i obecnie nestor rodu Vilgitzów. Sir Archibald wyglądał na młodszego niż był w rzeczywistości i wyglądał też na doświadczonego wojaka. Nic dziwnego, że to on w tej chwili kontrolował poprzez swych zaufanych ludzi gniazdo rodowe Vilgitzów. Pokryta bliznami twarz i ciężka zbroja sugerowały doświadczenie w boju. Wraz ze swymi ludźmi zatrzymał się przed ratuszem i witany u wejścia przez płaszczącego się Grecko Archibald wszedł do środka.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline