Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2015, 19:42   #17
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Gildiel Izunn



Gildiel była zauroczona starym, mistrzowsko wykonanym przedmiotem.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=VVNquSarrkk&list=PLhfe7jpiJaLGoyd0oV8uUeYZ PJWkd22RB&index=66[/MEDIA]
Wyciągnęła rękę, gdy kapitan nie podał jej broszy do dokładnego obejrzenia, zirytowana pstryknęła palcami. Ten gest wywołał porządny efekt, mogła przyjrzeć się dokładnie broszy. Delikatnie gładziła mistrzowski wyrób jubilerski. Szybko odnajdował cechy charakterystyczne. Dostrzegła sygnaturę. Serię, być może magicznych znaków, może nawet z runą maga ukrytą pomiędzy nimi. Spojrzała na broszę pod światło. Dostrzegł charakterystyczne załamania i odblaski na kamieniach szlachetnych, zidentyfikowała metal z którego uczyniono kolorowe płatki.
Z niechęcią oddawała kapitanowi broszę.
Nim przemówiła odchrząknęła, po czym odezwała się melodyjnym głosem.
- Jest to brosza. Lecz zapewne nie to chcecie wiedzieć, tylko poznać wycenę.
Po tych słowach uśmiechnęła się nieco ironicznie.
- Sygnowana, stara, mistrzowsko wykonana techniką filigranu i granulacji brosza. Użyto do jej wykonania złota, mithrilu, barwionej szkłostali, główny kamień to szafir o szlifie brylantowym, na końcach płatków bardzo małe brylanciki. Sygnatura warsztatu Soannmell z Waterdeep. Działał w latach 980 do 1203 według rachuby Dolin, kiedy cała rodzina został zamordowana przez nie znanych złodziej. Ellesnil Soannmell – avriel założyciel warsztatu, za nieznane przestępstwo został ukarany odcięciem skrzydeł i wygnany ze społeczności skrzydlatych elfów. Przyniósł ze sobą wiedzę o wykonywaniu szkłostali, którą wykorzystywał do tworzenia misternej biżuterii. Sam przedmiot jako taki, bez sygnatury, były by wart cztery tysiące sztuk złota. Jednakże jest sygnowany, dlatego w zależności od sposobu sprzedaży i czasu poświęconego na przygotowanie jej, ze względu na wartość kolekcjonerską może być nawet wart kilkukrotnie więcej. Myślę, iż na aukcji osiągnął by wartość nawet dwudziestu tysięcy, co przekłada się na ten przykład na dziesięć nowych dział.
Ponownie spojrzała na trzymaną przez kapitana broszę.
- Dostrzegłam też znaki świadczące, iż z broszy uczyniono być może magiczny przedmiot. Nie jestem jednak czarodziejką i nie jestem w stanie odpowiedzieć czy faktycznie jest magiczny. Jednakże jest na pokładzie w załodze mag - Gaxkang, który to może uczynić, oraz być może zidentyfikować cechy magiczne jakie zostały mu nadane. To oczywiście zwiększy jej wartość. O ile o tym mogę się wypowiedzieć gdy poznam jej właściwości magiczne, o ile jakieś posiada.
Potem zakręciła włosy na placu wskazującym.
- Może to też być magiczna iluzja cennego przedmiotu, gdybym miała kupować coś takiego, w pierwszej kolejności bym to sprawdziła.

- Dobrze. - Skwintował jej wypowiedż Czarny Ząb, chowając z powrotem broszkę. - Widzę, że znasz się na błyskotkach, ale nie o to mi chodziło. Tak, jest magiczny. Nie, magowy Szczurek w tym nie pomoże. Lokalny mag w Muraan nie dał rady, więc wątpię czy ta pokraka da. Potrzeba mi kogoś o większym zasobie magicznych identyfikatorów. Ty się tym zajmiesz, jak tylko dotrzemy do Waterdeep.
- Psze kapitana. - Przerwał im nagle sternik. - Mija właśnie trzecia godzina. Chciał pan wiedzieć kiedy minie.
- Zmień kurs na północ. - Rzucił mu krótko Filigan i poczuli jak statek zaczyna delikatnie skręcać w prawo. - Wykorzystaj ten czas, żeby się zastanowić jak znaleźć i przekonać kogoś wystarczająco potężnego w Waterdeep, żeby to cudeńko nam zidentyfikował.
-WALEEEEEEŃ! - krzyknął nagle ktoś z Mordowni i wszyscy naraz się odwrócili.

Istotnie, od prawej burty wynurzyło się nagle coś bardzo dużego i uderzyło swoim cielskiem o taflę wody, co spowodowało niemałą falę.
- Złap się czegoś. - Polecił kapitan, sam trzymając się burty. Gildiel nie trzeba było dwa razy powtarzać. Po chwili statek przechylił się znacznie na lewo, kiedy fala weń uderzyła, a wszyscy co byli na pokładzie zostali zmoczeni do suchej nitki.
Owszem Gildiel nie trzeba było dwa razy powtarzać. Tanecznie zawirowała na pokładzie, chwyciła się liny. Prawie jednym ruchem znalazła się trzy metry nad mostkiem, na wyblinkach want, pewnie się ich trzymając.
Na mostku słychać było tylko jej dźwięczny śmiech. Gildiel uwielbiała wiatr i morze. Bryzgi słonej wody była dla niej jak pocałunki. W przeciwieństwie do innych żeglarzy nie bała się wypaść za burtę. Wiedział, że tam przeżyje. W przeciwieństwie do większości marynarzy doskonale pływała, olbrzymi atutem było również to, że oddychała pod wodą.

- Te, Rybcia. Złaź stamtąd, bo rzucę cię zaraz za tą dużą rybą! - Warknął kapitan. - Idź lepiej do kuchni i przynieś mi rumu. A jak tam nie znajdziesz to do Zgnilizny, tam na pewno będzie. Tylko dyskretnie, żeby reszta Szczurków nie dobrała się do zapasów! Przy okazji sprawdź jak sobie radzą te twoje współ-szczurki.
Gildiel pokiwała głową nim jednak odeszła zadała nurtujące ją pytanie towarzyszące jej od momentu wejściu na pokład.
- Właściwie w jakim charakterze mnie zamustrowaliście Kapitanie? Poprzednio u kapitan Storma byłam płatnikiem na stanowisku bosmana. Domyślam się, że nieźle zapłaciliście mu za udostępnienie moich umiejętności, zważyszy o ile zyski Jego, załogi i statku wzrosły od czasu gdy nim nastałam.
Ząb milczał przez dłuższą chwilę, rozważając, czy zaszczycić dziewczynę odpowiedzią. W końcu jednak odchrząknął.
- Słyszałem, że można powierzyć ci delikatne zadania i dobrze radzisz sobie na morzu. Na razie muszę sprawdzić ile w tym jest prawdy. U mnie na stanowisko bosmana masz raczej nikłe szanse, ale jeśli dobrze się sprawisz z tą broszką w Waterdeep, to… jakby to ująć… nowe możliwości staną przed tobą otworem. - Przy ostatnim zdaniu wykrzywił twarz w paskudny uśmiech, sugerując że można je było zrozumieć co najmniej dwojako.
Odpowiedziała mu ujmującym uśmiechem, wyćwiczonym w czasie treningu u kurtyzan.
- Zatem kapitanie proszę o klucz do magazynu. Wszak każdy żeglarz warty tego miana wie, iż rum trzymany jest pod kluczem, który mają w dyspozycji tylko oficerowie i kapitan. Na to, że o tej porze będzie coś w kuchni nie można liczyć, gdyż grog został już zapewne dzisiaj załodze wydany.
Kapitan pokiwał głową z uznaniem.
- Istotnie, ale tylko kucharz ma klucz do magazynku. Idź do niego, podaj mu hasło “rekin”, to da ci klucz. Przyniesiesz mi butelkę “Zielonego Bosmana” z Waterdeep.
Przechodząc obok masztu gdzie był przewiązany skazaniec a raczej już trup, bo pięćdziesięciu razów kijem nie przetrzyma nawet najtwardszy mężczyzna, pokręciła tylko ze smutkiem głową. Nie mogłaby dla niego już nic zrobić, jeśli załoga wymierzyła by mu te razy kijem, wieczorem trupa trzeba by było wrzucać do morza.
Bardzo nie lubiła marnotrawstwa, wszak jeśli zawinił tak bardzo by zasłużyć na śmierć, można było go sprzedać zamiast tego w niewolę. To zaś przysporzyło by zysku załodze. Za tego młodziana na rynkach Amm można osiągnąć by pewnie z pięćdziesiąt sztuk złota.
~”Zasady pirackie”~
Szybko przeleciała w pamięci dwie najważniejsze.
~“Wolność jest podstawową zasadą, tym różnią się piraci od marynarzy flot wojennych. Zysk, kapitan ma obowiązek dbać o zysk załogi. Wieprz mianujący się kapitanem tutaj zapomniał o moim zysku, dodatkowych pięciu od stu od zdobyty łupów przez załogę, należnej Mi jako płatnikowi na poprzednim żaglowcu. Niedoczekanie jego. Nie pięć, to będzie dwadzieścia pięć. Za darmo pracować nie zamierzam. A teraz zabawa.”~
Jednym płynnym ruchem odcięła metrowy kawałek liny, zawiązała na nim trzy węzły.
Podeszła do masztu. Zaczęła liczyć razy od ostatniego wykonane przez pirata, szybko odliczyła do dwudziestu. Starała się dobrze, nawet nie skrwawiła pleców młodzieńca kotem, lecz i tak były sine od razów. Potem dokończyła karę całując z języczkiem młodzieńca trzydzieści razy, z rozbawieniem obserwując wyraz zaskoczenia i rozmarzenia na jego twarzy. Trochę to trwało. Wszystko odbyło się zgodnie z kodeksem pirackim, ciekawe tylko dla kogo była to kara.
- Pięćdziesiąt. Koniec kary! - zakrzyknęła. Potem otarła usta grzbietem dłoni.
Gildiel chwyciła kij i cisnęła go w fale, na jego miejsce zaś rzuciła sporządzonego przez siebie prowizorycznego kota o dziewięciu ogonach. Trzasnęły płytki, Gildiel wysunęła ostre niczym brzytwy płetwy przedramion. Potem czekała z uśmiechem na reakcję załogi.

Młodzieniec, którego Gildiel przed chwilą uratowała, wymamrotał jedynie ledwo zrozumiałe “dziękuję” i zszedł czym prędzej pod pokład. Załoga, która dotąd gapiła się na przedstawienie, zaczęła pogwizdywać i wznosić okrzyki. “Mnie też dasz taką karę, mała?” dało się słyszeć z różnych stron. Wszyscy jednak ucichli nagle, kiedy zorientowali się, że całości przygląda się Czarny Ząb. Stał na skraju Mostka i mierzył Aventi morderczym spojrzeniem. Po chwili spojrzał gdzieś do góry, a oczy Gildiel podążyły za nim.
Kilkanaście metrów nad pokładem, trzymająca się jednej z lin masztowych stała Dwójka. I nienawistnie przyglądała się temu, co zrobiła właśnie Gildiel. Nie powiedziała jednak nic, nie wykonała też żadnego gestu. Po chwili wróciła do swoich zajęć. A wraz z nią reszta załogi.
- Tylko kiedy zechcę i wtedy gdy zechcę. odpowiedziała jednemu z piratów.
- W innym przypadku zabiorę na dno, gdzie słońce nie dociera.
Doprawdy zachowanie kapitana było dziwne. ~ “Czyżby bał się Dwójki? Dwójka to problem, lecz jest jeszcze za wcześnie aby zawalczyć z nią w pojedynku o jej stanowisko.”
Ukłoniła się z daleka kapitanowi. Zaś Dwójce posłała całusa, domyślając się, iż to jeszcze bardziej zdenerwuje piratkę.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 31-12-2015 o 13:28.
Cedryk jest offline