Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2015, 11:33   #26
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Shalia przysłuchiwała się całej relacji, starając się zachować kamienną twarz, co jednak nie było zbyt łatwe. Najbardziej zaniepokoiły ją słowa Yulna, które sugerowały, że właśnie powtarza się jakaś historia. Do tego wciąż nieznany był powód porwania Argentei, najwyraźniej szlachcianka nie wywnioskowała nic z tego, co mówili i jak traktowali ją porywacze. W końcu gdy przyszło do rzekomej nagrody i kolejnego zadania, łowczyni nie mogła dłużej milczeć.
- Jak zapewne ci już wiadomo, pani - zwróciła się do radnej, która z pewnością miała swoje oczy i uszy w miasteczku - Aula, wyrocznia, nie wróciła z nami. Nie wiem, czy znała tu kogoś, kogo należałoby i wypadałoby poinformować o jej śmierci… Ale bez niej moglibyśmy nie przeżyć tej wyprawy. Myślę, że część nagrody, która miała przypaść jej w udziale, mogłaby zostać podzielona między datek na świątynię czy kaplicę najbliższą jej wierze, a tego dziwaka, który się za nami przyplątał do Heldren. Bądź co bądź pomógł nam bezpiecznie wrócić do miasteczka, co było i w jego interesie.
Dziewczyna uważała tak naprawdę, że temu całemu Sergisowi nie należy się zbyt wiele, ale jeśli Ionnia zaproponuje i jemu powtórną wyprawę w las, będą zmuszeni współpracować.
- Nie żyje również stary Dansby… Jego rodzinę wymordowano, farmę i dom spalono, a on sam został zabity, gdy ruszył w desperacji i rozpaczy za złoczyńcami - przekazała obecnym, uznawszy, że życie staruszka nie było przecież mniej warte od życia Auli czy Lady.
- Jeśli mamy wrócić tam w serce tej zimy, to musimy najpierw wypocząć; może nawet skorzystać z magii. Niektórzy z nas są ranni. Będziemy też musieli dużo lepiej się przygotować. W jakim zakresie możemy liczyć na pomoc miasta? - Shalia wygięła w zamyśleniu palce, aż strzeliły kostki. - Chciałabym też w miarę możliwości poznać opinię pana Yulna co do tego, czego powinniśmy w ogóle szukać i gdzie się kierować. Jego rady i użyczona mi broń też nie raz ocaliły nam życie.
Shalia, zdaniem przynajmniej Darvana, miała dużo racji, problemem jednak było to, na ile mieszkańcy Heldren zechcą wspomóc tych, którzy mieli ich chronić. Nieraz już tak bywało, że padało wiele słów, wiele obietnic, a gdy przyszło do konkretów, to ostały się same wykręty.
- Tak - wsparł Shalię. - Pomoc bardzo się przyda.
Zastanawiał się, czy Isker usiłował się zorientować, jak są uzbrojeni zleceniobiorcy po to, by móc ich doposażyć, czy też ocenia ich jak potencjalnych przeciwników. Całkiem jakby to on stał za porwaniem lady Argentei.
Ale nie wypadało spytać "co się tak gapisz?!".
Ionnia oparła łokcie o stół w zamyśleniu. Popatrzyła na kapłana Erastila, który w odpowiedzi na wzrok radnej skinął głową.
- W świątyni Erastila, w zamian za pomoc w odnalezieniu Lady Malassene, zostaniecie uzdrowieni przy użyciu magii. W różnych miejscach w osadzie miejscowi sprzedają zdobyte w jakiś sposób interesujące przedmioty - przeciągła “o” w ostatnim słowie w zamyśleniu. Milczała przez chwilę, co przerwane zostało pstryknięciem palcami - Wiem też, że pani Teodora ma na sprzedaż jeszcze dziwniejsze rzeczy. Rozejrzyjcie się dookoła. Ty Shalio dobrze znasz tą okolicę. - uśmiechnęła się do białowłosej ciepło.
- Zobaczymy ile jesteśmy w stanie zrobić w sprawie pomocy. Myślę, że nie będzie zbyt wiele problemu… Chociaż żołnierze, którzy tu przybyli, są strasznie natarczywi. Jeśli chcecie znaleźć kogoś do pomocy, to musicie zajrzeć do karczmy.
- Wiemy o śmierci Starego Dansby’ego - mocny ton Nathandera zdominował salę obrad - Odprawimy mu odpowiedni pochówek, jak tylko zostanie sprowadzone ciało jego oraz jego rodziny.
Ta informacja niezmiernie zaskoczyła Shalię. Stary Dansby został zabity kawał drogi w głąb lasu, tam znaleźli jego ciało. Jakim cudem Heldren już wiedziało o jego śmierci? Ledwo sami wrócili, a już takie informacje krążyły po miasteczku? Postanowiła nie kryć swego zdziwienia.
- Jestem pod wrażeniem szybkiego obiegu informacji. Czy za nami ruszyła jakaś inna grupa poszukiwawcza, która dostarczyła wiadomość o ich śmierci? - zapytała, unosząc lekko jedną brew. - Jakiekolwiek było źródło tej smutnej wieści, zapomniało najwyraźniej wspomnieć, że ciała jego rodziny - żony i córki - zostały spalone podczas krótkiej ceremonii, którą przeprowadziła właśnie Aula - wyjaśniła ciekawa reakcji zgromadzonych.
- Przynajmniej nie powstaną jako nieumarli - odparł ze smutkiem na podejrzenia łowczyni kapłan - Dobro zwykłych ludzi uprawiających ziemię oraz polujących jest dla Erastila bardzo ważne. Postanowiłem użyć potężnej magii Wielkiego Łowczego, by móc obserwować pole należące do Dansby’ego. Niestety dowiedzieliśmy się tylko tyle, że on sam jest martwy, a farma zrujnowana. Nie byłem w stanie odkryć szczegółów, jednak z dedukcji sądzę, że Dansby nie poszedłby w serce zimy będąc przygotowanym na najgorsze bez żadnego powodu.

Yuln wziął swoją kulę i wolno pokuśtykał do krzesła, by usiąść. Oparł swe umięśnione ramiona o stół i popatrzył się po zebranych ewidentnie wskazując, że chce coś powiedzieć. Z powodu tego spojrzenia zapadła cisza.
- Zimotknięci nigdy nie zapuszczali się tak daleko na południe. Pewnie pojawiły się znikąd tak, jak to w naszych legendach jest mówione. Musicie iść wgłąb lasu i sprawdzić jak daleko ten śnieg się rozciąga. Jeśli obleczony weń jest tylko Las Graniczny czy jak on się tam cholera zwie, to spróbujcie znaleźć epicentrum. A tak swoją drogą, to kim była ta Aula, o której tak prawisz dziewucho? - zapytał wiking tym samym skierowując pytające spojrzenia wszystkich znajdujących się na sali obrad na Shalię.
Coś dziwnego było w tym spojrzeniu. Tak, jakby o czymś zapomnieli. Każdemu się coś takiego zdarzało, jednak myśl często wracała, a tutaj… Bez efektu.
Łowczyni poczuła się nieswojo, kiedy nagle wszyscy patrzyli w jej kierunku. Dzielnie jednak znosiła spojrzenie Yulna, w końcu nie zrobiła nic, czego miałaby się wstydzić.
- A...Aula była wyrocznią życia, która postanowiła nam pomóc i wyruszyła z nami - odparła, zająknąwszy się lekko. - Nie znałam jej wcześniej, nie wiem nawet, czy była stąd, ale choć miała problem ze wzrokiem i była raczej delikatną kobietą, bez jej pomocy moglibyśmy nie wrócić.
Darvan skinął głową na potwierdzenie tych słów.
- Może była obca? Przyjechała, tak jak ja...? - dodał.
Shalia wzruszyła lekko ramionami.
- Być może. W każdym razie powinieneś ją kojarzyć, Yulnie. Kiedy spotkałam ją w drzwiach domostwa Tessarei, szła właśnie złagodzić ból twoich odmrożeń i zmienić ci opatrunki.
Była pewna, że nawet jeśli nie pamiętał imienia Auli, to musiał kojarzyć kulejącą dziewczynę, która zajęła się jego ranami na początku pobytu u elfki.
- Nosiła na szyi symbol skrzydlatej bogini słońca, Sarenrae - dodała.
- Wybaczcie, ale nikogo takiego nie pamiętam - oświadczył Yuln opierając się o krzesło - Może ją z kimś pomyliliście albo coś?
Czyżby Yuln miał zaniki pamięci? - pomyślał Darvan. Albo dzieje się coś bardzo dziwnego.
Shalia postanowiła tego nie komentować. Nie zamierzała spierać się z Yulnem o to, czy Aula go odwiedziła, czy nie. Może jednak przekazała opatrunki Tessarei?
Albo ktoś pogrywał sobie z umysłem Yulna, podszeptywało jej coś w głowie.
Białowłosa wzruszyła lekko ramionami.
- Chciałam jeszcze zapytać, czy mogę nadal używać twojego miecza, Yulnie? To chyba jedyna broń z zimnego żelaza w naszym zasięgu - poprosiła, zmieniając tym samym niewygodny temat.
- Jeśli wszystko idzie w tę stronę, w którą myślę, to jest to nawet wskazane. Powinienem nawet z wami iść, ale nie do końca jestem w stanie - zaklął głośno próbując wstać z krzesła bez kuli - Niech to szlag.
- Jakoś będziemy musieli sobie poradzić. W twym stanie taka wyprawa nie jest dobrym pomysłem. Chyba że i tobie świątynia użyczyłaby mocy Erastila - powiedziała, zerkając pytająca w kierunku Nathandera.

- Dziękujemy, pani - Shalia zwróciła się następnie do Ionnii, skinąwszy lekko głową. - Za pozostałych nie mogę decydować, ale na moją pomoc możecie liczyć. Heldren dało mi dom i szansę na godne życie, nie zawiodę was.
Shalia zdobyła się na blady uśmiech.
- Skąd i po co przybyli tu ci żołnierze? Widziałam po drodze opancerzone konie wojskowe - Shalia była niezmiernie ciekawa odpowiedzi radnej.
Czy ktoś już zdradził przybyszom miejsce pobytu białowłosej, której rzekomo szukali?
- Szukają jakiejś białowłosej kobiety. Z ich informacji wynika, iż nie mieszka w tym mieście, a jedynie zaszyła się gdzieś w okolicy. Nie masz się czego obawiać. - odparła po skinięciu jej głową w geście podziękowania - Cieszę się, że mogę liczyć na twoją pomoc w tej sprawie. Chociaż nie wiem jak to pasuje panu Darvanowi. Myślę, że…
W tym momencie przed drzwi wleciał Anmar. Jego twarz wskazywała, że słyszał, o czym Ionnia mówiła i ewidentnie nie miał zamiaru w tym uczestniczyć - czyli dokładnie tak, jak powiedział.
- Ja tu tylko po nagrodę. I dajcie mi święty spokój.
Odebrawszy swą nagrodę wyszedł czym prędzej z ratusza.
- Myślę, że tutaj Lady Argenteia będzie miała coś do powiedzenia, ponieważ jest to sprawa rangi państwowej. - dokończyła przerwaną myśl radna.
- Owszem, jednak muszę przemyśleć jak wielką nagrodę mogę wystawić. Cokolwiek to jest, to trzeba to zatrzymać za wszelką cenę - rzekła ta, której imię przed chwilą zostało wspomniane.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline