Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2015, 11:46   #27
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Darvan wobec Heldren zobowiązań nie miał, lecz nie miał również żadnych planów, które wymagałyby natychmiastowego wykonania. Nagroda za wykonanie kolejnego zadania również kusiła.
- Na moją pomoc również można liczyć - powiedział.
Shalia nie czuła się uspokojona słowami radnej. Równie dobrze informacje żołnierzy były błędne, a ona jako jedyna białowłosa w okolicy - do tego uzbrojona - musiała prędzej czy później zwrócić na siebie ich uwagę. A tego bardzo nie chciała.
Zgoda Darvana była całkiem po jej myśli - nie, żeby się ucieszyła, ale w końcu przez ostatnie kilka dni nie wbił jej sztyletu w plecy. Może więc można było mu choć odrobinę ufać. Nie zamierzała mimo wszystko usypiać czujności.
- Myślę, że jutro moglibyśmy ruszyć. Pomoc świątyni, szybkie zakupy, porządny odpoczynek i w drogę? - na poły zapytała, na poły zaproponowała.
- Im wcześniej ruszymy, tym lepiej - zgodził się Darvan.

- Nim odejdziemy, jeszcze jedna sprawa... - nagle przypomniało się Shalii.
Chwilę grzebała w plecaku, aż w końcu wydobyła z niego niewielką skrzynkę na biżuterię. Położyła ją na stole i przesunęła w kierunku Lady Malassene.
- Znaleźliśmy to w miejscu napadu i porwania, pani, w jednym z wozów konkretniej. Nie wiem, czy to coś dla ciebie warte, ale pomyślałam, że zabierzemy ze sobą i oddamy ci, gdy będziesz już bezpieczna.
- Aż dziw, że się ostały. Dziękuję - uśmiechnęła się do łowczyni Argenteia.
Otworzyła skrzyneczkę i szybko przejrzała zawartość.
- Jak wrócicie, to coś będę dla was mieć, lecz wpierw muszę poinformować mój ród, że jestem cała. - rzekła zamykając wieko.

Po odebraniu nagrody i opuszczeniu ratusza Shalia skierowała swe kroki ku świątyni Erastila. Towarzyszył jej Darvan, który był jeszcze bardziej poturbowany niż ona. Łowczyni, mimo słów Ionnii, nie chciała ryzykować spotkania z żołnierzami poszukującymi tajemniczej białowłosej, więc ponownie nasunęła głęboko kaptur.
Kapłani udzielili im pomocy bez zadawania dodatkowych pytań. Najwyraźniej kler Wielkiego Łowczego był naprawdę dobrze poinformowany, ciężko było odmówić Nathanderowi dobrego wykonywania swojej roboty. Rany Shalii zasklepiły się, siniaki poznikały, odetchnęła głęboko i podziękowała ich dobrodziejom, uśmiechając się przy tym szczerze - chyba po raz pierwszy od powrotu do Heldren. Przy okazji okazało się, że świątynia dysponuje sporym zapasem mikstur leczniczych. Łowczyni, nauczona już poprzednią wyprawą, zakupiła sześć fiolek. W końcu magii leczącej nigdy za wiele.
Darvan, dzięki leczącym zaklęciom, poczuł się jak nowonarodzony. I również, podobnie jak jego towarzyszka, profilaktycznie zaopatrzył się w zapas leczących mikstur.
Następnie po krótkiej dyskusji wspólnie udali się do sklepu, by spieniężyć znaleziska ze strażnicy. Wszak w kolejną podróż nie było sensu brać złotej sztabki z taldańską pieczęcią, a otrzymane za nią pieniądze można było wydać na przygotowanie się do wyprawy. Po krótkim targowaniu się ze sprzedawcą byli bogatsi o ponad pięć setek złotych monet. Pieniądze podzielili między siebie z założeniem, że jeśli spotkają jeszcze Anmara, to część oddadzą i jemu.
Odwiedzili jeszcze zbrojownię, kuźnię i sklep Vivialli. Shalia uzupełniła zapas strzał i kupiła dwa nowe, świeże zestawy ubrań - nie było bowiem czasu na doprowadzanie posiadanych do ładu przed wyprawą. Chcąc przygotować się na różne możliwe scenariusze, wzięła też kompas, zapas świec i zapas jedzenia na kilka dni. Któż mógł wiedzieć, gdzie trafią w poszukiwaniu epicentrum tej zimy, a biorąc pod uwagę, jak szybko zapadał zmrok… Dobrze było widzieć w ciemności cokolwiek. Może się okazać, że nie zawsze na czas znajdą miejsce na odpoczynek. Zahaczyli także o domostwo Tessarei, gdzie łowczyni kupiła ostatnią dostępną fiolkę mikstury odporności na lód.
Po całym tym szaleństwie zakupowym Shalia wciąż miała tyle złota, że nie wiedziała, co z nim zrobić. Heldren nie oferowało jakiegoś wielkiego wyboru, jeśli chodzi o handel. Zaś wszystko, o czym pomyśleć i co udźwignąć mogła, już nabyła. Dźwiganie zaś ze sobą kilku setek złota w las nie wydawało się najlepszym pomysłem. Musiała się jeszcze nad tym zastanowić.

- Zatem spotykamy się jutro rano? - spytał Darvan, gdy za ich plecami zamknęły się drzwi ostatniego z odwiedzonych sklepów.
Łowczyni skinęła lekko głową. Jej spojrzenie przesunęło się po przechodzących nieopodal żołnierzach.
- Gdybyś miał problem ze znalezieniem miejsca do spania - zaczęła niechętnie - to wiesz, gdzie mieszkam. Nie jest to duży dom, ale na pewno ciepły i suchy kąt do spania się znajdzie. A przede wszystkim nikt nieproszony nie będzie się tam kręcił.
Nie była pewna, czy zapraszanie kogokolwiek na noc to dobry pomysł. Ale z drugiej strony… Spędzili razem w zimowy lesie kilka dni. Gdyby Darvan chciał jej krzywdy, to na pewno miał niejedną okazję. Chociaż może tylko próbował zdobyć jej zaufanie, by zadać cios w najmniej spodziewanym momencie?
- Żaden problem - dodała, jakby chcąc przekonać samą siebie, że faktycznie nie będzie to problem.
- Mam nadzieję, że nie będę musiał zawracać ci głowy. Z pewnością w gospodzie znajdzie się miejsce dla jednego wędrowca - uśmiechnął się Darvan. - Ale będę pamiętać i dziękuję za zaproszenie.
 
Kerm jest offline