Wątek: Brudy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2015, 17:49   #76
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Tomka. Około 17:00

Cóż, takiego powitania w domu Tomek się nie spodziewał. Zaćpany członek kultu z jego bronią. Na jego kanapie. ZAĆPANY. Podstawowa zasada postępowania z zaćpanymi ludźmi, to ich nie denerwować.
- Cześć - zaczął jakby delikatnie dając do zrozumienia, że wypada się przywitać, po czym wzruszył ramionami.
- Lamer, Frajer i Haker zabezpieczają komputer. Lamer wpisuje hasło “Zosia”, bo skąd inni mają wiedzieć, że tak ma na imię jego dziewczyna. Frajer wpisuje !79#AoC i zmienia je dwa razy w tygodniu. Haker wpisuje “Zosia”, bo wie że inni hakerzy i tak je złamią. Ile czasu więcej poświeciłbyś na wejście? Minutę? Dwie? No powiedzmy, że zainwestowałbym w dobry zamek. Dziesięć? Sąsziedzi widząc podejrzanego typa grzebiącego przy drzwiach nigdzie nie zadzwonią. Warszawska znieczulica. Dlatego moi pracodawcy wybrali to mieszkanie.
Tomek ruszył się powoli w stronę kuchni.
- Napijesz się czegoś? Mam pepsi, wodę mineralną, burbon, rum i chyba gdzieś jakieś piwo się zapodziało.
- Usiądź - powiedział miękko Hermes, ale z takim wzrokiem, że Tomek mógł się poczuć jak zbity pies, na którego pan warczy “siad”.Pistoletem wskazał fotel naprzeciwko.
- Chciałeś się ze mną widzieć - przekręcił głowę, patrząc na niego pytająco, z lekkim uśmiechem.
Tomek zatrzymał się w pól kroku. Odwrócił się i usiadł na wskazany fotel.
- Tak, przecież nie chciałbym spotkania bez powodu. - Położył kostkę na kolanie drugiej nogi i odchylił się wygodnie. Zaczął niby od niechcenia ruszać podniesioną stopą. Całe jego ciało było napięte. Zimny pot pojawił się na plecach. Jednak za wszelką cenę chciał wyglądać na wyluzowanego. Na kogoś, kto nie przejmuje się bronią w rękach zaćpanego psychopaty.
- Vlad niedługo nie będzie dla was problemem. Zaczął ściągać broń, żeby was wykończyć, więc psy zaczęły węszyć. Organizacja się sypie, wkrótce za Vlada wskoczy ktoś inny. Ale nie po to chciałem się skontaktować. Mam informacje o miejscu przebywania Aresa - Tomek bardzo uważnie przyjrzał się reakcji Hermesa na dźwięki imienia jego “brata”.
Hermes pokiwał głową powoli.
- Jasne… - Hermes mruknął powoli, przeciągając kark, aż coś mu nie strzeliło w środku. - O. Tego potrzebowałem - dodał masując szyję.
- Widzimy, że się sypią, dziękuję bardzo za te spostrzeżenie. Tę drugą informację, którą tak sobie cenisz, też posiadamy. Generalnie więc możemy przejść do innych spraw - chrząknął przekręcając się na kanapie. Usiadł prosto, maksymalnie prostując plecy.
- Muszę przyznać, że niespecjalnie rozumiem twoją decyzję. Wydawało mi się, że mieliśmy już wystarczająco dużo kurierów, o czym wiedziałeś, którzy po podjęciu decyzji o zakończeniu z nami współpracy kończyli jak kończyli - chrząknął na chwilę spoglądając w bok, szybko jednak wrócił ze swoim nadzwyczaj spokojnym wzrokiem na Tomka. Przypomniało mu się ich pierwsze, pełne niepokoju spotkanie nad Wisłą. W sumie wcale nie wyglądał na zaćpanego. Może to paranoja i strach kazały mu tak myśleć. - Dlatego też, nie rozumiem czemu odrzuciłeś propozycję kolejnej dostawy i chcesz nam wysłać kolejną osobę? Nie dość, że prosisz się o śmierć, to narażasz na niebezpieczeństwo kogoś innego? - spytał patrząc na pistolet, który chwycił w obie ręce przy ostatnich słowach.

Tętno Tomka zaczeło przyspieszać. Robił jednak wszystko, żeby nie było po nim widać zdenerwowania. Chłopak zastukał palcami w fotel na którym siedział. Dając czas do namysłu sobie i Hermesowi.
-Jak to nie rozumiesz mojej decyzji? Jestem prostym człowiekiem i zachowuję się dokładnie tak jak zachowałby się prosty człowiek. Żeby przybliżyć ci moje postrzeganie sytuacji posłużę się porównaniem - chłopak najwyraźniej upodobał sobie tę formę.
- Na początek dostałem dobrą pracę, gdzie cały dzień miałem kserować dokumenty. Później do mnie przyszedłeś i powiedziałeś: “Tomek zostaniesz dyrektorem, tylko mi pomóż”. No i pomagam. Z tego co słyszę, to niepotrzebnie. I co w tym dziwnego, że ktoś ocierający się o posadę dyrektora, który nadal może nim zostać, nie chce już kserować dokumentów? Przecież to normalna kolej rzeczy. Każdy postawiony w takiej sytuacji zachowałby się identycznie.
Chłopak chwilę się zastanowił i dodał:
- Sorry, nie każdy. Ktoś kto uważałby, że na dyrektora się nie nadaje postąpiłby według waszych oczekiwań. A dziewczyna? Cóż, człowiek łatwo przyzwyczaja się do dobrego. Jak już się poczuje dyrektorem, to szybko zatrudni kogoś, kto będzie kserować dokumenty. Za dobrą pensję. Ktoś taki okaże dyrektorowi, który ją polecił stosowną wdzięczność. Jeśli wiesz o co mi chodzi. - Na twarz Tomka wypełzł uśmiech, który miał w sobie coś perwersyjnego.
Gdy uznał, że odpowiedział już na zadane pytania postanowił samemu zadać kilka:
- Po co była ta cała zabawa? Rodzeństwo może namierzyć telefon Davida bez problemu. Po co chcieliście żebym brał w tym udział? Dlaczego zadaliście sobie tyle trudu, żebym to był akurat ja? Dotarliście do mnie przez kumpla z podstawówki. Wiecie gdzie jest mój stary. Po co to wszystko? Przecież nie każdego tak sprawdzacie.
Hermes dalej oglądał pistolet. W końcu chwycił go w jedną rękę i przycisnął do kanapy spoglądając na Tomka.
- Nie każdy zachowałby się identycznie. Ktoś z pokorą, ktoś cierpliwy i silny, by wytrzymał taką małą, krótką próbę. Myliłem się co do ciebie i przykro mi z tego powodu, myślałem, że będziemy mogli więcej razem zdziałać… - powiedział, a na jego twarzy malowało się coś co chyba można było nazwać rzeczywistym smutkiem.
- To nie jest zabawa Tomaszu. Nie byłeś moją, naszą jedyną opcją, byłeś jednym z wielu, ale padło akurat na ciebie. Pomagasz, czy też możesz pomóc upiec wiele pieczeni na jednym ogniu. Teraz ty wiesz gdzie jest Ares. Pan Kamiński wie gdzie jest Ares. Jego koleżanka wie. Macie się spotkać jak się domyślam i podczas tego spotkania dojdzie do śmierci. Chciałbym by do śmierci jak największej ilości osób i szczerze nie życzę sobie, byś był jedną z nich…
- Kim jest pan Kamiński? Albo jego koleżanka? - zagrał. Nie chciał dać się podpuścić tak łatwo, jak sam podpuścił Śliwę.
- I co ważniejsze, czego życzysz sobie dla mnie? - Tomkowi wyraźnie zasychało w ustach. Żałował, że nie mają niczego do picia.
- Dla ciebie ot policjantem, który chce troszkę nagiąć prawo dla sprawiedliwości… dla nas okropnym wrzodem na dupie i potencjalnie ogromnym niebezpieczeństwem. Jego koleżanka tym bardziej w sumie - powiedział przyglądając się idealnie obciętym i wyczyszczonym paznokciem wolnej dłoni.
- Rozumiem, że ty i twoja koleżanka z tamtej nocy planujecie małe spotkanie z Aresem i Kamińskim jednocześnie. Gdzie do tego dojdzie wiem, musisz mi powiedzieć kiedy bo nie możemy was obserwować cały czas, szczególnie jeśli będziecie mieli ze sobą Kamińskiego.
- Miło słyszeć, że się o mnie martwicie. - Tomek zastukał palcami o fotel. - Będę potrzebował numeru telefonu do kogoś z was. Chyba, że przed spotkaniem mam się urwać i zostawić kartkę?
- Nie trzeba… poczekamy aż do ciebie zadzwonią - powiedział przymykając na chwilę oczy.
Kolejne pół godziny było najbardziej niezręcznym okresem w życiu Tomka. Hermes siedział i wpatrywał się cicho w chłopaka, nie odpowiadając na żadne jego słowa.
W końcu uratował go, w pewnym sensie, telefon. Joanna…
- Odbierz, ustaw na głośnik.
Tomek spojrzał na telefon. Zgodnie z poleceniami Hermesa odebrał. Położył go na szklanej ławie. Wcisnął przycisk przełączający na głośnik i rzucił zawadiacko:
- Cześć Sandra.
Musiał ją jakość ostrzec. Musiał dać jej do zrozumienia, że są na podsłuchu.
- Cześć - powiedziała w końcu. - Dałeś na głośnomówiący?
Hermes pokiwał głową i podniósł pistolet, kładąc go sobie na nodze, z lufą patrzącą na Tomka. Chłopak musiał jakość wybrnąć z sytuacji, tak, żeby Joanna wiedziała, że coś jest nie tak.
- Tak, sprzątam po naszej wczorajszej pizzy i potrzebuję obu wolnych rąk. Nie wiem czy mi salami nie zaszkodziło.
- Oj - westchnęła z współczuciem i odrobiną zawodu - To z naszego kina nici?
Wiedziała. Przez chwilę poczuł ukłucie dumy, gdy udało mu się odzyskać kontrole nad sytuacją.
- Nie wiem. W sumie nie jest aż tak źle. Chyba - spojrzał na Hermesa z pytającą miną. - A jak u Ciebie?
- Przejadłam się u Ciebie i teraz nie mogę nic przełknąć - poskarżyła się. - Jak nie kino, to może spacer? Kurcze, głupio się czuję, zwykle nie narzucam się facetom.
Hermes wstał zaciskając mocno usta. Przekrzywił głowę, przypominając Tomkowi po co dzwoni.
- Z chęcią pójdę na spacer. A co z Aresem? Dzwonił?
- Kto ? - w głosie dziewczyny dało się wyraźnie słyszeć zdziwienie.- Bóg miłości to Amor - zachichotała.
Tomek spojrzał na Hermesa i wzruszył ramionami.
- Eros - odruchowo poprawił dziewczynę. - Pytałem o Davida Bluecampa. Jak rozumiem nadal się do Ciebie nie odezwał, tak?
Pytanie sugerujące odpowiedź. Wiedział, że dziewczyna zrozumie. Może nie była w tym całym biznesie tak długo jak on, ale była nad wyraz inteligentna.
- Po co niby miałby do mnie odzywać? Miałam nadzieję, że Ty zadzwonisz, ale chyba Ci już na mnie nie zależy... Tylko o jakimś Dawidzie gadasz - w głosie dziewczyny przebił foch. - Już mnie nie kochasz, tak? Chyba zasługuję żeby w oczy usłyszeć, że ze mną zrywasz?!
Hermes skrzywił się zmieszany, patrząc niepewnie na komórkę.
Diler rozłożył ręce w geście bezradności.
- Masz rację, to nie jest rozmowa na telefon - chłopak przesunął dłonią nad wyświetlaczem zawieszając kciuk nad czerwoną słuchawką w dolnej części ekranu. Uniósł brwi i zerkał na Hermesa. Mężczyzna spojrzał na Tomka martwym wzrokiem, dając mu znać, że jeśli nie dostanie tego czego chce, weźmie coś w zamian.
Tomek się rozłączył.
- Nie mieszaj jej w to. Dowiem się gdzie i kiedy będzie David. Dam ci tę informację. Ale nie kiedy celujesz do mnie z mojego własnego pistoletu. Daj mi jakikolwiek kontakt do was, to dam wam informacje.
Chłopak wstał z fotela. Był praktycznie tego samego wzrostu co Hermes.
- No to jak będzie? Jeszcze chcecie wspólpracować, czy dołączę do tych wszystkich niewinnych ludzi, których twoi koledzy rozstrzelali w Markach?
Hermes stał w ciszy dłuższą chwilę wpatrując się ślepo w Tomka.
W końcu wciągnął nagle powietrze i raczył się odezwać.
- To już zależy od ciebie - powiedział podnosząc pistolet i strzelając. Tomek zwalił się na ziemię, odruchowo łapiąc się za brzuch, gdzie powstała nowa dziura. W szoku zdążył tylko jak przez mgłę zobaczyć jak Hermes zabiera jego komórkę, chwilkę coś w niej sprawdza i wychodzi.

Fala bólu która zalewała jego mózg była ogromna. Obraz dookoła pociemniał. Kilka chwil trwało zanim zaczął jasno myśleć. Samo trafienie nie bolało aż tak bardzo jak myślał. Za to później ból był ogromny. Potęgowany z każdym ruchem. Ciepła i gęsta krew zalewała ubranie. Musiał sobie pomóc. Zdjął marynarkę, a później rozdarł koszulę. Tomek owinął nią swoją ranę. Nie miał nic skuteczniejszego. W końcu spróbował wstać. Poczuł jak słabnie podnosząc się. Wyjął z kieszeni drugi telefon. Musiał zadzwonić po karetkę. Tyle, że lekarze zgłaszali każdą ranę postrzałową na policję. On będzie sobie leżał w szpitalu, a koledzy Kamińskiego przetrzepią mu mieszkanie. Znajdą działki zostawione w sypialni. Mieszkanie było już spalone, ale może uda się jeszcze jakąś zgrabną bajeczką zasłonić przed więzieniem. Usiadł w fotelu. Każdy ruch sprawiał mu ból. W końcu zagryzł zęby i opierając się o kolejne ściany poszedł do sypialni. Sprawdził skrytkę z pieniędzmi i narkotykami. Wszystko łącznie z pieniędzmi i swoim zeszytem załadował do kieszeni. Zabrał worki strunowe z narkotykami do łazienki. Krwawy ślad na białych płytkach przywodził na myśl jakieś thrillery.


Towar powędrował prosto do muszli klozetowej. Plusk wody. Smuga krwi na muszli klozetowej.

- Kurwa, umieram - powiedział głośno, żeby zagłuszyć jakoś ciągły szum, który słyszał w swojej głowie.
Po chwili został w łazience klęcząc z pustymi workami strunowymi w dłoniach. Z szafki pod umywalką wyjął jeszcze Domestosa, którego prawie całe opakowanie opróżnił polewając muszlę.
Ponownie spłukał.
- Miejmy nadzieje, że podchloryn sodu załatwi sprawę - uspokajał się mówiąc do siebie.
Została kuchnia. Ruszył równie chwiejnym krokiem co wcześniej do kuchni. Do wielkiego garnka wrzucił wagę, łyżeczki i szalki, których używał wczoraj przy dzieleniu towaru. Wszystko zalał wodą i wstawił na kuchenkę. Wygotuje odciski palców.
W głowie chłopaka się zakręciło i osunął się na podłogę. Znów na chwilę go zmroczyło.
- Nie zdychaj, jeszcze nie - już w zasadzie szeptał podtrzymując się na duchu. W końcu wstał podciągając się na kuchence gazowej. Prawie zwymiotował z bólu, gdy mięśnie brzucha się napinały.
Odpalił gaz, żeby woda zaczęła się gotować. Otworzył też szafkę pod zlewem. Płyny do podłóg, płyny do szyb, jakiś odrdzewiacz. W końcu znalazł to czego szukał. Kret. Dosypał zawartość opakowania do swojego wywaru z wagi kuchennej.
- Stary dobry wodorotlenek sodu załatwi sprawę.
W pomieszczeniu niemal natychmias zaczął się roznosić drażniący zapach. Na drugim palniku położył worki strunowe i również odpalił. Zostały jeszcze tylko dwie rzeczy do posprzątania. Dwie ostateczne rzeczy….
Na gotówce były jego odciski palców. Nie pasowało to do bajki, którą ułożył sobie w głowie. Pięćset złotych wcisnął do portfela, a reszta powędrowała na palnik do zwijających się i czerniejących worków strunowych. W płomieniach podpalił również swój zeszyt z notatkami. Tomek z trudem uruchomił okap. Opary wodorotlenku były już nie do wytrzymania. W końcu wyszedł z kuchni zamykając za sobą drzwi. Z kieszeni spodni wyjął swój drugi telefon.
- Kurwa, czemu akurat ten… - Nie miał w nim numeru do Asi. Nie miał jak jej ostrzec. Telefon z jej numerem miał Hermes. Wykręcił numer alarmowy 112 i czekał na zgłoszenie operatora.
- Jestem ranny, mam dziurę w brzuchu…. przyślijcie karetkę - ostatkiem sił podał adres i zakończył wypowiedź siarczystym “kurwa”. Mimo prośby operatora o pozostanie na linii rozłączył się.
7 minut do wyjazdu karetki. 10 minut przejazdu przez miasto. Miał jakieś siedemnaście minut dla siebie. Najchętniej by się zdrzemnął. I gdyby nie oglądał tych wszystkich filmów sensacyjnych na których postrzeleni ludzie zasypiają i umierają, to zrobiłby to bez zastanowienia. Tym razem jednak chcąc przeżyć musiał myśleć. Musiał zostać przytomny!
Ostatni dowód. Telefon. Wszystkie numery do jego dilerów. Numery do Śliwy. W tym telefonie było wszystko…. za to Hermes zabrał smartfona z numerami do Joanny, jego matki i innych ludzi, z których większość nie miała pojęcia jak Chemik zarabiał na życie. Najpierw przywrócił ustawienia fabryczne. Oczy mu się same zamknęły ze dwa razy gdy obserwował pasek postępu. Wyjął kartę SIM.. W zasadzie te duże karty to już jakiś eksponat muzealny. Ale miały też swój plus. Było je łatwiej złamać niż te ultranowoczesne mini, nano -czy co tam jeszcze - SIM. Rozłożył telefon, odłamał bajerancką klawiaturę a później zdeptał aparat. Niestety siedząc w fotelu nie zrobił tego tak jak chciał. Wstał, kilkukrotnie z całych sił uderzył obcasem swojego półbuta w aparat. W końcu obudowa pękła ukazując oddzielnie część klawiatury, wyświetlacz i płytkę drukowaną. Zabrał wszystko ze sobą na balkon. Spróbował jeszcze złamać płytkę drukowaną, ale nie miał już na to siły.
- Masz ci los, a tak sie cieszyłem, że mam stary wytrzymały telefon..
Tomek wyszedł na balkon i wyrzucił części telefonu najdalej jak potrafił. Później osunął się myśląc o tym co się teraz zdarzy. Bał się o Joannę. Nie miał jak jej pomóc. Winił się za to, że dziewczyna została w to wszystko wciągnięta. Czy to co mówiła przez telefon było szczere? Czy raczej grała wiedząc, że ich podsłuchują? Nigdy żadna dziewczyna mu tego nie mówiła.

W oddali usłyszał sygnał karetki.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 12-12-2015 o 17:56.
Mi Raaz jest offline