Tajga raźno maszerowała w stronę najbliższej gospody - gdziekolwiek by ona nie była. Pal sześć wygody - teraz marzyła tylko o spaniu. Oraz kąpieli, by zmyć z siebie smród lochu, ale ta w ostateczności mogła poczekać. Niezbyt przejęła się groźbami dziobaka, a przywłaszczona nagrodą też się nikt z przyszłych potencjalnych towarzyszy jakoś nie zainteresował. Póki co.
Nie żeby miała zamiar olać zlecenie - w końcu pieniądz to pieniądz, a renomę też trzeba trzymać - ale nie miała zamiaru lecieć z nim na złamanie karku. I tak nie ona wzięła skrzynkę. Dobry sen, ciepła kąpiel i porządny posiłek, a jutro się pomyśli o jeziorze, drodze do niego i potencjalnych zagrożeniach na trakcie. Znaczy rano. Albo raczej koło południa...
Ostatnio edytowane przez Sayane : 13-12-2015 o 17:50.
|