To była zupełnie bezsensowna śmierć. Przez bardzo krótki moment stała nieruchomo wpatrując się w bezwładne ciało wilka, który zamiast uciekać i ocalić skórę postanowił zaatakować. Głupi.
- Kto strzelał? – z chwilowej zadumy nad tą niepotrzebną śmiercią wyrwał ją głos dobiegający ze słuchawki w jej uchu. - Ja strzelałam - odpowiedziała natychmiast - nie miałam wyjścia – dodała uświadamiając sobie, że oddane przez nią strzały narobiły sporo hałasu i poniosły się echem po tej wyludnionej przestrzeni. - Opowiem, gdy wrócę ze zwiadu. Wszystko w porządku - zakomunikowała.
Szybko okazało się, że nie jest w porządku.
Ktoś się zbliżał i wszystko wskazywało na to, że to Meg zafundowała swoim te niespodziewane odwiedziny.
- Dobiegnę do was za jakieś pięć minut, może mniej - powiedziała ruszając w stronę wozów. - Mam tyle czasu? - spytała. Po głowie chodziło jej jeszcze kilka pytań ale to, było teraz na pierwszym miejscu. Nie miała ochoty wybiegać naprzeciw niewiadomemu. - Mniej byłoby lepsze - odparł Sander. - Jeżeli ci się nie uda znajdź miejsce, z którego będziesz miała dobry widok i zostań tam. - Dobiegnę w mniej - stwierdziła stanowczo i ruszyła biegiem w stronę pojazdów. - Biorę motor. Gdyby coś się działa, dawajcie znać – w jej załamującym się w biegu głosie słychać było, że robi wszystko by dotrzeć do reszty jak najprędzej.
__________________ "You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one" |