Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2015, 19:25   #620
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Chaosowi było wszystko jedno, kto zbudzi Timewalkera. Wszystkie opcje były równie zabawne. Dla Veriona tylko jedna opcja była do przyjęcia. Shabranido robił wszystko, by pokazać mu, że się mylił, a Dirith jest nikim. Takie drobne sprzeczki w piaskownicy, codzienność w Mgłach Chaosu. Dla śmiertelników był to zupełnie inny wymiar tragedii, cierpienia i dewastacji.
- Dobrze się bawisz? – spytał w końcu Shabranido.
- Oh my, znakomicie!
- Twój lęk przed Last Soulbreakerem Astarothem jest komiczny – mruknął Shabranido.
- Oh my, a czyj ryk pierwszy wstrząsnął Mgłami, kiedy Astaroth wyzwał Mistress na pojedynek?;3 Czy nie byłoby ciekawie, gdyby Dirith zbudził Timewalkera? – powiedział z rozbawieniem i niewinnością.
- Niech to zrobi, zatem – mruknął Shabrnaido, jego ślepia zgasły w mroku Mgieł.

Xellos redraw by Apple-Cake on DeviantArt

- Zabawnie jest być tym, który patrzy, jak przychodzą i odchodzą.
- Pewnie tak.
- Nie zastanawiałaś się nigdy nad tym?
- To nie jest moje zadanie. Nie zastanawiałeś się nigdy, dokąd oni idą, co się z nimi dzieje?
- Oh my, nie.
- Dobrze jest mieć swoje miejsce w świecie.
- Hm!;3 Nigdy nie musiałeś zastanawiać się, kim innym mógłbym być, dlatego zawsze byłem i będę najlepszą istotą na swoim miejscu!;3 Wyjątkowe istoty potrafią wyjątkowe rzeczy i zajmują wyjątkowe miejsca. Niewiele to zmienia, dopóki nie spotkają innej wyjątkowej istoty, która potrafi to zauważyć i zrozumieć. Zabawne, Almanakh, jak toczą się losy tego świata. Jesteś zabawną istotą, zawsze to powtarzałem. Masz uczucia. Ja nie jestem pewien, czy jako demon mam uczucia. Być może. Patrzę na ciebie i próbuję zobaczyć jak wygląda szczęście, choć być może nie umiem go doznać, nie potrafię. I wiesz co widzę? Widzę, że szczęśliwe są wyjątkowe istoty, które zajęły swoje miejsce na tym świecie i pozwalają innym wyjątkowym istotom zająć należne im miejsca. Skądś to znam, gdzieś już to widziałem;3

https://www.youtube.com/watch?v=IxTimWOT5bA

Diamenty obłoków już schodzą
Na Ziemi popielnej dłonie
a moje oczy za Tobą błądzą
serce płonie
Rozbite lustra Czasu
stracone nadzieje
na niebie z grząskich atłasów
nie dnieje
słońce nie wschodzi nigdy
na moim czarnym niebie
słońce nie wschodzi nigdy
gdy nie ma Ciebie
Zimna, Czysta, Kryształowa. Witaj
Rozświetlaj
Czarną zorzą co nocy
Zakwitaj.

DW IV Final Illustration by kidkidkidkid on DeviantArt

***

- Powiedziałeś mu?
– Oczywiście! – uśmiechnął się pogodnie Verion.
Almanakh wyglądała na zdziwioną.
- To nie ma znaczenia, on nie umie się cofać – zachichotał Verion. – Wiedząc że Hell Light wyznacza termin na zabicie Timewalkera, zastanawia się nad tym, ale idzie na przód. Ci, którzy się zatrzymali w zwątpieniu lub próbowali uciec, nie zdążyli.
– Chciałabym móc sama to zrobić – przyznała gorzko Almanakh. – Ciężko jest patrzeć, jak…
- Oh my, wiesz, że gdybyś została jego bounderem i gdybyś go zabiła, w momencie przenikania jego duszy i jej spotkania z twoim Światłem, nastąpiłoby wielkie bum, zapewne bardziej szkodliwe dla otoczenia niż sam Timewalker!;3 – pocieszył rozbawiony Verion.
Westchnęła głośno.
– Powinnam była zrobić to wtedy, cóż, teraz to już nie ma znaczenia…
- Wszystko jest na dobrej drodze, w końcu! – pocieszył.

No Escape by alikasapoglu on DeviantArt

* * *
Dirith, Kiti;
Elf zaśmiał się z rozbawieniem.
- Wilk? - zerknął na Kiti. - Widzisz? - spojrzał na Diritha. - Widzisz, co robi twój kundelek? Słyszysz? Słyszałeś, drowie, co zrobił ten wilk? Szeptał. Twój wilk szepcze, drowie, wiedziałeś o tym? - elf był wielce rozbawiony i rozczulony tym faktem. - Może się mylę, ale twój wilk chyba właśnie złożył ofiarę... - elf poskubał się palcami za długie elfickie ucho. - Dość nietypowe zachowanie czworonoga... - zerknął na trupa na podłodze. - Chaos będzie miał ubaw z takiej ofiary, o tak. Mądry pies.

- A więc jesteś bounderem Timewalekra - zaczął elf. - Nie spodziewałem się drowa, kto to widział... Dziwne, że Timewalker to zaakceptował. Hah! - elf buchnął swoim rozbawionym szaleńczym śmieszkiem. - Właśnie, Timewalker. Nie przyprowadziłeś go przypadkiem ze sobą, prawda? - ironicznie zerknął za okno. - Nie... Nie ma Timewalkera. Ciekawe, gdzie jest Timewalker. Oto pytanie. Zabawne drowy - pokręcił przecząco głową. - Zbudzić czarnego smoka i go zgubić. Zabawne. Kto to widział... Zgubić coś takiego... Nie wiesz, gdzie on jest, prawda? Nie odczytujesz myśli Timewalkera, jego uczuć i tak dalej. Prawda? - uśmiechnął się złośliwie. - Nie masz nad nim władzy... Hah!... Zabawne. Pewnie nie to ci obiecywali, czyż nie, bounderze Timewalkera? - elf wydawał się teraz przyjazny i współczujący, na swój zabawny, szaleńczy sposób. - Więź między wami sprowadza się do tego, że po jego śmierci przejmiesz całą jego moc życiową. Prawda? Nie poznasz jego myśli, on nie pozna twoich. Nie masz nad nim władzy - powtórzył, wielce rozbawiony. - Hah, nawet nie wiesz, gdzie jest! Zgubiłeś go, hahah... Oh... hah!... - zaniósł się krótkim śmieszkiem.
Poprawił znów włosy.
- Twoja śmierć go zabije. Podobno. Tak mówią. Ja w to wierzę. Tak. To część jego klątwy. Masz rację... - po chwili dodał odkrywczo. - Ta broń... komuś kto nie jest bounderem na niewiele może się zdać, masz rację, tak... Tylko widzisz... - zmrużył lekko oczy. - Hell Light nie chce, żebyś był jego bounderem. Nie chce. Wraca do mnie. Zawsze. Wraca. Do mnie. Hell Light chce zostać ze mną. Ze mną. Gdyby nie chciał, nie wracałby do mnie. Jesteś... spokrewniony z Irrlynem? - spytał nagle. - Stary dobry Irrlyn. Stał w bramie więzienia Timewalkera, próbując odzyskać Hell Light, który, choć zamówiony i opłacony, nigdy do niego nie dotarł. Ile czasu... ci zostało...? - spytał z uśmiechem. - Jak zapewne wiesz, tylko drow, lub elf mógł zostać bounderem. Zapewne nie jesteś tylko drowem, co widać na pierwszy rzut oka. Tygrys, tak. Wieści o drowie i białym wilku w mieście już to dotarły. Liczyłem na elfa. Z elfami łatwiej się dogadać. Sam rozumiesz. Gdyby śmiertelnik mógł przeżyć połączenie z duszą Timewalkera, roiłoby się od chętnych do przebudzenia go. Ale zapewne o tym wiesz. Dusza Timewalkera nigdy nie utrzymałaby się w ciele śmiertelnika, rozsadziłaby to ciało na strzępy co do komórki. Yhym. Widzisz... Śmierć boundera Timewalkera zabije Timewalkera. Tak? Tak. Ale nikt nie powiedział, że Timewalker nie może zmienić boundera... Hell Light go wybiera. Dlatego wraca. Zawsze wraca. Do mnie. Zapewne domyślasz się, co się stanie, jeśli twój wyznaczony termin minie...? Umrzesz. Tak? Tak. I co wtedy? Jak myślisz, dlaczego wyznawcy Bieli ścigali bounderów Timewalkera? Jak myślisz, dlaczego nie czekali spokojnie, popijając melisę, aż po prostu termin minie...?
Elf przeczesał znów włosy. Zrobił głębszy wdech.
- Brakowało mi tego zapachu - powiadomił, patrząc na jednego ze swoich goryli dodał: - Mówiłem, że Hell Light ma zapach. Mówiłem, tak?
- No i po co ci on, jak i tak nic z nim nie wskórasz? Bounderem nie jesteś, więc nawet jeśli znajdziesz sposób na stanie się nieśmiertelnym po użyciu paczki zostaniesz unicestwiony... - stwierdził uśmiechając się lekko, jakby z politowaniem dając jednocześnie spokojny krok do przodu.
Elf prychnął i poprawił znów włosy.
- Tak samo, jak ty właśnie mnie „unicestwiłeś”? – prychnął z uroczym rozbawieniem.

- Dlatego masz ostatnią szansę na dobrowolną pomoc w zabiciu Timewalkera a w nagrodę zostaniesz przy życiu... Bo może on nie wrócił do ciebie, tylko przyprowadził mnie żeby cie zabić... pomyśl, jakby chciał wrócić, to ten zidiociały parobek dałby radę z nim wrócić, jednak tak się nie stało... - powiedział zimno dając kolejny krok do przodu.
- Ymm… - elf na moment faktycznie jakby się zamyślił. – Paro…? A, tak. Tołdi coś faktycznie długo nie wraca. Hm. No tak. Spotkałeś go. Czyli raczej już nie wróci…? Hah! – zaśmiał się z niedowierzaniem. – On…? On próbował…? Hahah, naprawdę? Próbował zabrać Hell Light…?! Hahah! – elf wydawał się autentycznie zaskoczony, zszokowany i rozbawiony. – Powie… powiedziałeś „dałby radę wrócić”, a nie… „dałby radę ukraść”? Czyli…? Oh, haha, naprawdę? – elf z ubawem spojrzał po swoim pół-rybim towarzyszu i po niewzruszonych ograch, które nie skumały ani słowa i nie podzielały jego rozbawienia.
Zdegustowany tym elf odchrząknął i poprawił znów włosy.

- A jak chcesz, to se tą straż wzywaj. Ilu ich może być? Kilkuset w porywach do tysiąca? - spytał jakby i tak czy siak nie miał się przejąć odpowiedzią. Dodatkowo zaczął zmieniać formę w tygrysołaka, gdyż pod drowią postacią za łatwo mógłby stracić Hell Light. - Dla mnie to tylko lepsza zabawa bo nie tylu i nie takich rozszarpałem na strzępy jak Riktel wysłał mnie samego do unicestwienia innego drowiego domu. - powiedział obserwując reakcję elfa na imię jego twórcy oraz dając kolejny krok, nadal na czterech łapach.

Elf wydawał się zaciekawiony przedstawieniem choć przybrał poważniejszy wyraz twarzy.

- No dawaj, gdzie ta straż? Bo ta pułapka jest zbyt przewidywalna i mało zabawna, więc masz ostatnią szanse żeby paść na kolana i błagać o litość albo wezwać te kilka setek zabawek! - dokończył zimnym lecz agresywnym tonem po którym był godowy do ataku.
- Nie wiem kim jest Riktel – mruknął elf. – Wy drowy nie robicie zbyt wielu rzeczy poza unicestwianiem innych domów, z tego co wiem. Zakładam, że masz wprawę. Nie wiem czy byłeś wcześniej na powierzchni, ale tutaj my załatwiamy sprawy trochę inaczej. Ah… Why so serious? – spytał poważniej.

– Więc przyszedłeś tutaj walczyć? Naprawdę? Przechodziłeś obok mojego domu i tak zwyczajnie stwierdziłeś, że wpadniesz, aby mnie zgładzić? Ah. Pomoc w unicestwieniu Timewalkera? – zdumiał się. – Po to przyszedłeś? Hell Light przyprowadził cię tutaj, żeby prosić o pomoc w unicestwieniu Timewalkera? To jest… hm… - elf wydawał się zaskoczony i znów coś poważnie rozważał. – Dobrze zatem, to robi się interesujące, tak… - elf wydawał się nagle podekscytowany i nawet skory do dalszych pokojowych rozmów. – Dobrze, być może… Pomoc w unicestwieniu Timewalkera… Myślisz, że dałbyś radę? Być może…? Dobrze, chciałbym zobaczyć, pokaż mi co potrafisz – zaproponował, wskazując sowich goryli. – Możemy potem porozmawiać, nie ma potrzeby przelewać więcej krwi, być może…

„Wpierw trzymaj sie blisko mnie, tarcza na drugiego, potem sie broń” - szepnął mrukliwie Dirith w drowim tak aby tylko Kiti mogła go dosłyszeć i zrozumieć dzięki obroży.
Elf uniósł jedną brew i uśmiechnął się lekko. Trudno powiedzieć, czy zrozumiał, ale zdaje się, że coś tam dosłyszał. To zresztą bez znaczenie, prawdopodobieństwo, że ogry dosłyszały, zrozumiały i będą potrafiły to wykorzystać jest mniej więcej takie, jak to, że Timewalker umówił się z Almanakh na filiżankę melisy.

Kiti zatem po raz kolejny wstąpiła w rolę kleryka bojowego [co jak wiemy różnie się kończy]. Najpierw trzymała się blisko, a potem przyzwała tarczę Ranaanthy i ustawiła ją tak, by zablokować cios drugiego ogra. W gruncie rzeczy był to dobry plan. Ponieważ w momencie gdy Kiti dobywała tarczy, Dirith rzucił się do wyminięcia pierwszego ogra. Co w korytarzu, przy gabarytach ogra, okazało się dość problematyczne. Kiedy ogr skapnął się, że jednak nie wpadliście na filiżankę melisy do jego pana elfa, z wściekłym rykiem zaczął wymachiwać swoją "zabaweczką" i była to zabaweczka z serii "orkowe Maleństwo" - celuj w głowę wroga, zmieć przy okazji dom i pół ulicy. Wyminięcie ogra okazało się średnio wykonalne. Elf nie był na tyle głupi, żeby znajdować się w zasięgu i zdecydowanie mądrze korzystał z osłony w postaci ogrów. Pozostało pozbyć się ogra. Tak więc w momencie, gdy Kiti ustawiała lewitującą tarczę, Dirith zadał pierwszemu ogrowi głęboki i bolesny cios. Bydle zaczęło wyć. I to wyć jak cholera. Ale nie upadło. Dziadostwo. Całkiem dobrze się trzyma bydlę. Być może niedługo. Ale póki co się trzyma. Drugi ogr, niezbyt szczęśliwy z biegu wydarzeń, i zdecydowanie zmotywowany wyciem kolegi, wziął się w garść i zadał poważny cios tym co miał w garści. Cios gruchnął z łomotem o tarczę Ranaanthy i odepchnął nietkniętą tarczę do tyłu, wraz z Kiti która schroniła się za nią. Gdyby nie tarcza, mogłoby już nie być połowy domu. Elf wydawał się rozbawiony ale poważny.
- Muszę przyznać, że zaskoczyłeś mnie trochę - przyznał poważnie i z uznaniem. - Z reguły drowy nie są aż tak skore do narażania życia bez rozkazu ani większej konieczności. A ty, zdaje się, po prostu to lubisz. Po prostu lubisz walczyć. Ci są najgorsi, uh - westchnął w zakłopotaniu, poprawiając włosy. - Nie można ich przekupić, nie można ich przestraszyć, oni nie potrafią przestać, ponieważ oni to po prostu lubią. W gruncie rzeczy, gdybyś nie lubił, zapewne nie dotarłbyś tak daleko, nie zbudziłbyś Timewalkera. Być może jest o czym z tobą rozmawiać - zerknął badawczo na Kiti. - Nie mogę przecież tak zwyczajnie zabić boundera Timewalkera - uśmiechnął się. - Nie, ah, to nie miałoby kompletnie sensu - w zakłopotaniu zerknął na swoje ogry. - Możemy porozmawiać. Być może Hell Light chce posłuchać, porozmawiać, tak? W końcu nie wybrałby byle kogo, nie chciałby z nim iść. Więc chcesz zabić Timewalkera. Dlaczego? Sądząc po tym jak walczysz i po tym, że używasz -używacie- tarczy, zakładam że żadne z was - wskazał na Kiti - Nie jest nieśmiertelne. Więc dlaczego chcesz zabić Timewalkera, wiesz, że tego nie przeżyjesz? Prawdopodobnie samej walki również. I jak ja miałbym ci w tym pomóc?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline