Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2015, 21:03   #105
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Obudził się zadziwiająco wypoczęty. Pomijając przykry zapach miejsca, kanały okazały się całkiem bezpiecznym lokum, by przeczekać dzień i nieco odetchnąć.

JD wstał, przeciągnął się, pozbierał ubrania, które służyły mu za posłanie i już miał wyjść na powierzchnię, gdy coś zaczęło mu świtać w głowie. Kanały - podziemny system korytarzy, ciągnący się pod całym miastem, również... pod Placem Watykańskim.

Choć wycieczka śmierdzącymi, wilgotnymi rurami, pełnymi nieczystości i wszelkiego rodzaju odpadów nie nastrajała wesoło, był to jakiś sposób, aby ominąć ludzkie służby bezpieczeństwa, które otoczyły teren rzekomych działań terrorystycznych. Ashford westchnął, po czym zerknął na komórkę. Miał ochotę zadzwonić do Cooka, ale numer wampira został opisany jako zastrzeżony w pamięci telefonu. Trudno... trzeba było iść.


***

Ku zdziwieniu Kainity, droga okazała się dość sucha i całkiem łatwa. Tylko raz pobłądził, ale system kanalizacyjny najwyraźniej przypominał drogi dookoła włoskiej stolicy i tak jak ścieżki do Rzymu, wszystkie kanały prędzej czy później prowadziły w okolice Bazyliki i placu.

Choć podziemne korytarze wydawały się bezpieczne, JD z niejakim odczuciem ulgi wydostał się na powierzchnię. Wybrał do tego celu studzienkę jednej z bocznych uliczek placu. Tutaj, kryjąc się w cieniu budynku, nasłuchiwał.

Było cicho... zbyt cicho. Tak, jakby cała okolica wstrzymała oddech. Brujah rozejrzał się, lecz nie zobaczył niczego podejrzanego, zaczął więc powoli iść w kierunku placu. Jego zmysły również były spokojne. A zatem to nie plac stanowił miejsce walk, lecz... prawdopodobnie wnętrze Bazyliki lub miejsce, o którym próbował powiedzieć mu Cook - "Lorentzo". A może chodziło o osobę?

Wtem JD usłyszał czyjeś kroki. Nie wiedząc czego się spodziewać, Ashford wspiął się po gzymsie na jeden z malutkich, ale jakże uroczych balkoników w stylu rokoka.

Jakieś 50 metrów dalej, na drodze, którą właśnie szedł, zatrzymały się dwie osoby.

- To tutaj. - usłyszał męski głos. Jego właściciel mówił po angielsku z lekkim tylko włoskim akcentem.

- Jest tu dość ciemno - odpowiedział mu wyższy, ale również męski głos, płynną angielszczyzną - Kamera banku jest kiepskiej jakości. Jesteś pewien?

- Taa, prawie na 100%. Wiesz, widziałem gościa raz, ale jestem niemal pewien, że to ten pomocnik archonta. Zresztą najwyższa pora żeby Camarilla przysłała nam kogoś do pomocy.

- To prawda. Słyszałem jednak, że w Londynie jest jeszcze gorzej... dlatego nas olali.
 
Mira jest offline