Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2015, 17:43   #23
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
The Herald of Celty

***

Dwójka dość spokojnie poruszała się przez korytarz. Sztuczka Lewisa w miarę skutecznie radziła sobie z ciemnością a lustra nie potrzebowały aż tyle czasu aby się zmaterializować.
Schodząc w dół, po pewnym czasie para zaczęła słyszeć czyjąś obecność. Nie minęła dłuższa chwila, a zobaczyli przed sobą parę niemieckich żołnierzy.
-Człowiek? – głośny, męski głos doszedł z głębi korytarza. - Weit, wsparcie przyszło.
-w samą porę! – zawtórowała kobieta siedząca na ramieniu olbrzyma.
Para składała się z młodej dziewczyny, możliwe części jakiegoś odnowionego ruchu hitlerjugend, z czapką wojskową na głowie I płaszczem zarzuconym na ramiona. Utrzymywał ją opalony, nieco wyższy niż Kami mężczyzna o błękitnych oczach I blond włosach. - Oy! Za tobą! – wrzasnął blondyn po wyjściu z cienia. Utrzymując dziewczynę na ramieniu z drugim wyciągniętym w przód zaczął szarżować na Kami.



- Oh my - Lewis odsunął się posłusznie z drogi wielkoludowi nie chcąc ryzykować zderzenia z czymś co mogło się okazać ludzkim odpowiednikiem pociągu pancernego. Szlachcic był niepozornej postury i mogło się zakończyć to dla niego paskudnie… jednak gdyby nazista widział uśmiech który właśnie pojawił się na jego wargach zapewne szybko zmieniłby kierunek szarży.Podrzucona w górę moneta ukształtowała się w obręcz która tym razem nie przywołała nowego sojusznika, tylko przesunęła się wzdłuż szlachcica zakuwając go w charakterystyczną zbroję




- Obawiam się że zaszło pewne… nieporozumienie
Arakh’ne widząc szarżującego na nią olbrzyma “schowała” się za sir Lewisem, i oparła ręce na jego plecach. Pojawiło się parę iskier, ale większych efektów to nie wywołało. Czego nie wiedzieli obecni, Lewis był właśnie pokryty wyłądowaniem atmosferycznym. Kami także zrobiła z siebie żywy paralizator, w wypadku gdyby pięść dosięgła i jej.*
Olbrzym biegł do przodu, nie zmienił specjalnie kierunku gdy Kami się schowała. W celu zatrzymania go, Pan Leiws postanowił uderzyć szarżującego mężczyznę w splot słoneczny, co oczywiście nie było trudne. Niemiec lekko się skrzywił i zgarbił, ale nie zatrzymał. Swoimi wielkimi łapami objął brytyjczyka biegnąc dalej, wtulonym w złotą zbroję.
W tym czasie młoda kobieta zeskoczyła z jego pleców, stając na przeciw Kali i wyciągając zza pleców Tommy guna.
Plan Lewisa nie zadział w pełni, jednak najważniejsza jego część została zrealizowana. Wielkolud zostawił damę którą szlachcic miał w swojej pieczy i zdecydował się wyeliminować go jako pierwszego. Perspektywa walki z kimś na kim nie zrobił wrażenia cios w splot słoneczny nie była zbyt wesoła dlatego w pierwszej kolejności musiał uwolnić się z jego uścisku. Na szczęście i w takiej sytuacji istniało pewne rozwiązanie, dopalacze służące zwykle do latania mogły posłużyć by nieco podsmażyć wielkoluda… albo przynajmniej zwiększyć szanse na wyrwanie się z pułapki
- Święta Celty… - Jęknęła, widząc jak olbrzym zaszarżował Lewisa, jej wzrok szybko przeszedł na małą dziewczynę, z przedmiotem który potrafi bardzo szybko wyrzucać z siebie metalowe pestki. Miała z tym już do czynienia, więc wiedział jak się przed tym obronić. Jej ręce w mgnieniu oka wykonały koło w powietrzu, co spowodowało powstanie niebieskiej i trzaskającej prądem pół kuli. Swoista tarcza miała obronić Arakh’ne, przed pociskami. Następnie wykonała pchnięcie wprzód posyłając tarczę prosto na małą nazistkę.
Pędzący olbrzym lekko krzyknął, gdy ogień zaczął palić go w kostki. Uścisk miał jednak silny, nie wyrwało to od niego Lewisa. Zamiast tego, przez zaciśnięte zęby skomentował - świetny plan! - następnie odwrócił się i wykorzystując cały swój pęd cisnął Lewisem niczym dzidą w stronę Kami, najpewniej z planem pokonania pajęczycy żywą włócznią.
Niemiecka dziewczyna zaczęła strzelać prawie w tym samym momencie w którym Kami utworzyła ścianę. Pociski wybuchały uderzając w nią, co wydzielało sporo bardzo śmierdzącego i nieprzyjemnego gazu, choć nie zdawał się on krzywdzić Kami. Widząc nadciągającą w jej stronę ścianę, kobieta spróbowała odskoczć poza nią, wykonała nawet ładny przewrót na ziemi gubiąc swój płaszcz. Mimo to połowa jej torsu została w granicy uderzenia, które poraziło ją prądem, wywracając jej oczy tu i tam, w ekspresji która mogłaby przyprawić pajęczycę o zawstydzenie. Na ziemi zostaną plamy.
- Lotto, silniki hamujące! Silniki hamująceee - Lewis starał się skontrować pęd za pomocą silników swojej zbroi, nieszczególnie podobała mu się możliwość skończenia jako żywy pocisk.
Kami doskonale znała upór nazistów, dziewczyna pewnie wstanie po chwili i ponowi swoją próbę. Liczyło się jednak przetrwanie w tym potwornym świecie. Wystawiła obie dłonie w przód posyłąjąc dwie błyskawice, z jawnym zamiarem dobicia nazistki, jednocześnie wycofała się do tyłu unikając lecącego Lewisa.
Brytyjski poszukiwacz przygód poradził sobie całkiem dobrze z swoim lotem, silniki hamujące dość prędko zaczęły go zatrzymywać, co prawda i tak uderzyłby w Kami gdyby ta się nie wycofała. W zamian za to wleciał w jej linię ognia, obrywając dwoma błyskawicami i spadając na ziemię. Cała przestrzeń była wypełniona gazem przeciw insektom. Dość mocnym, bardzo śmierdział. Sir Lewis wylądował tuż obok nieprzytomnej nazistki o twarzy czerwonej z wstydu.
- Well… - Lewis był wyraźnie zirytowany wstając z miejsca w które cisnął go nazista - To nie w moim stylu walczyć w tak… pierwotny sposób. Pozwolisz, że zajmie się tobą ktoś kto bardziej preferuje takie starcia?
Tym razem szlachcic podrzucił dwie monety jednocześnie dzięki silnej woli powstrzymując się od stałego tekstu w tej sytuacji. Czuł się w pewien sposób… zbrukany korzystając z tak brutalnych i okrutnych metod ale jak już wcześniej dało się zauważyć był zirytowany, a nikt bezkarnie nie irytuje Barnetta. Z jednej obręczy znajdującej się pomiędzy naszymi dzielnymi bohaterami a ich nieokrzesanym przeciwnikiem wypadł prawdziwy wielkolud



Natomiast z drugiej, znajdującej się za nim jego szczuplejszy kolega


Pan nazista okazał się dość nietypowym osobnikiem. W momencie w którym przed jego oczyma pojawił się olbrzym z złota, on sam urósł tak, aby być od niego nieco wyższym. W efekcie uderzył o sufit jaskini i był zmuszony nieco się zgarbić.
-Demony! - wrzasnął. - Nie bój się! Damy radę! Musimy się przegrupować! - krzyczał w stronę Lewisa, patrząc to w stronę jednego rycerza to drugiego, gotując się do obrony. - Tylko ciebie przysłali?! - wrzeszczał w zapytaniu.
- Jest jeszcze mój lokaj. Poznaj proszę Jeevesa - odpowiedział Lewis zdejmując hełm i delikatnym ruchem głowy wskazując na starszego mężczyznę który właśnie stawiał imbryk nad ogniem - Jednak jak sam widzisz jest chwilowo bardzo zajęty, w końcu nic tak nie pieczętuje wygranej jak dobra herbata
W tym samym czasie wielkolud o jakże dźwięcznym imieniu S spojrzał na wyrośniętego przeciwnika
- Powiedz O, czy mogę go zjeść?
Wyraźnie zirytowało to mniejszego z dwójki którego imię było równie skomplikowane jak większego towarzysza
- Nie ta kwestia idioto! Wszystko zepsułeś! Już nie pamiętasz? By uchronić Anor Londo od dewastacji
- To zbyt skomplikowane… może po prostu go zabijemy?
O westchnął ciężko wyraźnie zniesmaczony tym z kim przyszło mu pracować
- Dobra, po prostu rób swoje
Wielkolud z młotem obniżył swą broń przygotowując się do szarży, jego towarzysz natomiast zamierzał wykorzystać okazję by zadać cios włócznią w plecy nazisty
- P -pp Przepraszam! - Zawyła widząc, co zrobiła Lewisowi, całe szczęście nie zrobiło mu to specjalnej krzywdy. Nadal problemem była mała nazistka. Kami miast jednak usmażyć ją na chrupko postanowiła zrobić coś innego. Bacznie przyglądając się olbrzymom, zaczęła pośpiesznie dreptać do powalonej przeciwniczki i jeżeli nic więcej nie stanie jej na przeszkodzie zawinie ją w pajęczą sieć jak muchę. To powinno ją powstrzymać przed czymkolwiek. Dla zabezpieczenia Arakh’ne zostawi jeszcze cienką nić idącą od domniemanej “muchy” aż do nadgarstka Kami. Tym sposobem nawet na nią nie patrząc będzie czułą że coś kombinuje. Dodatkowo jej sieć bardzo dobrze przewodzi prąd, w razie gdyby musiała go użyć. Lewis wydawał się bardziej niż wystarczający do pokonania olbrzyma, gdyż dla Kami była to inna liga. Dobrze że tam był.
-Nie dam się wam, albo nie nazywam się Arnold Wielki! - wrzasnął aryjczyk, odwracając się z zamiarem zawalenia wejścia do kopalni i wyłączenia włócznika z walki. O ile jego pięść z sukcesem zderzyła się z sufitem, o tyle pan S skutecznie pchnął go młotem przy okazji coś łamiąc, nazista nabił się brzuchem na nadlatującą włócznię przy okazji zostający zasypanym gruzem który sam zrzucił. Gdzieś z kupki kamieni wychodziła ręką, a gdzieś u szczytu widoczna była końcówka włóczni pana O.
- Splendid - pochwalił Lewis podczas gdy Jeeves wypakowywał zastawę z jednego z plecaków - S, mój drogi, czy byłbyś łaskaw zrobić nam przejście? Po prostu sprasuj to rumowisko, rozbij je na pył… i nie przejmuj się niczym
S, najwyraźniej nie przejmując się losem swojego towarzysza albo po prostu będąc przyzwyczajonym do wprasowywania go młotem w podłogę zabrał się do pracy
Pajęczyca z szokiem przyglądała się rozwoju sytuacji, nawet nie myślała by wchodzić w drogę panu S, a wcześniej się przekonała że jej ataki na olbrzymiego aryjczyka po prostu nie działają.
Gruz został wyrównany zaledwie kilkoma uderzeniami, zostawiając po sobie nieco czerwonego błota, którego odrobina została ma młocie pracownika.
Lewis skinął głową na znak aprobaty i pstryknięciem posłał w tamtą stronę monetę. Ta w locie przekształciła się w obręcz i odesłała S oraz resztki O do ich wymiaru. Szlachcic natomiast zwrócił się do pajęczycy
- Herbaty?
Arakh’ne spojrzała to na Lewisa, to na krwawe błoto. - Herbatę? Teraz? - Nie do końca wierzyła, ze szlachcic mógł od tak napić się herbaty po tym co się stało.
- Nie teraz, w końcu Jeeves potrzebuje jeszcze chwili, prawda?
- Tak Sir, woda się zagotowała ale trzeba odczekać aż temperatura spadnie do 80 stopni - odpowiedział lokaj
- Jak więc widzisz, musimy jeszcze chwilę poczekać
- Nie do końca o to mi chodziło. - Odwróciła wzrok, pocierając nerwowo ręce. - Czy to naprawde odpowiedni moment? - Dorzuciła niepewnie.
- Trudno o lepszy. Nic tak nie uspokaja nerwów jak dobra herbata
Kami już otworzyłą usta by coś powiedzieć jednak tylko spuściła głowę.
- Dobrze więc. - powiedziała w końcu. Czym się jednak nie chwaliła, od dłuższego czasu dziwnie się czuła. Nie potrafiła opisać tego uczucia, miała tylko nadzieję że szybko minie.
Lewis widząc że najbardziej oczywiste zagrożenie minęło odesłał swoją zbroję i w milczeniu obserwował jak Jeeves przygotowuje napar. Po chwili trzy filiżanki złocistego napoju były gotowe
- Wiem, że może zabrzmi to okrutnie ale zrobiliśmy to, co było konieczne. W końcu ta dwójka nie tylko stanowiła zagrożenie ale była też odpowiedzialna za śmierć innych
- Ale ona dalej żyje. - Jedną dłonią wskazała na skrępowaną nazistkę. - Może nam powie co tutaj robi? - Zaproponowała pajęczyca
- Mówię o tym większym. Unieruchomienie go było poza moimi możliwościami, stąd konieczność eliminacji. Sam jestem przeciwko mordowaniu jeńców, dlatego poczekanie aż się obudzi i przesłuchanie jest dobrym pomysłem *
Kobieta obudziła się po jakiś trzydziestu minutach, może nieco więcej, może mniej. Dość pustym spojrzeniem rozglądała się po okolicy, nie znając swojej sytuacji.
Pajęczyca jak tylko zobaczyła że nazistka się przebudziła od razu do niej podeszła.
- Eto… e… c-c co tutaj robicie? - Zapytała z całej siły udając groźną. Bezskutecznie co prawda.
Lewis chwilowo nie odzywał się obserwując z zainteresowaniem jak wśród pajęczyc wygląda przesłuchanie. Technika wydawała się interesująca, nigdy wcześniej nie spotkał się z przypadkiem w którym przesłuchujący wydaje się zgrywać bardziej zastraszonego od przesłuchującego
Nazistka spojrzała na kami, potem na otaczającą ją sieć. W dość powolnym tempie jej twarz zmieniła wyraz na strach zmieszany z furią, po czym zaczęła się wierzgać i uderzać głową o co tylko mogła z samobójczą skłonnością.
- Oh my - Lewis niestety nie mógł dłużej napawać się widowiskiem bo nazistka gotowa była roztrzaskać sobie głowę o skały. Co prawda rozwiązałoby to wiele problemów zwłaszcza natury moralnej gdyż odpadłaby konieczność likwidowania jeńca osobiście ale zapewne trwałoby to dłuższą chwilę i stanowiło niezbyt estetyczny widok. Najwyraźniej to szlachcicowi przypadło odgrywanie roli dobrego gliniarza, uklęknął zatem przy związanej Niemce i odezwał się uspokajającym głosem
- Już wszystko dobrze, spokojnie. Musisz uważać bo zrobisz sobie krzywdę
Ciężko było stwierdzić, czy Niemka nie usłyszała, nie zrozumiała czy zignorowała wiadomość, ponieważ jej zachowanie w ogóle nie uległo zmianie.
Lewis westchnął ciężko. Szarpanie się z oszalałą nazistką było poniżej jego godności ale pozwolenie by roztrzaskała sobie głowę byłoby przejawem złego smaku. Ponownie wykorzystał swą zdolność i przekształcił złotą monetę w bramę przywołując jednego z rycerzy
- Sir Agravainie, zadbaj proszę by ta dama nie zrobiła sobie krzywdy
Rycerz podniósł ją lekko do góry, łapiąc za ramiona. Gdy kobieta zdała sobie w końcu sprawę, że nie może teraz nic zrobić, jej krwawiąca głowa zaczęła zwisać bez ruchu. Z płaczem poinformowała Lewisa - Daj mi umrzeć. Nie chcę nosić w sobie jaj. Nie chcę ich znosić. Nie chcę być jedzona od środka…. - po czym rozpoczął się coraz to mniej zrozumiały mamrot.
- Kami? - Lewis najwyraźniej nawet nie próbował przypomnieć sobie pełnego imienia pajęczycy - Wiesz o co jej chodzi?
- Eh? To bzdura! Arakh’ne są żyworodne, nic jej nie zrobiłam! - Kami na krótki moment zamilkła, zastanawiając się nad czymś.
- Chyba że… Xuoaka. - pajęczyca z trwogą wypowiedziała to imię. - Z tym ciałem potwora może być zdolna do wszystkiego. Co robić? Co robić?- Arakh’ne zaczęła dreptać w kółko trzymając się za głowę. Wcześniejsze dziwne uczucie zaczęło się nasilać, co objawiło się strugami potu na ciele Kami.
- Xuoaka? Cóż to takiego? Wolałbym wiedzieć coś więcej skoro sam fakt że nasza mała nazistka wzięła cię za nią wywołał u niej napad samobójczej paniki.
Kami przerwała robienie okrążeń po jaskini spojrzała smutno na Lewisa.
- Xuoaka. To jest… moja siostra. Pewnego dnia zmieniłą się nie do poznania. Jej dolna połowa przeistoczyła się w jakieś wymiotujące lawą stworzenie. K-kk-którego nie zobaczyłabym w najgorszych koszmarach. - Przełknęła ślinę. - Żądała oddania władzy w jej ręce. Mama…. znaczy królowa z obrzydzeniem odmówiła. Ale widziałam też smutek w jej oczach, nie mogła uwierzyć w co zamieniłą się jej córka. Xuoaka bardzo...bardzo się zdenerwowała i zaatakowała mamę. Mama nie dawała najmniejszych szans Xuace, wtedy to zawsząd zszedły Arakh’ne opancerzone tak bardzo że nawet nie widziałam ich twarzy. Posługiwały się też jakimiś mieczami na kijach. Xuoaka rozkazała im mnie pojmać. Tak jak mi mama od zawsze powtarzała że jak będą poważne kłopoty to muszę uciekać tajnym przejściem w sali tronowej. Tak więc zrobiłam bez namysłu, a ona była tuż za mną i… z-zabijała każdą z Arakh’ne jakie się zbliżyły. W sali tronowej pociągnęłam za pochodnie, a tron się rozsunął, wtedy tam wpełzłam. Mama stanęła tuż nad przejściem i dalej mnie broniła. Panie Lewis… te zbroje chyba były zepsute, bo rozsypywały się na proszek od ciosów mamy. Ale. - Kami odwróciła wzrok i pociągnęła nosem, i łamiącym głosem kontynuowała. - Ale ich było za dużo, nie przestawały przychodzić. Mama była już trochę podrapana, wtedy… wtedy… z dala buchnął czerwony jak krew ogień. Bardzo ją poparzył, tak że się przewróciła i nie ruszała trzema odnóżami. Krzyczała do mnie bym uciekała dalej, ale ja nie mogłam jej tam zostawić! Tak bardzo się bałam, że zapomniałam oddychać. Wtedy mama wyciągnęła do mnie rękę i wycierając mi policzki powiedziała że muszę być dzielna. - Kami zrobiła sobie krótką przerwę, by wytrzeć nos, i oczy. - Odepchnęła mnie i z całej siły uderzyła w boczną ścianę wejścia, kompletnie mnie odcinając od niej. Te kamienie były za duże, nie mogłam ich wszystkich poprzesuwać. No to uciekłam, jak tchórz. Tunel był bardzo długi, ale spośród uspokajajacej czerni zobaczyłam mały snop światła. Byął to dziura w ścianie, która dawała widok na aulę przy świątyni. Tam na środku Xuoaka, trzymała… mamę… za głowę, bardzo pobitą i krzyczała “Wszytkie mi się pokłonicie albo skończycie jak to ut gna shrak!” i wtedy na oczach tłumu… urw...wała j-j-jej g…. - Ostatnie słowo nie przeszło jej przez gardło. Bez przerwy wycierała oczy, w marnej próbie uspokojenia się. - Przepraszam… rozgadałam się. Dlaczego miałoby to pana obchodzić. - Ukłoniła się delikatnie.
Po wysłuchaniu historii Kami Lewis przez dłuższą chwilę siedział zamyślony a gdy wreszcie się odezwał w jego głosie wyraźnie dało się słyszeć coś na kształt satysfakcji. Również uśmiech szlachcica stał się naprawdę paskudny
- Wręcz przeciwnie, dziękuję że zechciałaś ze mną podzielić się swoją opowieścią. Widzisz Jeeves? Mówiłem, że Przygoda sama nas znajdzie. Skoro naziści są tak przerażeni obecnością Xuoaki to znaczy że najprawdopodobniej przebywa w tym rejonie. Ciekawe czy w pierwszej kolejności trafimy na nią czy dotrzemy do wieży?
- Nie mam pojęcia, sir, zalecałbym jednak ostrożność
- Jeeves, mój dobry człowieku, przecież jestem wcieleniem ostrożności. Chyba czas ruszyć w dalszą drogę. Kami, moja droga, co zamierzasz zrobić ze swoim jeńcem?

Kami już chciała coś powiedzieć, ale dziwnie się zachwiała. Podparła się na chwilę ściany, leczy szybko po niej spłynęła. Leżała twarzą na podłodze, trzęsła sie w konwulsjach, a jej oddech przyspieszył. Nie minęła sekunda a zaczęła trzaskać piorunami we wszystkie strony. Jeden z nich śmignął miedzy kolanami Jeevesa. Oczy pajęczycy wywróciły się na lewą stronę, gdy wydałą z siebie krzyk jakby płonęła żywcem. Wtedy to nastąpił kompletny mrok.

****

Arakh’ne otworzyła powoli oczy, pierwszym co usłyszała był szum wodospadu. Zobaczyła też takowy, na środku jeziora na którym leżała. Wyglądało jakby woda spadała prosto z niebios. Bez skutku próbowała się podnieść, lecz jej ciało nadal było obolałe. Kątem oka dojrzała małą istotę, która wesoło podskakiwała w jej stronę. Czy to była?
- Święta? - Wymamrotała ledwie, gdy Celty byłą już przy niej pochyliła się spoglądając na nią ciekawie. Zanim Kami znów się odezwała Święta dotknęła palcem wskazującym jej czoła i poruszyła ustami. Nie mogła usłyszeć co mówi, przez ten cały szum. Wtedy to jej całe ciało poderwało się do góry i zaczęło świecić na niebiesko, z oczu i ust Kami wystrzeliły snopy światła. Potem znów był mrok

****

Kula błyskawic nadal trzaskała w miejscu gdzie leżała Kami, lecz nagle ucichła. Spowodowało to też chmurę pyłu, zasłaniającej wstającą powoli sylwetkę. Najwyraźniej widoczne były trzy świecące czerwienią punkciki ułożone blisko siebie w trójkąt w miejscu gdzie powinna być twarz postaci. Gdy opadła chmura, zebranym objawiła się…


Kompletnie odmieniona Kami z delikatnym uśmiechem na twarzy zerkała na Lewisa, a jej odnóża drgały delikatnie. Zaczęła się rozciągać i prężyć przez krótką chwilę, a widząc spojrzenia panów przemówiła.
- Gdybyście widzieli swoje miny… - Rozmasowała jeszcze kark, po czym zbliżyła się do Nazistki.
- Powiedz mi skarbie, co tu robiłaś ze swoim kolegą? Jak mi powiesz. - Z tymi słowami palcem uniosła jej brodę. - Wyciągnę z ciebie te larwy. Ale pośpiesz się. Słysze ze chcą się wydostać. - Nawet jej powieka nie drgnęła gdy to powiedziała. Sam nie była pewna ile w tym prawdy, ale uznała to za dobrą okazję by się czegoś dowiedzieć.
Niestety problemem był stan zakładniczki, która zwyczajnie zemdlała z stresu...ludzie jednak mają swoje limity.
- Ugh… ich zdolności ograniczają się do wykonywania rozkazów i plucia metalem we wszystko co sie rusza. - Rzekła Kami z nutką obrzydzenia w głosie. Jedno z odnóży na plecach pajęczycy zgięło się jakby gotowe do zamachu. Ze świstem powietrza wbiło się w nazistkę i pociągnęło do góry. Wbrew pozorom, dziewczyna nie została wypatroszona jak ryba, tylko uwolniona z kokonu. Kami zaczesała dłonią swe długie włosy, po czym spojrzała w głąb jaskini. Skóra na jej czole rozdzieliła się, ujawniając trzecie oko, które konwulsywnie rozglądało się dookoła.
Patrząc w głąb Kami dojrzała dość długą drogę przed nimi, pełną pajęczyn, kończącą się wejściem do dość ogromnej hali w której na pewno ktoś był. Kto i ile sztuk nie do końca udało się jej oszacować. Mogła nawet zgadywać, że osobnicy w środku poniekąd próbują się ukrywać.
- Oh my - Lewis dopiero po chwili zdołał wydobyć z siebie głos. Nie spodziewał się że Kami dysponuje możliwością przybrania bardziej kompaktowej formy, zwłaszcza że nic wcześniej nie zapowiadało tak nagłej przemiany. Czyżby wspomnienie Xuoaki tak zadziałało? A może pajęczyca podobnie jak szlachcic podekscytowana była perspektywą zbliżającej się przygody? Jeeves natomiast jak przystało na dobrego lokaja w żaden sposób nie skomentował zmiany by uniknąć możliwości obrażenia uczuć damy chociaż gdy odezwał się do swego pana w jego głosie można było wyczuć napięcie jak gdyby odbierał zaistniałą sytuację jako możliwe niebezpieczeństwo
- Sir? Czy mam pakować zestaw do herbaty?
Głos lokaja wyrwał Lewisa z zamyślenia
- Słucham? A tak, Jeeves mój drogi, gdybyś był tak miły to przygotuj nasze rzeczy do dalszej drogi
Szlachcic jeszcze przez chwilę przypatrywał się pajęczycy która chyba starała się dostrzec coś w głębi jaskini
- Chyba nie sądzisz Kami że nazistów jest więcej? W końcu ten wielkolud dopiero oczekiwał wsparcia
- Wybornie, nie będziemy musieli ich szukać. - Odpowiedziała szlachcicowi na chwilę odrywając wzrok od głębi jaskini. - Wewnątrz też nas oczekują. - Dodała po chwili zamykając trzecie oko. - Idziemy?
Lewis uśmiechnął się; jego teoria właśnie znalazła potwierdzenie. Kami najprawdopodobniej przybrała tą formę by zbić z tropu przeciwników co było całkiem udanym fortelem zwłaszcza biorąc pod uwagę wcześniejsze zachowanie pajęczycy. Prawdopodobnie ono również było elementem maskowania dopóki nie upewniła się że szlachcic nie stanowi dla niej zagrożenia
- Ależ oczywiście - odpowiedział ponownie przywołując do siebie zbroję. Nie miał zbyt wielkiej ochoty zostać wyeliminowany przypadkowym strzałem na samym początku starcia. Szczerze cieszył się też z faktu że znalazł kogoś kto podobnie jak on cenił sobie przygodę*
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline