Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2015, 19:20   #59
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Ciemna posoka orczej krwi spływała po dalijskim mieczu rycerza króla Barda. Wokół syna Thoralda leżało wielu pokonanych wrogów. Kiedy na leśną ściółkę zwali się największy ork krzyczący przed chwilą rozkazy, garść małych goblińskich łuczników jednogłośnie rzuciła się do ucieczki. Nie w głowie Mikkelowi, mężowi Kronikarki z arystokratycznego rodu Ludzi Północy, była pogoń za orczym ścierwem. Odniesiona kilka dni temu rana nie zdążyła się zasklepić, a już w potyczce odniósł kolejną. Sprawnym cięciem skosił liczne czarne strzały tkwiące w dalijskiej, herbowej tarczy. Brzydki, orczy pocisk sterczał z ramienia z kruczą lotką. Choć siły opuszczały rycerza rzucił się z wigorem na najbliższego wilka, który wraz z dwoma innymi osaczał go teraz krążąc, oceniając przeciwnika panując atak.

Beorningowie skupili wyprowadzanie ciosów oręża na wielkim wargu, odróżniającym się od reszty watahy rozmiarem, ilością blizn na karku i pysku, oraz intensywnością przekrwionych ślepiów. Rathar celnie ugodził basiora w bok orząc skórę, tnąc ciało, lecz grot nie zagłębił się w cielsku, bo wyszedł spod skołtunionej grzywy powierzchownie raniąc zwinnego przeciwnika. Warg odskoczył i zawył mrożącym krew w żyłach głosem wydobywającym się z ociekających krwią i śliną kłów. Reszta stada zacieśniła krąg ze zdwojoną agresją. Długa włócznia Eddy wystrzeliła ku wielkiemu wargowi, lecz musiał na to czekać, bo pofrunął ponad grotem i spadając za plecami Rathara wgryzł się w ramię Eadwine tuż przy szyi prawego barku. Ból, siła i ciężar wilka powaliły Łotrzycę zwartą z szarpiącym przeciwnikiem. Kolejne wilki rzuciły się na górala. Żaden nie podszedł na tyle, blisko aby kłami lub pazurami zagrozić Wszędobylskiemu, i zwinnie odskoczyły poza zasięg włóczni. Góral z rozmachem zatopił grot w karku przewodnika stada, czując i słysząc jak żelazo kruszyło kości. Edda zalana krwią z odrazą zrzuciła z siebie bezwładne truchło. Nieopisana złość dodała łotrzycy sił. Nie czując bólu i nie zwracając uwagi na obficie płynącą krew z rany z furią spadła na wargi. Zbyt wolny wcześniej raniony wilk z piskiem konał przygwożdżony żelazem do mchu.

Cios Mikkela poważnie ranił warga, który chyba tylko dzięki wcześniejszemu zewu przewodnika, który dodał stadu werwy, nie odskoczył od człowieka, aby lizać ranę lub oddalić się jak najdalej od siejącego śmierć i spustoszenie krwawego miecza. Jednak dwa kolejne wilki zdołały obejść zasłonę rycerza. Zwinna samica wgryzła się w udo tuż pod tarczą zaś drugi, młody i dorodny basior poszedł za nogą człowieka szarpiąc prawy but przy kostce syna Thoralda. Żaden nie zdołał solidnie wgryźć się w ciało przez ochronną zbroję, lecz i tak zostawiając przeciwnika z bólem i ulatującymi siłami. Ani myślał skupiać się na tym, że życie wisi na włosku, cienkim jak złota struna elfiej lutni. Ten pisk cierpienia rozpoznałby na końcu świata. Bursztyn. Gdzieś tam, miedzy krążącymi i szarpiącymi z doskoku wilkami był waleczny rhovaniński pies. Ten, który szarpał ciężką cholewę podróżnego kamasza zwalił się cięty sztychem przez ucho. Samica odskoczyła jakby wiedziała lepiej, żeby odpuścić tym razem, by móc próbować dopaść człowieka następnym, a nie skończyć jak niedoświadczony wilczek.

Wargi nie odpuszczały. Śmierć największego na chwilę zachwiała ich animuszem, lecz szybko z ich szeregów wyszedł nieco mniejszy od swego poprzednika, lecz groźnie wyglądający samiec, który nie w jednej bitwie i polowaniu brał udział. Kilka kolejnych wilków Beornigowie położyli trupem walcząc w defensywie zwarci plecami okrążeni przez watahę. Liczne niecelne ciosy ratharowej włóczni, góral rekompensował siłą ciosu, gdy już grot dosięgnął celu. Wielka włócznia rozjuszonej kurierki siała jeszcze większe spustoszenie, lecz lekka zbroja i brak tarczy kolejny raz dopuściły przeciwnikowi zasmakowania kobiecej krwi. A ona nie pozostawała dłużna. Za jej nową ranę życiem zapłacił atakujący warg. Jego miejsce jednak zajęła kolejna, żądna mordu, ludzkiej śmierci, bestia.




Wszędobylski słaniając się na nogach otarł gęstą krew zlepiającą powieki. Nie wiedział czy była jego, przyjaciół czy wrogów. Swój nienawistny ryk obietnicy śmierci wargom przypłacił kolejną utratą sił, gdy ten, który nie dał się zastraszyć zszedł go od tyłu. Jednak kilka ostatnich odpuściło i zwinnie oddalało się wymijając drzewa, przeskakując pnie i wykroty, w milczeniu. Wszędobylski odciął się napastnikowi kładąc go trupem. Sam w zmordowanym zmęczeniu opadł na kolana. Za nim, pośród gmatwaniny dywanu wilczych skór, spoczywała z otwartymi oczyma Eadwine. Patrzyła w płynące na niebie białe okręty po błękicie sklepienia między zielonymi koronami drzew. Twarz miała spokojną, niezmącona cierpieniem jakby odeszła niespodziewanie w pół dobrej myśli.

Mikkel leżał twarzą do ziemi. Prawica wciąż pewnie ściskała rycerską rękojeść dakijskiego miecza. Mężczyzna musiał doczołgać się do psa, bo druga ręka, która porzuciła tarczę za sobą, wpleciona była w sierść zastygłego w wiecznym śnie rudego psa.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline