Nie było szans, by do Avengers Mansion dostał się zwykły śmiertelnik, a i pewnie niektórzy niezwykli też mieliby pewien problem. Cały teren otaczający posiadłość chronił bowiem wysoki na trzy metry mur, a bramę wjazdową stanowiły dwuskrzydłowe, solidne, stalowe drzwi. Na filarach po obu stronach wejścia umieszczono kamery i wysokokalibrowe działka patrzące z wysokości na każdy pojazd, który zbliżył się do bramy. Umieszczony w ścianie interkom był jedynym środkiem łączności z posiadłością, do której prowadziła zakolami szeroka, odśnieżona droga na podjazd. Zapewne miejsce samo w sobie kryło jeszcze wiele przykrych niespodzianek dla nieproszonych gości, jednak ludzie, którzy przyjechali dziś do posiadłości, nie musieli się o tym przekonywać. Znaleźli się tutaj na specjalne zaproszenie Clinta “Hawkeye’a” Bartona. Zostali wybrani, by stanowić drugi zespół Avengers, wspierający w działaniach Kapitana Amerykę i spółkę. Lokalnie, na mniejszą skalę. Choć stwierdzenie “na mniejszą skalę”, zwłaszcza jeśli chodziło o superbohaterów, było pojęciem skrajnie względnym.
Umówieni z Hawkeye’em na piątą po południu, pojawili się na miejscu w różnych odstępach czasu, jednak nie zostali od razu wpuszczeni do środka. J.A.R.V.I.S., system sztucznej inteligencji, który najprawdopodobniej zarządzał całym tym miejscem z poziomu elektroniki, powiadomił ich przez interkom przy drzwiach, że wejdą do budynku punkt piąta. Poprosił również, by nie spacerowali po ogrodzie i trzymali się raczej blisko domu, gdyż przypadkowo mogą uruchomić systemy obronne posiadłości, co może się źle dla nich skończyć. I choć wciąż było dość wcześnie, przez nisko wiszące, ponure chmury i zacinający śnieg odnosiło się wrażenie, że jest późny wieczór. Zimny wiatr dął z północy, siekąc i chłoszcząc twarze wirującym śniegiem. Pogoda nie rozpieszczała, jednak pogrążona w półmroku posiadłość Mścicieli wyglądała w takich warunkach naprawdę osobliwie.
Oświetlony lampami halogenowymi budynek był ogromny, pełen wieżyczek, szerokich kominów i daszków opadających pod różnymi kątami. Wyższe piętra skąpane były w mroku, natomiast w jednym z pokojów na parterze i w holu paliło się światło. W końcu, równo o piątej, zabezpieczone elektronicznie drzwi otworzyły się i na progu ujrzeli wielkiego, łysego draba w idealnie skrojonym, czarnym garniturze. Skinął na nich głową, nie odzywając się nawet słowem i moment później wszyscy znaleźli się w przestronnym holu, który bardziej przypominał teatralne foyer. Pośrodku marmurowej posadzki w szachownicę znajdował się stylizowany symbol Mścicieli - naniesiona w gotyckim stylu litera “A”, natomiast naprzeciw wejścia wznosiły się wyłożone czerwonym dywanem schody prowadzące na piętro. Tyle zdążyli zarejestrować, nim “kamerdyner” wprowadził ich do salonu, który był ogromny i urządzony z przepychem, jak zresztą całe to miejsce. Trzy szerokie okna wychodziły na podjazd, a dwa na ogród za domem; pod jedną ze ścian znajdował się wielki jak wejście do jaskini kamienny kominek, w którym radośnie tańczył ogień, a z sufitu zwieszał się efektowny kandelabr. Pod zachodnią ścianą stała czarna, skórzana sofa, nieopodal kilka foteli i wysoka do sufitu biblioteczka pełna książek. Był też suto zastawiony przeróżnymi potrawami i napojami stół, dwa razy większy niż standardowy stolik do kawy. Dopiero po chwili ujrzeli
siedzącego w fotelu w kącie salonu Hawkeye’a, który przyglądał im się zaciekawionym wzrokiem.
- Cieszę się, że dotarliście tutaj w pełnym składzie. Mam więc pewność, że interesuje was ta robota. - Zaczął, skinieniem głowy odsyłając “kamerdynera”, który moment później zniknął im z pola widzenia. -
Ubrania możecie walnąć pod kominek, przyda im się. Paskudna pogoda za oknem.
Nie musiał im o tym przypominać, choć niektórzy czuli, że zaczynają się już rozgrzewać. Clint energicznym ruchem wstał i podszedł do stolika.
- Siadajcie i częstujcie się, to dla was. - Wskazał dłonią na rozstawione jedzenie i uśmiechnął się lekko. -
Powiedzmy, że to taki kameralny wieczorek zapoznawczy. Od tej pory będziemy stanowić jedną drużynę, która będzie dbać o to, co się dzieje w okolicy. I pewnie nie tylko, znając życie. Ratowanie świata i te sprawy, wiecie, o co chodzi. Oczywiście macie jeszcze czas, żeby się wycofać, jeśli okoliczności wam się nie podobają. Bądź skład personalny. - Barton ostentacyjnie spojrzał na Deadpoola i usiadł w jednym z foteli nieopodal kominka. -
Doskonale wiem, co potraficie, ale nie wszyscy się znacie, więc pokrótce opowiedzcie, jakie macie zdolności, żeby pozostali wiedzieli, na czym stoją. Przydadzą się nam też jakieś wspólne treningi, ale wszystko w swoim czasie. W razie jakichś pytań - pytać.
Hawkeye urwał, przypatrując się nowym kompanom. W kominku wesoło strzelały drwa, a za oknem silny wiatr miotał ośnieżonymi gałęziami drzew.