Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2015, 14:19   #2
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację

05.12.2014, piątek,
Avengers Mansion,
10307 Staten Island,
Nowy Jork, USA.

Nie było szans, by do Avengers Mansion dostał się zwykły śmiertelnik, a i pewnie niektórzy niezwykli też mieliby pewien problem. Cały teren otaczający posiadłość chronił bowiem wysoki na trzy metry mur, a bramę wjazdową stanowiły dwuskrzydłowe, solidne, stalowe drzwi. Na filarach po obu stronach wejścia umieszczono kamery i wysokokalibrowe działka patrzące z wysokości na każdy pojazd, który zbliżył się do bramy. Umieszczony w ścianie interkom był jedynym środkiem łączności z posiadłością, do której prowadziła zakolami szeroka, odśnieżona droga na podjazd. Zapewne miejsce samo w sobie kryło jeszcze wiele przykrych niespodzianek dla nieproszonych gości, jednak ludzie, którzy przyjechali dziś do posiadłości, nie musieli się o tym przekonywać. Znaleźli się tutaj na specjalne zaproszenie Clinta “Hawkeye’a” Bartona. Zostali wybrani, by stanowić drugi zespół Avengers, wspierający w działaniach Kapitana Amerykę i spółkę. Lokalnie, na mniejszą skalę. Choć stwierdzenie “na mniejszą skalę”, zwłaszcza jeśli chodziło o superbohaterów, było pojęciem skrajnie względnym.

Umówieni z Hawkeye’em na piątą po południu, pojawili się na miejscu w różnych odstępach czasu, jednak nie zostali od razu wpuszczeni do środka. J.A.R.V.I.S., system sztucznej inteligencji, który najprawdopodobniej zarządzał całym tym miejscem z poziomu elektroniki, powiadomił ich przez interkom przy drzwiach, że wejdą do budynku punkt piąta. Poprosił również, by nie spacerowali po ogrodzie i trzymali się raczej blisko domu, gdyż przypadkowo mogą uruchomić systemy obronne posiadłości, co może się źle dla nich skończyć. I choć wciąż było dość wcześnie, przez nisko wiszące, ponure chmury i zacinający śnieg odnosiło się wrażenie, że jest późny wieczór. Zimny wiatr dął z północy, siekąc i chłoszcząc twarze wirującym śniegiem. Pogoda nie rozpieszczała, jednak pogrążona w półmroku posiadłość Mścicieli wyglądała w takich warunkach naprawdę osobliwie.


Oświetlony lampami halogenowymi budynek był ogromny, pełen wieżyczek, szerokich kominów i daszków opadających pod różnymi kątami. Wyższe piętra skąpane były w mroku, natomiast w jednym z pokojów na parterze i w holu paliło się światło. W końcu, równo o piątej, zabezpieczone elektronicznie drzwi otworzyły się i na progu ujrzeli wielkiego, łysego draba w idealnie skrojonym, czarnym garniturze. Skinął na nich głową, nie odzywając się nawet słowem i moment później wszyscy znaleźli się w przestronnym holu, który bardziej przypominał teatralne foyer. Pośrodku marmurowej posadzki w szachownicę znajdował się stylizowany symbol Mścicieli - naniesiona w gotyckim stylu litera “A”, natomiast naprzeciw wejścia wznosiły się wyłożone czerwonym dywanem schody prowadzące na piętro. Tyle zdążyli zarejestrować, nim “kamerdyner” wprowadził ich do salonu, który był ogromny i urządzony z przepychem, jak zresztą całe to miejsce. Trzy szerokie okna wychodziły na podjazd, a dwa na ogród za domem; pod jedną ze ścian znajdował się wielki jak wejście do jaskini kamienny kominek, w którym radośnie tańczył ogień, a z sufitu zwieszał się efektowny kandelabr. Pod zachodnią ścianą stała czarna, skórzana sofa, nieopodal kilka foteli i wysoka do sufitu biblioteczka pełna książek. Był też suto zastawiony przeróżnymi potrawami i napojami stół, dwa razy większy niż standardowy stolik do kawy. Dopiero po chwili ujrzeli siedzącego w fotelu w kącie salonu Hawkeye’a, który przyglądał im się zaciekawionym wzrokiem.
- Cieszę się, że dotarliście tutaj w pełnym składzie. Mam więc pewność, że interesuje was ta robota. - Zaczął, skinieniem głowy odsyłając “kamerdynera”, który moment później zniknął im z pola widzenia. - Ubrania możecie walnąć pod kominek, przyda im się. Paskudna pogoda za oknem.

Nie musiał im o tym przypominać, choć niektórzy czuli, że zaczynają się już rozgrzewać. Clint energicznym ruchem wstał i podszedł do stolika.
- Siadajcie i częstujcie się, to dla was. - Wskazał dłonią na rozstawione jedzenie i uśmiechnął się lekko. - Powiedzmy, że to taki kameralny wieczorek zapoznawczy. Od tej pory będziemy stanowić jedną drużynę, która będzie dbać o to, co się dzieje w okolicy. I pewnie nie tylko, znając życie. Ratowanie świata i te sprawy, wiecie, o co chodzi. Oczywiście macie jeszcze czas, żeby się wycofać, jeśli okoliczności wam się nie podobają. Bądź skład personalny. - Barton ostentacyjnie spojrzał na Deadpoola i usiadł w jednym z foteli nieopodal kominka. - Doskonale wiem, co potraficie, ale nie wszyscy się znacie, więc pokrótce opowiedzcie, jakie macie zdolności, żeby pozostali wiedzieli, na czym stoją. Przydadzą się nam też jakieś wspólne treningi, ale wszystko w swoim czasie. W razie jakichś pytań - pytać.
Hawkeye urwał, przypatrując się nowym kompanom. W kominku wesoło strzelały drwa, a za oknem silny wiatr miotał ośnieżonymi gałęziami drzew.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 22-12-2015 o 11:08.
Kenshi jest offline