Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2015, 21:22   #5
Komiko
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
Twarz Cable'a tego wieczoru nie wyrażała przesadnego entuzjazmu. Zgodził się na propozycję współpracy z kilku prostych powodów. Po pierwsze, mogło się to wiązać z możliwością niezłego zarobku, chociaż, znał wiele prostszych sposobów na zdobycie pieniędzy. Po drugie miał dług wdzięczności zaciągnięty wobec S.H.I.E.L.D. i wolał spłacić go przy pierwszej nadarzającej się okazji, niż czekać, aż agencja wpakuje go w jakieś poważne gówno. Nie tylko Jack przybył na spotkanie wcześniej. Cable od kilku godzin, zaopatrzony w spory zapas prowiantu obserwował rezydencję i każdego kto wchodzi, lub wychodzi ze środka. Swoje obserwacje prowadził przy użyciu lornetki taktycznej z zaparkowanego na rogu ulicy samochodu marki Humvee, który chociaż był wersją wojskową, został przemalowany na bardziej cywilny, czarny kolor. Niektórzy pewnie nazwaliby go paranoikiem, ale najzwyczajniej w świecie wolał nabrać stuprocentowej pewności, że nie ma do czynienia z żadną prowokacją, ze strony Avengers. Podejrzewał, że zamontowane w okolicy kamery i systemy zabezpieczeń dają Avengers świadomość o jego obecności, ale to akurat miał głęboko gdzieś. Osoby, które wchodziły na teren rezydencji wzbudzały w nim mieszane uczucia. W końcu jednak, z odległości wypatrzył postać, którą okazał się.... Deadpool.
- Kurwa mać... -
Cable mruknął do siebie pod nosem i zagryzł dolną wargę. Gadatliwy najemnik był ostatnią osobą, której by się tutaj spodziewał. Nadbrał jeszcze większych podejrzeń. Skoro Hawkeye zaprosił do drużyny nie tylko jego, ale również jego dawnego partnera, to Avengers musieli mieć sporą listę poważnych problemów. Kiedy już jak sądził wszyscy zjawili się na miejscu, postanowił, że i on ruszy swój tyłek. Zapalił silnik i podjechał pod wjazd do posiadłości. Nie miał zamiaru pozostawiać załadowanych na pakę kilkudziesięciu kilogramów materiałów wybuchowych i amunicji na środku miasta, dlatego też, po zweryfikowaniu jego tożsamości przez Jarvisa, zaparkował swój samochód na terenie posiadłości.

Kiedy już z niego wyszedł, rozejrzał się po celujących w niego działkach i kamerach, a następnie westchnął sentymentalnie.
- Zupełnie jak w domu. -
Powiedział do siebie w myślach. Otoczenie przywodziło mu na myśl magiczną chatkę położoną po środku pola minowego, co przywodziło mu na myśl bliskie skojarzenia z Instytutem Charlesa Xaviera. Jego pojawienie się zbiegło się w czasie z tym, jak łysy "kamerdyner zaprosił wszystkich do środka", dlatego też ruszył w stronę wejścia, aby dogonić pozostałych. Ubrany był w długi, zużyty płaszcz przywodzący na myśl czarno białe filmy o prywatnych detektywach. Dłonie skryte miał w skórzanych rękawiczkach. Spod płaszcza widoczne były ciężkie, wojskowe buciory. Sama jego sylwetka mogła budzić grozę. Na oko miał jakieś dwa metry wzrostu, z postury przypominał dwudrzwiową szafę i również na oko ważył tyle co ta sama szafa, z tym, że dodatkowo wypełniona po brzegi ubraniami. Do tego jeszcze dochodziła jego twarz, poznaczona bliznami z niezliczonych bitew, siwe włosy, które były zdecydowanie zbyt siwe, by powodem ich koloru był jego wiek. Dziwnego wyglądu dopełniało jeszcze jego lewe oko, które emanowało delikatną, żółtą poświatą zawsze kiedy miał uchyloną powiekę.
- Wade. -
Wiedząc, że nie wypada mu ignorować Deadpoola, który był jednym z jego niewielu przyjaciół, których mógłby policzyć na palcach jednej ręki, przywitał najemnika pojedynczym słowem. Wilson znał go zresztą na tyle, że wiedział jak bardzo "rozmowny" potrafi być Cable.
- Powiedzmy, że... miło cię widzieć.... -
O dziwo odezwał się ponownie siląc na coś w rodzaju uprzejmości, jego uwagę bardziej przykuwały jednak pozostałe osoby. Z Deadpoolem będzie miał jeszcze okazję się rozmówić, i wiedział, że to Deadpool zapewni im miliard okazji do rozmowy.

Kiedy już znaleźli się w pomieszczeniu w, którym przesiadywał Hawkeye, Cable z uwagą wsłuchiwał się w opowieść młodego chłopaka. Mężczyzna przeniósł wzrok na obraz rozciągający się za znajdującym się tuż obok oknem i powoli zaczął odpływać, w czasie i przestrzeni. Niebo na, które patrzył nadal było czarne, ale już nie z powodu zmroku, tylko dymu i pyłu, który je przysłaniał. Płatki śniegu przeistoczyły się w opadające z nieba gródki popiołu, które uporczywie przyczepiały się do jego ciała i munduru. Odbijający się w szybie ogień kominka przeistoczył się w płonący wrak czołgu. Dające się usłyszeć z kominka strzelające iskry, przeistoczyły się w wystrzały z broni automatycznej. Wokół niego zapanował chaos, poczuł ból swoich połamanych kości, lepkość, krwi, która wypływała mu z ust. Nagle pod swoimi stopami dostrzegł znajomą kobiecą postać pogrążoną w śmiertelnych konwulsjach, krztuszącą się własną krwią, kobieta wycharczała pojedyncze słowo.
- Nathaniel... -
Cagle poczuł, że po jego czole spływa pot i zdał sobie sprawę, że znowu jest w ciepłym, przytulnym i bezpiecznym pomieszczeniu. Wspomnienia znów płatały mu figle, umysł szybko pozbierał się do kupy. Zdał sobie też sprawę, że jego imię nie padło z ust żadnej kobiety, i, że on sam wymówił je na głos. Odwrócił się więc twarzą do zebranych i odchrząknął.
- To znaczy, nazywam się Nathaniel Summers. Jestem żołnierzem. Dość dobrym, jak sądzę. Mam wykształcenie prawnicze, hmm... techniczne, jestem też fizykiem i... mutantem. Swojego czasu, pracowałem jako nauczyciel, w "Instytucie Dla Uzdolnionej Młodzieży", imienia Charlesa Xaviera. Niestety zarówno pan Xavier, jak i przedstawiciele rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki, uznali, że mam zły wpływ na młodzież... Odebrano mi uprawnienia pedagogiczne. Później, pracowałem z panem Wilsonem... - Tu wskazał głową na Deadpoola. - I... to chyba tyle o mnie. -
Summers mocno się nad czymś zamyślił, po czym sięgnął do znajdującego się w wewnętrznej kieszeni płaszcza portfela. Pogrzebał w nim i wyciągnął jakieś pogięte zdjęcie, które pokazał zebranym.
- A to była moja klasa, byłem nawet wychowawcą. -
Nie za bardzo wiedział jak normalni ludzie, nawiązują kontakty towarzyskie, ale skoro każdy miał powiedzieć coś o sobie, to uznał, że pochwalenie się czymś w tym rodzaju będzie jak najbardziej na miejscu.


 

Ostatnio edytowane przez Komiko : 21-12-2015 o 18:07.
Komiko jest offline