Trypr nic nie rozumiał.
To znaczy rozumiał tyle, że ludź z dziobem dał mu ładny, ostry nóż za włos spod pachy. Gupi ludź. Następnym razem jak go spotka, przyniesie mu worek włosów i wymieni na worek ostrych noży. Nawet miał już pomysł na Nożosamomiotacza, tylko jak za bardzo o nim myślał, to jego rubakanowatość wywijała cuda jak rozbity zegar z kukułką. Doszedł więc do wniosku, że nie musi o nim mocno myśleć. Wtedy rubakanowatość siedziała sobie cicho pod niebieską czupryną i nie gotowała się kipiąc nosem i uszami, o innych otworach ciała nie wspominając. Nie jest łatwo małemu gremlinowi nosić w sobie mózgowość dużego Rubakana, ale Trypr oczywiście dawał radę. W końcu był Rubakanem!
Myślenie o absurdzie powyższego twierdzenia powodowała.... aaaaahrrrr!
Trybopsuj podniósł się z ziemi, starł mózgo-gile, które mu pociekły z nosa, zakasał szatę i popędził za ludzicą. Wyprzedził ją i zrobił na jej drodze potykacz ze sznurka. Jak tylko się zbliży i wywali, Trypr wyskoczy by rozciąć jej plecak ostrym nożem. Jak tylko posypią się z niego Różne Rzeczy, on złapie Bolidło i znów będzie mógł rozkazywać!
__________________ Bez podpisu.
Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 21-12-2015 o 00:31.
|