Socrato przyglądał się całemu z pewną dozą niesmaku. Cóż za nieelegancki sposób animacji obiektów i nieefektywny. Te… stworzenia poruszały się tak niezgrabnie i chaotycznie. Wstyd.
Pogłaskał pieszczotliwie nastroszone pióra Zezika, który jako niższa forma życia odczuwał lęk. Ozdali jednakże jakoś nie czuł tego irracjonalnego uczucia. Bo i czemu miałby?
Pomiędzy nim a nieumarłymi stało wojsko, które z pewnością weźmie na siebie ciężar walki z tymi niewydarzonymi podróbkami istot żywych. Zresztą… był jeszcze Valtus i cały arsenał wynalazków, które wręcz oczekiwały okazji do przetestowania. A ta okazja właśnie kroczyła w postaci wielu śmierdzących powolnych celów. Toteż uwaga Socrato skupiła się głównie na wozie Progeri. Nie cała jednakże… otaczające go metalowe części szybko zaczęły się składać w bransoletę otaczającą jego prawy nadgarstek, a potem w łańcuch ostrzy połączonych luźnymi ogniwami.
- Fascynujące… - Ozdali usłyszał głos swojego kompana medyka. Cztery ciała, które zabrali do wozu zaczęły się ruszać z różnym skutkiem. Ich najnowszy pacjent usiadł dość błyskawicznie i zwrócił głowę w stronę Socrato. Dwa inne, którym Shand zdążył oddzielić nogi od tułowi przewróciły się na brzuch i powoli starały się doczołgać do medyka. Najgorzej miały ostatnie zwłoki. Nie wiadomo czy z przyczyn rytualnych, czy pośmiertnych skurczy ciało ułożyło się w pozycji embrionalnej, co wymusiło na chirurgach usunięcie kończyn, aby dobrać się do wnętrza. Teraz korpus z głową wierzgał najpewniej w nadziei, że uda mu się kogoś ugryźć.
- Zwykła animacja materii, czysta kinetyka… w dodatku partacka robota. Nie ma nic fascynującego w amatorszczyźnie.- Socrato zamachnął się ramieniem, metalowy bicz zaświstał w powietrzu i kierowany zarówno dłonią jak i wolą swego pana by rozczłonkować najbliższe zwłoki na kolejne kawałki. Celem ostrzy z których składał się bicz Socrato były wszelkie połączenia: czyli stawy kończyn i kręgi szyjne. Celowanie i uszkadzanie korpusu oraz głowy, było tylko stratą energii i czasu… a Szkarłatny Szaleniec nie zwykł tracić czasu ni energii.
- Och wiem, nie to mnie fascynuje. - Shand podszedł do wierzgającego korpusu, pozostałe ciała padły rozczłonkowane - W powietrzu naszego wozu nie było dość wilgoci, aby tak nawodnić te ciała. A deszcz z zewnątrz się tu nie dostał.
Bicz samoczynnie owinął się wokół ramienia Socrato przechodząc w stan spoczynku.
- Bo to nie wilgoć je ożywiła, tylko wola tego tam poety od siedmiu boleści.- odparł Szkarłatny Szaleniec kopniakiem wykopując głowę z dala od powozu.- Potrafił wprawić je w ruch, ale raczej nie jest na tyle biegły, by na tak masą ustanowić sensowną kontrolę.
- Moje pytanie stoi. Jeżeli jego wola je ożywiła, to czy jego wola też stworzyła wodę z suchego powietrza? Tak wysuszone zwłoki powinny się ledwo ruszać.
- To nie do mnie pytanie… mamy chyba jakiegoś geografa w załodze ? Sina… Demi… trzeciego nie pamiętam.- odparł Socrato po namyśle.- A co kwestii poruszania się zwłok… niekoniecznie. Mogą poruszać się szybciej i żwawiej, nawet wysuszone… szybciej zużyje to połączenia, ale w końcu… co mnie obchodziło, że po zadaniu truposze rozpadłyby się na kawałki?
- Fakt. Masz coś przeciwko, że zbadam tego? - Shand wyjął ochoczo skalpel i podszedł do trupa tylko z głową.
- Ani trochę… twój wóz, twoje zasady.- uśmiechnął się Socrato przyglądając się z uśmiechem Zezikowi, dzielnie walczącemu z odciętą głową, która nie mogła się bronić.
Zabawa szybko się skończyła dla Shanda, w momencie kiedy otworzył skalpelem zwłoki wylała się z nich cała woda, a one ustały w bez ruchu.
- Hm… więc jednak woda była ich źródłem mobilności…
- Workowaty szkielet i hydrauliczny układ mięśniowy… to takie prymitywne.- odparł Socrato i wzruszył ramionami i tłumaczy ich niezdarność.- Do pneumatyki, trzeba mieć twardy szkielet zewnętrzy. No nic… z pewnością Valtus ma przy sobie jakiś miotacz ognia do przetestowania. - w tym momencie ściana ognia minęła okno wozu i pognała w stronę bitwy.
- No czy ja wiem. Jasne to były dzikusy, ale dość dobrze rozwinięte anatomicznie. - Shand wyjrzał przez okno - Chyba bitwa się ma ku końcowi. Chociaż pustynia trochę płonie, to może spowodować problemy.
- Nic to… od rozwiązywania problemów to jest tu pełno dzielnych wojaków chcących się wykazać męstwem i głupotą.- machnął ręką Socrato.
- Fakt… chcesz złapać jakiegoś co jeszcze się rusza? Zobaczyć jak szybko reagują?
- Można by, dla zabicia czasu.- Socrato tak nie bardzo interesował się tymi podrzędnymi podróbkami, ale mógł pomóc Shandowi w badaniach, z czystej grzeczności.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
Ostatnio edytowane przez abishai : 02-01-2016 o 22:38.
|