Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2015, 17:54   #23
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
W pierwszych chwilach panował ogólny opad szczęki.
Dopiero sekundy pokazały różnicę między adeptami a prawdziwymi magami.
Tallawen jednym błyskawicznym ruchem ściągnął z pleców rozkładaną laskę, z kryształem w kształcie gwiazdy lewitującym u szczytu.
Stuknięciem w podłogę teleportował wszystkich adeptów w zasięgu wzroku i siebie poza salę audiencyjną.
“Stat stream”
Ervena pominą, a może po prostu nie dojrzał go gdy ten stał za jego plecami. Choć istnieje możliwość że uznał go za osobę odpowiednią do tego starcia.... Kto to może wiedzieć?
Yue, jak zwykle bez słów jedynie ruchem dłoni otoczył rannego Aquilę w wodnej bańce. Wewnątrz niej krew Aquili przestała wypływać, a ta która wpłynęła wracała do obiegu. Niestety co się tyczy ran... Nie zasklepiły się.
Seshuin swymi czarami ochronnymi otoczył wszystkich obecnych włącznie z wodną bańką.
Herbia stanęły u jego boku Yue czekając by móc udzielić pierwszej pomocy rannemu.
Tarna Leila magią wiatru ściągała bańkę ku nim. Do ochrony i walki pozostała więc dwójka pań.
Felicja która dzięki magii przemiany przybrała postać Jinougi, mniejszym rozmiarów by móc zmieścić się w sali audiencyjnej, oraz Ira z dwiema ognistymi kulami przypominającymi słońca, w dłoniach.
Gdy wszyscy w jednej chwili byli już gotowi do starcia, Erven zdał sobie sprawę, że tylko on jeszcze się ociąga.
Głównym celem demonów była osoba w bańce, którą usilnie chronili Yue i Seshuin. Akurat dwójka osób najbardziej przeznaczonych do walki i ochrony przed demonami.
Aquila poczuł delikatne uczucie satysfakcji. Wyglądało na to że wylądował w miejscu w którym przebywały osoby zdolne do bronienia się. Na pewno było to miejsce lepsze niż rynek miejski. Sam mężczyzna zdecydował że nie ma czasu na uprzejmości.
W umyśle każdej osoby w pomieszczeniu rozległ się głos, mocny i pełen autorytetu.
- Musimy zablokować wejścia. - Ton głosu wyraźnie należał do osoby przyzwyczajonej do wydawania rozkazów, z co najmniej dekadami doświadczenia - Jeśli zdołają zabić mnie… albo zdecydują że szanse są przeciwko nim… uciekną w miasto by zamordować jak najwięcej osób ku czci swego pana zanim zdołamy je wygnać. Nie można do tego dopuścić.
Erven był wewnętrznie wściekły. Głupiec Tallawen albo zapomniał go teleportować, albo wyczuł w nim potencjał magiczny. Tak czy inaczej zapowiadało się nieciekawie. Wiedział, że nie utrzyma przykrywki i będzie musiał włączyć się do walki. Jak by nie patrzeć musiał ratować Swoje Życie. Szeptane inkantacje poszły w ruch i jego ciało oblekło się w dym, następnie wszystkie drzwi prowadzące z auli zatrzasnęły się i zaczęły zamieniać w kamień. Nightfall nie słuchał, może profesorowie na oczywisty widok zrozumieją, choć nie znał tych demonów. Były mu obce, zaprawdę musiały pochodzić z innego świata. Jaka szkoda, że swoją broń i zbroję zostawił w rezydencji. Kto się spodziewał ataku demonów… Osnowy? Spaczni? Możliwe, choć pewnie nieznajomy będzie miał więcej odpowiedzi na te pytania. Podążył krokiem w kierunku głównego wejścia szepcząc inkantacje Ułudy zmysłów tak by demoniczne ogary wzięły Krwiopuszcza za Aquilę, a Aquilę za Krwiopuszcza. Planował trzymać się na bezpieczny dystans nie ujawniając pełni swej mocy. Jeszcze nie teraz. Ułudę wzmacniał i podtrzymywał z każdą upływającą chwilą.
Dwa ogary rzuciły się na krwawego demona. Jakby to ująć... Wtedy dopiero zrobił się problem.
O ile zwykła iluzja zmysłów raczej nie wystarczyła o tyle pieski szły za węchem, a podmiana źródła zapachów krwi nie była zbyt trudna. W końcu krwi było w brud. Piekielne ogary rzuciły się na krwiopuszcza, a ten je z łatwością eliminował. Niestety bardzo szybko przewaga, umiejącego walczyć bronią, demona zniknął przy naporze coraz to większej liczby demonów. Skąd taka sytuacja? Z każdej odciętej części ogara powstawały kolejne nie do końca tej samej wielkości, ale nie mniejsze niż połowa oryginału.
Nieskuteczność rozdrabniania wroga poznały również obie panie. O ile Feilcja pod postacią szlachetnego wilka zdołała je odrzucać łamiąc karki, ale nie zabijając i przyszpilając do ziemi pazurami, o tyle Ira poszła na eksplozję.
Jak to mawiają... Wiedza to potęga, a jej brak to zguba.
Właśnie z 3 problemów zrobiło się ich 20, a główne ciała przeszło jakąś mutację po zjedzeniu krwiopuszcza.
Widocznie tak działały różnice światów.
Ach no tak skoro te wszystkie stworzenie pochodzą od jednego ciała... Iluzje raczej nie mają już sensu.
W otwartym komunikacie umysłowym, Herbia posłała rozkaz do Tallawena by sprowadzono kogokolwiek to posiada magię światła. Odpowiedź zwrotna jednak nie nadeszła.
Erven zagryzł zęby. Przynajmniej wojownik został wyeliminowany. Jednak co nastało potem przeszło jego oczekiwania. Zaczął zbierać moc i szeptać inkantacje. Miał plan. Między jego palcami powstały czarne niczym smoła igły które zamaszystym ruchem rzucił w cienie piekielnych ogarów celem przyszpilenia pupilków osnowy do ziemi unieruchamiając je. Zniewalając ich cienie i je same w pozycji w której igły zagłębiłyby się w podłoże.
Aquila zaklął bezgłośnie. Wyglądało na to że Ogar który za nim podążył był jednym z niewielu które zostały specjalnie zmienione pod wpływem mocy Boga Krwi. I to dość potężnie. Jeśli miał zgadywać, jego intencją była niekończąca się bitwa, gdzie nowi wojownicy pojawiają się za każdym razem gdy zostanie przelana krew. To było coś w jego stylu. Z drugiej strony, to było… niecodzienne. Ktoś z tej grupy zdołał oszukać zmysły ogarów. Imponujące. W teorii niemożliwe. Z drugiej strony, tak samo jak między wymiarowa podróż w czasie, i zmartwychwstanie. Miał nadzieję że choć część z tego ciągle była w mocy. Demony były manifestacją energii która tworzyła ich panów. W rzeczy samej, ta sama energia tworzyła ich ciała w materium. Bez otwartej szczeliny prowadzącej do osnowy, ta energia wystarczała tylko na krótki moment. Zwłaszcza w przypadku demona który kopiował sam siebie. W teorii, Ogary powinny niedługo umrzeć bez pomocy. W teorii. Aquila miał nadzieję że praktyka wyglądała tak samo jak w jego świecie. Wyciągnął powoli miecz. Ostrze, pokryte runami, rozpraszało energie osnowy. Cios zadany nim pomniejszemu demonowi był w stanie zniszczyć jego materialną formę, i wysłać jego esencję z krzykiem z powrotem do immaterium. Miecz uniósł się w powietrze, kierowany mocą psioniczną Aquili, i wystrzelił z wielką prędkością, mając przebić jednego z ogarów. Jeśli udałoby mu się go wygnać z pomocą ostrza, planował to powtórzyć ze wszystkimi innymi.
Nietypowe demony zdawały się mieć częściową odporność na magię, choć podatne były na pewne efekty w nie do końca jasnym spektrum.
Cieniste igły Ervena nie przyniosły skutku, co więcej w jakiś sposób został on zauważony przez te istoty i miał przed sobą 3 z nich. Pozostałe zajęte były diabolicznie ciężkim starciem z ogniowymi strumieniami i szalejącym wilkiem.
Gdy Aquila wydobył miecz i wysłał go do walki zdołał pozbyć się 2 demonów za jednym razem, ale zyskał tym samym uwagę głównego demona i niebezpieczeństwo dla swoich ochroniarzy. Dwa z ogarów już rzucały się w jego stronę.
Erven wyszeptał zaklęcie i rozmył się w wielu cieniach auli a magia wiatru ukrywała jego zapach. Posłał w kierunku piekielnych ogarów strumienie piekielnych ogni z różnych zakątków sali. Widać poprzednia sztuczka nie odniosła efektu. Dlaczego? Pytał sam siebie, ale nie znał odpowiedzi. Tak czy inaczej był mocno zniesmaczony porażką co budziło jego gniew i szał, negatywne emocje które dodatkowo zasilały jego destruktywne czary. Imponujący pokaz woli i siły woli, woli destrukcji wroga. Pytanie jednak jak sobie ogary poradzą z czarnymi ogniami rodem z samego piekła których lot do celu był przyśpieszany magią wiatru..
Aquila skupił się. Sytuacja nie wymagała furii, lecz zimnej analizy i precyzji.
Demony Khorne’a mogły być potężne, i zdolne do nieludzkiej walki, ale on był najlepszym szermierzem Imperium Ludzkości. Była tylko jedna osoba która mogła rzucić mu wyzwanie…
Miecz poruszył się. Samo wspomnienie jego powodowało u Aquili smutek, i ciężki, zimny, bezlitosny gniew.
Kamienne płyty pod jego stopami zaczęły pękać.
Aquila odetchnął głęboko. Błyskawice zagrały wzdłuż ostrza.
- Wygląda na to że zdążyliście już zapomnieć dlaczego należy się mnie bać. - Miecz obrócił się w powietrzu - Przypomnę wam.
Miecz przebił jednego z ogarów na wylot… i uwolniły się z niego strumienie błyskawic. W ułamku sekundy, fale błyskawic objęły wszystkie demony, jednocześnie precyzyjnie unikając zgromadzonych magów. Aquila miał zamiar trzymać ogary wewnątrz strumienia tak długo by obrócić je w popiół.
Czarne płomienie zapaliły demoniczne istoty z każdą chwilą pochłaniając ich życie. Ale dla bestii nie stanowiły one większej przeszkody. Fakt faktem kolejne demony padały, ale dopiero gdy wypalała się ich cała energia, uprzednio stanowiły taką przeszkodą jak zatęchłe powietrze.
Kolejne demony padały gdy błyskawice zaczęły swój szalony spektakl, do momentu gdy główny demona nie zareagował.
Spostrzeżono go gdy już zeskakiwał z sufitu. Machnięciem łapy rzucił na ścianę węglącego się już klona razem z mieczem, a pazurem rozcinając bariery magiczne. Druga łapa z wstrząsem wgniotła Aquilę w podłogę prawie że zarywając posadzkę do pomieszczenia poniżej. Kilka kości, w tym żebra, pękły pod naporem. I tylko szybka reakcja Yue który anulował barierę i użył jej jako więzów na psich głowach uratowała Aquilę od straty jego własnej głowy.
Erven szeptał zaklęcia wyłaniając się z cienia wirując na posadzce by nagle stanąć w miejscu i prostując dłonie posłać potężne zaklęcie magii wiatru razem w wydechem głośnych słów “Urgh naram” w kierunku demona atakującego uparcie krwawiącego. Plan był prosty, posłać demona w przeciwległy kąt sali silnym rosnącym w siłę uderzeniem kulą sprężonego powietrza które było popychane ścianą twardego powietrza. Plan symplistyczny, ale nic bardziej złożonego nie było potrzebne. Jeżeli jego kalkulacje były właściwe. Demon nie uniknie niewidzialnego niemalże ciosu zajęty wykańczaniem nowoprzybyłego z przyczyn niewiadomych, a które na tą chwilę nie były nieistotne. Przesłucha go po wszystkim, jeżeli przeżyje rzecz jasna.
Aquila był zaskoczony. Po raz drugi od długiego czasu.
Przez ułamek sekundy, zrozumiał jak blisko śmierci się znalazł. Przypomniał sobie płomienie. I słowa.
“Taki słaby. Ojcze, nie pojmujesz potęgi chaosu.”
- Horus… - wyszeptał Aquila.
I na ułamek sekundy, gniew który mógł gasić słońca obudził się w nim ponownie.
Telekinetyczne energie uderzyły bok demona w tym samym momencie. Moc była precyzyjnie skupiona, a atak perfekcyjnie wyegzekwowany. Fala uderzeniowa, wystarczająco mocna by zmiażdżyć betonowy blok na pył, miała pchnąć demona na ścianę. Pomimo swych obrażeń, Aquila był w dalszym ciągu potężny; miał zamiar spopielić demona następnym strumieniem błyskawic gdy ten tylko znalazł się na ścianie.
Wspólny atak, nieplanowany, choć tak identyczny zdołał zepchnąć najniebezpieczniejszego z ciała Aquili. Szpony rozdarły wszak pierś wielkiego wojownika, lecz krew znów się nie polała. Yue musiał przeżywać prawdziwe wyzwanie z tak pragnącym śmierci “pacjentem”.
W kolejnej chwili jeden z ogarów rzucił się na Ervena powalając go na ziemię i zaciskając szczęki na jego ręce, wystawionej akurat w geście obronnym. Masa bestii blisko 120 kg, zacisk szczęki blisko 90 kg, smród z pyska paskudny i zarazem podobny do rozkładających się ciał, zagrożenie: zważywszy na częściową odporność na magię... Olbrzymie.
Zmutowany demon gdy tylko trafił na ścianę był już gotowy do kolejnego ataku. Wylądował na niej wszystkimi 4 odnóżami wykonując odbicie.
A całość tak szalonej sytuacji prysła wraz z wyważonymi drzwiami.
- Thorn Bind Hostage
Białe magiczne ciernie oplotły wszystkie pozostałe przy życiu demony.
- Ech... ech... ech... Ano... Jeśli łaska... ech... Poprzecinajcie je... ech... Wykończysz mnie. - wysapał jeden z mężczyzn
- Wystarczy że je przytrzymasz. - rzekł drugi celując już do lidera.
Odgłos wystrzały przypominał raczej przelatującą pola ucha strzałę, niż zwyczajny wybuch prochowy.
W kolejnej chwili trójgłowy demon zapalił się błękitnym płomieniem i przemienił w popiół. Ale na tym się nie skończyło kolejne strzały były precyzyjne i równie szybko wykańczały pozostałe demony. Po chwili w sali pozostały jedynie ich popioły.
- Wiesz... gdybyś trafił te ciernie eksplodowałyby i zapewne wykończyły demony.
- W twoim świece?
- ... - po chwili zastanowienie i wyprostowania się z pozycji pochylonej - Słuszna uwaga.
- Profesor Ranagor i Testuya ?
- Wybaczcie za spóźnienie. W najbliższej chwili zajmę się podróżami po tym świecie - odparł młodzieniec chowając broń.
- Nie ma co... to dopiero mój drugi dzień w tym świece, a tyle się dzieje. - rzekł okularnik przykucając przy rannym razem z Yue i Herbią. - Obudziły mnie hałasy, a tamten elf wyjaśnił co się dzieje. Paskudne rany, musimy je szybko zatamować. Madame, czyń honory. - mag powstał z Klęczek rozkładając swój składany kostur i wypowiadając zaklęcie - Magic Tuner.
Energia magiczna z obecnych magów zaczęła przelewać się do ciała Herbi a następnie pod postacią czaru leczącego do ciała Aquili.
Aquila zesztywniał na sekundę, i niemal natychmiast rozluźnił się z powrotem. Choć energie wykorzystywane przez nich do leczenia jego ciała nie były mu do końca znane, nie odczuwał w nich skazy chaosu. To nie było coś co można było ukryć przed nim.
- Gdzie....- głos zawiódł go na sekundę - Gdzie jestem? - dokończył.
“Kaela” wstała otrzepując z siebie popiół z demona rzucając szeptane zaklęcie Elsuul na siebie czując jak zaraza z kłów ogara wyparowuje z ciała, a rany się powoli zasklepiają. Przeczesała dłonią włosy po czym podeszła do rannego.
- W Świątyni Wiedzy, o przynoszący kłopoty. Może teraz Nightfall zrozumie co miałem na myśli mówiąc że zbliża się wojna. - prychnęła arogancko po tych słowach - Standardową procedurą w moim świecie byłoby przesłuchanie… - tu spojrzała na Yue - ...jeżeli nie sprawi to problemu chciałbym być przy tym. Zapewne domyślasz się kim jestem prawda? Choć Pani Herbia i Mistrz Tallawen znają mnie lepiej.
- Przesłuchanie? Nie sądzę by było potrzebne. - rzucił Aquila spokojnie, i zaśmiał się cicho, po czym jęknął lekko z bólu. Połamane żebra dały o sobie znać. - Przybyłem tutaj z intencją udzielenia wam informacji. Choć… nie spodziewałem się że są już tu w takich liczbach, i pozwoliłem kilku się przedrzeć. Proszę o wybaczenie. - Zamknął na moment oczy, dając Herbii pracować.
“Kaela” skinęła głową rozumiejąc sytuację, mniej więcej, wszak opierała się tylko na niejasnych przesłankach i czystej logice łącząc niepozorne fakty w całość..
- I tak czeka Ciebie wiele wyjaśnień. Z tego, co rozumiem jesteś przybyszem który przeniósł się do tego miejsca wykorzystując jeden z podwymiarów zamieszkany, lub zainfekowany, przez te demony, które uczyniłyby wszystko by Ciebie wyeliminować. Dlaczego?
- Podwymiarów...? - Wyszeptał Aquila i otworzył oczy - Nie wiecie czym jest Immaterium? Och… - zamknął oczy z powrotem - To będzie długa rozmowa… odpowiadając na twoje pytanie. Użyłem tej formy podróży ponieważ nie spodziewałem się że udało im się przeniknąć do Immaterium tego świata w tym stopniu. Normalnie, byłbym w stanie spokojnie odeprzeć wszystkie próby ataku na moją formę. - Uśmiechnął się krzywo - Jak widać, oceniłem sytuację zbyt optymistycznie. Przynajmniej udało się zapobiec prawdziwej katastrofie…
- Prawdziwej katastrofie? Dlaczego tak uparcie starali się Ciebie wykończyć? - Pytał dalej szukając odpowiedzi na pytania które się piętrzyły. Czuł, że nowoprzybyły coś ukrywał, lecz co?
- Ach… - odetchnął głęboko - Zamknąłem portal zanim większy daemon zdołał się zmaterializować. A to dlaczego starali się mnie zabić… - spojrzał swojej rozmówczyni w oczy. Jego własne spojrzenie było… trudne do opisania. Można było w nim ujrzeć tysiące lat doświadczenia. Sprawiało wrażenie jak gdyby nic nie było w stanie się przed nim ukryć, i widziało całą prawdę, i tylko prawdę wszechświata. - Dla nich, jestem Anathema. Największa przeszkoda jaką kiedykolwiek napotkali na swej drodze, antyteza dla ich egzystencji. Ciężko jest wytłumaczyć w ludzkim języku nienawiść jaką mnie darzą. - Pokręcił głową - Ale tak. Jesteśmy śmiertelnymi wrogami, ja i oni.
- Interesujące. - Stwierdziła obojętnie “Kaela”. Jej spojrzenie było obojętne, chłodne opisujące lata cierpień osoby która przetrwała mimo przeciwności. - Zatem ty i oni jesteście wrogami i ani jedno ani drugie nie spocznie do puki drugie nie padnie. Zbieraj swoje siły przybyszu, a kiedy je odzyskasz i pozyskasz swoich sojuszników znajdziemy dla Ciebie zadanie. Nie mniej, skoro wiesz wiele o nowym wrogu, podzielisz się tą wiedzą z Mistrzami i Oddziałami Królewskimi.
Po czym kobieta o białych włosach mruknęła do siebie z niechęcią
- Wygląda na to, że mamy kolejnego wroga w nadchodzącej wojnie… - spojrzała twardo na Aquilę mówiąc
- Każdy kto wkracza do tego świata dostosowuje się na poziomie rdzenia duszy do zasad tego świata. Stąd wielu z potężnych słabło, a przeciętni rośli w siłę, lecz nie zawsze. Kiedy wyzdrowiejesz odwiedź, znajdź mnie. Być może okażesz się użyteczny na co liczę.
- Użyteczny…? - Aquila spojrzał na “Kaelę” - Jak… powiedziałaś… - słowo zawisło na sekundę w powietrzu - Nadchodzi wojna. Nie znajdziesz drugiego który zna wojnę jak ja. Znajdę cię i porozmawiamy. I być może, dojdziemy do zrozumienia. A być może do współpracy. - Zamknął ponownie oczy - Lord jest tak silny jak jego narzędzia. Musi korzystać z nich umiejętnie, a osiągnie to czego pragnie. Porozmawiamy ponownie… niedługo.
- Interesujące. - Skwitowała wypowiedź nieznajomego po czym zwróciła się do Yue - Jest wasz, mam wszystko co mi potrzebne. - ...Po czym, jak gdyby nigdy nic oddaliła się w kierunku Rezydencji, jej rany powoli zasklepiające się, by pod koniec wieczora zagoić się w całości. Erven nie potrzebował imienia przynajmniej nie teraz. Miał robotę do wykonania i plany do zawiązania. Chyba, że magowie mieli do niego interes, lub Królewscy. Wszak pokazał i powiedział dość by wiedzieli kim był teraz.
Aquila został przeniesiony do koszar gdzie przenocował w spokoju i pozwolił zregenerować się swojemu ciału. Choć w nocy dręczyły go koszmary i odbijający się w czeluściach umysłu głos jednego z bogów chaosu. Może to był sen, a może przeczucie tego co kiedyś mogło nadejść.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline