Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2015, 17:55   #24
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Rankiem był już wypoczęty i zdrowy, choć wciąż pozostały blizny i ból.
Aquila, przebudzony, wstał. Przeszedł się parę razy po pokoju który mu dano. Ból zapewniał mu… pewną unikalną jasność umysłu. Był… hmm. Miał trudności w opisaniu własnego stanu umysłu.
Drugi błąd w przeciągu mniej niż tygodnia. Choć nie przypisywał sobie nieomylności… ale fakt że nie był w stanie uniknąć tych błędów był… niepokojący. Jego przeciwnicy, przy całej swej absurdalności, nie należeli do idiotów, i nie dawali się łatwo pokonać.

Nie mniej, nie należało rozważać za bardzo przeszłości. Za wyjątkiem tej którą dawało się zmienić. Faktem było, że Aquila popełnił błędy. Błędy których konsekwencje już ponosił.

- Hmph. Skoro już o mnie wiedzą… - zastanowił się - Wojna nadchodzi. Deklaracja może być właściwa…

Zaczerpnął oddech. Jego dusza… jego odbicie w Immaterium. Wbrew temu co usłyszał wczoraj, była tak potężna jak zawsze. Monstrualna obecność, choć… coś uniemożliwiało mu użycie tej mocy w Materium. Możliwe że było to dostosowanie do zasad tego świata, o którym usłyszał wczoraj. A możliwe że jego ciało w dalszym ciągu nie przystosowało się z powrotem do używania tych energii. Obie możliwości mogły być prawdziwe.

Niemniej… jego moc rozświetliła osnowę dookoła tego świata, a jego głos został grzmiał, słyszalny przez każdego psionika i każdą istotę wykorzystującą energie Immaterium. Każdy usłyszał jego wiadomość.

"Mieszkańcy Osnowy, i wy, którzy korzystają z jej mocy, wsłuchajcie się w me słowa.
Jestem Anathema! Jestem Imperatorem Ludzkości, nieśmiertelnym władcą który powstał ze Złotego Tronu, i ponownie kroczy między śmiertelnymi!
Powróciłem!
Ten świat jest pod moją opieką.
Wszystko co mu zagrozi... Spłonie w ogniu mego gniewu.”

Energie, niosące psioniczną sygnaturę Astronomicamu, jego własną moc, potwierdzały jego tożsamość. Wszyscy wiedzieli.

A jeśli wiedzieli, ich następny ruch był do przewidzenia.
W tej samej przestrzeni po niedługiej chwili zaczęło narastać jakieś brzmienie. Z początku odległe, lecz z każdą chwilą narastające. Aż w końcu zrozumiałe. Śmiech jednego z bogów chaosu. Odgłos cierpienia i śmierci wydawany przez miliardy istnień z całej rzeczywistości. Odgłos przeszedł przez wszystkich zdolnych go usłyszeć a miał siłę wybuchających słońc. Odgłos ogłuszający, nawet umysły. Zniknął jak ucięty, zamilkł w jednej chwili. Brak słów był już nazbyt wymowny.
Deklaracja wojny została przyjęta.

Aquila, Imperator Ludzkości, Anathema, uśmiechnął się do siebie, i wyszedł z danych mu kwater, po drodze zabierając swój miecz, który ktoś uczynny przyniósł razem z nim. Miał zamiar skorzystać z wczorajszego zaproszenia. Oczywiście, kobieta nie przedstawiła mu się wczoraj, ale z drugiej strony była dość charakterystyczna. Wytropienie jej nie nastręczało nadzwyczajnych trudności. Zaczął od Świątyni wiedzy, i w zaledwie parę chwil, stał przed rezydencją niejakiego Ervena Sharstha. Uśmiechając się do siebie, zapukał do drzwi.
Rezydencja była doniosła, odmalowana w bieli dwukondygnacyjna z niewielkim “wstępnym” ogrodzie z przodu i drugim obszernym na tyłach. Po paru chwilach, drzwi otworzyła ta sama kobieta którą spotkał wczoraj.
- Trochę Ci to zajęło. - Stwierdziła chłodno - Wejdź. - Z tymi słowami udała się do środka do jednego z pokoi po lewej stronie. Przedpokój, a raczej sala była utrzymana jak całe wnętrze w odcieniach srebra i jadeitowej zieleni. Znajdowały się w niej schody na górne piętro, a poręcze były pokryte srebrem. Na górze nad schodami na ścianie mógł dostrzec herb.
Widać było wyraźnie, że właściciel miał pieniądze, prawdopodobnie i władzę, i wpływy, a jeżeli ich nie miał to miał ambicje. Duże ambicje.
“Kaela” spojrzała na gościa i gestem dłoni wskazała na stół na którym stały butelki i asortyment wszelkiego jadła.
- Ach, byłem odrobinę zajęty. Rany, i złe sny. - Skrzywił się - Nic przyjemnego. - Podążył za nią rozglądając się ciekawie. Zauważył herb, zauważył również kolory. Z jednej strony wiedział iż opowieści ludowe miały w zwyczaju utożsamiać ten typ wystroju z złem wcielonym, z drugiej, jego własna symbolika nie była dużo lepsza.
Poza tym, lubił ludzi z odrobiną ambicji.
Pamiętając, jak przez mgłę, podstawy dobrej kultury, odsunął krzesło dla kobiety, zanim sam usiadł.
- O czym będziemy dziś rozmawiać? - Zapytał, z ciekawością.
“Kaela” usiadła na ofiarowanym krześle. Człowiek zachowywał się jak służący, ale w końcu Erven miał teraz aparycję kobiety. Niech i tak będzie. Nim się odezwał poczekał aż ten zajmie miejsce przy stole.
- To zależy czego chcesz się dowiedzieć. Bo ja wiem czego chcę. - Odpowiedziała - Miodu?
- Czemu nie. - Rzucił Aquila - A zatem, wymiana informacji? Planujesz grać w otwarte karty? - Uniósł brew.
- Mniej lub więcej, jak każdy szanujący siebie adept magii i ja mam swoje tajemnice. Wszystko zależeć będzie od tego na ile Twoja wiedza okaże się użyteczna. - Odpowiedziała rozbrajająco szczerze.
- Hmm. Użyteczna polityka. Choć przyznam, ciekawość bierze nade mną górę. - Upił łyk miodu, jego zmysły nie wyczuły żadnych trucizn - Od jak dawna jesteś kobietą? - Zapytał, nuty ciekawości w jego głosie.
- Od wczoraj. Wypadek w pracowni magicznej. - Erven wzruszył ramionami - Przejdzie za parę dni, najpewniej.
- Och? Czyli nie celowa transformacja? - Kiwnął głową - Interesujący efekt. Byłby użyteczny, gdybyś zdołał go ulepszyć.
- Znam dwa z trzech składników. Trzeci zostaje dla mnie tajemnicą. Niestety transformacja nie jest idealna. Widzisz, szukam tej kobiety. Gdybyś ją spotkał przyślij ją tutaj. Stolica to zapewne najbezpieczniejsze miejsce.
Erven upił łyk miodu, półtorak.
- Co wiesz o Wrogu? - Padło pytanie ze strony maga w kobiecej formie.
- Wrogu? - Zapytał, z uniesioną brwią Aquila - Masz na myśli tych którzy mieszkają w Immaterium? Czy też raczej tych którzy pochodzą z tego świata?
- Immaterium. Demony tego świata to moja broszka. Niewiele różnią się od tych z mojego świata - odparł Sharsth
- Ach. To jest skomplikowany, i szeroki temat. I nie znajdziesz nikogo kto wiedziałby więcej niż ja. - Aquila upił łyk miodu - Jest coś konkretnego co potrzebujesz wiedzieć?
- Ich taktyki, specyfikacje specyficznych, wysoko rankingowych demonów, oraz ich słabe punkty. To na początek.
- Nie mają taktyki, jako takiej. Czasem, są w stanie przeprowadzać wysokiej klasy manewry taktyczne i strategiczne, precyzyjnie kontrując ruchy swoich przeciwników. A czasem po prostu atakują, bez ładu, szarżujący i brutalnie niszcząc swoich przeciwników. Wiele zależy od tego czy dowodzi nimi wyższy demon. Te niższe zazwyczaj reprezentują po prostu najniższe aspekty swych panów, i nie posiadają wysokiej inteligencji. Nie czyni ich to mniej niebezpiecznymi, jak widziałeś wczoraj. - Upił łyk miodu, by nawilżyć zmęczone gardło - Posiadają tylko jedną słabość: Jako takie, nie istnieją fizycznie w tym świecie. Sama natura Materium jest dla nich wroga, podobnie jak dla nas niszczycielskie energie Osnowy są śmiertelne. Przy użyciu specjalnych metod, ich fizyczne formy mogą zostać rozproszone. Prawdziwe imiona demonów pozwalają je osłabić, ale te są w większości nieznane. Potrzebują wyrwy… szczeliny przez którą energie Osnowy są w stanie przedostać się do tego świata by utrzymać fizyczną formę. Mają również trudności by tego typu szczeliny otwierać z swojej strony, choć pewne okoliczność mogą im to ułatwić. Miejsca wielki masakr, bitwy psioników wykorzystujących energie Osnowy, złe uczynki, silne, negatywne emocje. W najgorszym wypadku, rytuały, nakierowane na symbolikę i specyficzne preferencje ich panów.
- Interesujące. - Stwierdziła białowłosa upijając miodu z kielicha - Innymi słowy jako byty niematerialne są zasilane Negatywem o ładunku magicznym z którego są de facto skonstruowane. Co chcesz wiedzieć?
- Wspomniałeś, wcześniej… - zastanowił się przez moment - Że istoty które wkraczają do tego świata dostosowują się do niego na poziomie duszy. Jednakże, moja dusza, przynajmniej na tyle na ile mogę stwierdzić, pozostała niezmienione, i ciągle jest tak potężna jak niegdyś. Zastanawiam się czy istnieje w takim wypadku wyjaśnienie dlaczego jestem tak słaby.
- Mogę tylko teoretyzować że ma to coś wspólnego z Prawem Światów. Jego treść mniej więcej brzmi tak: “To co istnieje w jednym, może nie istnieć w drugim”. Jeżeli bym stwierdził przy bytach Immaterium, że Osnowa i jej demony nie istnieją, jest szansa, że to je osłabi, ponieważ w moim świecie nie istnieją. Być może prawa Światów działają i tutaj, osłabiając Twoje ciało. Jeżeli spojrzeć na problem z drugiej strony mogło dojść do desynchronizacji ciała i duszy, gdzie ciało na nowo wraz ze wstępem do tego świata powoli odzyskuje swoją dawną sprawność.
- Ach. Rozumiem. - Zastanowił się przez moment - W takim razie, będę musiał spróbować przyspieszyć ten proces. Możemy nie mieć dużo czasu, a ja potrzebuję mojej starej siły.
- Mogę rzucić na to okiem, ale wiązać będzie się to z moim ryzykiem. Zdolność do przyśpieszenia synchronizacji duszy i ciała graniczy ze sztuką nekromancji, a ona jest zakazana. - Przewrócił oczami - Głównie dlatego, bo utożsamiają ją ze wskrzeszaniem zmarłych, ale prawdziwy adept potrafi opracować inne techniki i metody naukowe.
- Nekromancja? - Aquila skrzywił się na słowo - W moim świecie to dziedzina czarnoksięstwa. Zakazałem się nią komukolwiek posługiwać. I z dobrych powodów. - Upił następny łyk miodu - Choć podejrzewam iż, przynajmniej na razie, te powody nie mają znaczenia w tym świecie… - mruknął do siebie.
- Może tego nie wiesz, ale ubiegam się w tym świecie o tytuł Mistrza Magii. Na tą chwilę jestem kandydatem, ale mam wszelkie podstawy uważać, że mam dość umiejętności by… złączyć twoją duszę z ciałem. Może magia mroku nie jest mroczna sama w sobie, ani teoria nekromancji czy innej z pozostałych odłamów tej dziedziny, ale… hmm… no właśnie. To brzmi jak wyzwanie.
- Och, źle mnie zrozumiałeś. Moja dusza jest na swoim miejscu. Po prostu nie jestem w stanie uzyskać dostępu do mojej mocy… przynajmniej po tej stronie. - Uśmiechnął się krzywo - I, jak mówię… byłbym dużo bardziej ostrożny na twoim miejscu. Zwłaszcza iż Osnowa przenika do tego świata.
- Tym bardziej powinniśmy się śpieszyć puki Osnowa, a raczej Bariera między tym światem, a Osnową jest jeszcze silna. Zapraszam do mojej pracowni. Przebadamy stan Twojej duszy i ciała i sprawdzimy gdzie leży problem. Wiedza o tym, da nam klucz do złączenia Materium twojego ciała z Immaterium duszy, ale najpierw… zjedzmy.
- Zgoda. - Kiwnął głową Aquila - Jest jeszcze jedna rzecz o którą muszę zapytać. - Dodał jeszcze, zanim zabrał się do jedzenia - Jak bardzo gotów do wojny jest ten świat?
- Szczerze? W ogóle. - Stwierdził Erven - Próbowałem ostrzec władzę o planowanym ataku demonów tego świata, ale odesłali mnie z kwitkiem. Chcą solidnego dowodu. Zdobędę go, choćbym miał Upaść, co jest dość prawdopodobne patrząc na to jak jest skonstruowany ten świat.
- Hmph. Możliwe zatem że mój błąd z wczoraj może być jednak na naszą korzyść. Nic tak nie budzi ludzi jak świadomość niebezpieczeństwa. - Parsknął śmiechem w kielich - Ciekawe jak reagowaliby gdybym im powiedział prawdę.
- Uznaliby Cię za wariata. - Stwierdził obojętnie Sharsth popijając miód po czym wzruszył ramionami - Ten świat dawno nie widział wojny. Prawdziwej wojny. Tak czy inaczej, mamy demony tego świata i Osnowy na ogonie i bogowie tylko wiedzą co jeszcze.
Aquila odłożył kielich.
- Widziałeś wczoraj co były w stanie zrobić trzy niższe demony. - Powiedział - Tych których widziałeś wczoraj… demonów niższych… są miliardy. Nawet nie wspominając o demonach wyższych, i Książętach. A niedługo ich panowie zaczną szeptać do śmiertelników po tej stronie. Zaczną rosnąć kulty. Obawiam się… - wyglądał niebywale poważnie - Że albo nas posłuchają, albo zginą.
- Czas pokaże, nie ma co się przejmować, obawiać, bać się i poddawać zwątpieniu. Tego chce Wróg. Sparaliżować nasz umysł. - Argumentował Erven - Jak się pojawi kult, trzeba będzie go zinfiltrować i zlikwidować, a nic tak się nie nadaje do infiltracji jak magia mroku.
- Jestem realistą. Patrzę na sprawę całkowicie racjonalnie, nie panikuję. Mam dziesiątki planów które mogą nam pozwolić wygrać, ale nie jestem w stanie zrealizować ich sam. - Upił łyk miodu - Żadnych infiltracji. - Uniósł dłoń, by powstrzymać protesty, których się spodziewał - Kultów pierwotnego anihilatora nie da się zinfiltrować. Wierz w tej kwestii ekspertowi: by móc wtopić się w nich, musiałbyś zbliżyć się do rytuałów. Energie Osnowy są niczym trucizna. Będą cię kusić by je wykorzystać, i użyć. Będą cię wypaczać, gdy tylko będziesz przebywać w ich pobliżu. Można z nimi zrobić tylko jedno: zniszczyć i wypalić z tego świata. - Rzucił, a w jego głosie brzmiały stalowe, bezlitosne nuty.
Krzywy uśmiech zawitał na pięknej twarzy, kobiecej twarzy, Ervena.
- Brzmi jak plan. A teraz jedzmy, czas nagli.
- Aye. Minęło dużo czasu odkąd byłem w stanie cieszyć się posiłkiem na co dzień… - mruknął Aquila, zastanawiając się od czego zacząć. - Choć muszę ci powiedzieć, część mnie cieszy na myśl o nadchodzącej wojnie. Będę mieć okazję by zemścić się na nich z nawiązką… - mruknął, mrocznie - Khorne. Tzeentch. Nurgle. Slaanesh. - Każde z tych imion wydawało się ociekać mrokiem i złem, jak gdyby samo ich wspomnienie powodowało zmianę w atmosferze. - Jeśli mi się uda, wszyscy będą martwi.
- Opowiedz mi o nich. Chciałbym wiedzieć co nas czeka, a wiedza o wrogu daje przewagę w walce.
- Czterej bogowie chaosu. Pierwotny anihilator. - Aquila upił łyk miodu - Wola za naszymi przeciwnikami. Khorne. Bóg Mordu i Krwi. Tzeentch. Bóg Zmian. Nurgle. Bóg Chorób. Slaanesh. Bóg Perwersji. - Parsknął - Kiedy ostatni raz próbowałem… Immaterium jest kształtowane przez wiarę. Z racji swojej liczebności, ludzkość kształtuje je najbardziej. Próbowałem zdusić ich w zarodku, wyeliminować wiarę w bogów. Zjednoczyłem milion światów pod moim sztandarem… ale nie wiedziałem jednego. - Upił następny łyk - Immaterium kształtowane jest przez wiarę, aye. Ale nawet najbardziej podstawowe uczucia mają moc. Oni się nimi żywią. Kiedy rozlejesz krew kogoś w gniewie, Khorne rośnie w siłę. Kiedy masz nadzieję na lepsze jutro, Tzeentch zyskuje na potędze. Zaraza zabrała twoich bliskich, przynosząc ci smutek? Nurgle się tym żywi. Rozkoszujesz się ekscesami? Slaanesh nie mógłby być szczęśliwszy. Walczymy przeciwko personifikacji tego co negatywne w ludzkości. Ostatnim razem, przegrałem. To było… czternaście tysięcy lat temu. Nie przegram ponownie.
- Innymi słowy wróg żywi się emocjami? - Erven się zastanowił - Tego nie wykorzenisz. Można powiedzieć, że oni są personifikacją, myślokształtem ludzkich pragnień i przeżyć… No to rzeczywiście będzie nie łatwo. Swoją drogą, jak Ci się udało przetrwać te tysiąclecia?
- Jest w tym świecie coś co pozwoli ich zabić. Wiem to. Nie jestem jednak pewny co to jest… choć mam podejrzenia. - Upił następny łyk - Jestem funkcjonalnie nieśmiertelny. Mogę ukrywać moją prawdziwą formę, ale mam swoje lata. - Uśmiechnął się krzywo - Fakt że praktycznie każdy jest dzieckiem w porównaniu ze mną zrobił cuda jeśli idzie o moją arogancję.
- A jednak nie odpowiedziałeś na pytanie. - Zauważył Erven - Jak przetrwałeś tysiąclecia? Nie żebym coś sugerował, ale teraz krwawisz, jesteś daleki od dawnej nieśmiertelności… w swoim świecie.
- Nie odpowiedziałem na pytanie, ponieważ to nie jest miłe wspomnienie. - Rzucił po prostu Aquila. - Na końcu wojny, brałem udział w bitwie. Nie wdając się w szczegóły, wygrałem, ale byłem na skraju śmierci. Na moje życzenie, i dzięki moim instrukcjom, umieszczono mnie w Złotym Tronie. Było to narzędzie podtrzymujące życie. - Prychnął gniewnie - Podtrzymujące to dobre słowo. Czternaście tysięcy lat na skraju życia i śmierci, w nieustannym bólu, tysiąc żyć poświęcone każdego dnia tylko by utrzymać mnie przy życiu. Żałosna egzystencja.
- No to mamy odpowiedź na trapiącą Ciebie dolegliwość. Czternaście tysięcy to dość czasu by ciało uległo entropii. Przybywając do tego świata dostałeś ciało, ale ono nie nadążyło za rozwojem duchowym. To tak jakby… starać się posadzić dorosłe drzewo w doniczce w której jeszcze było sadzonką. Badania potwierdzą moje przypuszczenia, a potem dokonamy operacji na twoim rdzeniu duchowym tak by się dusza pomieściła w ciele, a nie wylewała się na boki. To może zaboleć.
- Bardziej niż czternaście tysięcy lat bycia na wpół martwym? Wątpliwe. - Kiwnął głową - Choć teoria że to obecne ciało nie jest w stanie korzystać z mojej prawdziwej potęgi jest jedną z tych do których sam doszedłem. - Upił łyk miodu - I musimy się spieszyć. W Osnowie zaczynają powoli zbierać się większe demony. Jeden z nich prawie przeszedł wczoraj przez wyrwę. Byliśmy o krok od śmierci.
- Najpierw zjedzmy. - Stwierdził mag, a po posiłku udali się do pracowni Ervena, gdzie ten przystąpił do badania ciała i duszy formułując w głowie tezy które miał zamiar przekuć na praktykę.
Badania nad duszami i wszelkie takowe operacje wymagały wysokiego poziomy w Spiritisto. Ale nawet wysoki poziom nie był by w stanie sprostać temu co odkrył Erven. Dusza Aquili składała się z miliardów istnień, myśli, dusz i energii. Choć zapewne w swoim świecie mógł nad tym wszystkim panować, teraz nie było takiej możliwości. Jedynie powolny przepływ energii , który Erven zdołał ukierunkować i zapętlić zapewniał szanse na bezstratny powrót do potęgi. Lecz ciało nie było jeszcze na to gotowe. Pozostał dostęp do wiedzy i olbrzymie złoża energii, choć kwestia ilości przepływającej przez ciało mogła powodować zmęczenie lub przeciążenie. W każdym jednak razie... Twardy orzech do zgryzienia.
Erven wiedział, że nie ma szans by przywrócić Aquilę do pełnej użyteczności. Moc przyjdzie z czasem dzięki temu co poczynił. Najpewniej zajmie to lata, ale dzięki subtelnym operacjom przynajmniej to uda się osiągnąć. Pozostawało jednak powiadomić pacjenta o jego stanie.
- Moc powróci do Ciebie z czasem. Jednak radzę się nie przemęczać. Nie znam adepta który by mógł Tobie pomóc w obecnym stanie. Widzisz, Twoja dusza składa się z miliarda istnień które wchodzą w konflikt z Twoją własną. Z czasem powinieneś odzyskać pełną sprawność.
- Byłem tego świadom. Nie sądziłem za to że uległa destabilizacji do tego poziomu. Z drugiej strony… - Aquila zastanowił się przez moment. Jego umysł, jego niezrównany umysł, pracował na najwyższych obrotach. - … Jeśli dobrze zrozumiałem, wszystko jest kwestią czasu… zgadza się?
- Dokładnie. Choć jest jeszcze jedna opcja, mozolna i proces potrwałby latami, ale to już zakrawa o czarnoksięstwo, a jak zgaduje w tym nie jesteś zainteresowany? - Zapytał Erven unosząc brew.
- Nie jestem. Mam pewne zasady, które dobrze mi służyły, i to jest jedna z nich. Ale… - pobliski pergamin i pióro wpadły mu dłonie. Zaczął notować. Obliczenia i formuły matematyczne - … Jeden z moich starych projektów może pomóc. - W parę sekund, pergamin zapełnił się kompletnie - Ach. Jeśli mam rację, a mam… Użyje mojego starego projektu. Połączenie kilku... - Zaczął szeptać do siebie - Powinienem być w stanie skonstruować wymiar kieszonkowy w którym będę mieć władzę nad prawami fizyki. W tym, nad czasem.
Erven uniósł brew do góry, po raz drugi.
Zacznijmy od początku. Cieszy mnie twoja deklaracja, jeżeli opowiedziałbyś się za czarną magią byłbym zmuszony poinformować oddziały królewski. Wracając jednak do czasu… - tu zrobił małą przerwę
- Powiem Ci jak działa ten świat. Jest łopatologiczny, a przynajmniej taka jest moja teoria. Jego główną zasadą jest “Im więcej robisz tym szybciej rośniesz w siłę”. Usiądź na laurach, a nie uzyskasz mocy której poszukujesz.
- Swoją drogą, skoro już tu jesteśmy. Masz jakieś pytania odnośnie tego świata?
Aquila zastanowił się przez moment. - Informacje na temat sytuacji politycznej byłyby mile widziane. Jak również na temat demonów z tego świata.
- Na temat najniższej rangi demonów w szczególe i pozostałych w ogólnikach odsyłam do mojej książki w Świątyni Wiedzy. A polityka? W Unii jest podział na klasy społeczne. Chłopstwo, mieszczaństwo, szlachta, magowie, członkowie Oddziałów Królewskich, Królewscy Rycerze, oraz sama księżniczka Yuri w tej kolejności. Mniej więcej. W Sanderfall rządzą wampiry, ludzkość leży pod butem. W Przystani rządzą rody, ale niewiele mi o nich wiadomo, podobnie jak na lodowych pustkowiach na południu, nie wiem jak sytuacja tam wygląda. Rockveil na wschodzie z kolei to skupiska mniejsze i większe osad górniczych. - Odpowiedział zgodnie ze swoją wiedzą Erven.
- Z tego też powodu demony tego świata zaatakują Unię. Jak Unia padnie… - zawiesił głos - ... Wiesz co spotka ten świat.
- Wiem. Aż za dobrze. - Aquila odetchnął głęboko - Co dalej planujesz? - Zapytał, szczerze zaciekawiony.
- To akurat proste. Zdobyć dowód, ale wiązać się to będzie z infiltracją i działaniem na rzecz wroga, aż ten mi zaufa. - Erven wzruszył ramionami. - Ktoś musi pobrudzić sobie ręce skoro zadufana w sobie władza trzymająca się kurczowo swojej strefy komfortu nie chce ruszyć siedzenia z wygodnego siedziska przy kominku. Jestem magiem mroku, wiem, mniej więcej, jak wróg myśli. Jak się uda i wszystko pójdzie po mojej myśli zdążę zdobyć dowód nim demony zaatakują.
- A co jeśli upadniesz w procesie zdobywania tych dowodów? - Zapytał cicho Aquila.
- I tak ostrzegę Unię. - Stwierdził spokojnie Erven. - Upadek tego świata w dziesiątkach scenariuszy które opracowałem w każdym przypadku jest mi nie na rękę, więc nie masz co się obawiać, że stanę ramię w ramię z demonami. No, może za wyjątkiem zdobywania ich sympatii, ale to… cena bycia agentem.
- Mam w takim wypadku nadzieję że twoi wrogowie są mniej utalentowani w korumpowaniu niż moi. Mimo wszystko... - Stalowe nuty na sekundę wróciły do jego głosu - Jeśli będziesz stanowić zagrożenie dla tego świata, zniszczę cię bez litości.
Zadziorny uśmiech pojawił się na twarzy Ervena
- Nie jestem idiotą, a Upadek nie oznacza stania się jednym. Jak już mówiłem ten świat, jego przetrwanie jest mi potrzebne, nawet jeżeli miałbym sięgnąć po zakazane sztuki by go ochronić.
- Mimo wszystko, tego typu sprawy trzeba stawiać jasno. - Aquila spoważniał - Niemniej... Choć potrafię zrozumieć iż cel uświęca środki, dam ci radę na przyszłość. Cokolwiek zrobisz, nie tykaj mocy demonów Osnowy.
- Nie mam takiego zamiaru. - Stwierdził beztrosko Sharsth - Żeby to uczynić potrzebowałbym dogłębną wiedzę o ich naturze, zdolnościach i wewnętrznych ideologiach, żeby podjąć logiczną decyzję, a ponieważ brak mi tych danych i ich nie szukam… wszak od tego jesteś Ty… to mnie ta gałąź nie interesuję. Co powiesz na taką małą ugodę między nami?
- Ugodę? - Aquila uniósł brew - Słucham.
- Walcz sobie z demonami, a nawet i ze mną jeżeli będzie wymagać tego mój Akt na scenie życia, ale unikaj mojej śmierci, a ja będę trzymał się z dala od Osnowy i jej mocy. Nie mamy gwarancji, że nawet ostrzeżona Unii poradzi sobie z dwojaką siłą Chaosu. Jeżeli demony wygrają, przejdę na ich stronę by dalej ich infiltrować i wspomagać Ruch Oporu z ukrycia. Jeżeli Unia wygra, nie będę musiał się dalej pogrążać w mroku i wszyscy będą zadowoleni. Logiczne, nie?
Aquila kiwnął głową. Na chwilę obecną, jego rozmówca wydawał się nie być pod wpływem plugawych energii chaosu. Jeśli miałoby to ulec zmianie... Zawsze można było się dostosować.
- Hmm. Jeśli ty weźmiesz na siebie rolę mroku, to mnie pozostaje grać światłość. - Uśmiechnął się delikatnie.
- Na to wygląda. - Stwierdził Erven - Jest jeszcze coś co powinniśmy omówić?
- Tylko dwie rzeczy. - Aquila przywołał ruchem dłoni następny pergamin - Dam ci listę imion. Jeśli usłyszysz którekolwiek z nich, zawiadom mnie tak szybko jak będzie można.
- Rozumiem, że to imiona jednych z wyższych demonów? - Zapytał dla pewności Erven.
- Wyższych demonów i innych sług czterech potęg. A raczej, miana którymi będą się posługiwać jeśli pojawią się w tym świecie.
- Załatwione.
- Druga rzecz... Mam zamiar porozmawiać dziś z podobno utalentowana księżniczka Yuri. Chciałbym żebyś przy tym był.
- Yuri wezwała Ciebie na audiencję? To nietypowe. - Stwierdził Erven pocierając podbródek - Da radę załatwić z Twojego polecenia, ale nie gwarantuję, że będę mile widziany. Księżniczka ma… kaprysy. Tak, to dobre słowo. Jaka byłaby moja rola?
- Twoją rola? - Aquila uśmiechnął się - Mam zamiar na wieki wieków zniszczyć ich iluzje na temat bezpieczeństwa tego świata. Sądzę... Iż mogą okazać się bardziej podatni na twoje argumenty po moim pokazie.
- Pamiętaj tylko, że jestem w formie kobiecej. To komplikuje sprawy. Co dokładniej chcesz uczynić?
- Proste. Spotkam się z nią, pokażę jej moją prawdziwą formę, a następnie pokażę jej co czyha w otchłani i co czeka ten świat. - Wzruszył ramionami - jeśli zdoła później odmówić mi racji, spisze ją na straty, i zajmę się ratowaniem tego świata we własnym zakresie.
- Musisz być ostrożny, by Twój “pokaz” nie został odebrany jako zagrożenie czy atak. - Skomentował mag - Poza tym masz gwarancję, że będzie z nią jej osobisty ochroniarz i zapewne dwóch królewskich rycerzy. Jeżeli chcesz by to przeszło musisz być ostrożny, a ja potrzebuje wiedzy co dokładnie chcesz uczynić by mieć podstawy do mojej części prezentacji. Nie chce zgadywać w ciemno.
- Cóż powiedzieć. - Aquila potarł podbródek - Mogę po prostu pokazać ci to samo co planuję pokazać im.
- Pokaż. Przynajmniej będę przygotowany i mnie nie zaskoczysz na oficjalnej prezentacji.
Aquila skinął głową, i, w ułamku sekundy, mężczyzna z którym rozmawiał zniknął.
Figura która go zastąpiła... Była najbardziej perfekcyjna ludzką postacią jaką Erven kiedykolwiek widział. Sama ta perfekcja przepełniała go podziwem, i napełniała strachem. Jego pierwszym instynktem było by paść na kolana, i służyć, walczyć dla tego człowieka.
Erven, widząc tę formę, poczuł jak gdyby stał w obecności Boga.
Para złotych, straszliwych oczu spojrzała w jego oczy, i choćby chciał, nie był w stanie odwrócić wzroku.
- Ujrzyj… - głos, głęboki, potężny, przeszył go do szpiku kości. Erven zatonął w tym złotym spojrzeniu i ujrzał…
Piekło.
Nieskończone armie demonów, walczące ze sobą w straszliwych energiach osnowy.
Te same armie, najeżdżające światy, palące je, zabijające miliony żołnierzy i miliardy cywilów, dla własnej przyjemności.
Zobaczył korupcję chaosu. Kochających braci którzy następnego dnia mordowali się wzajemnie. Matki, składające własne dzieci w ofierze mrocznym bogom Immaterium. Szaleństwo, samookaleczanie, mutacje tak straszne, iż wydawały się fizycznie niemożliwe.
Zobaczył demoniczne światy, nad którymi władzę sprawowały wyższe demony, bawiąc się losami śmiertelników jak dzieci bawią się zabawkami.
Zobaczył jak te same wyższe demony prowadziły inwazje które niszczyły całe systemy gwiezdne.
Na końcu zaś… ujrzał wewnątrz Osnowy cień planety na której się właśnie znajdowali. Ujrzał jak plugawe energie Osnowy powoli przenikały do tego świata. Ujrzał te same legiony demonów, gromadzące się, gotowe by wedrzeć się do tego świata przy pierwszej okazji.
Obrazy były tak realistyczne iż mógł ich niemalże dotknąć.
Na samym końcu… usłyszał śmiech. Cztery głosy, przenikające siebie wzajemnie, odbijające się głębokim echem w Immaterium. Zło, czekające na nic innego jak na okazję by zniszczyć śmiertelnych. Niepojmowalne.
Wrócił z powrotem. Aquila siedział naprzeciwko niego, z przymkniętymi oczyma. Był w swojej ukrytej formie. Wyraźnie rozmyślał.
- Ciekawe, ale może się to okazać… zbyt mało. - Odpowiedział po szczerości Erven - Mogą chcieć materialnego dowodu, ale chyba wiem co z tym zrobić. Yuri wie o moim przybyciu, ktokolwiek wie?
- Hmph. Yuri na razie nie wie nawet o moim przybyciu. A jeśli będą chcieli bardziej materialnego dowodu, przypomnę im że trzy wylądowały tu wczoraj i że zniszczenie ich zajęło trochę czasu.
- Powiem Ci coś o Yuri. Jest specyficzna. - Powiedział luźno z uśmiechem mag - Z tego co się orientuję, jeżeli nie masz naprawdę ważnego powodu by się z nią spotkać, albo nie wpadłeś jej w oko czymś szczególnym i do tego ktoś Cię polecił, lub sama nie nakaże Ciebie wezwać… to lepiej sprawy załatwiać pośrednio.
- Hmph. - Parsknął Aquila - Pokuszę się o stwierdzenie iż uda mi się do niej dotrzeć. I… - wzruszył ramionami - … Czuję że mam obowiązek spróbować przekonać ją do swoich racji. Jest jedynym władcą który może mnie wysłuchać i posiada potrzebne środki. Jeśli nie posłucha… - wzruszył ramionami ponownie - Zdobędę te środki w inny sposób. Kiedy zacząłem moją wielką krucjatę, nie miałem dużo więcej, a zdołałem ponownie zjednoczyć setki tysięcy światów. To… nie jest wyzwaniem. Wyzwania przybędą później, kiedy zaczną pojawiać się wyrwy.
- Postaraj się o polecenie od Mistrza Yue. Ten niemowa, mag bojowy magii wody z którym walczyliśmy razem ramię w ramię w Świątyni Wiedzy. To nasz najlepszy strzał.
- Zgadzam się. A jeśli to nie zadziała… kto wie. Może po prostu przejmę władzę nad Stolicą i zmuszę ją do rozmowy. Trzy dni? Nie więcej. - Uśmiechnął się cierpko - Mam przeczucie iż i tak nie posłucha.
- Jak nie posłucha, to będę musiał znaleźć sposób by zdobyć dowód rzeczowy. - Wzruszył ramionami nekromanta - Będzie co ma być, woda powoli zapełnia się w dzbanie goryczy.
- Hmph. Prawie żałuję że powtrzymałem wczoraj tego większego demona. Jeśli jej właśni poddani zaczęliby w szaleństwie mordować na ulicach, może przebudziliby się z tego marazmu. - Rzucił Aquila, cyniczne nuty w jego głosie - Choć… przyznaję, moim pierwszym krokiem będzie uzyskanie bardziej… bezpośrednich metod przeciwdziałania temu zagrożeniu.
- Zatem udajmy się do Mistrza Yue. Jak dobrze pójdzie zaklęcie powinno niedługo opaść… albo za jakiś czas. To ciało… cóż, wole własne. - Krzywy uśmiech zawitał na twarzy demonologa - Musze dopracować formułę odtwarzając ją.
- Ha. Ale sama transformacja jest niczego sobie. - Aquila uśmiechnął się lekko - Przypomina mi Klad Callidus.
- Nigdy nie spotkałem. Warto poznać? - Zapytał z uśmiechem Erven
- Aye. Przynajmniej raz. - Uśmiechnął się Aquila - Jeden z sześciu Kladów Assassinów które przysięgły mi wierność. Callidus, kameleony. Zdolne przybrać każdą postać, zinfiltrować każdą fortecę, i zabić cel jednym celnym ciosem. Większość to kobiety; środek który pozwala im przybierać dowolną postać działa z nimi lepiej.
- Większość to kobiety? Hmm, a jak ten środek reaguje z mężczyznami?
- Tak samo, ale jest mniej efektywny. Zmiany pomiędzy formami zajmują więcej czasu, plus, z perspektywy psychologicznej, mężczyźni mają większe problemy z płynna zmianą. - Wzruszył ramionami - Ja dbam głównie o rezultaty. A rezultaty były imponujące. - Uśmiechnął się.
- Mogę sobie to wyobrazić - Chytry uśmiech zawitał na twarzy Ervena - Plus kobiety są z natury bardziej lojalne niż mężczyźni.
- Och, nie masz pojęcia… - mruknął Aquila, niemalże niesłyszalnie, pod nosem - Brakuje mi moich środków. Jedną z pierwszych rzeczy którą planuję zrobić to je odzyskać. Nie można wygrać wojny bez armii.
- Prawda. Dlatego musimy przekonać Yuri. Co może być trudne.
- Hmph. Obojętnie od tego czy uda się ją przekonać czy nie… mam zamiar sprowadzić moje armie do tego świata. - Uśmiechnął się krzywo - W porównaniu z tym pogrążonym w pokoju światem, mój był piekłem. A moi żołnierze wiedzą jak przetrwać to piekło… i wygrać.
- Zatem postanowione. Plany mamy rozpisane, wiemy co robić i znamy naszych wrogów. Pora przejść do działania.
- Tak. A jeśli mnie się powiedzie, ujrzysz chwałę i potęgę osiemnastu legionów Adeptus Astartes. Przeszło dwa miliony wojowników… niezrównanych w całej galaktyce. - Aquila uśmiechnął się do wspomnień.
- Obawiam się, że ten świat jest za mały by pomieścić tylu luda, a co dopiero wyżywić.
- Nie doceniasz Astartes jeśli uważasz że jedzenie jest problemem. Logistykę zostaw mnie… mam w niej więcej doświadczenia.
- Niech tak będzie. Znajdź sposób by ich sprowadzić, a ja znajdę dowód ataku. Proste jak drut. Uda się.
- Jesteś optymistyczny, ale niech i tak będzie. - Uśmiechnął się lekko - Lubię ambitnych ludzi. Tylko uważaj by cię to nie zgubiło. Krzywy uśmiech zawitał na twarzy maga.
- Kto nie ryzykuje nie żyje. I tak stawiam swoje życie na szali. Jeżeli dopuszczę element porażki, jeżeli zacznę o tym myśleć istnieje ryzyko że wpadnę, że mnie to wyda. Trzeba panować nad swoimi myślami, uczuciami i odruchami, inaczej… jest się trupem.
- Prawda. To może cię uratować w przyszłości… choć z drugiej strony, być może nie. - Aquila przez moment zamilkł - Mierzymy się z Bogami. I choć wola jest ważna… należy uważać by nie zamieniła się w arogancję. Jest to błąd który sam popełniłem w przeszłości.
- Widzisz, opieram się na chłodnej analizie faktów, a emocje są przydatne, ale też zbędne. Wszystko zależy od sytuacji. I nie nazwałbym ich bogami, raczej myślokształtami żerującymi na zwykłych życiach i ich energiach które przeżywają.
- To nie ma znaczenia. - Rzucił spokojnie Aquila - Fakt że są konstruktami złożonymi z negatywnych emocji, uczuć i wiary które żywią się duszami zmarłych jest logiczny dla mnie i dla ciebie. Dla nich? - Wskazał na miasto - Istota która jest w stanie stworzyć inteligentne życie z pomocą własnej mocy, i dać niewiarygodną potęgę w zamian za służbę aż do śmierci? Czym to jest jak nie bogiem? - Pokręcił głową - Odrzucasz tę Ideę tak łatwo, ale mnie nie udało się jej wykrzewić z pomocą najpotężniejszego Imperium w historii. Pojawią się tacy którzy będą chcieć im służyć, to tylko kwestia czasu. A wtedy zrozumiesz dlaczego nazywam ich bogami. - Skrzywił się - Nie opieraj się wyłącznie na chłodnej analizie faktów. Wola i uporządkowany umysł są ważne, ale zbyt otwarty umysł jest zbyt słaby by oprzeć się potędze chaosu.
- Być może. - Stwierdził mag - Nie mniej, jest sposób na wszystko, a jednemu “bogowi” już się przeciwstawiłem i nie narzucił na mnie swej woli. Dam radę i z innymi.
- Przypomnij mi kiedyś bym ci opowiedział o Magnusie. - Rzucił tylko Aquila - Na razie, chodźmy do Yue. Konwersacje same w sobie nie przynoszą niezbędnych nam rezultatów.
- Popieram, pora zacząć działać. - Powiedział Erven, lecz jednak wiedział, że te konwersatoria przyniosły mu wiedzę i obraz tego kim był Pierwszak, jego poglądy i zachowanie dużo mu mówiły. Lecz teraz ważniejszy był Yue.

Rozmowa z magiem nazywanym, w stolicy, “Mistrzem” jak zwykle była interesująca. Gestykulacje w kompletnej ciszy. Dużo skrótów myślowych, ale Erven dawał sobie z tym radę. Widać nałożono na niego jakieś zaklęcie, wbrew jego woli, które pozwalało jaśniej rozumień przesyłane informacje. Aquila rozumiał pewne gesty, ale szczegóły wolał pozostawić Ervenowi.
Sprawa nie przedstawiała się tak źle jakby mogło się z początku zdawać. Yue poza przystaniem na propozycję polecenia i spotkania z królewną opowiedział się po ich stronie. Orzekł także że pozostali obecni wtedy magowie także chcą wyjaśnienia zaistniałej sytuacji i gotowości bojowej. Ale...
Spotkanie z nieokreślonych przyczyn nie było możliwe. Nie wyjawił powodów, co jasno określało że nie mógł o tym mówić. Sprawy poufne. Erven w pierwszej chwili przypomniał sobie Gramona i jego opowieści o księżniczce-kelnerce. I choć Yue, jakimś cudem zdołał wyczytać to z umysłu Ervena, zapewne Gramon ma bardzo rozwiązły język po alkoholu, zaprzeczył temu kiwnięciem głową.
Sprawa wydawała się więc tajemnicza. Jedyną jednak pociechą była obietnica, że nawet pomimo nieobecności obu panów, Yue zajmie się tą sprawą osobiście.
Zdołał jeszcze przekazać, ale już tylko dla zainteresowanego sprawą Ervena, że jego rywal Shiba pozostaje w świątyni wiedzy do dnia jutrzejszego. I będzie prowadził wykład... Niestety gestykulacja nie była w stanie przekazać o co dokładnie chodzi. Ale mina Yue wskazywała na wielkie zadowolenie.
Sprawa była jasna. Dnia jutrzejszego Erven miał obowiązek stawić się w Świątyni, chociażby dlatego by poznać swojego rywala i jego tok myślowy. Poznanie tych dwóch rzeczy dawała możliwość zgłębić się w otchłanie umysłu Shiby i… podłapać kolejne pomysły. Choć jedno musiał przyznać przed samym sobą. Wolał współpracować niż rywalizować. Chociaż rywalizacja miała swoje plusy to we współpracy, wymianie myśli i wspólnym rozwikłaniu piętrzących się problemów tkwił prawdziwy potencjał. Wszak co dwie światłe głowy to nie jedna. Na tą porę przeprosił Aquilę i udał się w swojej kobiecej formie zrobić małe badanie… wybadać nastroje i co zrobić aby je polepszyć. Wszak tylko walczący z nim ramię w ramię wiedzieli, że kobieta którą był teraz była w rzeczywistości nim… i musiał się spieszyć.
Aquila spojrzał na sekundę za Ervenem, z jego oczu nie można było nic przeczytać. W końcu, obrócił się do Yue, i zadał jedno pytanie.
- Kto, w waszej instytucji, jest najlepszym ekspertem w kwestii podróży między światowej?
Odpowiedź nie była zadowalająca. Yue pokręcił przecząco głową. Albo nie wiedział, ale bo takowa istota nie istniała.
Oczywiście że nie mogło to być tak proste.
- W takim razie, kto byłby najwyższym dowódcą wojskowym przebywającym obecnie w stolicy? - Zapytał po prostu, nie dając po sobie poznać drobnego rozczarowania odpowiedzią na ostatnie pytanie.
Palcem i strumieniem wody zawisającym w powietrzu napisał: Agaun.
- Agaun… - powtórzył Aquila głośniej - To będzie dobre miejsce żeby zacząć. Podejrzewam iż spotkanie między nami może być owocne… dla obu stron. - Ukłonił się lekko Yue, i wyruszył na poszukiwanie wyżej wymienionego Agauna. Był ciekaw jak wygląda osoba stojąca na szczycie miejscowej hierarchii militarnej.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline